Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Dila mschvidobisa Gruzjo > GRUZJA


aaandrzejp aaandrzejp Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie GRUZJA / Racza / Nikorcminda / Nikrcminda - klasztorOpis pobytu w miejscowości Ambrolauri w Gruzji. Przydatne wskazówki, informacje

21 czerwca 2021. Parę minut po godzinie 17;00. Moje ulubione lotnisko Katowice - Pyrzowice. Za chwilę ma się odbyć mój piąty lot do Gruzji. Nigdy dotychczas nie czułem przed lotem strachu, czy też niepewności. Nawet w 2014 roku, kiedy poleciałem do tego kraju pierwszy raz całkowicie w ciemno, tzn bez rezerwacji, noclegów i w ogóle bez planów odnośnie lokalizacji. O wyborze Batumi zadecydowała wtedy piosenka o herbacianych polach którą pamiętałem z dzieciństwa. Tym razem jest inaczej. Czas pandemii, a na temat sytuacji w Gruzji jest mało informacji. Mój samolot ma lądować w Kutaisi o 22;20 a o 23;00 zaczyna się godzina policyjna dość restrykcyjnie egzekwowana przez policję. O tym dowiedziałem się od Georgiego, człowieka który prowadzi jeden z najstarszych hosteli w Kutaisi. Kiedy nocowałem u niego pierwszy raz w mieście były tylko 2 hostele, teraz ich liczbę liczy się w setkach. Giorgi to rewelacyjny, wspaniały człowiek. Nocleg u niego mogę polecić każdemu. (Giorgi s Homestay - Kutaisi ul. Chanchibadze 14, bardzo blisko katedry Bagrati). Wspomniany wyżej Giorgi, mówiący i piszący w naszym języku napisał mi w e-mailu, że teraz Georgian bus, monopolista przewozów z lotniska rozwozi ludzi w nocy pod wskazany adres do wybranych miejsc noclegowych. Tak też się stało, za 10 lari dostarczony zostałem pod drzwi hostelu.

Lotnisko Kutaisi, całkowicie odnowione z nowo wybudowanym terminalem. Na podróżnych czeka 6 otwartych punktów kontroli, która przebiega szybko i sprawnie. Jestem uzbrojony w 2 dawki szczepionki "atompfizer" i mam paszport covidowy. W trakcie kontroli granicznej przedstawiłem go razem z normalnym paszportem. Kiedy szedłem do wyjścia jakaś pani zapytała mnie czy mam "wakcine", tzn szczepionkę. Odpowiedziałem, że tak i to by było na tyle. Witaj Gruzjo, wreszcie i znów!

Godzina 2;00 kiedy kończymy nocne polsko-gruzińskie rozmowy ze wspomnianym przeze mnie Giorgim. Jeszcze w Polsce, tęskniąc za Gruzją, obiecałem sobie, że pierwszy toast w Gruzji wzniosę słuchając "pieśni gruzińskiej" w wykonaniu duetu Korycki - Żukowska, i tak właśnie się stało.

Kierunek który teraz wybrałem to region Racza, miasto Ambrolauri. Inspiracją dla mnie w wyborze kierunku był artykuł w internecie, jaki przeczytałem w zimie.

Godzina 10;00. O tej porze w pobliżu katedry Bagrati odjeżdża jedyna marszrutka do Ambrolauri. Cena biletu to 8 lari. Przed wyjazdem zaopatrzyłem się w doskonały wędzony ser który kosztuje już 20 lari za kg i w rzodkiewki które po 8 dniach smakują tak jak w pierwszym, jak w dniu zakupu. Generalnie to warzywko jest powodem moich rozmyślań, dlaczego w Polsce rzodkiewki na drugi dzień wyglądają i smakują, sami wiecie jak, a gruzińskie są twarde i pyszne przez wiele dni?

