Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
3500 km po Egipcie cz I > EGIPT



Trochę onieśmiela mnie to, co widzę w artykułach "zawodowych" podróżników, ale cóż trzeba spróbować podzielić się swoimi wspomnieniami i przemyśleniami również z profesjonalistami. Pewnie większość z Was zaczynała podobnie i to mnie podtrzymuje na duchu. Z góry proszę o wyrozumiałość... :)
Będę wdzięczny za wszelkie opinie i sugestie, szczególnie te konstruktywne i krytyczne, bo one są najcenniejsze...
Z góry przepraszam za błędy i niedociągnięcia redakcyjno - edycyjne, ale mimo poważnego wieku dopiero się uczę....
WSTĘP
Wyjątkowo nie mam weny do pisania, ale jak to stwierdził klasyk polskiego kina, narodziła się nowa tradycja samotnych wyjazdów do Egiptu i opisywania rzeczywistości, oraz własnych przemyśleń i spostrzeżeń, więc chciał, nie chciał należy ją kultywować. Może dla potomnych coś zostanie, może ktoś skorzysta z moich rad, nie popełni moich błędów.
Może nieprzekonanego przekonam do tego fantastycznego kraju. Może kogoś przekonam, aby wziął sprawy w swoje ręce i darował sobie to, co nam oferują biuro podróży. Ja tak zrobiłem i nie żałuję. Aby być dobrze zrozumianym, to nie mam nic przeciwko zorganizowanym wyjazdom. Przez wiele lat wspólnie z żoną jeździliśmy i nadal jeździmy na urlop, krótszy czy dłuższy z jakimś BP.
Nie mamy w tym zakresie żadnych preferencji, patrzymy jedynie aby nie było to jakieś biuro na skraju upadłości, albo typu „krzak”. Ale jeden wyjazd w roku rezerwuje na szwędanie się w pojedynkę. Jak nie trudno się domyślić, żona, wspaniała, lecz impulsywna kobieta, nie jest z takiego obrotu spraw zbytnio zadowolona (delikatnie mówiąc) i czasami dochodzi miedzy nami do różnicy zdań i poglądów w tym czy innym temacie.
Nie jest to miły czas dla nas obojga, ale koniec końców wychodzi moja skorpiońska natura i w większości przypadków stawiam na swoim. W tym roku było wyjątkowo, gdyż zostało mi dużo urlopu i postanowiłem wyjechać na 3 tygodnie. Jak zazwyczaj w październiku. Dodatkowym atutem przemawiającym za takim pobytem była bardzo przyzwoita cena lotu, ale z powrotem po 21 dniach. Zarezerwowałem bilet i że tak brzydko powiem klamka zapadła…
O cenach, konkretnych biurach czy osobach staram się nie pisać, a jeżeli już to w sposób bardzo ogólnikowy. Wszelkie konkrety, jakie pamiętam lub mam utrwalone przekazuję zainteresowanym indywidualnie. Choć, jak to w naszym polskim piekiełku bywa i tak nie brakuje malkontentów, lub ludzi, którzy chcą się dowartościować dewaluując innych. Bardzo niemile wspominam publikację swoich zapisków (no bo trzeba się dzielić z innym, a czasami i pochwalić) na forum o Egipcie na portalu GW. Z niepokojem zauważam podobne tendencje na grupach tematycznych FB. Ale tu o wiele szybciej i skuteczniej działają administratorzy, no i kultura języka o wiele wyższa (mam na myśli grupy związane z podróżami, bo polityczne…..)
Wracając jeszcze na chwile do BP to często maja one super oferty i grzechem by było z nich nie skorzystać. A to, co będziemy robić na miejscu zależy jedynie od nas. W dobrym tonie jest poznać rezydenta, gdyż niektórzy podchodzą poważnie do swoich zajęć i czują się za nas odpowiedzialni. Co do jedzenia, to tez wcale nie jesteśmy skazani na to, co oferuje nam hotel. To, co możemy zjeść na ulicy jest wbrew pozorom smaczniejsze, ciekawsze i bezpieczniejsze dla naszych żołądków.
Oczywiście podstawą jest racjonalne dozowanie lokalnych specjałów i przyzwyczajenie naszego organizmu, a w szczególności żołądka do odmiennej flory bakteryjnej. Nie ma na to uniwersalnej reguły, gdyż każdy reagować może inaczej. Ale z pewnością nie należy od razu rzucać się na owoce z bazaru spożywane na miejscu czy duże ilości soków, szczególnie asabu.
