Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Fossanova, Sonnino > WłOCHY


Wielkie jednak wrażenie wywarła na nas wizyta w samym opactwie. Olbrzymie zabudowania, dziś należące do państwa i prywatnych właścicieli, stanowią olbrzymi kompleks. Kościół surowy, ale piękny, zaprasza do modlitwy tych, którzy tam wchodzą. Korytarze otaczające wirydarz i cytryny na środku, takie prosto z drzewa. Gdy bierze się je do ręki to pachną cudownie.
Jednak nie tylko czar cytryn sprawia, że opactwo jest niezwykłe. Czar jego historii pisanej przez benedyktynów, cystersów i franciszkanów sprawia, że patrzenie na to miejsce zmienia się.
Jednak najbardziej zdumiewający gość tego opactwa jest znowu dominikaninem. Nazywa się św. Tomasz z Akwinu (1225-1274). Wraz ze św. Bonawenturą z Bagnoregio (1217-1274) najtęższy umysł swoich czasów, filozof, teolog, zwolennik zjednoczenia kościołów wschodniego i zachodniego.
Choroba sprawiła, że złożony chorobą musiał zatrzymać się w Fossanowa. Był w drodze na Sobór do Lyonu. Bracia cystersi zajęli się nim troskliwie. Tomasz był człowiekiem, delikatnie mówiąc, bardzo tęgim. Trudno sobie wyobrazić, jakim sposobem wniesiono go do miejsca jego choroby i śmierci.
Gdy zmarł, ponieważ był postacią znaną, pochodzącą z zacnego rodu, musiano zawiadomić bardzo wielu ludzi. Jednak nie było prostą sprawą, by przechować zwłoki. Więc zwłoki ugotowano i tym sposobem wytrzymały do pogrzebu. Wytopiony tłuszcz w czasie tej operacji został zachowany jako relikwie (takie średniowieczne hobby). Brzmi to nieco drastycznie, ale historia nie jedną tajemnicę pikantną posiada. W XX wieku opactwo przejęli franciszkanie (1932), "W 1974 roku, podczas obchodów rocznicy śmierci św. Tomasza z Akwinu, wizyta Ojca świętego Pawła VI zgromadziła w Fossanowie ponad milion wiernych z każdego zakątka prowincji."(http://www.zakonfranciszkanow.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=178&Itemid=415)
Dziś pracują tam franciszkanie z Polski.
Miejsce jest na pewno godne polecenia.
Jednak jest to także dobra baza wypadowa. W agroturystyce w Sonnino mogliśmy posługiwać się językiem polskim, gdyż żona właściciela była Polką. Dla tych, którzy pragną nie tylko zwiedzać Rzym, ale i troszkę czasu uszczknąć dla siebie, poznać inne małe, czarujące włoskie miasteczka, jest to propozycja nie do odrzucenia.