Innych zakupów nie ma co robić, bo na miejscu jest wszystko. No może z jednym wyjątkiem; brak tam czaczy. Jeśli ktoś jest miłośnikiem tego mocniejszego trunku powinien zaopatrzyć się w Kutaisi. Boczna uliczka, okolice mostu na rzece na wprost domu towarowego. W okienku Pan handluje tylko winem domowej roboty i czaczą. To z jakim entuzjazmem opowiadał mi sprzedawca o tym trunku, budziło szacunek. Nie dokonałem zakupu tylko dlatego, że w plecaku miałem podarunek od Georgiego. Cena butelki 0,5l to 4 lari czyli niecałe 5 zł.

Z informacji jakie uzyskałem wynika, że do Ambrolauri jedzie się około 2 godzin. Moja podróż trwała przeszło 3 godziny. Bardzo szybko bo gdzieś po 40 minutach skończył się asfalt i zaczęła droga tylko szutrowa, która zamieniła się znów w asfaltową pod koniec podróży. Osoba która pierwszy raz korzysta z lokalnego transportu, tzn naszych busów tutaj nazywanych marszrutkami, może być w szoku. One nie służą tylko do przewozu ludzi ale spełniają też rolę naszego Inpostu. Ja podróżowałem w " towarzystwie" cmentarnego nagrobka i wielkich butli z gazem. :)


Centrum Ambrolauri, już na wstępie powoduje uśmiech na mojej twarzy. Gdzie w podróży widzieliście pomnik przedstawiający butelkę wina? A taki właśnie znajduje się w centrum tej miejscowości. Mój entuzjazm trochę gasi pani z centrum turystycznego, którą pytam o lokalizację mojego noclegu. Słyszę, że to 3 km drogi, na dodatek 1 km jest pod górę. Co mogę powiedzieć, nie było łatwo, oj nie. Czas na dotarcie poświęciłem w połowie na przeklinaniu siebie za wybór miejsca noclegu, drugą na obserwacji okolicy. Tyle tylko, że moje nastawienie do miejsca noclegu uległo diametralnej zmianie po przybyciu na miejsce.


To magiczne miejsce ma nazwę Chateau Dio. Najwspanialsza miejscówka w Ambrolauri. Droga pod górkę zaczyna się na wysokości końca lotniska i jest doskonale oznakowana. Miałem przyjemność spędzić tam 8 dni. Całością zarządzała pod nieobecność męża pani Jekatierina oraz mama właściciela. Jeśli słyszeliście o gruzińskiej gościnności to obie te panie są tego doskonalym przykladem. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło istnieć w tej miejscowości równie cudowne miejsce.

W Gruzji w dniu mojego przylotu obowiązywał obowiązek noszenia maseczek również na otwartym terenie. Generalnie, a zauwazylem to juz od wyjścia z lotniska, nie przejmuje się tym nikt. Można paradować przed policją bez maseczki i nikt na to nie zwraca uwagi. Jedynie w sklepach zauważyłem, że maseczki zakłada każdy.

Spacerując po Ambrolauri nawiązuje dość niezwykłą znajomość. Będąc wielokrotnie w Gruzji, nie jestem zdziwiony dużą ilością bezpańskich jak i posiadających właścicieli psów na ulicach. Wszystkie one mają wspólny mianownik, wyglądają tak, jakby marzyły o adopcji ze strony człowieka. Trudno zjeść jakikolwiek posiłek na zewnątrz restauracji bez “komitetu nadzorującego”. Nie zaskakuje mnie duża ilość krówek traktujących ulice, drogi jak my wersalki. Zaskoczyła mnie natomiast świnka sporej już wagi, spacerująca środkiem ulicy, do której nieopatrznie powiedziałem cześć. Potraktowała to jako chęć nawiązania znajomości z mojej strony. Ja w lewo, ona w lewo, ja w prawo, ona w prawo. Żadne moje argumenty do niej nie docierały. Nasz wspólny spacer trwał dobry kwadrans. :)


