Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Wycieczka po Delhi - X wieków Delhi > INDIE



Delhi to z pewnością kwintesencja i serce Indii. Kiedy w 1857 r. zbuntowani żołnierze indyjscy w służbie brytyjskiej, sepoje, opanowali miasto, zwrócili się do króla Delhi o swoisty “patronat”. Tak wielki był autorytet dawnych władców Delhi, mimo ze wówczas nie mieli już żadnej realnej władzy i majątku, a stolicą brytyjskich Indii była Kalkuta.
Delhi to ciekawe zabytki z przeszłości, jak licząca sobie ponad 2.000 lat Kolumna Asioki, Qutub Minar, artefakty cywilizacji Mohendżo Daro w National Museum, czy ruiny starych fortec. Delhi to gęsto zaludnione, niskozabudowane dzielnice o niezbyt wysokim standardzie, ale Delhi to też bardzo nowoczesne wieżowce Gurgaonu (formalnie to już wprawdzie inny stan) o ciekawej architekturze. Znajdziemy dzielnice biedy, ale i dzielnice bogactwa. Rowerowe riksze i salon Rolls-Royce’a. Trafiają się jeszcze na ulicach święte krowy, liczne (i uczęszczane) są świątynie rozmaitych bogów, ale uczelnie delhijskie jak Uniwersytet Delhijski, czy Indian Institute of Technology, to już inny swiat. Typowo wschodnie bazary z najbardziej chyba tradycyjnym Rynkiem Przypraw w Old Delhi i bardzo nowoczesne shopping malle, chyba zresztą mniej ciekawe.
Mimo, że mieszkam tu od ponad pięciu lat, miasto nie przestaje mnie fascynować. Poza miejscami opisywanymi w przewodnikach, Delhi oferuje nieskończenie więcej. Widok chłopców grających w krykieta pośród starych, zapomnianych muzułmańskich grobowców skłania mnie zawsze do refleksji i pytań, czy czuja oni jakąś więź z ich budowniczymi, czy uważają się za spadkobierców wielkiej cywilizacji?
Można przejechać się „tradycyjnym” autobusem marki Tata, ale jest też znakomite metro, o długości linii prawie 200 km i jest moim zdaniem dużo lepsze i bezpieczniejsze od warszawskiego.
Delhi to tez ogromny konglomerat ludzi i religii. Hindusi, Muzułmanie, Sikhowie, Tybetańczycy (buddyści), ludzie z Nord-Eastu, mnóstwo białych. Trudno powiedzieć, czy jest jakaś rasa lub nacja nie reprezentowana.
Tego wszystkiego można dotknąć. Na pewno, nie można powiedzieć, że Delhi to Indie. Ale Delhi to „Indie w pigułce”, takie, jakie one są.
Na zwiedzanie Delhi należy poświęcić minimum 3 dni, choc można i wiele dłużej. Można „smakować” poszczególne miejsca.
Dzień 1.
Zaczynamy od Bramy Indii, z tamtąd, jeżeli się da Raj Pathem (ulica delfilad), pojedziemy do Pałacu Prezydenckiego (dawniej był to pałac wicekróla, na jego widok lord Mounbatten, ostatni wicekról Indii powiedział „Ach, jak cudownie być wicekrólem w Indiach”).
Następnie Muzeum Narodowe. Polecam zabytki Cywilizacji Doliny Indusu. Jest to jedyna taka kolekcja na świecie. Kulture tą odkryto w latach 30-tych XX w. Przed wojną Anglicy nie zdążyli jej wywieźć do British Museum, a potem nie było jak. Muzeum jest klimatyzowane, więc jest też miłym przerywnikiem.
W pobliżu znajduje się Grobowoec Humajuma. Jest to pierwowzór Taj Mahalu, miejsce ostatniego spoczynku Humajuna (1508–1556), władcy Indii z dynastii Wielkich Mogołów (1530–1540, 1555–1556). Budowa grobowca rozpoczęła się w 1564 i trwała do 1572r. Pracami budowlanymi kierowała wdowa po Humajunie, Hamida Banu Begum. Grobowiec reprezentuje wczesny styl architektury Mogołów, łączący sztukę indyjską z sztuką perską, który ewoluując w późniejszym okresie przyczynił się do stworzenia Tadź Mahal w Agrze.
Jeżeli nie będzie poganiał nas nadmiernie czas, to wejdziemy do dzielnicy muzułmańskiej Nizamuddin. Do dziś jest to miejsce bardzo łagodnego i tolerancyjnego islamu sufickiego.
