Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
4x4 po Dzikim Zachodzie cz. 4 - ESCALANTE > USA



Utah, Cottonwood Canyon Road - Grosvenor Arch 1, USA
Zamierzaliśmy wjechać na COTTONWOOD CANYON ROAD z drogi 89 na północ i dotrzeć do Cannonville, położonego przy jednej z najsłynniejszych dróg widokowych w USA – 12 Highway, oglądając po drodze spektakularne formacje skalne - Coxcomb (Grzebień Koguta), Yellow Rock oraz przejść wyglądający na łatwy i przyjemny Cottonwood Narrows ciągnący się wzdłuż drogi przez ok. 5 km. Niestety, znowu zanosiło się na deszcz. W takich warunkach ta droga jest niebezpieczna, gliniasta nawierzchnia robi się błotnista i nie można ryzykować pokonywania nią górek i zakrętów. Nie pozostało nam więc nic innego, jak dotrzeć do Cannonville (gdzie mieliśmy nocleg) jadąc dalej drogą 89 i potem skręcając na 12 hw-y. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o PINK CORAL SAND DUNES i z piaskowych wydm o koralowym kolorze widzieliśmy jak na zachodzie leje już jak z cebra. Jadąc dalej odwiedziliśmy składowisko starych samochodów (niektóre z nich naprawdę robiły wrażenie) oraz zrobiliśmy parę fotek stadu bizonów.
Park Narodowy Koralowych Wydm, Utah, Coral Pink Sand Dunes NP - nadchodzi ulewa, USA
Na Cottonwood Canyon Road, w jej północnej części, chcieliśmy zobaczyć GROSVENOR ARCH, a ponieważ jadąc na wschód udało się nam uciec przed deszczem, wjechaliśmy na pylistą, wijącą się pod górę drogę i w pięknej scenerii okolicznych, kolorowych gór, dojechaliśmy na parking, skąd już utwardzona ścieżka prowadziła pod sam łuk. Biały kompleks skalny z podwójnym, wysoko wzniesionym łukiem, prezentował się przepięknie na tle granatowego, burzowego nieba. Byliśmy tam sami, jak prawie wszędzie na terenowych drogach, i podziwialiśmy ten pomnik przyrody widząc, jak w oddali błyskawice jedna za drugą rozświetlają niebo i leje deszcz.
Utah, Cottonwood Canyon Road - przed burzą, USA
UTAH, Cottonwood Canyon Road - Grosvenor Arch, USA
W USA jest to zjawisko niezwykłe – można stać w upale i słońcu i widzieć jak gdzieś bardzo, bardzo daleko chmury wypluwają ciemne smugi deszczu i to do tego w kilku miejscach wokół. I ten deszcz dopadł nas, niestety, w drodze powrotnej. Lunęło tak, że droga momentalnie zrobiła się błotnista, a samochód zaczął się ślizgać, balansując między zboczem góry i przepaścią. Wysiadłyśmy, aby dla bezpieczeństwa pokonać najgorszy fragment trasy na piechotę, a w błocie nogi momentalnie zaczęły się nam rozjeżdżać, utrudniając zejście i wywołując salwy śmiechu na widok akrobacji towarzyszek niedoli. Na szczęście po przejściu kilkuset metrów mogłyśmy z powrotem wsiąść do samochodu tyle, że zabłociłyśmy go okrutnie. Sprzątanie na kilka rąk nie usunęło, niestety, błota z zakamarków, co sporo kosztowało przy zdawaniu auta. Nikt nie przypuszczał, pamiętając jak było poprzednim razem, że przegląd będzie aż tak skrupulatny – tymczasem był to termin powrotów zapiaszczonych aut z Burning Man Festival na pustyni Black Rock (początek września) i wszystkie samochody, pechowo dla nas, były dokładnie sprawdzane.
Ten krótki zjazd potwierdził słuszność rezygnacji z przejechania całej Cottownood Rd – nie wjeżdżajcie na tę drogę jeżeli istnieje niebezpieczeństwo, że zacznie padać, bo skutki mogą być opłakane – na innych terenowych drogach po deszczu nie było tak ślisko jak właśnie na tej.
