Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
3500 km po Egipcie cz 4 > EGIPT


PIERWSZE KROKI W KAIRZE
Pomimo, ze wróciłem ok 5,00 na nogach byłem już ok 8,00. Pierwsze śniadanie skromne, ale o dziwo bardzo pożywne i smaczne. Mimo południowego skwaru postanowiłem zobaczyć najbliższą okolicę. Chciałem również poznać drogę do stacji autobusowej Go Busa no i zobaczyć plac Tahrir oraz barwnie opisywany przez Kreta budynek policji. O muzeum i Nilu nie wspomnę. Na początek wystarczy
Uzbrojony w plan Kairu i telefon wyszedłem na ulicę, której w dzień nie poznałem. W nocy cisza, spokój, sporadycznie przejeżdżające auta, kilka osób pieszych. A teraz jak na przysłowiowej Marszałkowskiej, albo i gorzej. Ruch, tumult, hałas, klaksony. Zbytnio mi się nie podobało, ale byłem na to przygotowany, nawet na gorsze rzeczy typu smog.
W czyichś wspomnieniach czytałem, że nie było czym oddychać i smród spalin niesamowity. Po całym dniu na ulicach musiał prać całe ubranie.
Aż tak źle nie było
Pierwsze kroki skierowałem do sklepu Vodafone. Mr Ramadan mi powiedział, ze jest niedaleko i wypatrzyłem go w necie.
Wi-Fi w Vienna było całkiem dobre. Bez problemu słuchałem sobie Trójki, przeglądałem mapy i filmiki. Ale wiadomo niezależne łącze z siecią było niezbędne.
Zbytnio się nie spieszyłem. Unikając słonecznej strony chodziłem po okolicznych ulicach ćwicząc przechodzenie przez nie. A jest to sztuka, dla nas Europejczyków wcale nie łatwa. Niezbędne jest wyczucie intencji kierowcy w nadjeżdżającym aucie. Zwolni i przepuści czy nie. Przeważnie nowe, drogie auta przyśpieszały, ale większość nieznacznie zwalniała. Przy kilku pasach ruchu często trzeba było się zatrzymać i chwile postać między jadącymi autami. Nikogo to nie dziwiło, nikt nie trąbił (tzn klaksony słychać było cały czas, ale to ich tajny sposób porozumiewania się, którego nie byłem w stanie pojąć). Jak się trafiła okazja szybkim zdecydowanym krokiem szło się dalej. Ale takich umiejętności nabyłem dopiero po kilku dniach (sprawne przechodzenie przez kilku pasmową ulicę)
W jednym z banków wymieniłem kasę. Najpewniej i najbezpieczniej wg obiegowej opinii, ale to była moja pierwsza i ostatnia wizyta w banku w czasie tego pobytu.
Kurs niesamowity. Euro za 20 Le więc funt wychodzi 20 z groszami. Przyjąłem sobie za przelicznik 20 gr, więc 5Le to 1 zł i tego się trzymałem do końca. W sumie mało skomplikowane.
W Vodafon za kartę sim z 9 Gb netu, 40 min rozmów międzynarodowych i sam nie wiem ile rozmów miejscowych zapłaciłem 150 Le czyli niewiele ponad 30 zł.
Obsługa bardzo miła i kompetentna. Wszystko oficjalnie z umową, ksero paszportu i wszelkimi ustawieniami na moim telefonie. Trwało to dobre pół godziny, ale było warto, bo wszystko śmigało znakomicie. Były tylko 2 stanowiska i trafiłem na pusty salon, ale potem kolejka kilku osób się utworzyła. Nie dziwota pół godziny byłem obsługiwany. A jeszcze dostałem do wyboru numer telefonu, co było dla mnie mało istotną sprawą. W sumie jak się okazało miałem wszystkiego dużo za dużo, ale poczucie bezpieczeństwa komunikacyjnego – bezcenne.
Plac Tahrir przywitał mnie mnożestwem samochodów i potężnym hałasem. Nie spodobało mi się to miejsce, choć każdy wcześniej czy później tu trafia. Przytłaczające miejsce. Tu przejście przez ulicę to sztuka sama w sobie. Pół biedy jak się wie gdzie iść. Gorzej jak człowiek kluczy. Ale cóż trzeba jakoś sobie radzić. Najczęściej podłączałem się do grupki miejscowych udających się na drugą stronę tej przysłowiowej rzeki samochodów. Najbezpieczniej było jak w tej grupce były kobiety. Generalnie na każdym kroku widać, że kobiety są tu specjalnie traktowane, i nie tyko na ulicy. Jest ich tu wyjątkowo dużo. Różnie ubranych zarówno nowocześnie jak i tradycyjnie. Nawet w takich miejscach jak cofeshop, tradycyjnie zdominowane przez facetów, kobiety w Kairze nie są wcale rzadkością. Duże miasto ma swoje prawa i tradycja jest tu bardziej schowana niż np. na Synaju.
