Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Błądząc po pustyni > MAROKO


Po opuszczeniu Szefszawanu, obraliśmy kierunek na Merzougę, gdzie mieliśmy zabookowany nocleg (jeden z dwóch podczas tej wyprawy – resztę szukaliśmy na bieżąco). Udało nam się tafić na promocję hostelbookers i za wspaniały hotel przy samych wydmach zapłaciliśmy nieco ponad 20 zł od osoby :)
W drodze do Merzougi kilka razy trafiliśmy na burzę piaskową. W pewnym momencie piasek tak zawiewał, że totalnie nic nie było widać. Michał zahamował tak gwałtownie, że Jarek z Agatą pospadali z tylnej kanapy. Przez chwilę nie wiemy co robić, nie wiemy jak długo to potrwa… Widoczności nie mieliśmy żadnej! Michał bardzo ostrożnie, nadal nic nie widząc, zjechał delikatnie na pobocze i powoli jechał do przodu, żeby nikt w nas nie wjechał. Po chwili wszystko się uspokoiło. Okazało się, że piach zawiewał tak mocno tylko na dość wąskim odcinku.
Ruszyliśmy ze wzmożoną ostrożnością dalej w kierunku Merzougi. Ulica coraz bardziej zasypana była nawiewającym piaskiem. W pewnym momencie, dosłownie w ostatniej chwili, zauważamy drogowskaz do naszego hotelu. Kiedy zobaczyliśmy drogę, przez chwilę się zastanawialiśmy, czy to dobry pomysł, żeby w takiej pogodzie tam jechać. Hotel znajdował się 5 km wgłąb pustyni, a nasze auto do terenowych bynajmniej się nie zaliczało. Podjęliśmy jednak wyzwanie.
Wytyczona droga była tak nierówna, że lepiej było z niej zjechać i jechać obok. Przemierzyliśmy już z dobre 3 km, kiedy ponownie piach zaczął sypać tak, że nic nie było widać. Kilkukrotnie błądziliśmy, nie mogąc znaleźć wytyczonej drogi. Kiedy dookoła pustynia po horyzont, ciężko złapać azymut – szczególnie w burzy piaskowej. Atmosfera zaczęła się zagęszczać, wraz z ilością piachu jaki znalazł się w aucie i zaczynał już utrudniać oddychanie. Dodatkowo było tak gorąco, że klimatyzacja nie dawała już rady.
W końcu naszym oczom ukazał się przepiękny widok wielkich, żółto-pomarańczowych wydm. Kiedy dotarliśmy do hotelu, zapytaliśmy obsługę, czy codziennie tu tak wieje. Okazało się, że taka pogoda zaczęła się poprzedniego dnia, a zazwyczaj jest tam słonecznie i spokojnie .
Po szybkim prysznicu udaliśmy się do Merzougi, żeby coś zjeść. Myśleliśmy, że będzie to dość spore miasto, a na miejscu okazało się, że to miasteczko przypominające wyglądem te ze starych westernów. Jako, że nie jesteśmy miłośnikami wielkich miast, bardzo nam się tam podobało.
W drodze do Merzougi kilka razy trafiliśmy na burzę piaskową. W pewnym momencie piasek tak zawiewał, że totalnie nic nie było widać. Michał zahamował tak gwałtownie, że Jarek z Agatą pospadali z tylnej kanapy. Przez chwilę nie wiemy co robić, nie wiemy jak długo to potrwa… Widoczności nie mieliśmy żadnej! Michał bardzo ostrożnie, nadal nic nie widząc, zjechał delikatnie na pobocze i powoli jechał do przodu, żeby nikt w nas nie wjechał. Po chwili wszystko się uspokoiło. Okazało się, że piach zawiewał tak mocno tylko na dość wąskim odcinku.
Ruszyliśmy ze wzmożoną ostrożnością dalej w kierunku Merzougi. Ulica coraz bardziej zasypana była nawiewającym piaskiem. W pewnym momencie, dosłownie w ostatniej chwili, zauważamy drogowskaz do naszego hotelu. Kiedy zobaczyliśmy drogę, przez chwilę się zastanawialiśmy, czy to dobry pomysł, żeby w takiej pogodzie tam jechać. Hotel znajdował się 5 km wgłąb pustyni, a nasze auto do terenowych bynajmniej się nie zaliczało. Podjęliśmy jednak wyzwanie.
Wytyczona droga była tak nierówna, że lepiej było z niej zjechać i jechać obok. Przemierzyliśmy już z dobre 3 km, kiedy ponownie piach zaczął sypać tak, że nic nie było widać. Kilkukrotnie błądziliśmy, nie mogąc znaleźć wytyczonej drogi. Kiedy dookoła pustynia po horyzont, ciężko złapać azymut – szczególnie w burzy piaskowej. Atmosfera zaczęła się zagęszczać, wraz z ilością piachu jaki znalazł się w aucie i zaczynał już utrudniać oddychanie. Dodatkowo było tak gorąco, że klimatyzacja nie dawała już rady.
W końcu naszym oczom ukazał się przepiękny widok wielkich, żółto-pomarańczowych wydm. Kiedy dotarliśmy do hotelu, zapytaliśmy obsługę, czy codziennie tu tak wieje. Okazało się, że taka pogoda zaczęła się poprzedniego dnia, a zazwyczaj jest tam słonecznie i spokojnie .
Po szybkim prysznicu udaliśmy się do Merzougi, żeby coś zjeść. Myśleliśmy, że będzie to dość spore miasto, a na miejscu okazało się, że to miasteczko przypominające wyglądem te ze starych westernów. Jako, że nie jesteśmy miłośnikami wielkich miast, bardzo nam się tam podobało.
cdn
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.