Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Etiopia - Legendarnym szlakiem. cz.3 > ETIOPIA



Zapraszam na wędrówkę legendarnym szlakiem po zapomnianym królestwie Afryki.
Aksum, Etiopia PN, 32,Religia warunkuje każdy moment życia w Etiopii.Chrzest, ETIOPIA
OBÓZ GEECH, 3600m.n.p.m
Miedzianymi kanionami rozcinającymi góry, pełzły poranne mgły. Usiadłem pod kwitnącym malinowo krzewie i zapatrzyłem się w przestrzeń. Chłodny podmuch wiatru uprzyjemniał kontemplacje, takie chwile podczas wypraw są dla mnie osobistymi okruchami szczęścia. W dali pozowały mi pionowe filary i ściany olbrzymich gór. Czysta Natura. Wtłoczony na co dzień w betonową miejską szarzyznę, tęsknię do otwartych przestrzeni, większe wzruszenie dziś wzbudza u mnie kwiat czy ptasie gniazdo niż najwspanialsza szklana budowla. Współczesny cud cywilizacji. A tu, kilkadziesiąt metrów ode mnie w trawie błyszczącej rosą, myszkował szarobiały, sekretarz długonogi, szukając na śniadanie jaszczurek i węży. Słońce i rześkie górskie powietrze dodało mi energii i radości z życia. Trzeba pokonać rutynę, pokazać pasję i własne marzenia. Jedną z przyczyn, że zawitałem do Etiopii i w góry Simien to wypadająca okrągła rocznica pierwszej polskiej wyprawy, która działa w tym regionie na przełomie roku 1968 i 69. Właśnie mija 50 lat jak w te egzotyczne góry dotarła wysokogórska ekipa Andrzeja Wilczkowskiego. W jego wyprawie wzięło udział 8 młodych pełnych marzeń, energicznych zapaleńców; Jerzy Surdel, Marek Grochowski, Jan Antczak, Zdzisław Kozłowski, Kazimierz Rusiecki, Maciej Sobieszyński. Po tragicznej śmierci Zbigniewa Kaliniewicza do wyprawy już w Etiopii dołączył Tadeusz Nowak. Celem wyprawy było dotarcie do pasm górskich w Etiopii, wcześniej nie eksploatowanych alpinistycznie przez Polaków.
Góry Simien, Etiopia PN, 23,Weszliśmy w stary karłowaty las, ETIOPIA
Polacy weszli na kilka amb, w tym między innymi na bardzo trudno dostępną ambę Uehni, ambę Wahni która w XVIII wieku była więzieniem dla następcy tronu i ambę Asiba, gdzie odkryli nieznane historykom ruiny.
W górach Simien zdobyli 18 szczytów, w tym 9 przekraczających 4 tyś m i poprowadzili dwie nowe drogi na Ras Dashan, najwyższy szczyt pasma i Etiopii, cel i naszego pobytu w tych górach.
Ze wspomnień wyrwał mnie odgłos kopyt, tuż nad moją głową. Stado koziorożców abisyńskich o pięknych wygiętych rogach, zajadając trawę kierowało się na sąsiedni stok. Mając kamerę gotową nakręciłem ciekawe ujęcia.
Stado jakby pozując z dumą i gracją spoglądało w moim kierunku, po czym powoli zaszyło się w gęstwinie krzewów, tuż przy szlaku. Te zwierzęta to endemity, zamieszkują wyłącznie region Simien w liczbie około 500 osobników.
Zadowolony z ujęć podążyłem za moją grupą.
Góry Simien, Etiopia PN, 22,Wodospad Jinbar, ETIOPIA
Powoli weszliśmy w stary karłowaty las, po przekroczeniu małego strumienia, wspięliśmy się po skalnych płytach w głąb urwiska, dochodząc do półki z betonowym murkiem. Skąd rozciągał się widok na przeciwległy, zielony płaskowyż, przecięty rzeką Jinbar. Na prawo od punktu widmowego płaskowyż nagle urywał się pionową ścianą i wąziutki strumieniem, zassany prawem grawitacji znikał w półkilometrowej otchłani. Tak głębokiej, że stojąc na krawędzi przepaści, nie mogłem dostrzec dna. Był to wodospad Jinbar - jeden z najwyższych wodospadów w Afryce.
