Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Moje Indie-Pierwsze wra¿enie i co by³o potem > INDIE


asheekk asheekk Dodaj do: wykop.pl
relacje z podró¿y

Zdj cie INDIE / Rajastan / Agra / Fort w Agrze popo³udniow± por±Krótka opowie¶æ o mojej pierwszej przygodzie z Indiami, któr± prze¿y³am podró¿uj±c po Rajastanie w 2007 r. Pierwsze wra¿enie, próba ogarniêcia i otwarte ze zdziwienia oczy. Zapraszam do lektury krótkiego bardzo subiektywnego opisu moich Indii.

Lotnisko Indiri Ghandi w New Delhi, poranek, po krótkiej, bezsennej nocy z racji ró¿nicy czasu zwi±zanej z podró¿± na wschód. Wysiadamy z samolotu i od razu uderza nas zapach, który potem bêdzie nam towarzyszy³ do koñca podró¿y, a za którym teraz têskniê… Troszkê dusz±cy, trochê s³odki, ale w zasadzie- przyjemny a nie, jak s³ysza³y¶my z ró¿nych opowie¶ci, nie do zniesienia.
Po przebrniêciu przez labirynt indyjskiej biurokracji wydostajemy siê wreszcie na l±d. Wyjazd z lotniska przypomina³ walkê. Nie istnieje tam co¶ takiego jak pasy ruchu. Obowi±zuje zasada: zmie¶cisz siê to jedziesz… I siê mieszcz±. Oprócz samochodów, z drogi korzystaj± niezliczone ilo¶ci rowerów, riksz, zaprzêgów konnych i „wo³owych”. Do tego pomiêdzy tym ca³ym towarzystwem krêc± siê ¶wiête krowy, które za nic maj± ca³e zamieszanie panuj±ce na drodze. Nasz samochód przedziera³ siê z wirtuozeri± przez ten g±szcz innych pojazdów, a kierowca zawsze w ostatniej chwili znajdowa³ miejsce dla nas. Do tego ci±g³y ryk klaksonów samochodowych i tych w mechanicznych rikszach. Noo d¼wiêk klaksonów rikszowych przypomina³ raczej jêk zarzynanego kota, ale g³o¶ny i skuteczny Nieraz mia³am wra¿enie, ¿e to w³a¶nie klakson jest najlepiej dzia³aj±c± czê¶ci± w indyjskich pojazdach. Urzekaj±ce by³o to, ¿e ca³y ten, w naszym mniemaniu chaos, by³ mo¿na rzec spokojny i pouk³adany. ¯aden z kierowców nie okazywa³ zdenerwowania ani zniecierpliwienia. Po prostu, jecha³ do przodu w miarê mo¿liwo¶ci, jak inni pozwalali. Próbowa³am wyobraziæ sobie polskiego kierowcê nerwusa w takiej sytuacji. Dosta³by pewnie zawa³u serca po paru sekundach, nie mówi±c ju¿ o tym, ¿e wachlarz przekleñstw skoñczy³by siê szybko i musia³by siê powtarzaæ… A tam nic, stoicki spokój i spokojne czekanie na swoj± kolej.
Po jakim¶ czasie wyjechali¶my z miasta na drogê prowadz±c± na pó³noc, do Rajastanu, na pustyniê. Droga prosta jak odrysowana od linijki. Im bardziej zbli¿ali¶my siê do pustyni, tym bardziej krajobraz stawa³ siê surowy i monotonny. Zielone drzewa przekszta³ca³y siê w rachityczne, suche krzewy i zaro¶la. Trawa zanika³a, pojawia³ siê piach…. Pierwszy wielb³±d na drodze zaprzê¿ony w dwuko³owy wózek wzbudzi³ nasze ¿ywe zainteresowanie, pierwszy autobus za³adowany po dach wyda³ siê cudem, pierwsze stado krów przechodz±ce prze ulicê, choæ nie takie przecie¿ egzotyczne, równie¿ by³o dla nas interesuj±ce, pierwsze Hinduski spaceruj±ce wzd³u¿ drogi, ca³e okryte (³±cznie z twarz±) kolorowym sari sprawia³y, ¿e poczu³y¶my siê jak w innym zupe³nie ¶wiecie… Nie mog³am na pocz±tku uwierzyæ, ¿e to dzieje siê naprawdê, ¿e jeszcze w dzieñ poprzedni o tej porze byli¶my w mro¼nym Krakowie… a tu upa³, s³oñce, droga przez pustyniê i krajobrazy, które do tej pory zna³am jedynie z filmów. Z czasem jednak na drodze pojawia³o siê coraz wiêcej wielb³±dów, coraz wiêcej krów a i