Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Stopem do Maroka > MAROKO
dawidfischer relacje z podróży
Na wyprawę wyruszylismy 7 lipca z Raciborza do Ostrawy pociągiem, dalej
juz tylko stopem.
Pierwszego dnia złapaliśmy dwa stopy: młody koleś i lotnik.
Dojechaliśmy do Brna i tam zatrzymał nas deszcze. Noc w hotelu ;-)
Drugiego dnia przeszliśmy pól Brna i w końcu zgarnąl nas Osi Osborn,
dalej Karol z farmy, który pracuje dla Duńczyka i opowiadał nam o night
clubach na wsi. Potem do Austrii zabrał nas staruszek Austriak, a dalej
chłopak, który nam powiedział że autostop jest zakazany we Włoszech i
dał nam wizytówkę (wysłaliśmy mu kartkę z Afryki). Nocleg w namiocie
i ,,kąpiel'' w zlewie na Shellu.
Trzeci dzień. zatrzymuje nam się pierwsza kobieta, nie zawozi nas
daleko, ale dobrze. Zabiera nas po dwu minutach VW koleś od opon Pirellek.
Później zgarnia nas koleś z Jugosławii, z którym gadaleś o waszej
ulubionej muzyce. Dalej chcąc niechcąc zabiera nas adwokat, a wcześniej
gadałeś z austriackimi policjantami, hehehhe. Mamy super nocleg na
austriackiej łące a wcześniej kapiel na dużej stacji pod Salzburgiem.
Dzień czwarty. Zjadamy zupki chińskie na śniadanie, a potem idziemy po
wode i w sklepie zaczepia nas Austriak i zabiera nas. Zmieniemy nasz
pierwotny i jedynie umowny plan, jedziemy z Włoszką-Austriaczką do
Włoch! Opowiadamy jej o polskim jedzeniu. Na parkingu zagadujemy pana
mirka z tira i ten nas zabiera z miła chęcia do Turynu. Spimy pod firmą
i w środku nocy, piąta rano , budzi nas pieprzona telecontrol!
Piąty dzień. Wędrujemy przez cały Turyn i na dodatek nie możemy sie z
niego wydostac! Bierzemy w końcu taxi, a wcześniej mamy przygody z
włoską policją. Na primo benzinaio na austostradzie spotyka nas ten sam
patrol policji i mówią nam o MANDATE, ale ze my nie znamy wloskiego, to
nie wiemy o co chodzi :-). Stop jest zakazany we Włoszech hehehe. Stamtąd
zabiera nas nauczyciel Maltańczyk swoim 26 letnim Land Roverem Discoverem
i po drodze zatrzymujemy sie chyba z 20 razy bo gotuje nam sie woda itd...
Zostawia nas pod granicą z Francją, koło miejscowości Susa. Kąpiel,
wino i śpimy za stacja. Suszymy pranie na sznurkach od namiotu ;-).
Dzień szósty. Znowu pada deszcz, robimy sobie zdjęcia i wypatrujemy
polskiego transportera z rejestracja PO. To Marcin zabiera nas do Francji.
Jedziemy z nim przez piekne Alpy! We Francji robimy francuskie zakupy w
supermarkecie: biała kielbacha, bagietki i ser pleśniowy. Po ronamtycznym
obiedzie, zapiliśmy wszystko piwem Fischer i zabrał ans młody Francuz, a
dalej małżeństwo transporterem (pani opowiadała nam ze jako mala
dziweczynka byla na Dzalabu i ze urodzila sie w Maroku). Zostawili nas kolo
hotelu i tam spedziliśmy noc. Piekny widok z okna :-).