Po godzinie medytacji piękna, gdy południowe słońce oświetliło wyszczerbione krawędzie ścian kanionu pokryte dywanami mchu, zostawiliśmy wodospad i wróciliśmy do głównego szlaku. Ścieżka wiła się w gęstym lesie, przeniesionym jakby z trylogii Tolkiena, gdzie z powykręcanych wiatrem konarów zwisały porosty, przypominające capie brody. Rosły tu ogromne paprocie i kwitły epifity falujące niewidzialną siłą. Po godzinie marszu dotarliśmy do lokalnej szutrowej drogi, otoczonej jarami, które porastały kwitnące wstydliny. Na swych długich łodygach śmiało pięły się ku słońcu, ponad inne rośliny i kwiaty.
Po wejściu na przełęcz, na trawiastym stoku zobaczyliśmy grajka z tuzinem dzieci, stary człowiek siedział na głazie i grał na "massinko" jednostrunowej lutni. Roześmiane dzieci tańczyły. Spędziłem tu godzinę słuchając trubadura i podziwiając młodych tancerzy.
Góry Simien, Etiopia PN, 24,W rytmie massinko, ETIOPIA
Po nakręceniu ciekawego materiału, krętą ścieżką zszedłem do trawiastej doliny.
Przy strumieniu napotykałem liczące ponad 50 osobników stado dżelad brunatnych. Endemicznych wysokogórskich małpy żyjących powyżej 2000m n.p.m. Okazałe sylwetki samców pokrywało gęste futro. Z przodu długie włosy tworzyły rodzaj płaszcza z bujną grzywą, wyraźnie kontrastując z nieowłosiona piersią o szkarłatnym kolorze skóry. Samice z młodymi siedziały w trawie, pazurami wygrzebywały korzonki, karmiąc nimi młode.
Dżelady, należą do ostatniego żyjącego gatunku małp trawożernych Afryki, obecnie
występują tylko w dwóch rejonach Etiopii w górach Simien i nad brzegami największego słodkowodnego jeziora Afryki, jeziora Tana.
W przeciwieństwie do większości małp dieta dżelad składa się głównie z trawy, Dodatkiem do codziennego jadłospisu są kwiaty, nasiona, korzenie i kłącza.
Dżelady, żyją w grupach rodzinnych liczących do 800 osobników Przewodnikami stada jest kilka starych samców.
Samica rodzi tylko raz na dwa lata, więc młode mogą cieszyć się niepodzielną uwagą kochającej matki aż do swoich drugich urodzin.
Gdy zbliżałem się do stada, jeden ze stojących na straży samców wydał ostrzegawcze szczeknięcia, wywinął górną wargę i pokazał szelmowsko ostre kły. Nie przejmując się tym, lekkomyślnie zacząłem podchodzić coraz bliżej, wpatrując się przez wizjer kamery szczegółom grafitowej twarzy małpy, nie zdawałem sobie sprawy z całej niebezpiecznej sytuacji w jaką się sam w pakowałem.
Dobrze, że całą scenę obserwował Kasane i na czas gardłowym okrzykiem, zatrzymał samca, który zdenerwowany moją prowokacją, zaczął szarżować w moim kierunku.
Góry Simien, Etiopia PN, 31,Dżelady, ETIOPIA
Zażenowany wyszedłem z traw i wróciłem na szlak. Po godzinie marszu ścieżka przecięła dużym łukiem stok doprowadzając nas do strumienia porośniętego lobeliami olbrzymimi, byliśmy w górskiej strefie zwanej afro-alpejski. Charakteryzującym się umiarkowanym klimatem z dużymi opadami deszczu. Efektem tej mieszanki jest tzw. gigantyzm roślinny. Jednym z przykładów są napotkane lobelie olbrzymie, dorastające tu do 10 metrów wysokości, podczas gdy w innych częściach świata gatunki te są wielkości małego krzewu.