nasze zmêczenie dawa³o siê we znaki… W takiej sennej atmosferze dotarli¶my do Mandawy. Tam te¿ prze¿y³y¶my lekki szok wychodz±c na miasto. Przez pierwsze piêtna¶cie minut chcia³am uciekaæ… Na ka¿dym kroku spojrzenia i zaczepki m³odych ch³opaków, którzy byli ¿ywo zainteresowani podró¿uj±cymi samotnie dziewczynami. Z ka¿dego sklepiku wychyla³a siê g³owa wo³aj±ca nas do ¶rodka, ¿eby tylko zobaczyæ… Do tego sam wygl±d miasteczka. Wszechobecnie panuj±cy chaos, bite drogi, rynsztoki i ¿ycie, które toczy³o siê wprost na ulicy. Otwarte drzwi domów, siedz±cy na progach mieszkañcy, biegaj±ce wszêdzie dzieciaki. Nie daj Bo¿e, jak cz³owiek zapu¶ci³ siê troszkê w g³±b w jak±¶ pomniejsz± uliczkê, a dzieciarnia to wyczai³a-nie by³o zmi³uj. Obst±pywa³y i by³y ¿ywo zainteresowane, kto my za¶ jeste¶my. By³o to troszkê nu¿±ce, zw³aszcza przy naszym zmêczeniu, jednak -jak dla mnie w sumie, bardzo sympatyczne i zabawne.
Na ulicach dzia³o siê „wszystko”. Kwit³ handel na ma³ych przeno¶nych wózeczkach, je¼dzi³y autobusy, riksze, chodzi³o ca³e zoo, biega³y dzieciaki, chodzili ludzie z tobo³ami na g³owach… Pierwsze wra¿enie jakie mo¿na odnie¶æ patrz±c na to wszystko i bêd±c w ¶rodku to wra¿enie ca³kowitego chaosu. Cz³owiek czuje siê zagubiony i obcy i ka¿da ujrzana blada twarz dodaje otuchy. Wtopiæ w t³um siê nie da z racji odmiennego zupe³nie wygl±du ( i jak, w moim przypadku, równie¿ wzrostu).Trzeba siê po prostu przyzwyczaiæ… A przyzwyczai³am siê bardzo szybko… Ju¿ po jakiej¶ pó³ godzinie spaceru, poczu³am siê ok. Chaos tak bardzo nie przeszkadza³, manewrowanie pomiêdzy krowami, dzieciakami i rikszami okaza³o siê nie byæ a¿ tak trudne… Miasteczko powoli nas przyjmowa³o… Pó¼nym popo³udniem posz³y¶my jeszcze do pa³acu, gdzie z samej góry roztacza³ siê piêkny widok na miasto, a w szczególno¶ci na bia³y meczet, z którego minaretów rozlega³y siê jêki, elektronicznego, podejrzewam muezina, wzywaj±ce na modlitwê o zachodzie s³oñca. Do tego tysi±ce go³êbi kr±¿±cych nad miastem i wokó³ pa³acu. Pomy¶la³am: ”dobrze trafi³am… z deszczu pod rynnê… Z Krakowa, miasta opanowanego przez te urocze ptaszyny, do kraju, przy którym Kraków jest miejscem gdzie go³±b wydaje siê prawie wygin±³…”
Dzieñ zakoñczy³y¶my moim pierwszym zakupem, tj skórzanych bucików, które Pan specjalnie dla mnie rozbija³ m³otkiem na kopycie i za bardzo nie chcia³ siê targowaæ, gdy¿ twierdzi³, ¿e na tak± du¿± stopê trzeba du¿o skóry… Targ zosta³ w koñcu dobity (teraz my¶lê, ¿e mo¿na by³o siê jeszcze …) i uzbrojona w nowe buciki posz³ysmy do hoteliku na ma³e co nieco i odpoczynek… Pierwsze spotkanie z kuchni± indyjsk± niezbyt pozytywne… W kurczaku ma³o by³o miêsa… warzywa tak pikantne, ¿e w oczach stawa³y ³zy… tylko ciapati pyszne…
Takie by³o nasze pierwsze zetkniêcie z Indiami… Potem z dnia na dzieñ nabiera³am coraz wiêkszego przekonania, ¿e to co dla nas jest chaosem, dla nich jest porz±dkiem, ¿e ka¿dy w tym pozornym chaosie odnajduje siebie miejsce. Szczególnie uczucia takiego dozna³am w Jodhpurze. Piêknym mie¶cie z niebieskimi domami. Wybra³am siê na samotny spacer i na ma³e zakupy. Oczywi¶cie przez dotarciem na targ parê razy zab³±dzi³am… W ka¿dym razie bêd±c tam, nagle poczu³am siê - dobrze. Wiedzia³am ju¿ jak poruszaæ siê w gêstwinie ludzi, pojazdów i zwierz±t. Nauczy³am siê, ¿e jak kto¶ na mnie tr±bi, to