Co można robić, zwiedzać w okolicach Ambrolauri? Miejscowość ta ma jeden niewątpliwy minus - małą dostępność środków lokomocji. Marszrutki są tylko rano i trudno potem wrócić z powrotem. Pytałem parę osób jak mam rozwiązać ten problem. Zawsze słyszałem, że autostop. Byłem dość sceptycznie nastawiony do tej opcji. Zmienilo sie to po mojej pierwszej wycieczce do miejscowości Nikorcminda gdzie znajduje się bardzo znany stary i piękny klasztor. To tylko 16 km. W pobliżu znajduje się również warta obejrzenia pieczara. Odjazd marszrutki około godziny 9;30, koszt to 1 gel. Będąc w klasztorze pamiętajcie o zakryciu panowie nóg, o ile jesteście w krótkich szortach a panie włosów i ramion chustą.

Drogę do pieczary muszę opisać. Mili Panowie z ktorymi rozmawialem po zwiedzeniu klasztoru powiedzieli, ze to tylko 1,5 km, mam iść prosto i zaraz będą znaki. Faktycznie są, idę kierując się na nie. Po krótkim czasie niewielkie rozwidlenie. Droga na prawo ma znów wspomniane trzy znaki przedstawiające miejsce do którego chce dojść. Pytanie którą drogę byście wybrali? Ja wybrałem tą na prawo. I tutaj można by sparafrazować słowa byłego prezydenta - nie idźcie tą drogą. Do celu prowadzila ta na lewo z szutrowa drogą na wprost.

Ja polazłem. 1,5 h marszu, a nadal nie dotarłem do celu, cały czas myślę o tym czy pomylily mi sie km z godzinami, bo źle zrozumiałem? Wreszcie pojawił się jakiś samochód i pani w nim wyjaśniła ..... że to nie ten kierunek. :) Widoki jakie widziałem po drodze były cudne, rekompensowały moją pomyłkę tyle tylko, że temperatura 35C, z nieba leje się żar, a mnie czeka droga powrotna i kolejne 1,5 km zeby dojsc do "pieszcziery". Zrobiłem w tył zwrot, do pieczary dotarłem. Mój stan fizyczny określił bym jako “chwila przed udarem lub zawałem”. :)
Na miejscu rozmawiałem chwilę z sympatyczną czwórką osób i to ratuje mi tyłek. Drogę powrotną spędzam na pace ich samochodu terenowego. Wtedy to właśnie uwierzyłem, że autostop w Gruzji działa, bo drogę powrotną do Ambrolauri, załatwiłem dokładnie w ten sam sposób.

Kończę wypad do klasztoru i pieczary w małym centrum Ambrolauri. Czas na obiad, konsumpcję moich ulubionych chinkali. Już wcześniej dowiedziałem się, że czynne są tylko dwie restauracje. Wchodzę do pierwszej, jest ona akurat przy drodze do mojego raju. Znak charakterystyczny reklama czeskiego piwa na parasolach. Ale niestety dowiedziałem się, że pani która lepi te pierogi jest chora i nie będzie jej przez dłuższy czas. Trzeba szukać drugiej, jest na głównej ulicy od wspomnianego pomnika na lewo od fontanny. Celowo nie wymieniam jej nazwy. Wchodzę do lokalu, po rosyjsku pytam o chinkali, nie jestem pewien czy dobrze zrozumiałem ale usłyszałem, że mam mówić po gruzińsku. Ciekawe w jaki sposób? Siadam przy stoliku podchodzi pani i tu od razu, czuje ze cos nie gra. Na twarzy zero uśmiechu, a podejście takie, jakbym dzień wcześniej uciekł nie zapłaciwszy rachunku. Chinkali były bardzo dobre, kosztowały 1 gel za sztukę, tyle tylko, że ja nie czułem się tam dobrze. Odwiedziłem ten lokal jeszcze dwa razy. Ostatni raz kiedy się żegnałem powiedziałem dziękuję po rosyjsku i gruzińsku. Pan który kasował rachunek nie odezwał się do mnie jednym słowem. Do teraz nie mam pojęcia co było powodem tej jawnej niechęci, ale moja noga więcej tam nie postała.

