Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Grecja - Ateny > GRECJA
jedrzej relacje z podróży
Po trzech godzinach od opuszczenia Delf, jesteśmy na dworcu autobusowym w Atenach. Nie mamy żadnej rezerwacji, tylko „namierzone” hotele. Jeden z nich znajduje się niedaleko placu Syntagma, drugi niedaleko placu Manastiraki. Musimy podjąć decyzję, gdzie chcemy nocować. Wybieramy ten w pobliżu Syntagmy i tam jedziemy metrem.
Na miejscu okazuje się, że hotel jest pełny. Jest to dla nas zaskoczenie, gdyż do tej pory hotele były raczej puste. Widocznie w Atenach rozpoczął się już sezon turystyczny. Recepcjonista pokazuje nam kierunek, gdzie, jak twierdzi, jest kilka hoteli, które mogą mieć wolne pokoje. Niestety wszystkie są albo pełne albo dysponują wolnymi pokojami na jedną, góra dwie noce. W tej sytuacji skręcamy w ulicę Eolou, przy której znajduje się również „namierzony” przez nas hotel Tempi. Owszem jeden pokój jest dostępny w cenie 50 euro na noc. Problem polega na tym, że nie posiada on okna. Kontynuujemy zatem naszą wędrówkę z bagażami po centrum Aten. Dochodzimy do dzielnicy Psiri i skręcamy w ulicę Evripidou (Eurypidesa). Jest to jednokierunkowa ulica o wąskich, zastawionych samochodami chodnikach i małych sklepikach po obydwu stronach. Zarówno chodniki jak i jezdnia są pełne dziur. Idziemy jezdnią, ciągnąc walizki i rozglądamy się w poszukiwaniu jakiegoś hotelu. Pierwszy hotel, który napotkaliśmy swoim wyglądem odstraszył nas. W oddali widzimy szyld kolejnego hotelu.
Po dojściu okazuje się, że jest to hotel Evripides, który mieści się w nowym, siedmiopiętrowym budynku. Hall recepcyjny robi pozytywne wrażenie. Są wolne pokoje,w cenie 50 euro za noc, włączając w tę cenę śniadanie typu bufet. Możemy sobie nawet wybrać pokój. Decydujemy się zamieszkać na drugim piętrze w pokoju z niedużym balkonem wychodzącym na zaciszną uliczkę. Po jej drugiej stronie stał piętrowy dom z pięknym ogrodem na dachu. Jak się zorientowałem był zamieszkały przez starsze małżeństwo. Gdy płacimy za pobyt, dowiadujemy się, że śniadania są serwowane w barze na siódmym piętrze, z którego roztacza się widok na Akropol i na Grecką Agorę. Również położenie hotelu było dla nas wręcz idealne. Do placu Monastiraki, skąd odjeżdża metro na lotnisko, było pięć minut spacerkiem wzdłuż spokojnej uliczki Aristofanous.
Za radą recepcjonistki na obiad idziemy do pobliskiej tawerny Klimataria. Jest to typowa grecka, rodzinna restauracja. Długie stoły (złożone z kilku zestawionych stolików i przykryte jednym obrusem) są ustawione na dziedzińcu otoczonym ścianami budynków i przykrytym półprzeźroczystym dachem. Ściana po prawej stronie wejścia jest porośnięta bluszczem. Naprzeciw od wejścia znajdują się wysokie regały, na których leżą beczki po winie o pomalowanych dnach. Po stronie lewej umieszczono bar i za nim kuchnię. Dalej w pomieszczeniu otwartym na dziedziniec jest również ustawionych kilka stołów i na ścianie wisi duży telewizor.
Gdy tylko zajęliśmy miejsca, pojawił się kelner i ustawił na stole karafkę z wodą, pieczywo, jakąś pastę serową (czekadełko) i dwa kieliszki ouzo. Następnie przyniósł kartkę papieru, z wypisanymi po angielsku nazwami potraw. Menu było dość różnorodne i składało się z typowych dań kuchni greckiej. Podane potrawy były smaczne i niedrogie. Smakowały nam na tyle, że do końca pobytu w Atenach obiady jedliśmy tylko tutaj.
Po obiedzie włóczymy się po Psiri. Najpierw idziemy na plac Monastiraki, gdzie sprawdzamy połączenia na lotnisko i kupujemy bilety (7 euro/osoba). Spędzamy trochę czasu w okolicach placu, spacerując między licznymi straganami oferującymi różnego rodzaju pamiątki. Oglądamy również z zewnątrz odrestaurowaną Stoę Attalosa II stojącą na Greckiej Agorze. Następnie wracamy w okolice naszego hotelu i udajemy się w kierunku placu Omonia. Po drodze mijamy halę targową i plac Kotzla, przy którym znajduje się ratusz. Zaraz za placem natrafiamy na sklep Carrefoura, gdzie robimy zakupy. Wczesnym wieczorem wracamy do hotelu. Po kolacji wjeżdżamy windą na siódme piętro. Widok na oświetlony Akropol i Hefajstejon jaki się stamtąd roztacza sprawił, że resztę wieczoru spędziliśmy w barze.
Przedpołudnie następnego dnia poświęcamy na zwiedzenie Akropolu. Dojście z hotelu zajmuje nam pół godziny. Przy kasie okazuje się, że nasze legitymacje itic zadziałały i dostajemy darmowe wejściówki. Zaoszczędzamy w ten sposób po 17 euro od osoby. Bilety upoważniają do zwiedzenia również Greckiej i Rzymskiej Agory, świątyni Zeusa Olimpijskiego oraz cmentarza Keramejkos w ciągu (o ile dobrze pamiętam) jednego tygodnia.
Zwiedzanie zaczynamy od Odeonu (teatru muzycznego) Heroda Attyka. Następnie przez Propyleje wchodzimy na teren Akropolu. Posuwamy się powoli w tłumie ludzi, zwracając większą uwagę na to, żeby się nie wywrócić na śliskich kamiennych płytach, niż na otaczające nas antyczne budowle. To, że niebezpieczeństwo poślizgnięcia się było realne, niech świadczy fakt, że przy nas wywróciły się trzy osoby. Spędzamy na górze ponad godzinę. Po wyjściu obchodzimy wzgórze od strony południowej, aby obejrzeć teatr Dionizosa oraz pozostałości sanktuarium Asklepiosa. Teren Akropolu opuszczamy przy Nowym Muzeum Akropolu. Idziemy w kierunku zachodnim a potem północnym, mijając po drodze wzgórze Areopagu i ostatecznie dochodzimy do Ateńskiej Agory. Zwiedzenie jej zajmuje nam następne półtorej godziny. Agora była ostatnim punktem programu na przedpołudnie. Na obiad wracamy do naszej tawerny.
Po południu idziemy na plac Syntagma. Chcemy obejrzeć zmianę warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Uroczysta zmiana warty odbywa się o każdej pełnej godzinie. Ponieważ dotarliśmy na miejsce pół do piątej, musimy poczekać. Czas ten spędzamy na ławce w pobliskich Ogrodach Narodowych. Jest to wielki park rozciągający się w samym sercu Aten. Po obejrzeniu uroczystej zmiany warty wracamy na plac Syntagma a następnie, idąc wzdłuż ulicy Stadiou docieramy na plac Omonia. Po drodze mijamy budynek Narodowego Muzeum Historycznego, uznawany za jeden z najpiękniejszych pod względem architektonicznym w Atenach.
Na placu natrafiamy na organizującą się tam demonstrację. Ostatnio jest to nowa tradycja grecka. Codziennie z okolic placu Omonia wyruszają demonstracje, protestujące przeciwko rządowi i Unii Europejskiej, które to instytucje usiłują zmusić biednych Greków do pracy. Ta dzisiejsza nie jest zbyt liczna, ale bardzo głośna.
Cały następny dzień spędzamy bardzo pracowicie. Przed południem, wykorzystując posiadane bilety, zwiedzamy Agorę Rzymską i świątynię Zeusa Olimpijskiego. Droga między tymi zabytkami prowadzi przez bardzo malowniczą dzielnicę Plaka. Jest to obszar zabudowany małymi domkami stojącymi pomiędzy wąskimi, zacienionymi uliczkami, często zakończonymi tarasami kolejnych domków. Odwiedzamy greckie cerkwie o bogato zdobionych mrocznych wnętrzach. Dzielnica ta miejscami przypomina cykladzkie miasteczka, w których byliśmy tydzień temu.
Ze świątyni Zeusa pieszo dochodzimy do placu Syntagma, skąd autobusem dojeżdżamy do Narodowego Muzeum Archeologicznego. Jest to najbardziej znane muzeum w Atenach. Jego ekspozycja prezentuje całą historię cywilizacji starożytnej Grecji; od cywilizacji mykeńskiej po czasy rzymskie. Pobieżne obejrzenie wszystkich sal zajmuje nam ponad cztery godziny. Późny obiad jemy oczywiście w naszej ulubionej tawernie.
Pozostałą część dnia spędzamy na spacerze wzdłuż ulicy Venizelosa, przy której znajduje się tzw. Ateńska Triada. Są to neoklasycystyczne budynki Akademii Ateńskiej, Uniwersytetu Ateńskiego i Greckiej Biblioteki Narodowej, wszystkie zbudowane w XIX wieku. Wieczorem idziemy na krótki spacer po Psiri.
To nasz ostatni dzień w Atenach, o czternastej wylatujemy do Wrocławia przez Warszawę. Po śniadaniu wymeldowujemy się z hotelu, zostawiamy bagaż na recepcji i idziemy obejrzeć stadion Panatenajski. Droga prowadzi między innym przez Ogrody Narodowe. Stadion ten liczy sobie ponad 2300 lat i został zbudowany z marmuru. W starożytności odbywały się na nim zawody z okazji święta Wielkich Panatenajów ku czci Ateny. Podczas nowożytnych Igrzysk Olimpijskich w Atenach kończył się na nim bieg maratoński.
Koło południa wracamy do hotelu, odbieramy nasz bagaż i metrem jedziemy na lotnisko. Kolację jemy już w domu.
Na miejscu okazuje się, że hotel jest pełny. Jest to dla nas zaskoczenie, gdyż do tej pory hotele były raczej puste. Widocznie w Atenach rozpoczął się już sezon turystyczny. Recepcjonista pokazuje nam kierunek, gdzie, jak twierdzi, jest kilka hoteli, które mogą mieć wolne pokoje. Niestety wszystkie są albo pełne albo dysponują wolnymi pokojami na jedną, góra dwie noce. W tej sytuacji skręcamy w ulicę Eolou, przy której znajduje się również „namierzony” przez nas hotel Tempi. Owszem jeden pokój jest dostępny w cenie 50 euro na noc. Problem polega na tym, że nie posiada on okna. Kontynuujemy zatem naszą wędrówkę z bagażami po centrum Aten. Dochodzimy do dzielnicy Psiri i skręcamy w ulicę Evripidou (Eurypidesa). Jest to jednokierunkowa ulica o wąskich, zastawionych samochodami chodnikach i małych sklepikach po obydwu stronach. Zarówno chodniki jak i jezdnia są pełne dziur. Idziemy jezdnią, ciągnąc walizki i rozglądamy się w poszukiwaniu jakiegoś hotelu. Pierwszy hotel, który napotkaliśmy swoim wyglądem odstraszył nas. W oddali widzimy szyld kolejnego hotelu.
Po dojściu okazuje się, że jest to hotel Evripides, który mieści się w nowym, siedmiopiętrowym budynku. Hall recepcyjny robi pozytywne wrażenie. Są wolne pokoje,w cenie 50 euro za noc, włączając w tę cenę śniadanie typu bufet. Możemy sobie nawet wybrać pokój. Decydujemy się zamieszkać na drugim piętrze w pokoju z niedużym balkonem wychodzącym na zaciszną uliczkę. Po jej drugiej stronie stał piętrowy dom z pięknym ogrodem na dachu. Jak się zorientowałem był zamieszkały przez starsze małżeństwo. Gdy płacimy za pobyt, dowiadujemy się, że śniadania są serwowane w barze na siódmym piętrze, z którego roztacza się widok na Akropol i na Grecką Agorę. Również położenie hotelu było dla nas wręcz idealne. Do placu Monastiraki, skąd odjeżdża metro na lotnisko, było pięć minut spacerkiem wzdłuż spokojnej uliczki Aristofanous.
Za radą recepcjonistki na obiad idziemy do pobliskiej tawerny Klimataria. Jest to typowa grecka, rodzinna restauracja. Długie stoły (złożone z kilku zestawionych stolików i przykryte jednym obrusem) są ustawione na dziedzińcu otoczonym ścianami budynków i przykrytym półprzeźroczystym dachem. Ściana po prawej stronie wejścia jest porośnięta bluszczem. Naprzeciw od wejścia znajdują się wysokie regały, na których leżą beczki po winie o pomalowanych dnach. Po stronie lewej umieszczono bar i za nim kuchnię. Dalej w pomieszczeniu otwartym na dziedziniec jest również ustawionych kilka stołów i na ścianie wisi duży telewizor.
Gdy tylko zajęliśmy miejsca, pojawił się kelner i ustawił na stole karafkę z wodą, pieczywo, jakąś pastę serową (czekadełko) i dwa kieliszki ouzo. Następnie przyniósł kartkę papieru, z wypisanymi po angielsku nazwami potraw. Menu było dość różnorodne i składało się z typowych dań kuchni greckiej. Podane potrawy były smaczne i niedrogie. Smakowały nam na tyle, że do końca pobytu w Atenach obiady jedliśmy tylko tutaj.
Po obiedzie włóczymy się po Psiri. Najpierw idziemy na plac Monastiraki, gdzie sprawdzamy połączenia na lotnisko i kupujemy bilety (7 euro/osoba). Spędzamy trochę czasu w okolicach placu, spacerując między licznymi straganami oferującymi różnego rodzaju pamiątki. Oglądamy również z zewnątrz odrestaurowaną Stoę Attalosa II stojącą na Greckiej Agorze. Następnie wracamy w okolice naszego hotelu i udajemy się w kierunku placu Omonia. Po drodze mijamy halę targową i plac Kotzla, przy którym znajduje się ratusz. Zaraz za placem natrafiamy na sklep Carrefoura, gdzie robimy zakupy. Wczesnym wieczorem wracamy do hotelu. Po kolacji wjeżdżamy windą na siódme piętro. Widok na oświetlony Akropol i Hefajstejon jaki się stamtąd roztacza sprawił, że resztę wieczoru spędziliśmy w barze.
Przedpołudnie następnego dnia poświęcamy na zwiedzenie Akropolu. Dojście z hotelu zajmuje nam pół godziny. Przy kasie okazuje się, że nasze legitymacje itic zadziałały i dostajemy darmowe wejściówki. Zaoszczędzamy w ten sposób po 17 euro od osoby. Bilety upoważniają do zwiedzenia również Greckiej i Rzymskiej Agory, świątyni Zeusa Olimpijskiego oraz cmentarza Keramejkos w ciągu (o ile dobrze pamiętam) jednego tygodnia.
Zwiedzanie zaczynamy od Odeonu (teatru muzycznego) Heroda Attyka. Następnie przez Propyleje wchodzimy na teren Akropolu. Posuwamy się powoli w tłumie ludzi, zwracając większą uwagę na to, żeby się nie wywrócić na śliskich kamiennych płytach, niż na otaczające nas antyczne budowle. To, że niebezpieczeństwo poślizgnięcia się było realne, niech świadczy fakt, że przy nas wywróciły się trzy osoby. Spędzamy na górze ponad godzinę. Po wyjściu obchodzimy wzgórze od strony południowej, aby obejrzeć teatr Dionizosa oraz pozostałości sanktuarium Asklepiosa. Teren Akropolu opuszczamy przy Nowym Muzeum Akropolu. Idziemy w kierunku zachodnim a potem północnym, mijając po drodze wzgórze Areopagu i ostatecznie dochodzimy do Ateńskiej Agory. Zwiedzenie jej zajmuje nam następne półtorej godziny. Agora była ostatnim punktem programu na przedpołudnie. Na obiad wracamy do naszej tawerny.