po to, ¿eby mi oznajmiæ, ¿e jest blisko i chce przejechaæ, a zrobi to jak siê usunê i ani u³amka sekundy wcze¶niej. I tutaj pojêcie u³amka sekundy ma w³a¶nie kolosalne znaczenie. Ma siê wra¿enie, ¿e fakt, ¿e kto¶ nie zosta³ stratowany zale¿y w³a¶nie od tego u³amka sekundy. To jednak dzia³a… Patrz±c na t³um ludzi poruszaj±cy siê, po ulicy ( a mog³am z racji mojego wzrostu spojrzeæ na to wszystko troszkê z góry), mia³am wra¿enie, ¿e jest to jeden organizm, ¿e ka¿dy zna doskonale swoje miejsce w szyku. Oprócz tego toczy siê ci±gle walka o przetrwanie, nie tylko w kwestii poruszania siê, ale równie¿ prze¿ycia… Ca³o¶æ jednak p³ynie, porusza siê z gracj± i sprawia wra¿enie harmonijnej ca³o¶ci… I ja w³a¶nie w tym momencie poczu³am siê czê¶ci± tej ca³o¶ci, z czego by³am bardzo szczê¶liwa. Przesta³am siê baæ rikszarzy, samochodów, chcia³am przej¶æ przez ulice - po prostu przechodzi³am. Slalomem, szybko, zwinnie, stosuj±c zasadê „u³amka sekundy”. Jednej tylko rzeczy nie umia³am ignorowaæ. Mianowicie ¶wiêtych krów, przed którymi czu³am prawdziwy respekt, a to z tego powodu, ¿e jedna taka ksiê¿niczka ubod³a mnie w ¶wi±tyni Karni Mata pod Bikanerem i od tego czasu czujê przed nimi respekt. Staram siê ich nie prowokowaæ i omijaæ z daleka. One bowiem nie stosuj± zasady u³amka sekundy, tylko twardych rogów… Ale w koñcu to one s± ¶wiête, ja tam by³am intruzem i na owe rogi siê nadzia³am… hierarchia panuje tutaj szczególna i trzeba siê jej nauczyæ.
¯ycie w Indiach toczy siê innym trybem ni¿ w Europie. Wszystko dla przeciêtnego zjadacza europejskiego chleba jest inne. Mo¿e siê wydawaæ bardziej prymitywne i biedne, ale ja nie chcia³am tak na to patrzeæ. My uwa¿amy, ¿e nasza cywilizacja jest jedynym i obowi±zuj±cym wyznacznikiem rozwoju. Oceniaj±c kraj jako cywilizowany b±d¼ nie, jako punkt odniesienia bierzemy Europê i jej kulturê. Mówi±c kraje trzeciego ¶wiata, b±d¼ bardziej eufemistycznie, kraje rozwijaj±ce siê, uwa¿amy, ¿e pierwszym ¶wiatem jeste¶my my. Staramy siê narzuciæ innym nasz sposób my¶lenia i co, najgorsze, wmawiaæ równie¿, ¿e to co nas uszczê¶liwia, da szczê¶cie równie¿ innym. ¦wiat jednak nie ogranicza siê jedynie do ma³ej, bogatej i snobistycznej Europy… Jego dusza jest w³a¶nie w takich krajach jak Indie. Indie fascynuj±. Dla wielu s± skansenem. Symbolem uduchowienia, egzotyki… Ja stara³am siê oprócz tego zaobserwowaæ równie¿ ¿ycie codzienne. Najlepsz± ku temu okazj± by³y samotne spacery po w±skich uliczkach, niejednokrotnie nie wiadomo gdzie prowadz±cych, obserwacja ludzi podczas podró¿y przez ma³e wioski i miasteczka. Zdajê sobie sprawê, ¿e by³a to jedynie obserwacja z zewn±trz. Mog³am zobaczyæ to, co widaæ by³o na ulicy, nie mia³am niestety okazji bli¿ej przyjrzeæ siê ¿yciu tam. My¶lê jednak, ze wprawne oko niejedno mo¿e wy³owiæ nawet z pobie¿nej jedynie obserwacji… ¯ycie toczy siê na ulicy. Zarówno codzienne jak i towarzyskie. Ludzie siedz±, pracuj± rozmawiaj±, a nawet niektórzy najm³odsi nie krêpuj± siê wysikaæ do rynsztoku… Drzwi do domów s± w wiêkszo¶ci przypadków otwarte… Je¶li gdzie¶ znajduje siê miejsce pracy, równie¿ dzieje siê to na widoku publicznym. Ludzie gotuj±, szyj±, wyrabiaj± ró¿ne przedmioty itd., nie zamykaj± siê, nie potrzebuj± widocznie do pracy tzw. ¶wiêtego spokoju. Nie przeszkadza im ha³as, rozgardiasz, zamieszanie, jakie