Zagłębienia w rozetowych liściach służą roślinie do przechowywania wody, która zamarza w nocy w półksiężycowe kostki lodu, przez co tubylcy nazwali je “lobelie ginu ". Lokalne ekologiczne maszynki do lodu. Te ozdoby stoków zakwitają tylko raz po 20 latach, by zaraz potem obumrzeć.
Góry Simien, Etiopia PN, 26,Lobelia- ozdoba stoków Simien, ETIOPIA
Jak powiedział mi przewodnik dotarliśmy do doliny, gdzie dawniej znajdowała się wioska Geech. Dziś po niej pozostały tylko kamienne podmurówki i drewniane opłotki. Wioska przez stulecia zamieszkana była przez Falaszów, potomków legendarnej kolonii żydowskiej, którzy przybyli do Etiopii wraz z Menelikiem I, synem króla Salomona i królowej Makedy, to oni nawrócili całą starożytną Etiopie na judaizm.
Po założeniu na tym obszarze ścisłego rezerwatu przyrody w roku 1969, mieszkańcy wioski zostali zmuszeni przez władze parku, do opuszczenia swoich gospodarstw. Jedne z ostatnich zdjęć zamieszkałej jeszcze osady Geech można podziwiać w książce Andrzeja Wilczkowskiego "Każdemu według marzeń", w której autor opisuje etiopską wyprawę.
Nasz kolejny obóz oddalony był od wioski tylko kilkadziesiąt metrów i stąd jego nazwa obóz Geech.
Namioty rozstawiono na otwartej przestrzeni, pośród górskie żółtej łąki na wysokości ponad 3600m n.p.m. Tego dnia pokonaliśmy prawie 15 km. Kucharz na kolację zaserwował nam tradycyjny przaśny placek, wypiekany z mąki teffu, zwany yndżera, z dodatkiem warzyw, cienko krojonego kurczaka z gęstym sosem, berbere, mieszanki chili, czosnku i imbiru. Tradycyjnie całość podano na emaliowanej tacy, by wspólnie się posilić. Podano nam też, tedż, czyli napój alkoholowy na bazie miodu.
Góry Simien, Etiopia PN, 27,Obóz Geech, ETIOPIA
Po kolacji wraz zachodem słońca, tak jak ustaliłem wcześniej z przewodnikiem, udałem się nad strumień. Gdzie wśród wysokich traw rozstawiłem statyw. Zachwycony, zacząłem timelapsa.
Zmierzch zapadał szybko a wraz z nim temperatura. Nie zważałem na to. Wtuliłem głowę pod kaptur i wzrokiem chłonąłem okolice. Wypatrywałem się granatowe niebo, gdzie ukazały się pierwsze konstelacje gwiazd. Z upływem czasu coraz wyraźniej jaśniała droga mleczna i wtedy, gdy ja cieszyłem się każdym ujęciem, rejestrującym rozgwieżdżone niebo, każdym pstryknięciem migawki, niczym błyskawica, ostry snop światła przeleciał tuż nad moja głową, to skaut wystraszony moją kilku godzinną nieobecnością w obozie, wyruszył mi z pomocą. Tak to jest, gdy jest się niepoprawnym, marzycielem w przeciwieństwie do reszty turystów, którzy nie szukają guza i dawno już zaszyli się w namiotach, ululani w ciepłych śpiworach.
AKSUM, starożytna Etiopia
Obecnie, dzięki samolotom i internetowi dalekie kraje stały się mniej egzotyczne, a jednak lot samolotem z Lalibeli na północ do Aksum jest podróżą, o 3000 lat wstecz, do legendarnego królestwa Saba, znanego z mirry, kadzidła i z kopalni złota w mitycznym regionie Ofir.
To z Aksum potężni władcy zarządzali cesarstwem rozciągającym się od urodzajnej doliny Nilu do złotych piasków dzisiejszego Jemenu. Łącząc handlowo Afrykę z Azją. To tu przecinały się szlaki i trasy handlowe starożytnych imperiów. W pierwszym wieku naszej ery, Aksum obok Rzymu, Persji i Chin uznane było za czwartą potęgę świata. Pamiątką po tym okresie są największe na świecie granitowe stele, których pozazdrościli cesarzom Aksum nawet faraoni Egiptu.