Generalnie wszystko, co jest serwowane na gorąco powinno być dla nas bezpieczne. Gorzej z sałatkami i warzywami, które z pewnością nie są myte w wodzie mineralnej. Tyczy to w równej mierze jedzenia z ulicy jak i tego w hotelach. Podobnie z lodem. Mimo upału lepiej go unikać lub dozować w niewielkich ilościach. Większość napojów jest przed podaniem schłodzona, więc lód można sobie darować we własnym dobrze pojętym interesie.
Drugi temat to ilość jedzenia. O hotelach nie będę się rozpisywał, ale zasada „jedz bo zapłacone” jest przeważnie krokiem w kierunku spędzenia części urlopu na porcelanie zajadając antinal lub w gorszej wersji…. Wiadomo
W restauracjach jest tez przyjęte, ze zamówione dania są w wersji big size. Taka tradycja, knajpka chce zachęcić klienta, aby przyszedł ponownie, a on po wciągnięciu tego, co mu zaserwowano ma kłopot z opuszczeniem tego przybytku Bachusa.
Z niechęcią to pisze, ale wg mnie lepiej zostawić część jedzenia nic mówiąc kolokwialnie się przeżreć… W praktycznie we wszystkich knajpkach można poprosić o zapakowanie pozostałego jedzenia na wynos i to jest wg mnie bardzo dobre wyjście. I nie ma się co czaić. Dla rozsądnych ludzi jest to bardzo racjonalne postępowanie i się temu nie dziwią. Jeśli się mieszka samodzielnie, a i w hotelach tez są przeważnie lodówki można te smakowite potrawy dokończyć dnia następnego. Gorzej z podgrzaniem, ale jeśli coś jest smaczne, to zawsze warto do tych smaków wrócić, nawet na zimno. No i wiadomo racjonalność i rozsądek na pierwszym miejscu.
Dobrze mieć na uwadze, ze przebywając cały czas w wysokich temperaturach nasz organizm potrzebuje o wiele mniej energii na ogrzanie. Skoro mniej potrzebuje, to rozsądnym jest mniej mu dostarczać paliwa do przerobu. Czasami jestem zdziwiony, ze można przeżyć cały dzień na 2 jajkach, 2-3 kanapkach kilku banach, sałatce z pomidorów, jakiegoś soku i sporej ilości wody. Tym bardziej, ze staram się każdego dnia czas spędzać w miarę możliwości aktywnie. Może w tym kawale „tobie się chciało pic a nie jeść” coś jest…
Podobnie jest ze spaniem. Przeważnie śpię 4-5 godz, na świeżym powietrzu, pod gołym niebem, a najlepiej blisko morza i jest OK. A poranne przebieżki czy spacery o wschodzie słońca są fantastyczne i dają pozytywne nastawienie na cały dzień. Nie bez znaczenia jest też tzw reset, czyli oderwanie się od codziennych problemów, na które nie zawsze ma się wpływ na odległość. Ale to nie zawsze jest możliwe w 100%, właściwie nigdy, bo w podświadomości każdego tkwi nie jedno…
Wydaje mi się, ze jednym z kluczy do udanego, samodzielnego wyjazdu jest dobre przygotowanie się i zaplanowanie tego, co chcemy robić. Już o tym pisałem w którychś ze swoich wspominków, i dla mnie często ten etap planowania jest równie ekscytujący jak i realizacja tych planów. Może dlatego, że staram się sobie większość rzeczy wyobrazić, przemyśleć, co gdzie i jak. W tym roku najwięcej w tym zakresie działałem w kwestii Kairu i poruszania się po nim. Było to dla mnie całkiem nowe wyzwanie, a że jestem typem samotnika i lubię długie samotne wyprawy ślęczałem nad plamami mapami i różnymi portalami, blogami aby jak najwięcej się dowiedzieć, co mnie czeka.
Później to zderzenie z rzeczywistością jest mniej zaskakujące.
Polecam przygotowanie się do każdego wyjazdu w jak najszerszym zakresie. Przy dzisiejszych mediach i poziomie techniki można się do wielu miejsc przenieść wirtualnie. Jest to bardzo przyjemne, ale z pewnością nie wystarczające. Rzeczywistość weryfikuje i dobrze jest jak jesteśmy elastyczni i uzbrojeni w możliwe dużą widzę teoretyczną. Wiele rzeczy można wyszukać samemu przeanalizować i wyciągnąć wnioski samemu. Potem, w razie wątpliwości zweryfikować je z kimś, kto ma w tym zakresie doświadczenie (np. ludzie mieszkający na miejscu) Nie warto natomiast iść na skróty i zarzucać internautów na forach pytaniami prostymi, a czasami naiwnym…. No tak tylko gdzie się kończy ta prostota czy naiwność? Dla każdego gdzie indziej…
Wyjątkowo nie mam weny do pisania, ale jak to stwierdził klasyk polskiego kina, narodziła się nowa tradycja samotnych wyjazdów do Egiptu i opisywania rzeczywistości, oraz własnych przemyśleń i spostrzeżeń, więc chciał, nie chciał należy ją kultywować. Może dla potomnych coś zostanie, może ktoś skorzysta z moich rad, nie popełni moich błędów.
Może nieprzekonanego przekonam do tego fantastycznego kraju. Może kogoś przekonam, aby wziął sprawy w swoje ręce i darował sobie to, co nam oferują biuro podróży. Ja tak zrobiłem i nie żałuję. Aby być dobrze zrozumianym, to nie mam nic przeciwko zorganizowanym wyjazdom. Przez wiele lat wspólnie z żoną jeździliśmy i nadal jeździmy na urlop, krótszy czy dłuższy z jakimś BP.
Nie mamy w tym zakresie żadnych preferencji, patrzymy jedynie aby nie było to jakieś biuro na skraju upadłości, albo typu „krzak”. Ale jeden wyjazd w roku rezerwuje na szwędanie się w pojedynkę. Jak nie trudno się domyślić, żona, wspaniała, lecz impulsywna kobieta, nie jest z takiego obrotu spraw zbytnio zadowolona (delikatnie mówiąc) i czasami dochodzi miedzy nami do różnicy zdań i poglądów w tym czy innym temacie.
Nie jest to miły czas dla nas obojga, ale koniec końców wychodzi moja skorpiońska natura i w większości przypadków stawiam na swoim. W tym roku było wyjątkowo, gdyż zostało mi dużo urlopu i postanowiłem wyjechać na 3 tygodnie. Jak zazwyczaj w październiku. Dodatkowym atutem przemawiającym za takim pobytem była bardzo przyzwoita cena lotu, ale z powrotem po 21 dniach. Zarezerwowałem bilet i że tak brzydko powiem klamka zapadła…
O cenach, konkretnych biurach czy osobach staram się nie pisać, a jeżeli już to w sposób bardzo ogólnikowy. Wszelkie konkrety, jakie pamiętam lub mam utrwalone przekazuję zainteresowanym indywidualnie. Choć, jak to w naszym polskim piekiełku bywa i tak nie brakuje malkontentów, lub ludzi, którzy chcą się dowartościować dewaluując innych. Bardzo niemile wspominam publikację swoich zapisków (no bo trzeba się dzielić z innym, a czasami i pochwalić) na forum o Egipcie na portalu GW. Z niepokojem zauważam podobne tendencje na grupach tematycznych FB. Ale tu o wiele szybciej i skuteczniej działają administratorzy, no i kultura języka o wiele wyższa (mam na myśli grupy związane z podróżami, bo polityczne…..)
Wracając jeszcze na chwile do BP to często maja one super oferty i grzechem by było z nich nie skorzystać. A to, co będziemy robić na miejscu zależy jedynie od nas. W dobrym tonie jest poznać rezydenta, gdyż niektórzy podchodzą poważnie do swoich zajęć i czują się za nas odpowiedzialni. Co do jedzenia, to tez wcale nie jesteśmy skazani na to, co oferuje nam hotel. To, co możemy zjeść na ulicy jest wbrew pozorom smaczniejsze, ciekawsze i bezpieczniejsze dla naszych żołądków.
Oczywiście podstawą jest racjonalne dozowanie lokalnych specjałów i przyzwyczajenie naszego organizmu, a w szczególności żołądka do odmiennej flory bakteryjnej. Nie ma na to uniwersalnej reguły, gdyż każdy reagować może inaczej. Ale z pewnością nie należy od razu rzucać się na owoce z bazaru spożywane na miejscu czy duże ilości soków, szczególnie asabu.
Generalnie wszystko, co jest serwowane na gorąco powinno być dla nas bezpieczne. Gorzej z sałatkami i warzywami, które z pewnością nie są myte w wodzie mineralnej. Tyczy to w równej mierze jedzenia z ulicy jak i tego w hotelach. Podobnie z lodem. Mimo upału lepiej go unikać lub dozować w niewielkich ilościach. Większość napojów jest przed podaniem schłodzona, więc lód można sobie darować we własnym dobrze pojętym interesie.
Drugi temat to ilość jedzenia. O hotelach nie będę się rozpisywał, ale zasada „jedz bo zapłacone” jest przeważnie krokiem w kierunku spędzenia części urlopu na porcelanie zajadając antinal lub w gorszej wersji…. Wiadomo
W restauracjach jest tez przyjęte, ze zamówione dania są w wersji big size. Taka tradycja, knajpka chce zachęcić klienta, aby przyszedł ponownie, a on po wciągnięciu tego, co mu zaserwowano ma kłopot z opuszczeniem tego przybytku Bachusa.
Z niechęcią to pisze, ale wg mnie lepiej zostawić część jedzenia nic mówiąc kolokwialnie się przeżreć… W praktycznie we wszystkich knajpkach można poprosić o zapakowanie pozostałego jedzenia na wynos i to jest wg mnie bardzo dobre wyjście. I nie ma się co czaić. Dla rozsądnych ludzi jest to bardzo racjonalne postępowanie i się temu nie dziwią. Jeśli się mieszka samodzielnie, a i w hotelach tez są przeważnie lodówki można te smakowite potrawy dokończyć dnia następnego. Gorzej z podgrzaniem, ale jeśli coś jest smaczne, to zawsze warto do tych smaków wrócić, nawet na zimno. No i wiadomo racjonalność i rozsądek na pierwszym miejscu.
Dobrze mieć na uwadze, ze przebywając cały czas w wysokich temperaturach nasz organizm potrzebuje o wiele mniej energii na ogrzanie. Skoro mniej potrzebuje, to rozsądnym jest mniej mu dostarczać paliwa do przerobu. Czasami jestem zdziwiony, ze można przeżyć cały dzień na 2 jajkach, 2-3 kanapkach kilku banach, sałatce z pomidorów, jakiegoś soku i sporej ilości wody. Tym bardziej, ze staram się każdego dnia czas spędzać w miarę możliwości aktywnie. Może w tym kawale „tobie się chciało pic a nie jeść” coś jest…
Podobnie jest ze spaniem. Przeważnie śpię 4-5 godz, na świeżym powietrzu, pod gołym niebem, a najlepiej blisko morza i jest OK. A poranne przebieżki czy spacery o wschodzie słońca są fantastyczne i dają pozytywne nastawienie na cały dzień. Nie bez znaczenia jest też tzw reset, czyli oderwanie się od codziennych problemów, na które nie zawsze ma się wpływ na odległość. Ale to nie zawsze jest możliwe w 100%, właściwie nigdy, bo w podświadomości każdego tkwi nie jedno…
Wydaje mi się, ze jednym z kluczy do udanego, samodzielnego wyjazdu jest dobre przygotowanie się i zaplanowanie tego, co chcemy robić. Już o tym pisałem w którychś ze swoich wspominków, i dla mnie często ten etap planowania jest równie ekscytujący jak i realizacja tych planów. Może dlatego, że staram się sobie większość rzeczy wyobrazić, przemyśleć, co gdzie i jak. W tym roku najwięcej w tym zakresie działałem w kwestii Kairu i poruszania się po nim. Było to dla mnie całkiem nowe wyzwanie, a że jestem typem samotnika i lubię długie samotne wyprawy ślęczałem nad plamami mapami i różnymi portalami, blogami aby jak najwięcej się dowiedzieć, co mnie czeka.
Później to zderzenie z rzeczywistością jest mniej zaskakujące.
Polecam przygotowanie się do każdego wyjazdu w jak najszerszym zakresie. Przy dzisiejszych mediach i poziomie techniki można się do wielu miejsc przenieść wirtualnie. Jest to bardzo przyjemne, ale z pewnością nie wystarczające. Rzeczywistość weryfikuje i dobrze jest jak jesteśmy elastyczni i uzbrojeni w możliwe dużą widzę teoretyczną. Wiele rzeczy można wyszukać samemu przeanalizować i wyciągnąć wnioski samemu. Potem, w razie wątpliwości zweryfikować je z kimś, kto ma w tym zakresie doświadczenie (np. ludzie mieszkający na miejscu) Nie warto natomiast iść na skróty i zarzucać internautów na forach pytaniami prostymi, a czasami naiwnym…. No tak tylko gdzie się kończy ta prostota czy naiwność? Dla każdego gdzie indziej…
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.