W pobliżu placu pod wiaduktami skrzyżowań i rozjazdów drogowych ulicy 6 Października, za muzeum, jest kompleks autobusowy. Blisko siebie są przystanki Go Bus, miejskich autobusów i busików. Przy autobusach i busikach widziałem dantejskie sceny przy wsiadaniu. Pamiętam podobne sytuacje z czasów słusznie minionych. Przepychanki przy wsiadaniu do autobusów były codziennością. Podobnie tutaj, ale bardziej hardcorowo.
Za to Go Bus mile zaskakuje. Normalny dworzec autobusowy. Ludzie w informacji kompetentni i mili. Stanowiska do wyszukiwania połączeń samodzielnie z możliwością wyboru języka, identycznie jak na ich stronie internetowej. https://go-bus.com/ar
Do tego klimatyzowana poczekalnia i kawiarnia na zewnątrz wraz z shisharnią.
Z dworca autobusowego spacer wzdłuż Nilu na most Kasr Al Nile. Nie spodziewałem się, ze na most piesi mogą wchodzić. A tu spora niespodzianka. Po serpentynach schodów mogłem się dostać na most skąd rozciągała się panorama na Zamalek i Kair oraz statki stojące u nabrzeża.
Nocą ponoć tętni tu życie i jest to duża atrakcja rejs takim statkiem wśród muzyki i zabawy wieczornej. Dla mnie jednak to jedna z ostatnich opcji do zobaczenia przynajmniej na tym wyjeździe. Może kiedyś…
https://www.youtube.com/edit?o=U&video_id=gucxsIcZJ8g
Pomimo, ze wróciłem ok 5,00 na nogach byłem już ok 8,00. Pierwsze śniadanie skromne, ale o dziwo bardzo pożywne i smaczne. Mimo południowego skwaru postanowiłem zobaczyć najbliższą okolicę. Chciałem również poznać drogę do stacji autobusowej Go Busa no i zobaczyć plac Tahrir oraz barwnie opisywany przez Kreta budynek policji. O muzeum i Nilu nie wspomnę. Na początek wystarczy
Uzbrojony w plan Kairu i telefon wyszedłem na ulicę, której w dzień nie poznałem. W nocy cisza, spokój, sporadycznie przejeżdżające auta, kilka osób pieszych. A teraz jak na przysłowiowej Marszałkowskiej, albo i gorzej. Ruch, tumult, hałas, klaksony. Zbytnio mi się nie podobało, ale byłem na to przygotowany, nawet na gorsze rzeczy typu smog.
W czyichś wspomnieniach czytałem, że nie było czym oddychać i smród spalin niesamowity. Po całym dniu na ulicach musiał prać całe ubranie.
Aż tak źle nie było
Pierwsze kroki skierowałem do sklepu Vodafone. Mr Ramadan mi powiedział, ze jest niedaleko i wypatrzyłem go w necie.
Wi-Fi w Vienna było całkiem dobre. Bez problemu słuchałem sobie Trójki, przeglądałem mapy i filmiki. Ale wiadomo niezależne łącze z siecią było niezbędne.
Zbytnio się nie spieszyłem. Unikając słonecznej strony chodziłem po okolicznych ulicach ćwicząc przechodzenie przez nie. A jest to sztuka, dla nas Europejczyków wcale nie łatwa. Niezbędne jest wyczucie intencji kierowcy w nadjeżdżającym aucie. Zwolni i przepuści czy nie. Przeważnie nowe, drogie auta przyśpieszały, ale większość nieznacznie zwalniała. Przy kilku pasach ruchu często trzeba było się zatrzymać i chwile postać między jadącymi autami. Nikogo to nie dziwiło, nikt nie trąbił (tzn klaksony słychać było cały czas, ale to ich tajny sposób porozumiewania się, którego nie byłem w stanie pojąć). Jak się trafiła okazja szybkim zdecydowanym krokiem szło się dalej. Ale takich umiejętności nabyłem dopiero po kilku dniach (sprawne przechodzenie przez kilku pasmową ulicę)
W jednym z banków wymieniłem kasę. Najpewniej i najbezpieczniej wg obiegowej opinii, ale to była moja pierwsza i ostatnia wizyta w banku w czasie tego pobytu.