Następnie poprzez brytyjskie New Delhi (jak niektórzy wolą mówić lutjensowskie, od nazwiska głównego archtekta Edwina Lutyensa) pojedziemy do Lodhi Garden. Jest to piękny park z grobowcami włądców z dynastii Lodhi (poprzedników Wielkich Mogołów, pokonanych i usuniętych przez nich). Obok Lodhi Grden mieści się popularne centrum sklepowe Khan Market. Proponuję je odwiedzić ze wsględu na Fabindia (państwowy sklep tekstylny, indyjskie zwesternizowane wzory, dobra jakośc i przyzwoite ceny) i księgarnie. Jest tam też kilka restauracji.
Wieczorem pojedziemy do świątyni sikhijskiej, czyli gurudwary Bangla Sahib. Jest to niezmiernie sympatyczne miejsce. W gurudwarze każdy niezależnie od wyznania dostanie nocleg i coś do jedzenia, ale nie radze w ten sposób poprawiać budżetu. Wygody będa ograniczone, choc jedzenie jest dobre.
Chyba na nic więcej już nie będa Państwo mieli ochoty tego dnia.
Dzień II – Stare Delhi
Jedziemy do Czerwonego Fortu. Osobiście go polecam, ponieważ ten w Agrze jest ciekawszy. Ale to z tąd 15.08.1947 r Nehru wygłosił słynne słowa „Dziś, gdy cały świat śpi, Indie budzą się”.
Z tamtąd przejdziemy się (lub pojedziemy rikszami towerowymi, co gorąco polecam) poprzez Chandni Chowk (to chyba najbardziej indyjska ulica w Indiach) na Spice Market (rynek przypraw). Tu najbadziej czuje się Wschód, i to w dosłownym tego słowa znaczeniu na Rynku Przypraw na Starym Delhi. Mieści się w starej haveli (duży budynek z dziedzińcem pośrodku), której właściciel niegdyś zbankrutował i zamienił swój pałac na rynek. Wszędzie wory pieprzu, cynamonu, chilli i innych przypraw. Kulisi, ubrani jak sto lat temu, noszą je, ładują na dwukołowe, bardzo długie wózki i ciągną w sobie tylko wiadome miejsca. Pojemność takiego wózka, to osobna historia, prawdopodobnie dorównuje dobremu pick-upowi. Jedyną koncesją na rzecz nowoczesności są kalkulatory i telefony, a komputery nie zdołały zastąpić tradycyjnego targowania się. Zapach przypraw jest tak silny, że uczestnicy i obsługujący rynek muszą mieć zakryte kawałkiem tkaniny usta.
Dalej zobaczymy rynek ślubny, rynek srebrny, odwiedzimy świątynie jinijską i udamy się do Meczetu Piątkowego (Dżami Masdżid, Jamia Masid) zbudowanego latach 1654-1658 przez budowniczego Taj Mahalu władcę mogolskiego Szahdżahana z dynastii Wielkich Mogołów.Jesst to największa muzułmańska budowla sakralna w Indiach.
Dżama Masdżid 1852 Nazwa budowli nawiązuje do tradycji budowli sakralnych w islamie. W każdej miejscowości gdzie zamieszkiwała społeczność muzułmańska budowano jeden centralny meczet na tyle duży, aby pomieścić w nim całą gminę w czasie obowiązkowych, piątkowych modlitw. Budowla taka zwana była najczęściej dżami lub al-masdżid al-dżami. Z myślą o modłach codziennych budowano znacznie mniejsze świątynie (masdżid).
W pobliżu meczetu można posilić sie w jednej z najsłynniejszych restauracji Indii Kharim. Jest ona bardziej sławna niż nasz Wierzynek, choc znacznie tańsza i bardziej tradycyjna.
Ze starego Delhi pojedziemy na północ do Wioski Tybetańskiej. Mieszkanją tam uchodźcy, który opuscili Tybet po krwawym stłumieniu przez Chiny powstania Tybetańsczyków w 1959r. Dalajlama uciekł do Indii, gdzie wkrótce dołączyło do niego tysiące uciekinierów. Dziś z tradycji pozostało już niewiele. Tradycyjne okna, flagi modlitewne, nieco pamiątek. Warto zobaczyć buddyjską światynię. Jak na oronie na bazarze większość pzredmiotów jest „made in China”.
