Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Autostopem dookoła Armenii i nie tylko. Kierunek Chor Wirap > ARMENIA
Antoni relacje z podróży
Armenia jest niewielkim krajem, położonym na wulkanicznym płaskowyżu ze stożkami wygasłych wulkanów, poprzecinanym malowniczymi, głębokimi wąwozami. Wśród gór, w stepowym krajobrazie kryją się kompleksy monastyrów, świątyń i przepiękne chaczkary, które przenoszą nas w odległe czasy gdy Armenia jako pierwszy kraj na świecie przyjęła chrześcijaństwo. Zwiedzanie Armenii rozpocząłem w Alaverdi, dokąd przyjechałem autobusem z Tbilisi. Alaverdi jest dość brzydkim górniczym miastem, położonym w malowniczym wąwozie rzeki Debed, z kamiennym mostem Tamary z XII w. Największym skarbem tych okolic są średniowieczne kompleksy klasztorne Haghpat i Sanahin wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jest też klasztor forteca Akhtala z kościołem Matki Boskiej XIII w., gdzie zachowały się malowidła naścienne i Odzun, zbudowany w V – VIIIw. Trzeciego dnia(o Alaverdi i monastyrach w wąwozie rzeki Debed jeszcze napiszę) pojechałem autobusem do Wanadzor, skąd taksówką do Gyulagarak w prowincji Lori, gdzie znajduje się arboretum (dendropark). Park w Gyulagarak był dziełem życia polskiego leśnika Edmunda Leonowicza, który w latach 20.-30. minionego stulecia, na obszarze 35 h zasadził kilkaset gatunków drzew, głównie iglastych, w tym sekwoje, pinie i cyprysy, które nie rosną w Armenii. Tutaj też został też pochowany. Dziś dozorcą i opiekunem arboretum jest jego 70-letni syn Witalij Leonowicz. Strzeże on parku przed zakusami lokalnych bonzów, którzy chętnie wycięliby piękne drzewa na meble bądź zbudowali sobie daczę w środku parku. Witalij mieszkający w drewnianym domku w środku dendroparku, narzeka na brak środków i sił by należycie zadbać o spuściznę ojca, jak też smuci go brak następcy na swoje miejsce. Kolejny nocleg był w Tashir, skąd autobusem udałem się do Giumri, drugiego co do wielkości miasta w Armenii, stolicy prowincja Szirak, które 7 grudnia 1988 r. nawiedziło silne trzęsienie ziemi. Zniszczone zostały niemal wszystkie wielopiętrowe budynki, zginęło tysiące ludzi. W całej Armenii śmierć poniosło wówczas ponad 25 tys. osób. Giumri powoli leczy swoje rany, odbudowywane są kościoły i budynki mieszkalne. Niestety miasto niegdyś znane jako "miasto rzemiosła i sztuki" dzisiaj jest już pozbawione swojej świetności. Przy Placu Wolności znajduje się odbudowywany po trzęsieniu ziemi Kościół Św. Zbawiciela, obok dziesiątki chaczkarów przeniesionych z terenu Azerbejdżanu, zaś po drugiej stronie placu kościół pod wezwaniem Matki Bożej. Zwiedziłem miejski park, kościół, obejrzałem kilka pomników w tym pomnik Charlesa Aznavoura, oraz Muzeum sióstr Aslamazyan z ok. 700 rysunkami, obrazami i innymi dziełami artystów z czasów radzieckich. Pod wieczór marszrutką dojechałem na nocleg do Masis, skąd następnego dnia rano zamierzałem dotrzeć do monastyru Chor Wirap, położonego tuż przy tureckiej granicy w odległości 30 km od góry Ararat. Wizerunek góry Ararat z arką Noego, jest symbolem narodu ormiańskiego i widnieje na godle Armenii, przywróconym po rozpadzie ZSRR, 19 kwietnia 1992 r. Ponieważ obecnie góra Ararat leży na terenach Turcji, jej rząd wystosował protest do rządu ormiańskiego. Ormianie odpowiedzieli – „Księżyc też nie jest wasz, więc dlaczego jest na tureckiej fladze?”.
Następnego dnia rano na dworcu autobusowym dowiedziałem się od dyspozytora ruchu, że najbliższy autobus w kierunku klasztoru Chor Wirap będzie za godzinę, dlatego jego zdaniem powinienem udać się do głównej drogi i tam na przystanku będę miał autobusy jadące z Erywania. Tak też zrobiłem, plecak na ramię i w drogę, jakieś dwa kilometry pieszo do przystanku. Czekałem kilka minut, nagle zatrzymała się taksówka. Kierowca opuszcza szybę i zaprasza do środka, odpowiadam - nie, dziękuję, bo czekam na autobus. On na to, że wiezie jakieś dokumenty do Ararat, więc chętnie zabierze mnie za darmo do Pokr Wedi, a stamtąd będę już miał tylko 3 km do Chor Wirap.
Następnego dnia rano na dworcu autobusowym dowiedziałem się od dyspozytora ruchu, że najbliższy autobus w kierunku klasztoru Chor Wirap będzie za godzinę, dlatego jego zdaniem powinienem udać się do głównej drogi i tam na przystanku będę miał autobusy jadące z Erywania. Tak też zrobiłem, plecak na ramię i w drogę, jakieś dwa kilometry pieszo do przystanku. Czekałem kilka minut, nagle zatrzymała się taksówka. Kierowca opuszcza szybę i zaprasza do środka, odpowiadam - nie, dziękuję, bo czekam na autobus. On na to, że wiezie jakieś dokumenty do Ararat, więc chętnie zabierze mnie za darmo do Pokr Wedi, a stamtąd będę już miał tylko 3 km do Chor Wirap.
Dzięki uprzejmości tego taksówkarza szybko dotarłem do monastyru, jednocześnie przez przypadek zostałem autostopowiczem, a dokładniej odważyłem się by dalszą podróż dookoła Armenii kontynuować przez najbliższe pięć dni autostopem.
http://www.kaukaz.net/cgi-bin/blosxom.cgi/polish/armenia/armenia_ogolnie
http://mapa.nocowanie.pl/armenia/
http://www.kaukaz.net/cgi-bin/blosxom.cgi/polish/armenia/armenia_ogolnie
http://mapa.nocowanie.pl/armenia/
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.