Aksum, Etiopia PN, 29,Kamienne obeliski w Aksum, ETIOPIA
Od tych chwalebnych dni, minęły tysiąclecia, ale pozostała Legenda (a przecież „w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy”), która stała się częścią Etiopii i dumy całego narodu etiopskiego. Opowiadająca o dziejach starożytnego imperium i jego władcach, o małżeństwie, Salomona, króla Izraela z Makedą, królową Saby (błędnie nazywaną królową Sabą, Saba zaś to starożytnym królestwie leżącym częściowo na północnych terenach Etiopii i w Jemenie), zapisana na kartach księgi „Kebra Nagast”, „Chwały królów Abisynii” z XIII wieku.
Fascynujące i niezwykłe dzieje Etiopii zaczęły się trzy tysiące lat temu.
Wówczas Salomon rządzący terenami dzisiejszego Izraela, Syrii i Jordanii, rozpoczął budowę nowej świątyni, w której miał przechować największy skarb Izraelitów, Arkę Przymierza. W drewnianej skrzyni obitej złotem i ozdobionej figurami dwóch cherubinów, znajdowały się laska Aarona, naczynie z manną i tablice Mojżeszowe z Dekalogiem. Świątynia Arki miała przepychem przyćmić wszystko, co do tej poro zostało wybudowane. Wtedy, jak mówi legenda, piękna afrykańska królowa z Saby, zjawiła się przed obliczem króla Salomona, by podziwiać jego mądrość. W darze przywiozła, przyprawy, szlachetne kamienie i złoto. Dużo złota. Tak potrzebnego przy stawianiu nowej świątyni. Królowa na dworze Salomona bawiła długo. A owocem z pobytu był ich syn Ebne Hekim, który później już jako król Etiopii, przyjął imię Menelik I. Zauroczenie przerodziło się w miłość, a miłość w legendę, żywą do dzisiejszego dnia. Uczucie, które przyćmiło zdrowy rozsadek Salomona i nakazało obdarzyć ich syna największym skarbem Izraelitów, Arką Przymierza. Menelik przywiózł Arkę do Starożytnej Etiopii. Z Arką Salomon wysłał 12 kapłanów z żydowskiego szczepu Lewi, z nakazem osobistej opieki nad nią. Dając tym początek gminie Faleszów, czyli czarnych żydów w Etiopii.
Menelik I, uważany jest za pierwszego cesarza Etiopii i założyciela starożytnej stolicy – Aksum. Arka po wielu latach tułaczki, spoczęła w małej kaplicy Arki w Aksum. Na tej więzi ze starym testamentem cesarze Etiopii opierali swoją władzę. Dając początek najdłużej panującemu dynastii królewskiej na świecie, trwającej trzy milenia. Zakończonej dopiero w 1972, po obaleniu ostatniego cesarza Etiopii, Haile Selassie I.
Sprowadzeni Feleszowie do dziś pełnią straż i opiekę nad Arką, jako dożywotni strażnicy. (większość Feleszów do Izraela powróciło dopiero w latach 90-tych, XX wieku). Ile historycznej prawdy mieści się w tym podaniu, trudno rozstrzygnąć, jednak pewne jest, że już w odległej starożytności dotarł do Etiopii, judaizm.
W czwartym wieku naszej ery, król Ezana, porzucił jednak judaizm i przyjął chrześcijaństwo z Aleksandrii.
Chcąc udowodnić swoje nawrócenie przyjął chrzest a symbol krzyża, nakazał wybijać na monetach cesarstwa. Królestwo Aksum stało się jednym z pierwszych krajów, które oficjalnie przyjęło nową religię. Tak narodziła się nam znana Etiopia. (Jedna z legend mówi, że 4 wieki wcześniej z Aksum wyruszył jeden z trzech mędrców do Betlejem, by przywitać nowo narodzone Dziecko Boże -Jezusa).
