Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
DOOKOŁA ŚWIATA - MEKSYK > MEKSYK



Gdy już sprzedaliśmy Hondzie, która dzielnie służyła nam przez ostatnie miesiące, zapakowaliśmy głęboko dolary i przekroczyliśmy granicę z Meksykiem. W miejscu nie byle jakim, bo w Juarez, jednym z najniebezpieczniejszych miast na świecie, gdzie rządzą baroni narkotykowi. Spacer po centrum sobie odpuściliśmy i tylko zza szyby autobusu widzieliśmy samochody ze świeżymi śladami po kulach z broni maszynowej. A pozycja do podglądania była mega wygodna. W takim komfortowym autobusie to jeszcze nie siedzieliśmy. Siedzenia rozkładane prawie do pozycji leżącej, miejsca na nogi pięć razy więcej niż w naszym PKSie. Wypas. Niestety ten wypas dużo kosztował i tak było praktycznie w całym Meksyku. Autobusy pierwsza klasa i niestety na długich trasach nie było alternatywy.
Po szesnastu godzinach ewakuowaliśmy się z niebezpiecznej północy i dojechaliśmy do Zacatecas. Kontrast do tego co spotykaliśmy w Stanach niesamowity. Kolorowe domki ulepione z tego co się znalazło pod ręką, na ich szczytach wystające kikuty, które czekają, że może kolejne dziecko zechce sobie dobudować pięterko. Nad naszymi głowami wszystko powiązane między sobą plątaniną kabli. Dookoła masa ludzi, która krzycząc informowała co i za ile ma dzisiaj do sprzedania, klaksony garbusów na ulicach nie cichły nawet na minutę. Jedzenie jeździło po ulicach w rikszokuchniach, kobiety pracujące z niemowlakami na ramieniu. Było inaczej. I podobało nam się to. Daliśmy więc nura między kolorowe meksykańskie stragany, zajadaliśmy się takosami z możliwie najostrzejszymi przyprawami.
Kolejny nasz przystanek to było Aguascalientes. Tam zaopiekowała się nami przesympatyczna servasowa rodzinka. Z ich pomocą znaleźliśmy fryzjera, który szczególnie mi bardzo się przydał. Spędziliśmy też kilka godzin w muzeum śmierci, gdzie mogliśmy zobaczyć jak po tej stronie świata imprezuje się z tą wystrojoną w kapelusz panną. Wieczorem dzięki naszym gospodarzom trafiliśmy do filharmonii na koncert Rachmaninowa. Kto by pomyślał, że takie rzeczy nas w Meksyku spotkają. Dzień zakończyliśmy wsuwając kluchy zrobione z pasków ugotowanej w occie świńskiej skóry.
Po kolejnej nocy spędzonej na rozkładanym siedzeniu meksykańskich linii autobusowych obudziliśmy się w San Miguel – mieście gringosów. Emerytowani Amerykanie zorganizowali sobie tu całkiem przyjemną przystań. Dużo knajpek, galerii, wszystko jakieś takie zadbane, czyste, a do tego zdecydowanie taniej niż w USA. Gościła nas Ellen i jej przyjaciel Oscar, artysta z brodą Świętego Mikołaja. Bardzo ciekawi ludzie z tysiącem barwnych opowieści o tym jak to jest żyć w Meksyku. W podziękowaniu za te kilka dni gościny przygotowaliśmy pierwsze w naszym życiu pierogi. Wszyscy przeżyli po zjedzeniu ruskich więc chyba nie wyszły nam najgorzej.
Po tych chwilach spędzonych w spokojnym kolonialnym miasteczku czekał nas szok jakiego doznaliśmy w Mexico DF. Ten hałas i chaos jaki przywitał nas w Zacatecas okazał się niczym w porównaniu z tym co się tutaj działo. To jedne z tych miast, które można pokochać albo znienawidzić. My z Magda podzieliliśmy się w tej kwestii. Ja z radością oglądałem te miliony krzyczących ludzi próbujących coś sprzedać na ulicy, w metrze, na każdym rogu. Uśmiechałem się widząc szamana, który w centrum na wpół nagi oczyszczał dusze białym turystom. Indian grających na bębnach odprawiających taniec deszczu, czy tych latających nad naszymi głowami przywiązanych za nogi do wysokiego słupa. Dla wytrzymałych miasto Meksyk ma dużo do zaoferowania. Świetne muzea, z których mi się najbardziej podobało olbrzymie antropologiczne i malutkie muzeum w domu Fridy. Olbrzymie murale Diego Rivery, widok z Torre Latinoamericana, który jak się dobrze zakombinuje można zobaczyć w cenie jednej kawy. Imprezy na kolorowych łódkach na jeziorze Xochomilco. Olbrzymi Park Chapultepec z darmowym zoo. Pyszne tanie jedzenie na każdym rogu. Warto też sobie zafundować jednodniową wycieczkę do kompleksu piramid Teotihuacan. A na koniec dnia polecamy się wybrać do Palazio Bella Artes, gdzie Balet Folclorico pokazał nam barwną kulturę Meksyku.
