Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Indie Północne > INDIE



23.01.07 Delhi
Wyjście ekscytujące. Wchodzi się jak przez ekran
telewizora:-)zapach, słońce:-)+niesamowita wrzawa(hałas Delhi). Dzień
opisać można jako zderzenie z innym światem, zupełnie inną kulturą...Są
pierwsze doświadczenia z podróży, przy czym przygoda nabiera smaku...Do
dworca New Delhi to jak podróż przez piekło:-)(taksówkarze rozumni,
zamiast na stacje docierają do biur podróży).Istne szaleństwo.Kilka
godzin spędzonych przy herbatce z niestworzonymi historiami...Ciężko postawić na
swoim, gdy jest się w nieznanej dzielnicy i podobno droga do stacji New
Delhi jest odcięta. Po długich pertraktacjach, ciepłe pożegnanie z mojej
strony, "friend" zaskoczony. Zdołał wysłać mnie jeszcze (taksówką) do
następnego biura skąd tak szybko jak wszedłem, tak wyszedłem:-)Na
szczęście było już blisko do dworca New Delhi. Przydała się
autoriksza:-)(co do ruchu drogowego- panuje tylko jedna zasada- żadnych
zasad!!). Na dworcu odetchnąłem z ulgą w International Tourist Bureau.
Bez większego namysłu rezerwacja MANDOR EXPRESS 20.45 JODHPUR.Przejazd
smokiem czyli autorikszą do dworca Old Delhi- pyszne chińskie danie i
zakwaterowanie w przedziale, mam nadzieję, że dojadę wśród samych "Indian"
i szczęśliwie wysiądę o 8.00:-)Pierwsze starcie zaliczone.
24.01.07
Jodhpur Błekitne miasto, przepiękny fort- widok na cudowny błekit
miasta. Pierwszy dzień był tylko szkokiem. Wszystko można jednak
zrozumieć i szybko wkomponować się w rytm życia Hindusów. Był to dzień z
przewodnika: fort Meherangarh, miejsce odcięte od życia ulicznego, spokój
cisza, piękne widoki na miasto w tle pustyni Thar.Umard Bhawan- pałac
maharadży, cudowny pokaz przepychu gryzący się z biedą wokół.
Póżniej długi spacer po mieście wśród innego świata...
25.01.07
Poranny autobus do JAISALMER, zabawne juz na dworcu wiedziałem
gdzie się zatrzymam i, że w hotelu będą dwie Polki i safarii.:-)Dostałem
ulotkę z nazwą hotelu już w autobusie. Po przyjeździe 6.5godz podróży,
czekał już na mnie hotelarz(bardzo zabawny zresztą). Wszystko okazało się
prawdą więc zatrzymałem się z myślą o jutrzejszym safarii. Wieczorna
wizyta w złotym forcie okazała się trafiona. Przy zachodzie słońca
piaskowy fort mieni się na złoty kolor, mnóstwo wąskich uliczek
przesmyków, świątyń, i życzliwych Hindusów, którzy jak wszędzie
zaczepiają próbując srzedać towar, lub pomóc...:-) Po powrocie spotkałem się z
koleżankami z Warszawy: Karolina i Dominika. Dowiedziałem się przy tym jak
dużo do tej pory przepłacałem dosłownie za wszystko:-)
26.01.07 wczesny poranek - 28.01.07 popołudnie.
Safarii.Pustynia Thar.
Wyjechaliśmy Jeepem w stonę piaszczystej pustynii Thar, w składzie 2
Warszawianki, 3 Hiszpanów(matka + syn, zawodowy podróżnik Carlos -
www.vagamundos.com )1 Szwajcarka, 1 Canadyjczyk,i Ja. Poprzez 2 postoje,
świątynia + opuszczony pałac dotarliśmy do naszych przewodników. Skład 9
wielbłądów i ok 7 przewodników. Każdy dostał wielbłąda i w drogę po
pustynnym piasku. Było rewelacyjnie. W dzień karawana przemierzała
pustynię w pełnym słońcu z przerwami na pyszne jedzonko przyrządzane przez
naszych przewodników. Wieczorami wspólne ogniska, śpiewy i opowiadania.
Pokonując kilometry napotykaliśmy wioski gdzie czas jakby sie zatrzymał.
Zaprzyjażniając się z towarzyszami podrózy czas upływał...Dotarliśmy w
końcu przez piaski, sawanny do wielkiego jeziora i opuszczonego miasta,
które nie było mirażem:-)Ostatnia końcowa droga to popis umiejętności
nabytych w trakcie wyprawy. Wiatr porywający chusty galopując przed
siebie. do tego wschody i zachody słońca dopełniły całość. Hiszpan zdołał
nawet wygrac wielbłada w zawodach, które sam sobie zorganizował, w biegu z
Hindusem, oczywiście transport niemożliwy, mnóstwo śmiechu zapewnione...:-).