Kolejny dzień zapowiadał się atrakcyjnie i pracowicie. Przed nami była bowiem słynna terenowa HOLE-IN-THE-ROCK prowadząca od 12 hwy nad Jezioro Powella, z jej licznymi atrakcjami, z których zaplanowaliśmy zobaczyć Devils Garden, kaniony Peek-a-Boo oraz Spokey i dotrzeć po około 60 km w okolice Dance Hall Rock. Tam zamierzaliśmy zanocować, a w drodze powrotnej zobaczyć Zebra Slot, potem posilić się w Kiva Cafe na 12 hwy, przy okazji oglądając na pobliskiej skale petroglif 100 HANDS i ruszyć w stronę Calf Creek Falls, by zobaczyć przepiękny wodospad na szmaragdowo wybarwionej skale.
Pogoda była wspaniała i z zachwytem oglądaliśmy krajobrazy pojawiające się wzdłuż drogi, po około 20 km dojeżdżając do DEVILS GARDEN (Diabelskiego Ogrodu) położonego po prawej stronie drogi. Zaparkować można było tuż pod skałami.
Naszym oczom objawiły się niezwykłe formy skalne wyrzeźbione przez wiatr, wodę i różnice temperatur w żółtym piaskowcu. Na początku przywitało nas kilkanaście „krasnoludków” skupionych na wzgórzu.
Escalante, Devils Garden, Utah, Diabelski Ogród 2, USA
Idąc dalej napotkaliśmy na dwa niezwykłe łuki skalne – delikatny METATE ARCH oraz solidny, kamienny, pięknie wyglądający wśród otaczających go głazów MANO ARCH. Błądziliśmy po „ogrodzie” każdy osobno, w ciszy przerywanej chwilami świergotem ptaków i brzęczeniem owadów, z zachwytem wpatrując się w fantazyjne dzieła przyrody odcinające się wyraźnie od niebieściutkiego nieba.
Escalante, Devils Garden, Utah, Diabelski Ogród - MANO ARCH, USA
Escalante - Devils Garden, Utah, Diabelski Ogród- Metate Arch, USA
Cieszyliśmy się chwilą, ale trzeba było jechać dalej, w stronę kanionów szczelinowych. Wybraliśmy dwa kaniony w miarę blisko drogi. Upał był niemiłosierny, zbliżało się południe. Zbaczając po ok. 20 km z głównej drogi w lewo, koleinami piaszczystej dróżki dojechaliśmy do widocznego w oddali placyku, na którym znajdowało się kilka samochodów. Zeszliśmy stromym zboczem góry w dół – częściowo po piasku, częściowo po warstwowej, niezbyt bezpiecznej skale. Przechodząc między skałami tworzącymi wąwóz i dającymi trochę cienia, napotkaliśmy w słońcu na grzechotnika – na szczęście na tyle małego, że mogliśmy przejść obok.
Escalante, UTAH, Wędrówka przez Escalante, USA
Escalante, Utah, Grand Staircase Escalante -Dry Fork, USA
Dotarliśmy do PEEK–A-BOO CANYON - wg klasyfikacji NPS US jest on łatwy, a według opisów bardzo ciekawy poprzez różnorodność form. Niestety wejście jest strome, prawie pionowe, śliskie i brakuje oparcia dla nóg (zwłaszcza krótkich). Poobserwowaliśmy akrobatyczne wyczyny pary, która akurat schodziła, a częściowo zjeżdżała na pośladkach w dół, usiłując nie wylądować w ogromnej kałuży. Część z nas wdrapała się na górę i spenetrowała fragment kanionu, reszta sfrustrowana nieudanymi próbami (także poocierana) czekała na dole. Osoby sprawne i zdeterminowane powinny poradzić sobie z wejściem, co wydaje się łatwiejsze niż zejście tą stroną kanionu.
Escalante, Utah, Peek-a-Boo Canyon - wejście, USA
Escalante, Utah, Grand Staircase Escalante - Coyote Wash, USA
Rozpoczęliśmy więc poszukiwania kolejnego kanionu – SPOKEY, wąskiego i zabawnego przez to, że często trzeba się przepychać bokiem trzymając plecak nad głową. Mapa otrzymana od rangersów okazała się kompletnie nieprzydatna, nie mogąc znaleźć drogi, zapytaliśmy kilka napotkanych par – oni też szukali i nie trafili. Byliśmy wściekli na siebie, że zamiast ściągnąć z neta jakiś porządny opis zawierzyliśmy mapie, która – jak się okazało w terenie - niczego nie pokazywała. Weszliśmy w jakiś kolejny kanion – ładny, ale to nie ten. Upał straszny, woda na wyczerpaniu, a przed nami błądzącymi trochę po omacku, znowu pojawiła się otwarta przestrzeń. W końcu przełykamy gorycz porażki i rezygnujemy z poszukiwań, a mozolnie pnąc się z powrotem w górę oglądamy się i nie możemy uwierzyć, że byliśmy aż tak daleko.
