Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
MOTOVBLOG Kraków - Rzym- I część > POLSKA


MOTOVBLOG Kraków - Rzym
Wstaję punktualnie o 6.00., zregenerowany i wypoczęty, bez oznak jak to zwykłem nazywać „nerwo-snu”. Mój motocykl, turystyczne BMW R 1150 RT, czeka gotowy do podróży. Nie mam w zwyczaju bukować wcześniej noclegów, dzięki czemu mogę sobie pozwolić na swobodne tempo jazdy i spontaniczną decyzję o tym, gdzie się zatrzymam i spędzę najbliższą noc.
Zaraz za Krakowem postanowiłem zatankować, jeszcze przed wjazdem na autostradę. I tu słyszę:
- Przepraszam, ma Pan coś w oponie!
- Ja?? - pytam z niedowierzaniem.
- Tak, w przednim kole, proszę spojrzeć. To jakaś śruba.
Zaglądnąłem i stwierdziłem, że facet ma rację. W oponę wbiła się śruba, długa na 2 lub 3 cm. Wkręciła się bokiem w bieżnik, co pozwoliło mi przypuszczać, iż nie uszkodziła opony i mogłem kontynuować jazdę, choć przez kilka chwil biłem się z myślami, czy nie zawrócić. Dziś w planach miałem pokonać około 800 kilometrów. Najpierw Czechy, potem Austrię.
Będąc w Austrii nie mogłem ominąć Wiednia, zjechałem więc z obwodnicy i dalszą część drogi pokonałem już przez miasto. Na ulicach luksusowe samochody, czyste ulice i chodniki, dużo zieleni. Jak nie w Polsce … Następnie udałem się w stronę Gratz, skąd widać było już moje ukochane Alpy. Początkowo planowałem zakończyć jazdę w Villach, ale ta modna, narciarska miejscowość, wydała mi się zbyt przereklamowana. Do granicy włoskiej miałem tylko 20 minut.
Ostatecznie zatrzymałem się na noc w Tarvisio, po przejechaniu łącznie 866 km. Właścicielka lokalu, w którym postanowiłem coś zjeść, świetnie mówi po polsku, nauczyli ją przyjeżdżający tu goście i pielgrzymi.
Kolejny dzień podróży prowadził na południe Włoch do Rzymu, gdzie przez pierwsze 100 km z autostrady podziwiałem alpejskie szczyty. Po trzech godzinach wjechałem pierwszy raz do Toskanii, która mnie po prostu oczarowała. Zamki, ba! całe miasteczka na skałach, sprawiły, że jechałem znacznie wolniej, by napawać się tym widokiem. Mniej dynamiczna jazda oraz parę razy pomylona trasa, sprawiły, że w Rzymie byłem dopiero wieczorem. W ciągu dwóch pierwszych dni przejechałem ok. 1700 km. A to dopiero początek wyprawy!
Więcej czytaj na www.motovblog.pl
Oglądajcie także na
Wstaję punktualnie o 6.00., zregenerowany i wypoczęty, bez oznak jak to zwykłem nazywać „nerwo-snu”. Mój motocykl, turystyczne BMW R 1150 RT, czeka gotowy do podróży. Nie mam w zwyczaju bukować wcześniej noclegów, dzięki czemu mogę sobie pozwolić na swobodne tempo jazdy i spontaniczną decyzję o tym, gdzie się zatrzymam i spędzę najbliższą noc.
Zaraz za Krakowem postanowiłem zatankować, jeszcze przed wjazdem na autostradę. I tu słyszę:
- Przepraszam, ma Pan coś w oponie!
- Ja?? - pytam z niedowierzaniem.
- Tak, w przednim kole, proszę spojrzeć. To jakaś śruba.
Zaglądnąłem i stwierdziłem, że facet ma rację. W oponę wbiła się śruba, długa na 2 lub 3 cm. Wkręciła się bokiem w bieżnik, co pozwoliło mi przypuszczać, iż nie uszkodziła opony i mogłem kontynuować jazdę, choć przez kilka chwil biłem się z myślami, czy nie zawrócić. Dziś w planach miałem pokonać około 800 kilometrów. Najpierw Czechy, potem Austrię.
Będąc w Austrii nie mogłem ominąć Wiednia, zjechałem więc z obwodnicy i dalszą część drogi pokonałem już przez miasto. Na ulicach luksusowe samochody, czyste ulice i chodniki, dużo zieleni. Jak nie w Polsce … Następnie udałem się w stronę Gratz, skąd widać było już moje ukochane Alpy. Początkowo planowałem zakończyć jazdę w Villach, ale ta modna, narciarska miejscowość, wydała mi się zbyt przereklamowana. Do granicy włoskiej miałem tylko 20 minut.
Ostatecznie zatrzymałem się na noc w Tarvisio, po przejechaniu łącznie 866 km. Właścicielka lokalu, w którym postanowiłem coś zjeść, świetnie mówi po polsku, nauczyli ją przyjeżdżający tu goście i pielgrzymi.
Kolejny dzień podróży prowadził na południe Włoch do Rzymu, gdzie przez pierwsze 100 km z autostrady podziwiałem alpejskie szczyty. Po trzech godzinach wjechałem pierwszy raz do Toskanii, która mnie po prostu oczarowała. Zamki, ba! całe miasteczka na skałach, sprawiły, że jechałem znacznie wolniej, by napawać się tym widokiem. Mniej dynamiczna jazda oraz parę razy pomylona trasa, sprawiły, że w Rzymie byłem dopiero wieczorem. W ciągu dwóch pierwszych dni przejechałem ok. 1700 km. A to dopiero początek wyprawy!
Więcej czytaj na www.motovblog.pl
Oglądajcie także na
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.