Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Rodzinne ferie na Słowacji > SłOWACJA
kasia114 relacje z podróży
Słowacja to istny raj dla narciarzy. Nie ma kolejek do wyciągów, mnóstwo tras zjazdowych. Ja miałam ostatnio okazję poszusować w Niskich Tatrach, a dokładniej w Centrum narciarskim Jasna niedaleko Litptovskego Mikulasa.
W ferie zimowe 2010 roku wybrałam się wraz z rodziną i znajomymi na Słowację po raz kolejny. Atrakcje bowiem są tam dostępne o każdej porze roku i z Polski jest bardzo blisko. Z założenia miał to być głównie wyjazd narciarski, ale planowaliśmy też trochę zwiedzić okolicę i zrelaksować się w termalnych basenach, z których Słowacja także słynie.
Wyjechaliśmy w poniedziałek 18 stycznia z Kielc i jechaliśmy ok. 6 godzin. Jechało się w normalnym tempie (o dziwo nie było korków na Zakopiance). Pierwszy postój mieliśmy w Słomnikach, gdzie mieliśmy się spotkać się ze znajomymi, którzy jechali za nami innym samochodem, a następny postój zrobiliśmy w Tenczynie. Zjedliśmy tam obiad w „Karczmie u Stacha”, jedzonko całkiem dobre. Potem już cały czas jechaliśmy samochodem.
Nie zauważyłam nawet jak przejeżdżaliśmy przez granicę. Dość niesamowita była jazda po oblodzonych, górskich serpentynach już po słowackiej stronie. W końcu jednak dotarliśmy do pensjonatu w Bodicach obok Liptovskiego Mikulasa. Tam mieliśmy rezerwację już wcześniej choć po drodze było wiele pensjonatów z wolnymi pokojami, więc pewnie i bez rezerwacji można było dostać nocleg. Ale po co ryzykować. Z okna mieliśmy wspaniały widok na Zachodnie Tatry, choć odkryliśmy go dopiero trzeciego dnia, jak ustąpiła mgła, czy może to były chmury? W każdym bądź razie skutecznie przysłaniały widok o jakim nie mieliśmy wcześniej pojęcia.
Następnego dnia ochoczo wybraliśmy się na narty. Podczas jazdy do Centrum narciarskiego „Jasna” przez Demanovską Dolinę, zauważyłam przez okno piękny zamarznięty i błyszczący wodospad, a właściwie zamarznięte strugi wody ściekające ze skał. Zatrzymaliśmy się by się temu zjawisku przyjrzeć bliżej. Cyknęliśmy kilka zdjęć i pojechaliśmy dalej. Zjeżdżaliśmy z tras na Chopku, głównie niebieskiej (łatwa) i raz z czerwonej (trudniejsza). Niebieska wcale nie jest taka łatwa jak się wydaje ponieważ spod śniegu wystaje lód, co może skończyć się upadkiem. Czerwona jest naprawdę wysoko i jest bardzo stroma. Zjeżdża się z niej w 30 minut, ale adrenalina i widoki są niezapomniane. Najczęściej korzystaliśmy z super gondoli, w której można odpocząć, a otwarto ją dopiero w tym sezonie. Niedaleko był też wyciąg na drugą niebieską trasę, ale wyciąg krzesełkowy. Jego zaletą było z kolei to, że to bł stok oświetlony i można było jeździć także po 18.00 do 21.00.
Generalnie nie ma tam kolejek do wyciągów, więc nie marznie się oczekując na wjazd. O 15.30 zamykają wyciągi i jest przerwa, a o 18.00 można jeszcze pozjeżdżać, ale wyciąg z gondolami nie jest oświetlony, więc nie można z niego zjeżdżać. Bilet całodniowy normalny kosztuje 29 euro, a ulgowy 21 euro. Znacznie bardziej opłaca się wziąć bilet całodzienny ponieważ jeden zjazd kosztuje 10 euro. Całe Centrum narciarskie „Jasna” to kilkanaście różnych tras zjazdowych, gdzie każdy znajdzie cos dla siebie.