Escalante, Utah, Okolica Spooky Gulch - Escalante, USA
Zmęczeni dotarliśmy do samochodu widząc, że znowu zbliża się burza. W tej sytuacji zrezygnowaliśmy z noclegu „na dziko” (Zebra Slot i tak przy deszczu jest częściowo zalany) i postanowiliśmy wrócić w stronę „12” żeby dotrzeć na kemping przy drodze do Calf Creek. Próbowaliśmy uciec ulewie, ale dopadła nas jeszcze mocniejsza na wysoko położonej, wąskiej części 12 hwy, z której po obu stronach widać budzące grozę przepaście. Robiło się coraz ciemniej, błyskawice jedna za drugą rozdzierały niebo, trudno było jechać, nie mówiąc już o nierealności rozbicia namiotów na kempingu. Zawróciliśmy więc do miasteczka Escalante, gdzie udało się nam znaleźć nocleg. Burza w końcu przeszła, a my z piwem w ręce podziwialiśmy naprawdę wyjątkowy zachód słońca.
Escalante, Utah, Escalante - po burzy, USA
Rankiem następnego dnia, z uwagi na pogodę, zweryfikowaliśmy nieco nasze plany i wyruszyliśmy do Boulder (zatrzymując się po drodze przy niestety nieczynnej Kiva Cafe ze spektakularnymi widokami na wijącą się wśród skał 12 hwy ), gdzie zwiedziliśmy interesujące Centrum Kultury Indian Anasazi (drugie, znacznie lepsze, widzieliśmy w Dolores w Kolorado). W muzeum znajduje się sporo ciekawych artefaktów, a na zewnątrz ruiny kivy oraz rekonstrukcja zabudowań.
Centrum Kultury Anasazi w Boulder, Utah, Rekonstrukcja kivy Anasazi , USA
Niedaleko muzeum wjeżdżamy na liczącą ok. 100 km długości BURR TRAIL ROAD. Wszystkim bardzo tę drogę polecam, onegdaj była terenowa, teraz w większości utwardzona; samochodem bez napędu na 4 koła spokojnie można przejechać, natomiast podczas deszczu może być problem ze zjazdem po zygzakowatej drodze na dość stromym zboczu. Początkowo droga biegnie w wąskim, wysokim wąwozie, a potem wspina się wśród skał otwierając przepiękne widoki. Gdzieś w połowie drogi, po prawej stronie znajdują się kolorowe, intensywnie czerwone i tęczowe, gładkie pagórki, od których trudno oderwać oczy. Po drodze można odwiedzić kilka krótszych lub dłuższych wąwozów. My zwiedziliśmy jeden ładny, acz króciutki, a pod koniec zjechaliśmy w lewo w stronę w Muley Twist Canyon, dojeżdżając kawałek za Peek-a-Boo Arch – dalej droga była niestety zbyt kamienista.
Escalante, Utah, Zapraszam na BURR TRAIL ROAD 1, USA
Escalante, Utah, Zapraszam na BURR TRAIL ROAD 5, USA
Escalante, Utah, Zapraszam na BURR TRAIL ROAD 3, USA
Jednakże najpiękniejszy według mnie fragment Burr Trail Road to stromy, wijący się zjazd ze spektakularnym widokiem na WATERPOCKET FOLD oraz widoczne w oddali Henry Mountains. Zjeżdża się na drogę Bullfrog – Notom, na południe prowadzi ona nad Jezioro Powella, a w kierunku północnym do Capitol Reef National Park. Droga jest nieutwardzona, pylisto-czerwona, ale również obfitująca w bardzo malownicze fragmenty. Skręciliśmy na północ, przegapiając niestety Suprise Canyon i pocieszając się, że za to przed zachodem słońca uda się nam zobaczyć spektakularny House on Fire w Mule Canyon leżącym przy 95 hwy. Niestety, nie było nam dane… Gwóźdź w oponie zniweczył nasze plany, bo najbliższy wulkanizator był dwieście kilkadziesiąt (!) kilometrów dalej, w Blanding – jak to w USA, wszędzie daleko.
Capitol Reef NP, Utah, Waterpocket Fold - widok z Burr Trail Road, USA
Capitol Reef, Utah, Botom - Bullfrog Road, USA
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.