Troche pogubiliśmy sie w liczeniu i dlatego dzien szosty i siodmy jest
razem. Spod holtelu zabierają nas dwie Francuski, małe auto, bagaże na
nas, a panie sie zatrzymaly i my jedziemy. Przejeżdzamy z nimi kawalek
spory i poznajemy inna gorącą Francję. Dalej zgarnia nas ojciec i syn,
robimy zdjęcia przy winie, kiedy zatrzymuje sie dla nas dziewczyna, która
sama podróżowała po Indiach cały miesiąc. Po niej jedziemy z Sonia w
kierunku Salon,a ta nas wywozi nie wieadomo gdzie... potem jest jeszcze
małżeżstwo z papierochami, dalej solenizant z jointem , dalej ekipa
młodych Francuzów. Ci zostawiają nas pod Montpellier, a stamtąd zabiera
nas Ioan, nasz Rumun z Satu Mare!!! Z nim jedziemy wlasnie jakies dwa dni,
przejeżdzamy całą Hiszpanie!!! Spimy dwa dni w kabinie.
Kolejnego i ostatniego dnia w Europie jedziemy z szefem firmy od Ioana.
Dalej z parka Hiszpanów, dalej z rodzinką spod Grenady, a dalej lapiemy
genialnego stopa Francuzów, którzy jadą do Senegalu i zostawiają nas w
Rabacie. Jedziemy z nimi dwa dni. Dostajemy sie z nimi do Afryki przez
Ceutę. Z nimi zwiedzamy piękną miejscowosc Chefchaouen (Szefszawan).
Potem spędzamy 3 dni w Rabacie (Ocean, Kazba al-Udaja, wieża Hasana i
Mauzoleum Mohammeda V), dalej ruszamy do Marakeszu (plac Djemaa al-Fna),
stąd do Imlila zobaczyc troszeczkę Atlas i wracamy do Europy przez
Tanger.
Nasza piekna i niepowtarzalna przygoda!!!
Gosia i Dawid
juz tylko stopem.
Pierwszego dnia złapaliśmy dwa stopy: młody koleś i lotnik.
Dojechaliśmy do Brna i tam zatrzymał nas deszcze. Noc w hotelu ;-)
Drugiego dnia przeszliśmy pól Brna i w końcu zgarnąl nas Osi Osborn,
dalej Karol z farmy, który pracuje dla Duńczyka i opowiadał nam o night
clubach na wsi. Potem do Austrii zabrał nas staruszek Austriak, a dalej
chłopak, który nam powiedział że autostop jest zakazany we Włoszech i
dał nam wizytówkę (wysłaliśmy mu kartkę z Afryki). Nocleg w namiocie
i ,,kąpiel'' w zlewie na Shellu.
Trzeci dzień. zatrzymuje nam się pierwsza kobieta, nie zawozi nas
daleko, ale dobrze. Zabiera nas po dwu minutach VW koleś od opon Pirellek.
Później zgarnia nas koleś z Jugosławii, z którym gadaleś o waszej
ulubionej muzyce. Dalej chcąc niechcąc zabiera nas adwokat, a wcześniej
gadałeś z austriackimi policjantami, hehehhe. Mamy super nocleg na
austriackiej łące a wcześniej kapiel na dużej stacji pod Salzburgiem.
Dzień czwarty. Zjadamy zupki chińskie na śniadanie, a potem idziemy po
wode i w sklepie zaczepia nas Austriak i zabiera nas. Zmieniemy nasz
pierwotny i jedynie umowny plan, jedziemy z Włoszką-Austriaczką do
Włoch! Opowiadamy jej o polskim jedzeniu. Na parkingu zagadujemy pana
mirka z tira i ten nas zabiera z miła chęcia do Turynu. Spimy pod firmą
i w środku nocy, piąta rano , budzi nas pieprzona telecontrol!
Piąty dzień. Wędrujemy przez cały Turyn i na dodatek nie możemy sie z
niego wydostac! Bierzemy w końcu taxi, a wcześniej mamy przygody z
włoską policją. Na primo benzinaio na austostradzie spotyka nas ten sam
patrol policji i mówią nam o MANDATE, ale ze my nie znamy wloskiego, to
nie wiemy o co chodzi :-). Stop jest zakazany we Włoszech hehehe. Stamtąd
zabiera nas nauczyciel Maltańczyk swoim 26 letnim Land Roverem Discoverem
i po drodze zatrzymujemy sie chyba z 20 razy bo gotuje nam sie woda itd...