dzieje siê na ulicy. Wiele rzeczy robi siê tutaj prostymi sposobami. Wynika to z prostej przyczyny. Nie ma tu zbyt wielu sklepów. To, czego siê nie da kupiæ trzeba po prostu zrobiæ. Albo zrobiæ i sprzedaæ innym. Id±c ulic± mo¿e siê wydawaæ, ¿e w tym kraju nie istnieje masowa produkcja w naszym tego s³owa znaczeniu (wszyscy jednak wiemy, ¿e jest inaczej, jednak¿e towary wyprodukowane w Indiach masowo, nie trafiaj± na rodzimy rynek). Ulica têtni ¿yciem. Panuje ci±g³y ruch, ci±g³y ha³as, t³ok jest taki, ¿e wydaje siê niemo¿liwym wej¶cie weñ. A potem okazuje siê, ¿e mo¿e wjechaæ samochód… Pamiêtam tak± sytuacje. Sz³am uliczk± Starego Delhi. ¯eby i¶æ dalej musia³am przedostaæ siê przez t³um, jaki siê zgromadzi³ nagle u wylotu ma³ej przecznicy. Ludzie, riksze, motocykle. Totalny chaos, wszyscy tr±bi± próbuj±c siê przedostaæ a ja cierpliwie czekam szukaj±c najmniejszej luki by siê przedostaæ dalej. Nagle w ten ¶cisk, gdzie nie da³oby siê wcisn±æ szpilki, na pe³nym luzie wchodzi krowa… I znajduje siê dla niej miejsce. Nikt siê specjalnie jej obecno¶ci± nie przej±³. Po prostu sobie wesz³a. W uliczkê tak w±sk±, ¿e w±tpiê, ¿e zmie¶ci³by siê samochód… W t³um ludzi, riksz i sam Bóg wie czego jeszcze… A¿ siê na g³os za¶mia³am jak to zobaczy³am i pomy¶la³am, ¿e jeszcze du¿o wody musi w Gangesie up³yn±æ, zanim zrozumiem do koñca ( je¶li to w ogóle jest mo¿liwe) jakie regu³y tu obowi±zuj± i… ¿e krowa zawsze siê zmie¶ci.… A ju¿ my¶la³am, ¿e w miarê nauczy³am siê tu poruszaæ… Po tym wszystkim posz³am w ¶lady tej¿e krowy i te¿ po prostu wlaz³am tam gdzie chcia³am i te¿ siê da³o.
No tak wszystko jest takie inne, egzotyczne, zapieraj±ce dech w piersiach. Po ulicach chodzimy niemal¿e oszo³omieni… oszo³omieni wszystkim co jest wokó³.. widokiem, zapachem, d¼wiêkami… Indie ch³onie siê wszystkimi zmys³ami, ³±cznie z tym szóstym…
Po jakim¶ czasie, gdy pierwsze przera¿enie inno¶ci± zamieni siê w zachwyt, nachodz± te¿ inne, bardziej smutne refleksje… Indie to nie tylko feria barw, mieszanina osza³amiaj±cych zapachów czy te¿ kakofonia ¶widruj±cych d¼wiêków To równie¿ kraj gdzie niejednokrotnie w¶ród ogromnej masy ludzi trudno dostrzec pojedynczego cz³owieka…On tam jednak jest i siê co jaki¶ czas wy³ania. Gdy ogarnie siê ju¿ ulicê, zacznie postrzegaæ j± jako jeden organizm, przychodzi taka chwila, gdy dostrzec tam mo¿na ludzkie dramaty i nieszczê¶cia: ¿ebrz±ce zasmarkane dzieci, ludzi, których jedynym maj±tkiem jest koszula i kawa³ek tektury do spania, ca³± rodzin± mieszkaj±c± w chatce zbitej z kilku desek i kawa³ka blachy… To jest mroczna strona tego kraju, ale sk³ada siê ona równie¿ na jego obraz jako ca³o¶ci. Tym co mnie równie¿ uderzy³o, jest to, ¿e jad±c przez indyjsk± wie¶, widaæ, ¿e nie wszystkim dzieciom dane jest chodziæ do szko³y. Wyra¼nie widaæ grupki u¶miechniêtych, ubranych w mundurki maluchów a zaraz obok dzieciaki id±ce wraz z rodzicami do pracy. Oj du¿o jest biedy i ludzkiego nieszczê¶cia w Indiach i egzystuj± one obok bogactwa i przepychu… w koñcu najbogatszy cz³owiek na ¶wiecie jest jakby nie patrzeæ- Hindusem... Bêd±c tam, obserwuj±c, oczywi¶cie pobie¿nie, spo³eczeñstwo Indyjskie, rozmawiaj±c trochê z lud¼mi, nasz³a mnie taka my¶l, ¿e jedn± z przyczyn, która trzyma spo³eczeñstwo indyjskie w ryzach jest ci±gle tam obecny, pomimo oficjalnego