Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
KONKURS - Dżemaa el-Fna, teatr życia. > MAROKO



MArrakesz, Marrakesz, Dżemaa el-Fna 1, MAROKO
Znajdujemy hotel i ruszamy doświadczyć szaleństwa piątkowej nocy na Dżemaa el-Fna, placu będącym żywym skansenem, teatrem i cyrkiem w jednym. To wrzący dźwiękami ludzki tygiel. Jedna jego połowa pełna jest straganów z wszelkim jadłem gotowanym na miejscu. Z powodu buchających zewsząd kuchennych oparów przypomina dworzec kolejowy z początków kolei. Kotłująca się para odsłania sterty grillowanych mięs, kiełbas i ryb, piramidy gotowanych ślimaków, krajany wprawną ręką krowi łeb, rzędy szklanek z miętą, hałdy warzyw i owoców. Królują pomarańcze i wyciskany z nich sok. Długie rzędy ław i ludzkich głów pochylonych nad jedzeniem toną w gwarze rozmów i odgłosów kuchni.
Marrakesz, Marrakesz, Dżemma el-Fna 2, MAROKO
Druga część placu ma funkcję kulturalno-rozrywkową. Pełno tu artystów, kuglarzy, sprzedawców wszystkiego i naciągaczy. Pierwsi pojawiają się ”aktorzy”. Przebrani w wymyślne, barwne stroje skaczą przed kamerami, strojąc miny, śpiewając, grając na bębnach i dzwonkach. Za dwuminutowy pokaz bez uzgodnionej wcześniej ceny chcą 100 Euro, bo „dobry teatr tyle kosztuje”. Tym, którzy zaskoczeni kwotą próbują się wyłgać mniejszą sumą, nie jest łatwo wyrwać się z nachalnych objęć aktorów. Działają w 3-4 osobowych grupach i potrafią dosłownie przykleić się do ofiary. Gdy już wpadło się w ich sidła, a potrafią zaskoczyć, wprawnie wskakując przed obiektyw; trzeba zapłacić zgodnie z uznaniem i bardzo stanowczo ignorować protesty.
Równie liczni i natrętni są właściciele zwierząt w widowiskowych przebraniach, pozujący do zdjęć z małpą, papugą czy sporym pytonem. Wśród pozujących osobna kasta to zaklinacze węży, hipnotyzujący kobry dźwiękami piszczałek. Ci przeważnie mają swoich naganiaczy.
Marrakesz, Marrakesz, Dżemma el-Fna 3, MAROKO
Elitą miejscowych artystów są muzycy. Solo, lub w zespołach zajmują większą część placu. Ich dźwięki tworzą ogłuszającą kakofonię bębnów, trąbek, gitar. Muzyka jest mieszanką rytmów czarnej Afryki z wpływami arabskimi, andaluzyjskimi, żydowskimi i ma z reguły bardzo transowy charakter. Jeden obok drugiego wyrastają kręgi, w których publiczność słucha prawdziwych mistrzów. Konkurencja jest duża, a muzycy przeciętni nie mają szans. Największe zespoły liczą ponad 20 osób. Centralną postacią jest solista, który zwykle gra na sintirze, marokańskiej lutni o niskim brzmieniu przypominającym banjo. Jest też konferansjerem, którego przemowy mogą być równie długie, co pieśni. Jest przy tym doskonale wyczulony na reakcje publiczności, a jego wzrok podąża za słowami po wpatrzonych w niego oczach. Soliście towarzyszy zespół muzyków, bębniarzy i rozsianych wokół klakierów wyklaskujących rytm. Tempo rośnie powoli, stopniowo dochodząc do rozedrganego pędu. Każdy utwór zwykle kończy się długą improwizacją przeplataną okrzykami i zaśpiewami słuchaczy. Im większy trans, tym więcej osób łączy się w szaleńczym rytmie. Po ich zadowolonych twarzach widać, że właśnie po to tu przyszli.
Oprócz zespołów są też artyści indywidualni – muzycy, sztukmistrze, bajarze i cyrkowcy w jednym. Moją uwagę przykuł staruszek siedzący na ziemi i brzdąkający niezdarnie. Tłum przechodził prawie potykając się o niego, lecz nikt nie przystawał. Zdawało się, że nie robi mu to różnicy. Był w świecie własnych dźwięków. Pomyślałem, że nie ma szans przebić się przez tumult i rzuciłem mu parę groszy.