Wróciliśmy 28.01.07 niedziela do hotelu gdzie wszyscy zatrzymalismy się do
rana. Wieczorem wraz z Dominiką i Karoliną udaliśmy się na zakupy. Po
ciężkich targach ze sprzedawcą każdy zakupił pięknie wzorowane tkaniny
radżastańskie. Zmęczeni późno poszliśmy spać...
29.01.07
wczesny poranek, świt szczęśliwy, choć tutaj pożegnanie z
Warszawiankami nietypowe, niecodzienne. Wstaliśmy o 5.00 rano by wziąć
autobus do Jodhpur o 6.00. Tam mieliśmy sie pożegnać...Hindusi na każdym
kroku wypatrując pieniędzy, tym razem chcąc od nas dopłatę do biletu
uratowali moją dalszą podróż. Zorientowany brakiem najwazniejszego
ekwipunku opuściłem już jadący autobus. Spałem za to dłużej(pieniądze,
dokumenty czekały na mnie pod poduszką). Zjadłem śniadanie z Hiszpanem
podróżnikiem.(To niesamowite zwiedzidził prawie cały świat). Dojechałem do
Jodhpur ok. 17.00.
W biurze rezerwacji zeszło mi 2godz, zmieniając trasę z Agry na plan
Jaipur,Autobus,następny dzień(rezerwując z wyprzedzeniem pociąg do
Varanasi) zpowodu braku biletów. Zatrzymałem się w Hotelu, który
rekomenduję wszystkim Center Point, doba 400Rs, kuchnia niesamowicie
smaczna, obsługa miła, uczciwa. Hotel szukałem bez bagażu, zostawiając go
na dworcu, także żeby nie płacić rikszarzom prowizji, po bagaż pojechałem
na dworzec z hotelarzem na motorze...:-)
30.01.07
ok 8godz drogi autobusem do JAIPUR. Zakwaterowanie.Umówienie się
z rikszarzem na następny dzień na szybkie zwiedzanie.I prosto do kina Raj
Mandir, które jest jedną z większych atrakcji miasta, 3godzinna
boliwoodzka produkcja zaliczona, film z rodzaju Love Story z jak dla mnie
przepiękną muzyką. Kino z bajki w centrum okropnie zanieczyszczonego
miasta(tylko strażnicy z kałasznikami krzątający sie po kinie nie
pasują do otoczenia:-)).Powrót z kina do hotelu: cicha noc wpłynęła na
dobry sen.
Mozna powiedzieć, że zżyłem się już z Indianami, kultura inna bardziej
kolorowa.
31.01.07
Do 10.00 opuściłem pokój, plecak zostawiłem w hotelu. przed nim
czekał juz na mnie rikszarz, który okazał się być poczciwym Hindusem. Był
to dobry pomysł na szybkie zwiedzanie z braku czasu:obserwatorium, Hawal
Machal. Zjedliśmy wspólnie obiad w restauracji i pożegnałem go kilkoma
monetami polskimi w formie dodatkowego tipu. Udałem sie na dworzec
kolejowy skąd o 15.40 wyruszyłem do Varanasi.Tak pożegnałem Rajasthan.
Mknę teraz do 8.15:-)Dużo czasu pożera podróż z miejsca na miejsce, ale
Podczas podrózy także można obserwować życie, zwyczaje Hindusów, więc
zawsze jest ciekawie..Podrózujący ze mną wyglądają na szczęśliwych...
01.02 - 02.02.07 VARANASI-
miasto symboli, świętej rzeki Ganges.
Otoczonej Ghatami od zachodniej strony. Trzeba tu przystanąć na dłużej, juz wiem,
że dwa dni to za mało. Jednak czas się kończy, Rishikesh czeka. Gaty
wszystkie różnią się, wszędzie widok na inną stronę życia. Mnóstwo pielgrzymów,
joginów, ascetów- wegetujących- w dymie Marichuany. Najbardziej
zastanawiający, owiany tajemniczością gath znajduje się w sąsiedztwie z
Manikarnika Gath. Miejsce spoczynku hindusów. 24h płoną stosy ciał
uprzednio namoczonych w Gangesie. Drewno ponoć 1kg-150Rs.Spacerując,
spotkałem dwójkę Polaków Asia i Piotr Warszawa, razem spędziliśmy dzień,
wypożyczyliśmy łódź by zobaczyć Varanasi od strony rzeki.Podpłynelismy też
łodzią pod sam brzeg by przypatrzyć się z bezpiecznej odległości ceremoniom
pogrzebowym. Atmosfera mroczna jest tam po zmierzchu, kiedy ogień
zozświetla przestrzeń.