Ambrolauri jest miejscowością u podnóża gór. Ja mialem to szczescie, że wystarczyło z mojego raju ruszyć w górę a miało się, jak ja to nazwałem prywatne szlaki górskie. Piękne widoki które wyłoniły się zza każdego zakrętu, wciągało to jak słonecznik. :) Chciało się iść dalej, dalej i dalej. Dwa dni poświęciłem na te moje szlaki i nie spotkałem tam nikogo. Tu uwaga, dróżka na prawo to pętla wokół miejscowosci a ta na lewo, daje wiele możliwości i wszędzie jest pięknie.

“Robiąc” logistykę Ambrolauri wiedziałem, że blisko Nikorcmindy i klasztoru jest wielkie jezioro Shaori i taki też był plan mojej wycieczki. Ubrany bardzo letnio, w sandałach, bo wszak mam odkrywać okolice jeziora, zatrzymuję jak się okazało marszrutkę. Nawiązuje rozmowę z jedną z pasażerek, która ni stąd ni zowąd zaczyna mi opowiadać co powinienem skosztować w Gruzji. Zachwala danie z wieprzowiny Vichina i z kurczaka Ukmierul.To drugie danie zamówilem potem w restauracji tej z parasolami. Jest to pieczony kurczak z dużą ilością sosu czosnkowego. Kończąc wątek kulinarny, polecam danie z fasoli i bakłażana, nazywane w Gruzji Lobio lub po rosyjsku Fasol. Do rozmowy wtrąca się kierowca. Pyta gdzie jadę. Odpowiadam, że nad jezioro. Pytam czy moglby mnie gdzieś w okolicy wysadzić. Mówi, że oczywiście, ale dalej wypytuje czy słyszałem o górze Tskhrajvari. Odpowiadam, że słyszałem i mam zamiar ją znaleźć. Kierowca kiedy to słyszy odpowiada że on mnie tam wysadzi i że koniecznie muszę tam być. Koniec końców daje się namówić na tę opcję. Góra ta znajduje się paręnaście minut od końca jeziora.
Poniżej wkleję część artykułu na ten temat, ktory znalazlem w necie.

“Góra Tskhrajvari - "dziewięciokrzyżowa" góra.
Odkrywanie Rachy zaczyna się od zwiedzania Góry Tskhrajvari, do której trudno dotrzeć. Aby dostać się na szczyt góry, trzeba pokonać 3 kilometry skalistej drogi. Jest tu wielu odwiedzających, ponieważ ludzie wierzą, że gdy będą w stanie pokonać te trudności i dotrzeć na szczyt góry, będą w stanie stawić czoła wszystkim swoim problemom życiowym z łatwością w przyszłości.
Po dotarciu na szczyt góry zobaczysz wokół dziewięć krzyży i zapierający dech w piersiach widok na przyrodę. Ludzie mają wrażenie, że stoją na chmurach i stamtąd obserwują cały świat.

Tyle opisu z internetu, a teraz moja relacja. Już parę km przed miejscem w którym wysadził mnie kierowca zaczęła się ogromna mgła. Wysiadłem przy drogowskazie Tskhrajvari - 3,5 km. Myślałem, że to właśnie te km które ktoś opisał. Droga asfaltowa delikatnie wznosi się do góry. Wyobrażam sobie jak musi być tu pięknie, gdyby cokolwiek można było zobaczyć. Przeszedlem 2,5 km kiedy zatrzymuje się samochód i kierowca mówi do mnie, że mam wsiadać, że podrzuci mnie na miejsce. Wyobrażałem sobie, że właśnie tam znajduje się opisane miejsce. Nic bardziej mylnego, to dopiero początek drogi której opis zamieściłem wyżej. No to cudnie, jest tylko jeden problem, moje sandały. :) Droga faktycznie kamienista idzie się około 45 minut, są dwa miejsca gdzie trzeba sobie pomagać trzymając się łańcuchów. Na trasie bardzo dużo ludzi. Końcówka szlaku prawie pionowa znów łańcuchy i tam zaczyna się przedstawienie. W połowie drogi spotykają się osoby, które boją się zejść i osoby które dalej boją się iść. Robi się niezłe zamieszanie, a trzeba naprawde bardzo uważać. Ale jest to trasa do przejścia. Panowie bardzo pomagali i pisze to na poważnie. Na górze. No właśnie na górze nic nie widać, mgłę można by kroić. Spędziłem tam około pół godziny i los zaczyna się do mnie uśmiechać. Mgła odsłania czasowo piękno cudownego krajobrazu.