Wracając pojedziemy przez Ridge, gdzie zobaczymy park z sympatyczną kolonią małp o Kolumne Asoki (Ashoka Pillar). Są to kolumny zbudowane w III w p.n.e. przez cesarza Ssiokę (Ashoka) z dynastii Mauriów (Maurya). Na kolumnach wyryto inskrypcje „on życiu godziwym”, jak również informacje o samym władcy. Nieco poniżej znajduje się Mutiny Memorial, czyli pomnik żołnierzy (Anglików, Muzułmanów, Sikhów i Hindusów) , którzy polegli w 1857 r podczas osbijania Delhi przez Anglików z rąk powstańców. W 1857 r w tym miejscu stała bateria, która ostrzeliwała Brame Kaszmirską i wybiła w murach wyłom, przez który wojska angielskie wdarły się do miasta. Jeszcze nizej znajduje się cmentarz, naktórym leży zdobywca Delhi Brigadier-General John Nicholson (11 December 1822 – 23 September 1857). Łatwo tam zobaczyć, jak ulotne było życie Anglików w Indiach, liczne groby dzieci, warto spojrzeć na wiek zmarłych. Zobaczymy też ghat kremacyjni, gdzie wg. Rytuałów hinduistycznych dokonuje sie kremacji zmarłych.
Wieczorem, jeżli bedzie coś interesującego pojedziemy do Indian Habitat Centre, gdzie niemal codziennie odbywają się przedstawienia klasycznego tańca indyjskiego czy koncerty muzyki indyjskiej.
Przedtem zakupy na Jan Path i Connaugt Place.
Dzień 3. – Delhi południowe
Rano wymeldowujemy się z hotelu i jedziemy poprzez dzielnicę ambasad do Birla Mandir lub Malay Mandir (świątynie hinduistyczna), a następnie do Qutub Minar. Jest to minaret wzniesiony w XIII w. z czerwonego piaskowca, o wysokości 73 m, średnicy 3 m u szczytu i 14 m u podstawy. Na całej wysokości zdobiony żłobieniami. Został wzniesiony jako część pierwszego meczetu w Indiach – Kuwwat-al-Islam. zginął po zajęciu Delhi Jego budowę zainicjował muzułmański zdobywca miasta Kutb-ud-din-Ajbak (od 1206 pierwszy sułtan Delhi) pod koniec XII w. Do tego czasu miastem zwanym wtedy Qila Rai Pithora rządził radźpucki klan Ćauhan, w 1192 roku ostatni władca indyjski, książę Radźputów Prithwiradź Ćauhan (1162-1192) zginął po zdobyciu miasta. Od tego czasu dla miasta zaczął się czas panowania muzułmanów, który trwał do 1857 r.
Qutub Minar poza swą funkcją religijną pełnił także rolę wieży strażniczej i był swego rodzaju pomnikiem zwycięstwa. Zyskał sobie sławę miejsca ulubionego przez samobójców.
W pobliżu Qutub Minar znajduje się ciekawy rynek kwiatów, gdzie sprzedawane są kwiaty, którymi przyozdabia sie posągi bogów i Mehrauli Archeological Park z najciekawszą studnią schodkową, czyli baoli. Będzie też okazja zobaczenie przysłowiowej indyjskiej biurokracji.
Ale dość zabytków. Metrem pojedziemy do Gurgaonu i z powrotem. Ta akurat część trasy biegnie po estakadzie, więc będzie można się przyjrzeć najpierw niesłychanie kosztownym farmhausom a potem zobaczyć Indie XXI w.
Niestety jest mała szansa, aby starczyło nam czasu na Tughlaqabad. Turyści rzadko odwiedzają ruiny fortu Tughlaqabad. Podobno w czasie jego budowy robotnicy chcieli pomóc słynnemu derwiszowi w budowie studni. Jednak sułtan Ghiyas-ud-Din Tughlaq, który nie był bynajmniej dobrotliwym władcą, zabronił im tego. Derwisz przepowiedział, że w nowym mieście będą zamieszkiwały jedynie szakale, węże i rozbójnicy. Władca został wkrótce zamordowany przez własnego syna, a budowy nigdy nie ukończono. Największe wrażenie, kiedy patrzymy na ogrom fortecy, wzbudza świadomość, że zbudowano ją w przeciągu 5 lat, w czasach Władysława Łokietka, kiedy Kraków czy Gdańsk były drewnianymi grodami.