Aksum, Etiopia PN, 28,Granitowe stele króla Ezany w Aksum, ETIOPIA
Świeża zieleń trawy kontrastowała z szarym granitem obelisku leżącego przede mną. 33 metrowa stela Króla Remhai z IV wieku. Największy na świecie, obelisk nagrobny wykonany z litej skały, ważący 500 ton. Widać było na nim wspaniałe płaskorzeźby. Drzwi, okna i belki tworzące wielopiętrowy budynek, wieżowce nieśmiertelności jak mówią współcześni historycy, zakończony symbolem wschodzącego słońca. Kamienna drabina, po której cesarz miał dotrzeć do nieba.
Dwie inne nagrobne stele stoją kilkadziesiąt metrów dalej, to Stela Rzymu i Stela Króla Ezana. Stela Rzymska nosi nazwę stolicy Włoch, ponieważ włoscy okupanci w 1937 roku wysłali ją do Italii jako trofeum. Została on zwrócony do Aksum w 2005 roku i oficjalnie odsłonięta została, trzy lata później, 4 września 2008, podczas ceremonii stanowiącej ostatni element obchodów milenijnych, roku 2000 w Etiopii. Dlaczego 8 lat później, bo w Etiopii wszyscy jesteśmy o 7 lat młodsi, a niektórzy szczęśliwcy nawet 8, gdyż Nowy Rok w Etiopii rozpoczyna się 8 września. Według ich kalendarza narodzenie Jezusa przypada o 8 lat później niż w kalendarzu gregoriańskiego. Magiczna Etiopia nie tylko zachwyca, ale ujmuje nam lat. Ku woli wyjaśnienia, kalendarz etiopskiego oparty jest na egipskim. Rok składa się z 12 miesięcy, liczących po 30 dni, oraz jednego miesiąca grupującego pozostałe 5 dni (w roku przestępnym 6 dni). Doba zaczyna się nie o północy, ale każdego dnia o innej godzinie, wraz z wschodem słońca i dzieli się na 12 godzin dziennych i nocnych. W okolicy Aksum znajduje się ponad 120 megalitycznych iglic, oznaczających miejsca królewskich podziemnych grobowców.
Do ich wnętrza prowadza zwężające się schody. Stropy są niskie, ściany surowe, odarte z ozdob.
Kamieniarka bardzo zbliżona do inkaskiej, jaką widziałem w Peru. Idealnie dopasowane bloki bez zaprawy i połączone metalowymi łącznikami, niemal identycznymi jakich używano w kamiennych kompleksach Angkor Wat i Puma Punku.
Niedaleko od placu stel stoi mała świątynia. Kaplica Tablicy sanktuarium Arki Przymierza.
Za murami kościółka ma znajdować się prawdziwa Arka Przymierza. Podstawa tradycji judeochrześcijańskiej z artefaktami od samego Boga, a także fundament istnienia dynastii cesarskiej i kościoła Ortodoksyjnego w Etiopii.
Z aparatem gotowym do strzału, stałem spięty przed tą niepozorna kaplicą, jakby coś mistycznego miało tu się wydarzyć.
Nie miałem sposobu, by sprawdzić, co ona ukrywa. Chroni ją ogrodzenie i metalowa brama. Turystom, ale tylko męskim, pozwala się na podejście do kamiennej steli ustawionej o 30 metrów od bram kościoła. Jedynym człowiekiem, który może coś powiedzieć, to wybierany na życie, dziewiczy strażnik, który po namaszczeniu nie może postawić stopy poza terenem kaplicy. Każdego śmiałka, który spróbuje tam wtargnąć bezprawnie, czeka śmierć, albo dopust ślepoty.