Przy stokach są hotele, serwisy narciarskie, szkoły jazdy, wypożyczalnie i kilka kawiarenek, w których można zjeść obiad. Szczególnie polecam langosa (ok. 3 euro), choć nie za bardzo można się nim najeść. Na szczęście zawsze przy sobie mieliśmy zakupione wcześniej, smaczne słowackie, owcze sery, wędzone i zwijane w warkoczyki bądź w kule, z której rozwijało się go jak serpentyny. Na zimową pogodę doskonała okazała się także słowacka czekolada „Studencka” z bakaliami.
Kolejnego dnia postanowiliśmy popływać w największym parku wodnym na Słowacji „Tatralandii”w Liptovskim Mikulasu. Zimą czynne jest tam dziewięć zjeżdżalni i osiem basenów w tym 5 na zewnątrz. Temperatura tamtejszej wody na zewnątrz wynosiła 38 stopni i gdy przechodziło się z basenu do basenu to spadała, żeby trochę się ochłodzić przed wskoczeniem do tej najgorętszej. Jedna ze zjeżdżalni była na dworze. Z trzech rur zjeżdżało się na podwójnych oponach a z jednej na pojedynczych, z reszty zjeżdżało się na matach. Cena biletu wstępu na cały dzień wynosi ok.14 euro. Szkoda, że u nas nie ma takiego Aqaparku.
Czwartego dnia wstaliśmy trochę później i wybraliśmy się na 11.30 do „Demianowskiej Jaskini Wolności” (po słowacku „Demanovska Jaskinia Slobody”) Jaskinia ta jest chyba trzy razy większa niż „Jaskinia Raj” i posiada prześliczne źródełka gdzie woda ma temperaturę 6 stopni. Trzeba przejść ok. 1000 stopni schodów co trwa godzinę. Znajduje się tam komnata Janosika z krwawymi naciekami oraz najładniejsze źródełko jaskini „Szmaragdowe”. Potem pojechaliśmy do kina 5D, które mieściło się w hotelu tuż obok „Tatralandii”. W kinie zajęliśmy prawie wszystkie fotele, bo było ich jedynie osiem. Założyliśmy specjalne okulary i widzieliśmy trójwymiarowy obraz, a podczas filmu ruszały się fotele, pryskali nas wodą i puszczali w naszą stronę fale powietrza.
Piątego przedostatniego dnia znów wybraliśmy się na narty i jeździliśmy do oporu, bo pogoda nam dopisała. Ostatni dzień, niedziela to pakowanie i powrót do domu. Mały korek przy wjeździe na Zakopiankę, ale potem jazda bez problemów.
Zachęcam do odwiedzenia tego niedalekiego kraju, nie tylko zimą. Sama jeździłam tam już wiele razy i za każdym razem widziałam coś nowego i doznawałam miłych wrażeń.
Wyjechaliśmy w poniedziałek 18 stycznia z Kielc i jechaliśmy ok. 6 godzin. Jechało się w normalnym tempie (o dziwo nie było korków na Zakopiance). Pierwszy postój mieliśmy w Słomnikach, gdzie mieliśmy się spotkać się ze znajomymi, którzy jechali za nami innym samochodem, a następny postój zrobiliśmy w Tenczynie. Zjedliśmy tam obiad w „Karczmie u Stacha”, jedzonko całkiem dobre. Potem już cały czas jechaliśmy samochodem.
Nie zauważyłam nawet jak przejeżdżaliśmy przez granicę. Dość niesamowita była jazda po oblodzonych, górskich serpentynach już po słowackiej stronie. W końcu jednak dotarliśmy do pensjonatu w Bodicach obok Liptovskiego Mikulasa. Tam mieliśmy rezerwację już wcześniej choć po drodze było wiele pensjonatów z wolnymi pokojami, więc pewnie i bez rezerwacji można było dostać nocleg. Ale po co ryzykować. Z okna mieliśmy wspaniały widok na Zachodnie Tatry, choć odkryliśmy go dopiero trzeciego dnia, jak ustąpiła mgła, czy może to były chmury? W każdym bądź razie skutecznie przysłaniały widok o jakim nie mieliśmy wcześniej pojęcia.