Kurs niesamowity. Euro za 20 Le więc funt wychodzi 20 z groszami. Przyjąłem sobie za przelicznik 20 gr, więc 5Le to 1 zł i tego się trzymałem do końca. W sumie mało skomplikowane.
W Vodafon za kartę sim z 9 Gb netu, 40 min rozmów międzynarodowych i sam nie wiem ile rozmów miejscowych zapłaciłem 150 Le czyli niewiele ponad 30 zł.
Obsługa bardzo miła i kompetentna. Wszystko oficjalnie z umową, ksero paszportu i wszelkimi ustawieniami na moim telefonie. Trwało to dobre pół godziny, ale było warto, bo wszystko śmigało znakomicie. Były tylko 2 stanowiska i trafiłem na pusty salon, ale potem kolejka kilku osób się utworzyła. Nie dziwota pół godziny byłem obsługiwany. A jeszcze dostałem do wyboru numer telefonu, co było dla mnie mało istotną sprawą. W sumie jak się okazało miałem wszystkiego dużo za dużo, ale poczucie bezpieczeństwa komunikacyjnego – bezcenne.
Plac Tahrir przywitał mnie mnożestwem samochodów i potężnym hałasem. Nie spodobało mi się to miejsce, choć każdy wcześniej czy później tu trafia. Przytłaczające miejsce. Tu przejście przez ulicę to sztuka sama w sobie. Pół biedy jak się wie gdzie iść. Gorzej jak człowiek kluczy. Ale cóż trzeba jakoś sobie radzić. Najczęściej podłączałem się do grupki miejscowych udających się na drugą stronę tej przysłowiowej rzeki samochodów. Najbezpieczniej było jak w tej grupce były kobiety. Generalnie na każdym kroku widać, że kobiety są tu specjalnie traktowane, i nie tyko na ulicy. Jest ich tu wyjątkowo dużo. Różnie ubranych zarówno nowocześnie jak i tradycyjnie. Nawet w takich miejscach jak cofeshop, tradycyjnie zdominowane przez facetów, kobiety w Kairze nie są wcale rzadkością. Duże miasto ma swoje prawa i tradycja jest tu bardziej schowana niż np. na Synaju.
Kair, Kair, Ulica kairska, EGIPT
W pobliżu placu pod wiaduktami skrzyżowań i rozjazdów drogowych ulicy 6 Października, za muzeum, jest kompleks autobusowy. Blisko siebie są przystanki Go Bus, miejskich autobusów i busików. Przy autobusach i busikach widziałem dantejskie sceny przy wsiadaniu. Pamiętam podobne sytuacje z czasów słusznie minionych. Przepychanki przy wsiadaniu do autobusów były codziennością. Podobnie tutaj, ale bardziej hardcorowo.
Za to Go Bus mile zaskakuje. Normalny dworzec autobusowy. Ludzie w informacji kompetentni i mili. Stanowiska do wyszukiwania połączeń samodzielnie z możliwością wyboru języka, identycznie jak na ich stronie internetowej. https://go-bus.com/ar
Do tego klimatyzowana poczekalnia i kawiarnia na zewnątrz wraz z shisharnią.
Z dworca autobusowego spacer wzdłuż Nilu na most Kasr Al Nile. Nie spodziewałem się, ze na most piesi mogą wchodzić. A tu spora niespodzianka. Po serpentynach schodów mogłem się dostać na most skąd rozciągała się panorama na Zamalek i Kair oraz statki stojące u nabrzeża.
Zamalek, Kair, Kair panorama Nil, EGIPT
Nocą ponoć tętni tu życie i jest to duża atrakcja rejs takim statkiem wśród muzyki i zabawy wieczornej. Dla mnie jednak to jedna z ostatnich opcji do zobaczenia przynajmniej na tym wyjeździe. Może kiedyś…
https://www.youtube.com/edit?o=U&video_id=gucxsIcZJ8g
Dodane komentarze
toronegro 2018-03-01 22:15:38
Witam Dariusznow, fajnie opisujesz Egipt. Przez wiele lat śledziłem forum Egipt na gazecie i stamtąd Cię kojarzę. Swego czasu często tam bywałem. Sentyment pozostał, może już czas na ponowne odwiedziny? Pozdrawiam i czekam na kolejne odcinki.Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.