Czas schodzić w dół, wszak czeka na mnie jeszcze jezioro. Kiedy dochodzę do asfaltowej drogi, nagle zaczyna sie cud. Zjawisko które zobaczyłem pierwszy raz w życiu.
Nagle w ciągu dosłownie paru chwil mgła znikła na wprost mnie. Odsłania się cudowny, widok doliny. Sama droga też odsłania swoje piękno. Wspomniany cud polega na tym, że lewa strona doliny jest we mgle. Środek doliny cudowna widoczność, a z prawej strony nadciąga kolejny front białego mleka. 30 minut, tyle trwało moje schodzenie w dół zanim dwa fronty mgły znów się spotkały. Dwa dni później rozmawiałem z ukraińcami, którzy dzień wcześniej byli na tej górze. Mówili że kompletnie nic nie widzieli. Zapytałem o wrażenia, od jednej z pań usłyszałem krótkie “horror”. :) Wracając po paru dniach do Kutaisi, tą samą drogą znów trafiłem na mgłę. Myślę, że to właśnie bliskość jeziora jest tego powodem.

Pytanie, czy warto tam jechać? Moim zdaniem tak i to bardzo. To jedno z piękniejszych miejsc jakie widziałem w Gruzji, no i emocje gwarantowane!

Jezioro Shaori. Muszę się tam jakoś dostać. Nie mam innej opcji jak tylko autostop. Po paru minutach zatrzymuje się samochód z młodą parą w środku. Pytają gdzie chce jechać. Odpowiadam. Niestety jadą w przeciwnym kierunku ale podrzucają mnie pare km w przeciwną stronę mówiąc, że na poboczu nikt mi się nie zatrzyma. W tym dniu korzystałem z autostopu łącznie 6 razy. Tyle samochodow sie zatrzymało i podwiozło mnie. Zobaczyłem wspomniane jezioro. Nie jest ono niestety zagospodarowane, brzeg jest dziki. Ale warto zobaczyć okolice.

Tyle w temacie co robić w najbliższej okolicy. Teraz parę ogólnych informacji.
Region Racza to królestwo wina Khvanchkara. Podobno ulubionego wina Stalina. Jak opowiadał mi jeden z kierowców, szczepy tego wina rosną tylko po jednej stronie rzeki i tylko w tym rejonie. Jest to wino półsłodkie ale wręcz genialne, w sklepie kosztuje 30 gel czyli okolo 40 zl U mojego gospodarza 35 gel. Kupiłem od niego jedną butelkę i wypiliśmy ją z Giorgim. W Kutaisi cena wina tej marki oscyluje około 50-60 gel. Giorgi, który sam ma winnice i sam produkuje świetne wino, powiedział że to co przywiozłem, było rewelacyjne. Sam w trakcie pobytu spożywałem też inne wina, które kosztowaly okolo 10 gel i bardzo mi smakowały. Teraz trochę o cenach. 1 gel to około 1,3 zł. Warzywa - pomidory, ogórki, owoce brzoskwinie, nektarynki - wszystko kosztuje okolo 3 gel za kg. Pomidory pachną i smakują jak nigdzie na świecie. Cena gruzińskiego chleba 1 gel. Piwo 2-3 gel w szklanej butelce. W plastikowych opakowaniach tańsze, powiązane jest to z pojemnością butelki. W lokalu dania od 10-20 zł.