Następnego dnia ochoczo wybraliśmy się na narty. Podczas jazdy do Centrum narciarskiego „Jasna” przez Demanovską Dolinę, zauważyłam przez okno piękny zamarznięty i błyszczący wodospad, a właściwie zamarznięte strugi wody ściekające ze skał. Zatrzymaliśmy się by się temu zjawisku przyjrzeć bliżej. Cyknęliśmy kilka zdjęć i pojechaliśmy dalej. Zjeżdżaliśmy z tras na Chopku, głównie niebieskiej (łatwa) i raz z czerwonej (trudniejsza). Niebieska wcale nie jest taka łatwa jak się wydaje ponieważ spod śniegu wystaje lód, co może skończyć się upadkiem. Czerwona jest naprawdę wysoko i jest bardzo stroma. Zjeżdża się z niej w 30 minut, ale adrenalina i widoki są niezapomniane. Najczęściej korzystaliśmy z super gondoli, w której można odpocząć, a otwarto ją dopiero w tym sezonie. Niedaleko był też wyciąg na drugą niebieską trasę, ale wyciąg krzesełkowy. Jego zaletą było z kolei to, że to bł stok oświetlony i można było jeździć także po 18.00 do 21.00.
Generalnie nie ma tam kolejek do wyciągów, więc nie marznie się oczekując na wjazd. O 15.30 zamykają wyciągi i jest przerwa, a o 18.00 można jeszcze pozjeżdżać, ale wyciąg z gondolami nie jest oświetlony, więc nie można z niego zjeżdżać. Bilet całodniowy normalny kosztuje 29 euro, a ulgowy 21 euro. Znacznie bardziej opłaca się wziąć bilet całodzienny ponieważ jeden zjazd kosztuje 10 euro. Całe Centrum narciarskie „Jasna” to kilkanaście różnych tras zjazdowych, gdzie każdy znajdzie cos dla siebie.
Przy stokach są hotele, serwisy narciarskie, szkoły jazdy, wypożyczalnie i kilka kawiarenek, w których można zjeść obiad. Szczególnie polecam langosa (ok. 3 euro), choć nie za bardzo można się nim najeść. Na szczęście zawsze przy sobie mieliśmy zakupione wcześniej, smaczne słowackie, owcze sery, wędzone i zwijane w warkoczyki bądź w kule, z której rozwijało się go jak serpentyny. Na zimową pogodę doskonała okazała się także słowacka czekolada „Studencka” z bakaliami.
Kolejnego dnia postanowiliśmy popływać w największym parku wodnym na Słowacji „Tatralandii”w Liptovskim Mikulasu. Zimą czynne jest tam dziewięć zjeżdżalni i osiem basenów w tym 5 na zewnątrz. Temperatura tamtejszej wody na zewnątrz wynosiła 38 stopni i gdy przechodziło się z basenu do basenu to spadała, żeby trochę się ochłodzić przed wskoczeniem do tej najgorętszej. Jedna ze zjeżdżalni była na dworze. Z trzech rur zjeżdżało się na podwójnych oponach a z jednej na pojedynczych, z reszty zjeżdżało się na matach. Cena biletu wstępu na cały dzień wynosi ok.14 euro. Szkoda, że u nas nie ma takiego Aqaparku.
Czwartego dnia wstaliśmy trochę później i wybraliśmy się na 11.30 do „Demianowskiej Jaskini Wolności” (po słowacku „Demanovska Jaskinia Slobody”) Jaskinia ta jest chyba trzy razy większa niż „Jaskinia Raj” i posiada prześliczne źródełka gdzie woda ma temperaturę 6 stopni. Trzeba przejść ok. 1000 stopni schodów co trwa godzinę. Znajduje się tam komnata Janosika z krwawymi naciekami oraz najładniejsze źródełko jaskini „Szmaragdowe”. Potem pojechaliśmy do kina 5D, które mieściło się w hotelu tuż obok „Tatralandii”. W kinie zajęliśmy prawie wszystkie fotele, bo było ich jedynie osiem. Założyliśmy specjalne okulary i widzieliśmy trójwymiarowy obraz, a podczas filmu ruszały się fotele, pryskali nas wodą i puszczali w naszą stronę fale powietrza.
Piątego przedostatniego dnia znów wybraliśmy się na narty i jeździliśmy do oporu, bo pogoda nam dopisała. Ostatni dzień, niedziela to pakowanie i powrót do domu. Mały korek przy wjeździe na Zakopiankę, ale potem jazda bez problemów.
Zachęcam do odwiedzenia tego niedalekiego kraju, nie tylko zimą. Sama jeździłam tam już wiele razy i za każdym razem widziałam coś nowego i doznawałam miłych wrażeń.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.