Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Pakistan12 > PAKISTAN


Złożyłem jedynie ręce jak do modlitwy i próbuję przepraszać. Bo co więcej mogłem zrobić
Chodzą z tymi kałasznikowami, jeden pokazuje mi drzwi spalone, drugi rozebrane łózko, za
głowę się chwyta, wrzeszczy, ryczy. Godom se _ no pięknie. Zobaczymy, co się będzie działo.
Minęło może pół godziny tego bulgotania, jedynym oparciem był ten koleś od rożańca, który
ciągle się ino śmiał. Przyprowadzili konia i wsadzili mnie na niego. Pierwszy raz l w Życiu na
koniu jechałem. Wsadzili mi nogi w strzemiona' jeden mnie trzymał i tak jechałem: w jednej
ręce lejce, a u, drugiej - aparat. Udało mi się nawet na tym koniu kilka zdjęć zrobić. Ale potem
ieden zauważyŁ, że robię foty, więc od razu mi plecak zabrali wraz aparatem' Nie wykonywali
co prawda żadnych nieprzyjaznych gestów, a|e cały czas trzymali mnie pod kałasznikowerrr.
Pojechaliśmy za jezioro na drugą stronę gór, ta jazda na koniu mogła trwać z pięć godzin.
Wyjechaliśmy za lodowiec, a potem skierowaliśmy się do wioski położonej na zboczu góry.
Zaprowadzili mnie do leciwego dziadka. Pytam się, czy ktoś tu po ludzku gada _- a tu zapomnij
I tak błąkaliśmy się przez cztery dni z jednego domu do drugieg o, cały czas ktoś Za mną chodził
z karabinem na sznurku. Myślę Se' no to piękna jazda, z nikim się nie da dogadać
Ale tak naprawdę byli to bardzo mili. Co ciekawe' większość mieszkańców wioski zajmowała
się produkcją amunicję. Przywozili na mułach całe wory łusek, mieli ołów sztance. Ręcznie to
wszystko było robione' sypali proch do łusek, zakładali naboje, zaciski.
cdn
Chodzą z tymi kałasznikowami, jeden pokazuje mi drzwi spalone, drugi rozebrane łózko, za
głowę się chwyta, wrzeszczy, ryczy. Godom se _ no pięknie. Zobaczymy, co się będzie działo.
Minęło może pół godziny tego bulgotania, jedynym oparciem był ten koleś od rożańca, który
ciągle się ino śmiał. Przyprowadzili konia i wsadzili mnie na niego. Pierwszy raz l w Życiu na
koniu jechałem. Wsadzili mi nogi w strzemiona' jeden mnie trzymał i tak jechałem: w jednej
ręce lejce, a u, drugiej - aparat. Udało mi się nawet na tym koniu kilka zdjęć zrobić. Ale potem
ieden zauważyŁ, że robię foty, więc od razu mi plecak zabrali wraz aparatem' Nie wykonywali
co prawda żadnych nieprzyjaznych gestów, a|e cały czas trzymali mnie pod kałasznikowerrr.
Pojechaliśmy za jezioro na drugą stronę gór, ta jazda na koniu mogła trwać z pięć godzin.
Wyjechaliśmy za lodowiec, a potem skierowaliśmy się do wioski położonej na zboczu góry.
Zaprowadzili mnie do leciwego dziadka. Pytam się, czy ktoś tu po ludzku gada _- a tu zapomnij
I tak błąkaliśmy się przez cztery dni z jednego domu do drugieg o, cały czas ktoś Za mną chodził
z karabinem na sznurku. Myślę Se' no to piękna jazda, z nikim się nie da dogadać
Ale tak naprawdę byli to bardzo mili. Co ciekawe' większość mieszkańców wioski zajmowała
się produkcją amunicję. Przywozili na mułach całe wory łusek, mieli ołów sztance. Ręcznie to
wszystko było robione' sypali proch do łusek, zakładali naboje, zaciski.
cdn
cdn
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.