Delhi to ciekawe zabytki z przeszłości, jak licząca sobie ponad 2.000 lat Kolumna Asioki, Qutub Minar, artefakty cywilizacji Mohendżo Daro w National Museum, czy ruiny starych fortec. Delhi to gęsto zaludnione, niskozabudowane dzielnice o niezbyt wysokim standardzie, ale Delhi to też bardzo nowoczesne wieżowce Gurgaonu (formalnie to już wprawdzie inny stan) o ciekawej architekturze. Znajdziemy dzielnice biedy, ale i dzielnice bogactwa. Rowerowe riksze i salon Rolls-Royce’a. Trafiają się jeszcze na ulicach święte krowy, liczne (i uczęszczane) są świątynie rozmaitych bogów, ale uczelnie delhijskie jak Uniwersytet Delhijski, czy Indian Institute of Technology, to już inny swiat. Typowo wschodnie bazary z najbardziej chyba tradycyjnym Rynkiem Przypraw w Old Delhi i bardzo nowoczesne shopping malle, chyba zresztą mniej ciekawe.
Mimo, że mieszkam tu od ponad pięciu lat, miasto nie przestaje mnie fascynować. Poza miejscami opisywanymi w przewodnikach, Delhi oferuje nieskończenie więcej. Widok chłopców grających w krykieta pośród starych, zapomnianych muzułmańskich grobowców skłania mnie zawsze do refleksji i pytań, czy czuja oni jakąś więź z ich budowniczymi, czy uważają się za spadkobierców wielkiej cywilizacji?
Można przejechać się „tradycyjnym” autobusem marki Tata, ale jest też znakomite metro, o długości linii prawie 200 km i jest moim zdaniem dużo lepsze i bezpieczniejsze od warszawskiego.
Delhi to tez ogromny konglomerat ludzi i religii. Hindusi, Muzułmanie, Sikhowie, Tybetańczycy (buddyści), ludzie z Nord-Eastu, mnóstwo białych. Trudno powiedzieć, czy jest jakaś rasa lub nacja nie reprezentowana.
Tego wszystkiego można dotknąć. Na pewno, nie można powiedzieć, że Delhi to Indie. Ale Delhi to „Indie w pigułce”, takie, jakie one są.
Na zwiedzanie Delhi należy poświęcić minimum 3 dni, choc można i wiele dłużej. Można „smakować” poszczególne miejsca.
Dzień 1.
Zaczynamy od Bramy Indii, z tamtąd, jeżeli się da Raj Pathem (ulica delfilad), pojedziemy do Pałacu Prezydenckiego (dawniej był to pałac wicekróla, na jego widok lord Mounbatten, ostatni wicekról Indii powiedział „Ach, jak cudownie być wicekrólem w Indiach”).
Następnie Muzeum Narodowe. Polecam zabytki Cywilizacji Doliny Indusu. Jest to jedyna taka kolekcja na świecie. Kulture tą odkryto w latach 30-tych XX w. Przed wojną Anglicy nie zdążyli jej wywieźć do British Museum, a potem nie było jak. Muzeum jest klimatyzowane, więc jest też miłym przerywnikiem.
W pobliżu znajduje się Grobowoec Humajuma. Jest to pierwowzór Taj Mahalu, miejsce ostatniego spoczynku Humajuna (1508–1556), władcy Indii z dynastii Wielkich Mogołów (1530–1540, 1555–1556). Budowa grobowca rozpoczęła się w 1564 i trwała do 1572r. Pracami budowlanymi kierowała wdowa po Humajunie, Hamida Banu Begum. Grobowiec reprezentuje wczesny styl architektury Mogołów, łączący sztukę indyjską z sztuką perską, który ewoluując w późniejszym okresie przyczynił się do stworzenia Tadź Mahal w Agrze.
Jeżeli nie będzie poganiał nas nadmiernie czas, to wejdziemy do dzielnicy muzułmańskiej Nizamuddin. Do dziś jest to miejsce bardzo łagodnego i tolerancyjnego islamu sufickiego.
Następnie poprzez brytyjskie New Delhi (jak niektórzy wolą mówić lutjensowskie, od nazwiska głównego archtekta Edwina Lutyensa) pojedziemy do Lodhi Garden. Jest to piękny park z grobowcami włądców z dynastii Lodhi (poprzedników Wielkich Mogołów, pokonanych i usuniętych przez nich). Obok Lodhi Grden mieści się popularne centrum sklepowe Khan Market. Proponuję je odwiedzić ze wsględu na Fabindia (państwowy sklep tekstylny, indyjskie zwesternizowane wzory, dobra jakośc i przyzwoite ceny) i księgarnie. Jest tam też kilka restauracji.