Tańców ciąg dalszy czekał nas w Veracruz gdzie załapaliśmy się na paradę z okazji zakończenia karnawału. Skromnie ubrane tancerki z tysiącem piór na głowie skutecznie rozbawiały tłum turystów. Impreza przy akompaniamencie meksykańskiego popu i tequili trwała do samego rana.
Później przenieśliśmy się w rejony pełnego atrakcji stanu Chiapas. To tutaj znaleźliśmy kolejną przystań gringosów, miasto San Cristobal, które okazało się świetną bazą wypadową do wojaży po okolicy. Mieliśmy okazję trafić do ciekawego kościółka, gdzie Indianie przeganiali złe duchy ukręcając głowy kurczakom w towarzystwie Świętego Piotra. Kolejny dzień w okolicy to wielki wodospad Misol Ha, kaskady Agua Azul i pełny kajmanów Kanion Sumidero. Po drodze na Jukatan zatrzymaliśmy się jeszcze na cały dzień w Palenque, gdzie piramidy Majów ciągle broniły się przed nacierającą dżunglą.
Kolejne tygodnie to był czas błogiego lenistwa w raju. Biały piasek, zielone palmy, turkusowa woda, kolorowe rafy. To wszystko oblane w słońcu rozpieszczało nas na Isla Mujeres – wyspie w okolicach Cancun. Gdy już zaczynały nas boleć plecy od leżenia na plaży robiliśmy sobie małe wycieczki po okolicy. Samo Cancun niewiele nam miało do zaoferowania. Plaża pocięta betonowymi murami pomiędzy wielkie, drogie hotele, galerie handlowe pełne McDonaldów. Inny świat czekał na nas jednak w Chichen Itza, jednym z siedmiu cudów świata. Kolejna pamiątka po bogatej kulturze Majów. Będąc w tej okolicy warto też się wybrać do parku Xcaret. Przyjemność nie należy do najtańszych, ale takiej ilości zwierzaków na metr kwadratowy nie znajdziecie nigdzie. Papugi jedzą tu z ręki, rekiny dają się pogłaskać, a delfiny z przyjemnością przybiją ci tu piątkę swoją szara płetwą. A wieczorem czeka na wszystkich dwie godziny wielkiego przedstawienia, na którym możecie zobaczyć całą historię i wszystkie kolory Meksyku.
Meksyk nie należy do najłatwiejszych miejsc dla turystów. Można się tu szybko zmęczyć ogólnym chaosem, tym że nic nie jest tu na czas. Ale można tez się temu poddać, położyć się na hamaku i się po prostu wyluzować. A jak już się wyluzujemy i nabierzemy sił przy stole suto zastawionym takosami, tamalesami i ostrymi sosami, możemy z przyjemnością odkrywać ten niezwykły mix kultury Majów z tym wszystkim co pięćset lat temu przywieźli tu Hiszpanie.
www.magda-tomek.com
Po szesnastu godzinach ewakuowaliśmy się z niebezpiecznej północy i dojechaliśmy do Zacatecas. Kontrast do tego co spotykaliśmy w Stanach niesamowity. Kolorowe domki ulepione z tego co się znalazło pod ręką, na ich szczytach wystające kikuty, które czekają, że może kolejne dziecko zechce sobie dobudować pięterko. Nad naszymi głowami wszystko powiązane między sobą plątaniną kabli. Dookoła masa ludzi, która krzycząc informowała co i za ile ma dzisiaj do sprzedania, klaksony garbusów na ulicach nie cichły nawet na minutę. Jedzenie jeździło po ulicach w rikszokuchniach, kobiety pracujące z niemowlakami na ramieniu. Było inaczej. I podobało nam się to. Daliśmy więc nura między kolorowe meksykańskie stragany, zajadaliśmy się takosami z możliwie najostrzejszymi przyprawami.
Kolejny nasz przystanek to było Aguascalientes. Tam zaopiekowała się nami przesympatyczna servasowa rodzinka. Z ich pomocą znaleźliśmy fryzjera, który szczególnie mi bardzo się przydał. Spędziliśmy też kilka godzin w muzeum śmierci, gdzie mogliśmy zobaczyć jak po tej stronie świata imprezuje się z tą wystrojoną w kapelusz panną. Wieczorem dzięki naszym gospodarzom trafiliśmy do filharmonii na koncert Rachmaninowa. Kto by pomyślał, że takie rzeczy nas w Meksyku spotkają. Dzień zakończyliśmy wsuwając kluchy zrobione z pasków ugotowanej w occie świńskiej skóry.
Po kolejnej nocy spędzonej na rozkładanym siedzeniu meksykańskich linii autobusowych obudziliśmy się w San Miguel – mieście gringosów. Emerytowani Amerykanie zorganizowali sobie tu całkiem przyjemną przystań. Dużo knajpek, galerii, wszystko jakieś takie zadbane, czyste, a do tego zdecydowanie taniej niż w USA. Gościła nas Ellen i jej przyjaciel Oscar, artysta z brodą Świętego Mikołaja. Bardzo ciekawi ludzie z tysiącem barwnych opowieści o tym jak to jest żyć w Meksyku. W podziękowaniu za te kilka dni gościny przygotowaliśmy pierwsze w naszym życiu pierogi. Wszyscy przeżyli po zjedzeniu ruskich więc chyba nie wyszły nam najgorzej.
Po tych chwilach spędzonych w spokojnym kolonialnym miasteczku czekał nas szok jakiego doznaliśmy w Mexico DF. Ten hałas i chaos jaki przywitał nas w Zacatecas okazał się niczym w porównaniu z tym co się tutaj działo. To jedne z tych miast, które można pokochać albo znienawidzić. My z Magda podzieliliśmy się w tej kwestii. Ja z radością oglądałem te miliony krzyczących ludzi próbujących coś sprzedać na ulicy, w metrze, na każdym rogu. Uśmiechałem się widząc szamana, który w centrum na wpół nagi oczyszczał dusze białym turystom. Indian grających na bębnach odprawiających taniec deszczu, czy tych latających nad naszymi głowami przywiązanych za nogi do wysokiego słupa. Dla wytrzymałych miasto Meksyk ma dużo do zaoferowania. Świetne muzea, z których mi się najbardziej podobało olbrzymie antropologiczne i malutkie muzeum w domu Fridy. Olbrzymie murale Diego Rivery, widok z Torre Latinoamericana, który jak się dobrze zakombinuje można zobaczyć w cenie jednej kawy. Imprezy na kolorowych łódkach na jeziorze Xochomilco. Olbrzymi Park Chapultepec z darmowym zoo. Pyszne tanie jedzenie na każdym rogu. Warto też sobie zafundować jednodniową wycieczkę do kompleksu piramid Teotihuacan. A na koniec dnia polecamy się wybrać do Palazio Bella Artes, gdzie Balet Folclorico pokazał nam barwną kulturę Meksyku.
Tańców ciąg dalszy czekał nas w Veracruz gdzie załapaliśmy się na paradę z okazji zakończenia karnawału. Skromnie ubrane tancerki z tysiącem piór na głowie skutecznie rozbawiały tłum turystów. Impreza przy akompaniamencie meksykańskiego popu i tequili trwała do samego rana.
Później przenieśliśmy się w rejony pełnego atrakcji stanu Chiapas. To tutaj znaleźliśmy kolejną przystań gringosów, miasto San Cristobal, które okazało się świetną bazą wypadową do wojaży po okolicy. Mieliśmy okazję trafić do ciekawego kościółka, gdzie Indianie przeganiali złe duchy ukręcając głowy kurczakom w towarzystwie Świętego Piotra. Kolejny dzień w okolicy to wielki wodospad Misol Ha, kaskady Agua Azul i pełny kajmanów Kanion Sumidero. Po drodze na Jukatan zatrzymaliśmy się jeszcze na cały dzień w Palenque, gdzie piramidy Majów ciągle broniły się przed nacierającą dżunglą.
Kolejne tygodnie to był czas błogiego lenistwa w raju. Biały piasek, zielone palmy, turkusowa woda, kolorowe rafy. To wszystko oblane w słońcu rozpieszczało nas na Isla Mujeres – wyspie w okolicach Cancun. Gdy już zaczynały nas boleć plecy od leżenia na plaży robiliśmy sobie małe wycieczki po okolicy. Samo Cancun niewiele nam miało do zaoferowania. Plaża pocięta betonowymi murami pomiędzy wielkie, drogie hotele, galerie handlowe pełne McDonaldów. Inny świat czekał na nas jednak w Chichen Itza, jednym z siedmiu cudów świata. Kolejna pamiątka po bogatej kulturze Majów. Będąc w tej okolicy warto też się wybrać do parku Xcaret. Przyjemność nie należy do najtańszych, ale takiej ilości zwierzaków na metr kwadratowy nie znajdziecie nigdzie. Papugi jedzą tu z ręki, rekiny dają się pogłaskać, a delfiny z przyjemnością przybiją ci tu piątkę swoją szara płetwą. A wieczorem czeka na wszystkich dwie godziny wielkiego przedstawienia, na którym możecie zobaczyć całą historię i wszystkie kolory Meksyku.
Meksyk nie należy do najłatwiejszych miejsc dla turystów. Można się tu szybko zmęczyć ogólnym chaosem, tym że nic nie jest tu na czas. Ale można tez się temu poddać, położyć się na hamaku i się po prostu wyluzować. A jak już się wyluzujemy i nabierzemy sił przy stole suto zastawionym takosami, tamalesami i ostrymi sosami, możemy z przyjemnością odkrywać ten niezwykły mix kultury Majów z tym wszystkim co pięćset lat temu przywieźli tu Hiszpanie.
www.magda-tomek.com
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
tytuł | licznik | ocena | uwagi |
---|---|---|---|
Magda i Tomek Dookoła Świata | 918 | Relacja z kilkuletniej wyprawy Magdy i Tomka dookoła świata. | |
MEKSYK przewodnik | 298 | MEKSYK: Co warto zobaczyć. Jak się poruszać. Gdzie spać. Czego musisz spróbować. Wiza. Co za ile. Inne. |
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.