Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Klimatyczne Hoi An cz. 2/2 > WIETNAM



Wypożyczyłyśmy rowery i wyruszyłyśmy na zwiedzanie okolic Hoi An. Dotarłyśmy do plaży Cua Dai. Cudna piaszczysta plaża!
Było tak wietrznie, że ulice przy niej były zasypane, tak, że nie dało się przejechać, co możecie zobaczyć na zdjęciu.
Nam oczywiście nic nie przeszkadza, więc w tej wichurze spacerowałyśmy sobie wybrzeżem… szalałyśmy w piasku i w wodzie na brzegu morza :)
Plaża jakby na końcu świata, prawie bezludna, czysta, zero turystycznego zgiełku i serwisu. Dopiero przy końcu była czynna jakaś zapomniana przez świat zapadająca się niemal chatka, w której sprzedawano napoje. Zamówiłyśmy sobie shake’y z dragon fruita i ananasa i rozkoszowałyśmy się widokiem wzburzonych fal morza południowo-chińskiego.
W końcu położyłyśmy się na ciepłym piasku i nie wstawałyśmy przez dłuższą chwilę… kolejne idylliczne miejsce na naszym szlaku, próbowałyśmy wchłonąć go trochę na później :)
Niechętnie pojechałyśmy dalej… ale kolejne zakątki miasta okazały się również ciekawe, np. panowie łowiący ryby w stawie albo lokalna Świątynia, gdzie wzbudziłyśmy nie lada zainteresowanie wśród młodych adeptów nauk Buddy. Po drodze oczywiście przerwa na lokalne piwo ku ochłodzie i sesja przydrożnych zwierzaków. Tym razem ‘pod mój obiektyw’ poszedł bawół rzeczny. Długie rzęsy… mmm, Przystojniak ^^
Na targu w centrum miasteczka miałyśmy znów swój raj – różnorodne owoce, suszony imbir, kokos i banany, smażone banany z kokosem, smażone omleciki z warzywami, czego dusza zapragnie i wszystko wyśmienite! Targi w Azji mają specyficzny klimat, nie sposób porównać ich do naszych. Ludzie nawet śpią na ladach swoich stoisk, a koty wyjadają gdzieś z ukrycia pozostawione bez nadzoru jedzonko.
Jak wracałyśmy z targu, pani w sklepiku z bluzkami była święcie przekonana, że Olka, moja współtowarzyszka podróży, jest znaną wietnamską piosenkarką! Haha, no fakt, jej uroda iście azjatycka! ^^
Dzień kończymy oczywiście w naszej knajpce An Hoi lokalnym piwem i pysznościami kulinarnymi. Obok nas wesoły starszy pan z Nowej Zelandii – Ian, lekko już podpity droczy się z kelnerką Wang. Uporczywie mówi, że ją kocha i że jej mąż go chyba zabije za to. Ogólnie komiczna scena ^^
Jeśli ktoś wybiera się do Wietnamu, Hoi An to punkt na drodze, którego nie należy z całą pewnością ominąć! I koniecznie wpadnijcie do An Hoi ;)
Było tak wietrznie, że ulice przy niej były zasypane, tak, że nie dało się przejechać, co możecie zobaczyć na zdjęciu.
Nam oczywiście nic nie przeszkadza, więc w tej wichurze spacerowałyśmy sobie wybrzeżem… szalałyśmy w piasku i w wodzie na brzegu morza :)
Plaża jakby na końcu świata, prawie bezludna, czysta, zero turystycznego zgiełku i serwisu. Dopiero przy końcu była czynna jakaś zapomniana przez świat zapadająca się niemal chatka, w której sprzedawano napoje. Zamówiłyśmy sobie shake’y z dragon fruita i ananasa i rozkoszowałyśmy się widokiem wzburzonych fal morza południowo-chińskiego.
W końcu położyłyśmy się na ciepłym piasku i nie wstawałyśmy przez dłuższą chwilę… kolejne idylliczne miejsce na naszym szlaku, próbowałyśmy wchłonąć go trochę na później :)
Niechętnie pojechałyśmy dalej… ale kolejne zakątki miasta okazały się również ciekawe, np. panowie łowiący ryby w stawie albo lokalna Świątynia, gdzie wzbudziłyśmy nie lada zainteresowanie wśród młodych adeptów nauk Buddy. Po drodze oczywiście przerwa na lokalne piwo ku ochłodzie i sesja przydrożnych zwierzaków. Tym razem ‘pod mój obiektyw’ poszedł bawół rzeczny. Długie rzęsy… mmm, Przystojniak ^^
Na targu w centrum miasteczka miałyśmy znów swój raj – różnorodne owoce, suszony imbir, kokos i banany, smażone banany z kokosem, smażone omleciki z warzywami, czego dusza zapragnie i wszystko wyśmienite! Targi w Azji mają specyficzny klimat, nie sposób porównać ich do naszych. Ludzie nawet śpią na ladach swoich stoisk, a koty wyjadają gdzieś z ukrycia pozostawione bez nadzoru jedzonko.
Jak wracałyśmy z targu, pani w sklepiku z bluzkami była święcie przekonana, że Olka, moja współtowarzyszka podróży, jest znaną wietnamską piosenkarką! Haha, no fakt, jej uroda iście azjatycka! ^^
Dzień kończymy oczywiście w naszej knajpce An Hoi lokalnym piwem i pysznościami kulinarnymi. Obok nas wesoły starszy pan z Nowej Zelandii – Ian, lekko już podpity droczy się z kelnerką Wang. Uporczywie mówi, że ją kocha i że jej mąż go chyba zabije za to. Ogólnie komiczna scena ^^
Jeśli ktoś wybiera się do Wietnamu, Hoi An to punkt na drodze, którego nie należy z całą pewnością ominąć! I koniecznie wpadnijcie do An Hoi ;)
Więcej o Wietnamie na http://annsitchyfeet.wordpress.com/
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
tytuł | licznik | ocena | uwagi |
---|---|---|---|
Magnificent Asia | 144 | Galeria zdjęć z krajów azjatyckich, przy oglądaniu których można sobie włączyć tematyczną muzyczkę ;) | |
Ann\'s Itchy Feet | 224 | Stronka poświęcona relacjom z podróży po Azji. Tajlandia, Wietnam, Chiny, Kambodża, Indie. Zdjęcia, Wskazówki itp |
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.