zniesienia w 1947 r., system kastowy. Oni wiedz± i czuj±, ¿e kto¶ jak siê urodzi³ siê dalit± (niedotykalnym) to braminem (kap³anem) nie zostanie…i nie buntuj± siê (przynajmniej na razie). Uwa¿am, ¿e tam rewolucji d³ugo nie bêdzie. (je¶li w ogóle jest mo¿liwa). Wiêkszo¶æ ludzi wie i czuje jakie jest ich miejsce na ziemi i bunt przeciwko temu by³by buntem przeciwko odwiecznemu porz±dkowi ¶wiata. Nie mo¿na oczywi¶cie zaprzeczyæ temu, ¿e tam siê nic nie zmienia. Zmienia siê, ale w moim odczuciu jeszcze d³ugo system przynale¿no¶ci do konkretnej kasty bêdzie decydowa³ o losie wiêkszo¶ci ludzi. Przecie¿ nawet ich ukochany Bapu, czyli Ojczulek (tak pieszczotliwie nazywany jest Ghandi), który zdecydowanie system kastowy odrzuci³, nie zdo³a³ ca³kowicie zmieniæ ¶wiadomo¶ci Hindusów w tej dziedzinie…
Indie s± krajem jedynym w swoim rodzaju. Nieprzypadkowo pó³wysep Dekan nazywany jest subkontynentem indyjskim. Otoczone od pó³nocy potê¿nymi Himalajami od pozosta³ych stron oblane wodami Oceanów Spokojnego i Indyjskiego mog³y rozwijaæ siê po swojemu wytwarzaj±c kulturê i ogólnie rozumiany system spo³eczny, niespotykany gdzie indziej na ¶wiecie.
Tam siê wraca. Indie nie pozostawiaj± cz³owieka, który tam go¶ci³ obojêtnym. Co¶ zostaje w g³owie, w sercu, w duszy i nie jest to tylko zach³y¶niêcie siê egzotyk± i orientem; to co¶ wiêcej co czuje siê po wieczornym spacerze wzd³u¿ ghatów w Puszkarze, jad±c drog± przez pustyniê Thar, b³±dz±c pomiêdzy niebieskimi domkami Jodpuru, czy te¿ siedz±c samemu, lekko wystraszonym, chocia¿by przez chwilkê, w przesyconej zapachami kadzide³ ¶wi±tyni, gdzie z pó³mroku wy³ania siê pos±g z³owrogiej bogini Kali…
Teraz w Polsce brakuje mi indyjskiego pozornego chaosu, zapachów, d¼wiêków. Ulice wydaj± siê takie nudne, jednostajne. Ludzie wszyscy tacy sami, w ci±g³ym po¶piechu. Tutaj nie spotka siê siedz±cego na s³upie faceta, który po prostu siedzi… Drzwi domów s± pozamykane, chodniki pozamiatane, ulice puste. .Nie ma potrzeby pokonywania labiryntu by przedostaæ siê na drug± stronê drogi. Nie ma obawy, ¿e zza wêgla wyjrzy nagle ¶wiêta krowa, której zamiary s± nieznane… Nasze ulice nie maj± zapachu ( no mo¿e poza smrodem spalin). W Indiach smród spalin miesza siê z woni± kadzide³, które s± wszêdzie, gotowanych na ulicach potraw, zapachem rynsztoków, które wcale tak nie ¶mierdz± jak mog³oby siê wydawaæ. Do tego dochodzi to, co zostawiaj± po sobie wszystkie w³ócz±ce siê po ulicach zwierzêta. Wszystko to daje niesamowit± mieszaninê, która zostaje na d³ugo. Indiami pachn± moje jeszcze niewyprane ubrania, kupione szaliczki, plecak, ¶piwór. I jako¶ nie chcê siê go pozbywaæ. Przynamniej na razie… Jednym z zapachów, które niew±tpliwie bêd± kojarzyæ mi siê z tym krajem, jest zapach ziaren any¿ku. Nie wiem dlaczego, ale utkwi³ mi on w mojej g³owie najbardziej. Jak pow±cham przywiezione stamt±d ziarenka, widzê uliczki Delhi, Jaisalmeru, Udajpuru, Jajpuru i innych miast Rajastanu odwiedzonych po drodze. Widzê wypakowane owocami wózki bêd±ce przeno¶nymi sklepikami, u¶miechaj±ce siê nie¶mia³o kobietki w kolorowych sari, pêdz±cych rikszarzy, w³a¿±ce wszêdzie krowy. To wszystko sk³ada siê na jeden z obrazów Indii, tego wspania³ego kraju, do którego niew±tpliwie wrócê. Indie mo¿na albo znienawidziæ albo pokochaæ. Co mnie spotka³o… chyba ju¿ wiadomo…