Jak oceniam to miejsce, ten region? Ambrolauri to urocza miejscowość, doskonały punkt wypadowy, do zwiedzenia tego regionu. Generalnie jednak sugerowałbym odwiedziny tam osobom które posiadają samochód, to bardzo ułatwia życie, pozwala odkryć piękno pobliskich okolic o ktorych slyszalem, ale nie miałem możliwości tam dotrzeć.

Nadszedł czas powrotu do Kutaisi. Ale z tym akurat był pewien problem. Próbuje się dowiedzieć o której odjeżdża marszrutka. Co jedna osoba to inna odpowiedź, a pytalem na dworcu autobusowym obok targu. Usłyszałem, że jest tylko jedna i jedzie o 4 rano. Następnie że jedzie o 9;00, później ze o 9;30 inna osoba mówi, że tylko o 10;00. I bądź tu człowieku mądry. Do teraz nie wiem która godzina była prawdziwa. Ja odjechałem o 9;40. Droga na szczęście jest asfaltowa i podróż trwała tylko 2 godziny. Cena biletu 10 gel. Koniec podróży, niestety na dworcu obok restauracje Mcdonald, więc czeka mnie jeszcze dojazd w rejon Katedry Bagrati trolejbusem lub busikiem o nr 1.

Kutaisi. Giorgi organizuje mi wycieczkę, do pobliskiej jaskini Prometeusza. To coś niesamowitego. Czas zwiedzania to około 1,5 godziny. To co się widzi zapiera dech w piersiach.
Cena 27 gel + 17 za końcowy odcinek ktorym plynie sie łódką.
Na miejscu humorystyczna sytuacja. Jestem na parkingu sam, nagle podjeżdża bus w którym poprzednia wycieczka kończy ją. Wiele osób przy oknie macha, wyraźnie serdecznie, tak jakby w moim kierunku. Nie rozumiem tego, nikogo nie ma obok mnie a oni machają. O co im chodzi? Wchodzę do pomieszczenia aby kupić bilet. Na miejscu grupa 5 młodych kobiet i dwie z nich pokazują mi znak kciuka w górę. Dopiero teraz zrozumiałem, o co chodzi. Na sobie mam t-shirt z 8 gwiazdami. :)

Tyle na bieżąco moich spostrzeżeń z Gruzji. Nie widzę wielkich różnic, w odniesieniu do poprzednich moich wypraw do tego kraju, przed epidemią a teraz.
Na lotnisku w kutaisi nie ma jeszcze strefy wolnocłowej. Jest punkt który oferuje kilka rodzajów win, kanapek, generalnie oferta bardzo uboga, czego nie można powiedzieć o cenach.
Na lotnisku, sytuacja z jaką się spotkałem, miała miejsce nie pierwszy raz. Mianowicie w pierwszej kolejności odprawiane są osoby z paszportem UE. W Kutaisi nie działa aplikacja wizzair. Ja swój bilet wydrukowałem w punkcie na starym mieście. Wystarczyło na miejscu wysłać e-maila poprzez wifi.
I to by było na tyle :)

Za rok plan, to miejscowość Omalo.
Pozdrawiam serdecznie gospodarzy z Chateau Dio.
Pozdrawiam serdecznie Giorgiego z małżonką z Kutaisi.
I jak to u nos godają, do zaś :)
Ps, nie zapomnijcie kupić w podróży soli swaneckiej. :)














.




Zdj cia

GRUZJA / Racza / Nikorcminda / Nikrcminda - klasztorGRUZJA / Racza / Ambrolauri / AmbrolauriGRUZJA / Racza / Ambrolauri / AmbrolauriGRUZJA / Racza / Ambrolauri / Ambrolauri - cmentarzGRUZJA / Racza / Nikorcminda / NikorcmindaGRUZJA / Racza / Tkibuli / TskhrajvariGRUZJA / Racza / Tkibuli / TskhrajvariGRUZJA / Racza / Tkibuli / TskhrajvariGRUZJA / Racza / Nikorcminda / ShaoriGRUZJA / Kutaisi / Kutaisi / Sklep inclusive

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl