U podnóża góry, na którym jest wybudowane miasto znaleźliśmy się około godz. 19.00. Chwilę zajęło nam znalezienie hotelu w Rivotorto. Następnie po ogarnięciu się ruszyliśmy w stronę miasta. Zatrzymaliśmy się przy kościele w Rivotorto, by zobaczyć miejsce jednego z pierwszych klasztorów franciszkańskich, pamiętający jeszcze czasy św. Franciszka. Następnie podjechaliśmy do Porcjumkuli, matki wszystkich klasztorów franciszkańskich. Było już ciemno. Przez otwarte drzwi mogliśmy podziwiać mały kościółek nad którym wzniesiono olbrzymią bazylikę. Ostatni raz byłem tam po trzęsieniu ziemi. Jednak wszystkie szkody zostały naprawione, przywrócono piękno i blask tym pięknym zabytkom. Następnie czas na podbój samego Asyżu. Auto zaparkowaliśmy na placu Jana Pawła II na parkingu podziemnym i ruszyliśmy przez starą bramę miejską na zwiedzanie. Kiedyś Asyż wydawał mi się mniejszy, jednak wędrówka nocna uświadomiła mi, że jeszcze wiele tajemnic skrywa przede mną. Mimo, że była to już moja trzecia wizyta w tym mieście. Wąskimi uliczkami dotarliśmy do centrum. Okazało się, że asyżanie świętują w tym czasie. Olbrzymia sztuczna widownia nie pozwoliła nam cieszyć się pełną krasą starego rynku. Choć ratusz i świątynia Minerwy nie były zasłonięte. Wejście na zamek było zagrodzone w okolicach kościoła świętego Rufina. Udaliśmy się więc na kolacje, taką tradycyjną, włoską, a następnie na spacer większymi i mniejszymi zakamarkami miasta. Byliśmy w miejscu narodzin św. Franciszka, przy bazylice, gdzie znajduje się grup świętego. Późna pora i zmęczenie całodzienną podróżą sprawiły, że wróciliśmy na nocleg.
Następnego dnia podziwialiśmy Asyż skąpany w słońcu. Bazylika św. Klary, św. Franciszka, zamek Rocca, św. Rufin, to wszystko stanęło otworem. Szczególnie klasztor i bazylika franciszkańska stanęła przed nami otworem. Dane nam też było wejść tam, gdzie normalnie turyści nie docierają. Freski Giotta i Cimabue przeniosły nas do XIII wieku. Niestety, nie było już czasu by odiwedzić San Damiano. Ruszyliśmy w drogę powrotną do kraju, wioząc w sercu ciepłe, kwietniowo majowe impresje Italii...
Wyprawa do Włoch w na przełomie kwietnia i maja to dobry pomysł. Temperatura jest odpowiednia, dużo zieleni, ceny jeszcze nie wygórowane. Zachęcam!