Marrakesz, Marrakesz, Po występie z Mistrzem, MAROKO
Nazajutrz ten sam staruszek swoją charyzmą hipnotyzował największy tłum na placu, widoczny już z daleka. Jego występ był muzyczną wirtuozerią, a przenikliwy śpiew brzmiał zaskakująco, zwłaszcza w połączeniu z teatralną mimiką brodatej i pomarszczonej twarzy. Świdrujące spojrzenie nie omijało nikogo. Po muzyce, spokojnym i poważnym głosem snuł opowieść przeplataną magicznymi sztuczkami i kolejnymi dźwiękami. Zasłuchany tłum prawie nie oddychał. Gdy milkła muzyka, znów zaczynała się przypowieść. Staruszek tym razem z troską pouczał, zadawał pytania i zawieszał głos na długie chwile, słuchając milczenia wokół siebie. Wyglądał jak guru przemawiający do uczniów. Chwilę potem znów zmieniał nastrój skoczną i błazeńską przygrywką. Jego czujne oczy wypatrzyły w ostatnich rzędach obcokrajowców i dwóch z nas stało się asystentami, a raczej rekwizytami w przedstawieniu mistrza. Najpierw spojrzał teatralnie i głośno przywitał nas francuskim bonjour, potem podszedł do nas, a za nim wszystkie spojrzenia, uścisnął na raz nasze dłonie i już ich nie puszczając, wprowadził do środka kręgu i posadził obok siebie jak w loży. Jego opowieść stała się trochę poważna, a trochę do śmiechu. Dużo gestykulował pokazując to na nas, to na tłum, to na siebie. Nie znając arabskiego mogliśmy się tylko domyślać, że jesteśmy głównymi bohaterami tej historii. Może mówił coś o turystach z zachodu szukających atrakcji, a może coś innego, ale niewątpliwie byliśmy chwilami źródłem powszechnej uciechy. Staruszek tym razem po angielsku spytał: - Jesteście turystami, więc czego sobie życzycie - muzyka, Bob Marley, kabaret, czy sztuczki? I sam wybrał sztuczki. Wyciągnął papierosa, podzielił na dwie części, jedną odłożył, a druga zaczęła krążyć między palcami. Znikała w jednej ręce, pojawiała się w drugiej, albo w ustach, w kłębach dymu. Papieros nie zgasł ani na chwilę, a na koniec został połknięty, bo „ma w sobie dużo witaminy C”. Kolejną część papierosa po paru sztuczkach zgasił wewnątrz swojej dłoni, prezentując wszystkim czarny ślad popiołu. W tym momencie zwrócił się do mnie, abym zacisnął dłonie, wyciągnął przed siebie, odwrócił i otworzył. Na wnętrzu prawej dłoni miałem ten sam ślad, co on. W tłumie rozległ się szmer podziwu – przecież staruszek grał, śpiewał, i opowiadał tak długo, ale przez cały występ nie dotknął mnie ani razu… Nikt już nie pamiętał o tym, jak nas przywitał, wyciągając za ręce z tłumu. Za spektakl, w którym sami graliśmy, artysta oczywiście oczekiwał hojnej zapłaty. Tym hojniejszej, im więcej wpatrywało się w nas oczu.
Marrakesz, Marrakesz, Dżemma el-Fna 4, MAROKO
Witajcie w Marrakeszu – mieście, które wie, jak wciągnąć w swoje sidła. Widziałem turystów, których miasto to zmęczyło i zniechęciło. Ja zobaczyłem tu wspaniały teatr życia, którego przedstawienia mógłbym oglądać regularnie. Wiem, że to nieraz takie „turystyczne”, „komercyjne” i „na pokaz”, ale to pokaz na najwyższym poziomie i mimo, że „za kasę” – wciąż autentyczny. Myślę, że w średniowieczu było tu równie wielu cwaniaków i równie wielu mistrzów. Dlatego wiem, że to nie ostatni mój spektakl na Dżemaa el-Fna.
Dodane komentarze
Bo1 2014-11-30 22:45:16
Świetna relacja..., po przeczytaniu ma się chęć od razu pobiec po bilety, by samemu/ej sprawdzić :).Zasłużone wyrazy uznania.
Kiwi_Lemon 2014-10-10 17:31:46
Dla mnie ten plac byl brudnym, zatloczonym, smierdzacym koszmarem ;-) Ciesze sie, ze go tak pieknie opisales, moze pewnego dnia zatkam nos I dam mu jeszcze jedna szanse. Sprobuje wtedy popatrzec na wszystko twoimi oczami :)Ruda66 2014-10-09 10:47:23
Po przeczytaniu zapragnęłam tam pojechać. Cieszę się, że opublikowałeś tą historię.Przemysław Supernak SuperGlob 2014-10-09 08:34:17
Nitkasko, dziękuję, ale jedna relacja nie czyni książki :-) Coś tam sobie czasem notuję, ale materiału na książkę raczej nie mam (na razie). Póki co, jak skończy się konkurs, wrzucę całą relację z Maroka, bo jest bardziej obszerna i praę przygód jeszcze sięzdarzyło. :-) A propos. MAm nadzieję, że po przeczytaniu, wybaczysz mi kolegę na zdjęciu w roli "turysty". Musiałem pokazać staruszka, który jest bohaterem relacji, a mam go tylko z kolegą.nitkaska 2014-10-08 22:48:13
Przemek, dla mnie Twój opis tego magicznego miejsca jest powalające. Tak dokładnie to zapamiętałam, a szczegóły to Twoja zasługa. Kiedy premiera książki z opisami wrażeń po Twoich podróżach???Smok-1 2014-10-08 21:01:42
Czyli jednak sporo mnie ominęło, nadrobię następnym razemPrzydatne adresy
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.