Do Indii nale¿y jechaæ z otwart± g³ow± i oczami. To nie jest kraj dla ka¿dego, ale ka¿dy powinien go skosztowaæ.Ttrzeba siê zgubiæ w ma³ej uliczce, by chocia¿ troszkê dotrzeæ do ich sedna...

Zdj cia

INDIE / Rajastan / Agra / Fort w Agrze popo³udniow± por±INDIE / Rajastan / Puszkar / Nad jeziorem w PuszkarzeINDIE / Rajastan / droga do Mandawy / Po drodze do MandawyINDIE / Rajastan / D¿ajpur / Ulica w D¿ajpurze

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dzia³ Artyku³y

Dzia³ Artyku³y powsta³ w celu umo¿liwienia zarejestrowanym u¿ytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podró¿y i pomocy innym podró¿nikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za ka¿de dodany artyku³ otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodaæ artyku³?

  1. Zarejestruj siê w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjêcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artyku³ (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artyku³y s± moderowane przez administratora.

Inne Artyku³y

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). S± one u¿ywane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosowaæ serwis do potrzeb osób, które odwiedzaj± go wielokrotnie. Ciateczka mog± te¿ stosowaæ wspó³pracuj±cy z nami reklamodawcy. Czytaj wiêcej »

Akceptujê Politykê plików cookies

Wszelkie prawa zastrze¿one © 2001 - 2025 Globtroter.pl