Po południu idziemy na plac Syntagma. Chcemy obejrzeć zmianę warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Uroczysta zmiana warty odbywa się o każdej pełnej godzinie. Ponieważ dotarliśmy na miejsce pół do piątej, musimy poczekać. Czas ten spędzamy na ławce w pobliskich Ogrodach Narodowych. Jest to wielki park rozciągający się w samym sercu Aten. Po obejrzeniu uroczystej zmiany warty wracamy na plac Syntagma a następnie, idąc wzdłuż ulicy Stadiou docieramy na plac Omonia. Po drodze mijamy budynek Narodowego Muzeum Historycznego, uznawany za jeden z najpiękniejszych pod względem architektonicznym w Atenach.
Na placu natrafiamy na organizującą się tam demonstrację. Ostatnio jest to nowa tradycja grecka. Codziennie z okolic placu Omonia wyruszają demonstracje, protestujące przeciwko rządowi i Unii Europejskiej, które to instytucje usiłują zmusić biednych Greków do pracy. Ta dzisiejsza nie jest zbyt liczna, ale bardzo głośna.
Cały następny dzień spędzamy bardzo pracowicie. Przed południem, wykorzystując posiadane bilety, zwiedzamy Agorę Rzymską i świątynię Zeusa Olimpijskiego. Droga między tymi zabytkami prowadzi przez bardzo malowniczą dzielnicę Plaka. Jest to obszar zabudowany małymi domkami stojącymi pomiędzy wąskimi, zacienionymi uliczkami, często zakończonymi tarasami kolejnych domków. Odwiedzamy greckie cerkwie o bogato zdobionych mrocznych wnętrzach. Dzielnica ta miejscami przypomina cykladzkie miasteczka, w których byliśmy tydzień temu.
Ze świątyni Zeusa pieszo dochodzimy do placu Syntagma, skąd autobusem dojeżdżamy do Narodowego Muzeum Archeologicznego. Jest to najbardziej znane muzeum w Atenach. Jego ekspozycja prezentuje całą historię cywilizacji starożytnej Grecji; od cywilizacji mykeńskiej po czasy rzymskie. Pobieżne obejrzenie wszystkich sal zajmuje nam ponad cztery godziny. Późny obiad jemy oczywiście w naszej ulubionej tawernie.
Pozostałą część dnia spędzamy na spacerze wzdłuż ulicy Venizelosa, przy której znajduje się tzw. Ateńska Triada. Są to neoklasycystyczne budynki Akademii Ateńskiej, Uniwersytetu Ateńskiego i Greckiej Biblioteki Narodowej, wszystkie zbudowane w XIX wieku. Wieczorem idziemy na krótki spacer po Psiri.
To nasz ostatni dzień w Atenach, o czternastej wylatujemy do Wrocławia przez Warszawę. Po śniadaniu wymeldowujemy się z hotelu, zostawiamy bagaż na recepcji i idziemy obejrzeć stadion Panatenajski. Droga prowadzi między innym przez Ogrody Narodowe. Stadion ten liczy sobie ponad 2300 lat i został zbudowany z marmuru. W starożytności odbywały się na nim zawody z okazji święta Wielkich Panatenajów ku czci Ateny. Podczas nowożytnych Igrzysk Olimpijskich w Atenach kończył się na nim bieg maratoński.
Koło południa wracamy do hotelu, odbieramy nasz bagaż i metrem jedziemy na lotnisko. Kolację jemy już w domu.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.