Wieczorem pojedziemy do świątyni sikhijskiej, czyli gurudwary Bangla Sahib. Jest to niezmiernie sympatyczne miejsce. W gurudwarze każdy niezależnie od wyznania dostanie nocleg i coś do jedzenia, ale nie radze w ten sposób poprawiać budżetu. Wygody będa ograniczone, choc jedzenie jest dobre.
Chyba na nic więcej już nie będa Państwo mieli ochoty tego dnia.
Dzień II – Stare Delhi
Jedziemy do Czerwonego Fortu. Osobiście go polecam, ponieważ ten w Agrze jest ciekawszy. Ale to z tąd 15.08.1947 r Nehru wygłosił słynne słowa „Dziś, gdy cały świat śpi, Indie budzą się”.
Z tamtąd przejdziemy się (lub pojedziemy rikszami towerowymi, co gorąco polecam) poprzez Chandni Chowk (to chyba najbardziej indyjska ulica w Indiach) na Spice Market (rynek przypraw). Tu najbadziej czuje się Wschód, i to w dosłownym tego słowa znaczeniu na Rynku Przypraw na Starym Delhi. Mieści się w starej haveli (duży budynek z dziedzińcem pośrodku), której właściciel niegdyś zbankrutował i zamienił swój pałac na rynek. Wszędzie wory pieprzu, cynamonu, chilli i innych przypraw. Kulisi, ubrani jak sto lat temu, noszą je, ładują na dwukołowe, bardzo długie wózki i ciągną w sobie tylko wiadome miejsca. Pojemność takiego wózka, to osobna historia, prawdopodobnie dorównuje dobremu pick-upowi. Jedyną koncesją na rzecz nowoczesności są kalkulatory i telefony, a komputery nie zdołały zastąpić tradycyjnego targowania się. Zapach przypraw jest tak silny, że uczestnicy i obsługujący rynek muszą mieć zakryte kawałkiem tkaniny usta.
Dalej zobaczymy rynek ślubny, rynek srebrny, odwiedzimy świątynie jinijską i udamy się do Meczetu Piątkowego (Dżami Masdżid, Jamia Masid) zbudowanego latach 1654-1658 przez budowniczego Taj Mahalu władcę mogolskiego Szahdżahana z dynastii Wielkich Mogołów.Jesst to największa muzułmańska budowla sakralna w Indiach.
Dżama Masdżid 1852 Nazwa budowli nawiązuje do tradycji budowli sakralnych w islamie. W każdej miejscowości gdzie zamieszkiwała społeczność muzułmańska budowano jeden centralny meczet na tyle duży, aby pomieścić w nim całą gminę w czasie obowiązkowych, piątkowych modlitw. Budowla taka zwana była najczęściej dżami lub al-masdżid al-dżami. Z myślą o modłach codziennych budowano znacznie mniejsze świątynie (masdżid).
W pobliżu meczetu można posilić sie w jednej z najsłynniejszych restauracji Indii Kharim. Jest ona bardziej sławna niż nasz Wierzynek, choc znacznie tańsza i bardziej tradycyjna.
Ze starego Delhi pojedziemy na północ do Wioski Tybetańskiej. Mieszkanją tam uchodźcy, który opuscili Tybet po krwawym stłumieniu przez Chiny powstania Tybetańsczyków w 1959r. Dalajlama uciekł do Indii, gdzie wkrótce dołączyło do niego tysiące uciekinierów. Dziś z tradycji pozostało już niewiele. Tradycyjne okna, flagi modlitewne, nieco pamiątek. Warto zobaczyć buddyjską światynię. Jak na oronie na bazarze większość pzredmiotów jest „made in China”.