Stojąc przy steli wpatrywałem się teleobiektywem w kotarę zasłaniającą główne drzwi, lustrowałem okna, lecz i one szczelnie były zasłonięte. Może w katakumbach pod kaplicą, Strażnik intonując psalmy, teraz okadza Arkę, myślałem. Może przynajmniej zapach spalanej żywicy dotrze do mnie, stając się dowodem, że święta relikwia tam jest, ale prócz aury tajemniczości unoszącej się nad zieloną kopułą kaplicy, nic nie wyczuwałem. W momencie, gdy miałem odejść,
ze zdziwieniem zauważyłem jak z wnętrza kaplicy wyszedł mnich a za nim kolejny, po chwili na schodach świątyni zrobiło się tłoczno. Zapytałem stojącego przy mnie Etiopczyka co się dzieje, odpowiedział, że właśnie organizuje się orszak procesyjny, który przeniesie Arkę do pobliskiej katedry. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Procesja, teraz z… Arką. Tak powtórzył mi nieznajomy.
Wyniesiono olbrzymi parasol, tłum mnichów w kolorowych szatach zaczął ustawiać się w szpaler.
Zza kotary wyłonił się ubrany w odświętne szaty abina – kapłan trzymający dużą skrzynię owiniętą w wyszywane tkaniny.
Aksum, Etiopia PN, 31,Procesja z Tabot, w tle Kaplica Tablic według tradycji w niej przechowywana jest Arka Przymierza, ETIOPIA
Orszak powoli ruszył. Prowadzący, niosąc złoty krzyż, wyszedł po za obręb bramy i zatrzymał się na równi ze mną, tuż za nim stanęli nawikulariusz z łódka pełną pachnącej żywicy i turyferariusz z dymiącym kadzidłem. Gdy abina, ruszył rozległo się bicie w bębny i świst piszczałek. Osłaniany dużym parasolem, nad głową niósł, Tabot.
Jeden z porządkowych poprosił mnie, bym opuścił drogę procesji. Szybko wspiąłem się na pobliski murek i zacząłem filmować. Procesja z Tabotem, minęła mnie w odległości zaledwie kilku metrów, po chwili wszyscy weszli do pobliskiej katedry zamykając bramy. Nie mogłem w to uwierzyć. Co za zrządzenie losu, jeśli tylko, bym zjawił się tu, pół godziny wcześniej lub później, nie był bym światkiem tej procesji. Namiastka biblijnego cudu. Czy była to prawdziwa arka czy replika? Przychylam się do drugiego stwierdzenia, ale z tysięcy kopi przechowywanych w kościołach etiopskich, ta replika niezaprzeczalnie stała najbliżej oryginału. A sam fakt, że byłem przypadkowym świadkiem otwarcia bram w kaplicy Arki, przemarszu procesji, stawia mnie w pozycji wybrańca.
Tuż, za kościołem otoczyli mnie sprzedawcy cepeliowskich pamiątek, oferując zawinięte w ruloniki malunki z historii Etiopii, jej legend i religii. Pokazując krzyże o różnych kształtach i wzorach z prośbą w oczach by bogaty ferendzi, (potoczna nazwa bogatego Europejczyka) za, którego mnie uważali coś zakupił. Zostawiłem jednak sprzedawców, pospieszany przez przewodnika, który jeszcze tego dnia obiecał nam pokazać leżące na rogatkach Aksum, stare ruiny, znane jako zamek królowej z Saby. To stąd królowa Mekeda, matka narodu etiopskiego jak z szacunkiem nazywał ją nasz przewodnik wyruszyła do Jerozolimy, około 1000 p.n.e.
Aksum, Etiopia PN, 30,Kamienny krąg na obrzeżach Aksum , ETIOPIA
Co mnie na tym stanowisku archeologicznym zachwyciło i zadziwiło, to nie kamienie i wykute w monolicie olbrzymie stopnie, ślady kamiennych tarasów i piedestałów. Lecz to co ujrzałem po drugiej stronie jezdni. W polu lokalnego rolnika, z nad kłosów pszenicy wyrastały granitowe monolity, tworzące kamienny krąg. Nie czekając na przewodnika, podekscytowany pobiegłem wprost do kręgu. Zachodzące słońce przenikało pomiędzy megalitami tworząc nad każdym kamieniem lśniącą koronę. Opuszkami palców muskałem ich porowatą, ciepłą powierzchnie. Dotykałem historii, reliktu zapomnianej kultury.
Cdn.
Tekst i zdjęcia
Ed Bochnak
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.