Zostawia nas pod granicą z Francją, koło miejscowości Susa. Kąpiel,
wino i śpimy za stacja. Suszymy pranie na sznurkach od namiotu ;-).
Dzień szósty. Znowu pada deszcz, robimy sobie zdjęcia i wypatrujemy
polskiego transportera z rejestracja PO. To Marcin zabiera nas do Francji.
Jedziemy z nim przez piekne Alpy! We Francji robimy francuskie zakupy w
supermarkecie: biała kielbacha, bagietki i ser pleśniowy. Po ronamtycznym
obiedzie, zapiliśmy wszystko piwem Fischer i zabrał ans młody Francuz, a
dalej małżeństwo transporterem (pani opowiadała nam ze jako mala
dziweczynka byla na Dzalabu i ze urodzila sie w Maroku). Zostawili nas kolo
hotelu i tam spedziliśmy noc. Piekny widok z okna :-).
Troche pogubiliśmy sie w liczeniu i dlatego dzien szosty i siodmy jest
razem. Spod holtelu zabierają nas dwie Francuski, małe auto, bagaże na
nas, a panie sie zatrzymaly i my jedziemy. Przejeżdzamy z nimi kawalek
spory i poznajemy inna gorącą Francję. Dalej zgarnia nas ojciec i syn,
robimy zdjęcia przy winie, kiedy zatrzymuje sie dla nas dziewczyna, która
sama podróżowała po Indiach cały miesiąc. Po niej jedziemy z Sonia w
kierunku Salon,a ta nas wywozi nie wieadomo gdzie... potem jest jeszcze
małżeżstwo z papierochami, dalej solenizant z jointem , dalej ekipa
młodych Francuzów. Ci zostawiają nas pod Montpellier, a stamtąd zabiera
nas Ioan, nasz Rumun z Satu Mare!!! Z nim jedziemy wlasnie jakies dwa dni,
przejeżdzamy całą Hiszpanie!!! Spimy dwa dni w kabinie.
Kolejnego i ostatniego dnia w Europie jedziemy z szefem firmy od Ioana.
Dalej z parka Hiszpanów, dalej z rodzinką spod Grenady, a dalej lapiemy
genialnego stopa Francuzów, którzy jadą do Senegalu i zostawiają nas w
Rabacie. Jedziemy z nimi dwa dni. Dostajemy sie z nimi do Afryki przez
Ceutę. Z nimi zwiedzamy piękną miejscowosc Chefchaouen (Szefszawan).
Potem spędzamy 3 dni w Rabacie (Ocean, Kazba al-Udaja, wieża Hasana i
Mauzoleum Mohammeda V), dalej ruszamy do Marakeszu (plac Djemaa al-Fna),
stąd do Imlila zobaczyc troszeczkę Atlas i wracamy do Europy przez
Tanger.
Nasza piekna i niepowtarzalna przygoda!!!
Gosia i Dawid
Poznalismy sie z Gosia przez Globtrotera i naprawde bylo cudownie spedzic razem czas
Dodane komentarze
żłobik 2008-08-31 22:47:51
Jeśli chodzi o język, to spokojnie wszędzie dogadać sie można po angielsku. Trochę trudniej było we Włoszech i w Hiszpanii. Ale jak trafisz na świetnego człowieka, to wystarczą gesty i dosłownie pojedyncze słówka z innych europejskich języków, hehehe. Taką sytuację mieliśmy z Ioanem z Rumunii.To była świetna przygoda!dawidfischer 2008-08-30 13:45:01
wrocilismy tez stopem tylko przez Hiszpanie ,Francje i Niemcy.Ja mialem 3tys i Gosia tez wiec to spokojnie wystarczylo nam na 3 tygodnie.Teraz szukam kogos kto byl by chetny na wyjazd do Indii stopem.PozdrawiamCHEEROCKE 2008-08-30 12:02:43
O rety... no ja pojechałem stopem na Krym, ale tam bariera językowa nie stanowiła większego problemu, ale jak wy sie dogadaliście?Ile na tą podróż wydaliscie i jak wróciliście? :)Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.