Wracając pojedziemy przez Ridge, gdzie zobaczymy park z sympatyczną kolonią małp o Kolumne Asoki (Ashoka Pillar). Są to kolumny zbudowane w III w p.n.e. przez cesarza Ssiokę (Ashoka) z dynastii Mauriów (Maurya). Na kolumnach wyryto inskrypcje „on życiu godziwym”, jak również informacje o samym władcy. Nieco poniżej znajduje się Mutiny Memorial, czyli pomnik żołnierzy (Anglików, Muzułmanów, Sikhów i Hindusów) , którzy polegli w 1857 r podczas osbijania Delhi przez Anglików z rąk powstańców. W 1857 r w tym miejscu stała bateria, która ostrzeliwała Brame Kaszmirską i wybiła w murach wyłom, przez który wojska angielskie wdarły się do miasta. Jeszcze nizej znajduje się cmentarz, naktórym leży zdobywca Delhi Brigadier-General John Nicholson (11 December 1822 – 23 September 1857). Łatwo tam zobaczyć, jak ulotne było życie Anglików w Indiach, liczne groby dzieci, warto spojrzeć na wiek zmarłych. Zobaczymy też ghat kremacyjni, gdzie wg. Rytuałów hinduistycznych dokonuje sie kremacji zmarłych.
Wieczorem, jeżli bedzie coś interesującego pojedziemy do Indian Habitat Centre, gdzie niemal codziennie odbywają się przedstawienia klasycznego tańca indyjskiego czy koncerty muzyki indyjskiej.
Przedtem zakupy na Jan Path i Connaugt Place.
Dzień 3. – Delhi południowe
Rano wymeldowujemy się z hotelu i jedziemy poprzez dzielnicę ambasad do Birla Mandir lub Malay Mandir (świątynie hinduistyczna), a następnie do Qutub Minar. Jest to minaret wzniesiony w XIII w. z czerwonego piaskowca, o wysokości 73 m, średnicy 3 m u szczytu i 14 m u podstawy. Na całej wysokości zdobiony żłobieniami. Został wzniesiony jako część pierwszego meczetu w Indiach – Kuwwat-al-Islam. zginął po zajęciu Delhi Jego budowę zainicjował muzułmański zdobywca miasta Kutb-ud-din-Ajbak (od 1206 pierwszy sułtan Delhi) pod koniec XII w. Do tego czasu miastem zwanym wtedy Qila Rai Pithora rządził radźpucki klan Ćauhan, w 1192 roku ostatni władca indyjski, książę Radźputów Prithwiradź Ćauhan (1162-1192) zginął po zdobyciu miasta. Od tego czasu dla miasta zaczął się czas panowania muzułmanów, który trwał do 1857 r.
Qutub Minar poza swą funkcją religijną pełnił także rolę wieży strażniczej i był swego rodzaju pomnikiem zwycięstwa. Zyskał sobie sławę miejsca ulubionego przez samobójców.
W pobliżu Qutub Minar znajduje się ciekawy rynek kwiatów, gdzie sprzedawane są kwiaty, którymi przyozdabia sie posągi bogów i Mehrauli Archeological Park z najciekawszą studnią schodkową, czyli baoli. Będzie też okazja zobaczenie przysłowiowej indyjskiej biurokracji.
Ale dość zabytków. Metrem pojedziemy do Gurgaonu i z powrotem. Ta akurat część trasy biegnie po estakadzie, więc będzie można się przyjrzeć najpierw niesłychanie kosztownym farmhausom a potem zobaczyć Indie XXI w.
Niestety jest mała szansa, aby starczyło nam czasu na Tughlaqabad. Turyści rzadko odwiedzają ruiny fortu Tughlaqabad. Podobno w czasie jego budowy robotnicy chcieli pomóc słynnemu derwiszowi w budowie studni. Jednak sułtan Ghiyas-ud-Din Tughlaq, który nie był bynajmniej dobrotliwym władcą, zabronił im tego. Derwisz przepowiedział, że w nowym mieście będą zamieszkiwały jedynie szakale, węże i rozbójnicy. Władca został wkrótce zamordowany przez własnego syna, a budowy nigdy nie ukończono. Największe wrażenie, kiedy patrzymy na ogrom fortecy, wzbudza świadomość, że zbudowano ją w przeciągu 5 lat, w czasach Władysława Łokietka, kiedy Kraków czy Gdańsk były drewnianymi grodami.
Zostało jeszcze wiele miejsc do zobaczenia, ale trudno poświęcić na Delhi całe wakacje.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
tytuł | licznik | ocena | uwagi |
---|---|---|---|
Wyprawy do Indii | 571 | Strona firmy prowadzonej przez polsko-indyjskie małżeństwo organizującej wyprawy do Indii. Wiele informacji o tym kraju, jego atrakcjach turystycznych, polityce i kulturze. | |
Przyjedź do Indii | 253 | Blog o Indiach. Zawiera wiele informacji o tym kraju, ja także jego sytuacji politycznej i gospodarczej. |
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.