Ghat Dalswagmeth (najliczniej odwiedzany)centrum.Wśród pielgrzymów,
turystów na każdym kroku roi się od "Hello friend".Wieczorem przy
oszałamiającym biciu dzwonów, religijne obrzędy na cześć Gangesu
przyprawiają o dreszcze. Do tego rzeka rozświetlona jest pływającymi
lampionami. Od strony Goudolia do Gathu Dalswagmeth a także w całej
okolicy zaułków, zakamarków nadbrzeża morze straganów, sklepików
oferujących wszystko od owoców skończywszy na jedwabnych sari. wszystko
to pochłania bez reszty. Niesamowicie przyjemnie jest przysiąść na Gathcie
obserwując i chłonąc atmosferę panującą wokół.
03.02.07
Z 10.40 na 11.40 przesunął się odjazd pociagu do Hardiwar, takze
zamiast o 4.20 najprawdopodobniej przyjazd się przeciągnie ok 2h. Z
Hardiwar Autobus 1h do Rishikesh i ostatni cel podróży przed Delhi
osiągnięty.
04.02.07
Rishikesh. 3godz spóźnienia pociągu. Przynajmniej pospać dali
zamiast 0 4.20 do Hardiwar dotarłem po 7.00. 21godz pociągiem, nieustanna
gonitwa z czasem dały mi się we znaki. Z planowanych dwóch dni
postanowiłem zostać tylko jeden, odpuszczając zaplanowanej wizycie w
Ashramie. Stan grypowy nie przeszkodził mi jednak wyprawie po tym równie
pięknym miejscu, wsród niezliczonych Ashramów. Jest rozciągnięte wzdłuż
rzeki pomiędzy górami. Ganges jest tu naprawdę czysty w porównaniu z
Varanasi. Przewieszone są dwa mosty Lakshman Jhula i Shivanand Jhula.
Panuje atmosfera ciszy nastrajającej ku zatrzymaniu się sam na sam ze
sobą w czasie. Czas jednak nagli, z decyzją na powrót do Delhi(2dni) bukuję hotel.
Spacer z Lakshman Jhula do Shivanand Jhula (2km) wśród zaszytych w
zieleni chatek, Ashramów i powrót wieczór hotel.
05.02.07
poranek na dworcu autobusowym, 6.00 rano niespodzianka, sami
hindusi, ciemno. Ja, szukam autobusu do Delhi a przyjaciel (sam jeden) z
Canady, którego poznałem w Jaisalmer safarii, dopiero co zjawia się w
Rishikesh:-)Ciepłe przywitanie z zaskoczenia. Udzieliłem mu wskazówek co
do miejsc i poruszania się transportem kołowym i każdy w swoją
drogę... Ranek do południa, okropna mgła,
która jakoś wogóle nie przeszkadzała kierowcy, który pędził jak wariat w
kierunku Delhi! Na szczęście dojechaliśmy szczęśliwie na dosłownie brzeg
miasta. Zawsze jednak można trafić i liczyć na pożądnych Hindusów. Tym
razem Hinduska wraz ze mną dojechała rikszą do przystanku autobusowego i
wpakowała mnie w autobus miejski(10Rs), który przewiózł mnie przez
całe ogromne miasto prawie docelowo. W hotelu nie obyło się bez
niespodzianek. Rezerwację miałem tylkona drugą noc!Mocne postawienie
sprawy, ekstra dopłata, i wszystko sie wyjaśniło.Został mi cały ostatni
dzień na Delhi.
06.02.07
W sercu Indii można znaleźć wszystko z całego kraju. Odpuściłem
sobie wędrówkę po zabytkach by ostatnie chwile spędzać wraz z
mieszkańcami
snując się po uliczkach Paharganj i Karol Bagh. Małe ostatnie zakupy i
chodząc lub przysiadając chwilę żegnałem się zniesamowitym życiem Indii.
Wyjeżdżając jedna myśl chodziła mi po głowie, by znów powrócić!:-)
Wyjście ekscytujące. Wchodzi się jak przez ekran
telewizora:-)zapach, słońce:-)+niesamowita wrzawa(hałas Delhi). Dzień
opisać można jako zderzenie z innym światem, zupełnie inną kulturą...Są
pierwsze doświadczenia z podróży, przy czym przygoda nabiera smaku...Do
dworca New Delhi to jak podróż przez piekło:-)(taksówkarze rozumni,
zamiast na stacje docierają do biur podróży).Istne szaleństwo.Kilka
godzin spędzonych przy herbatce z niestworzonymi historiami...Ciężko postawić na
swoim, gdy jest się w nieznanej dzielnicy i podobno droga do stacji New
Delhi jest odcięta. Po długich pertraktacjach, ciepłe pożegnanie z mojej
strony, "friend" zaskoczony. Zdołał wysłać mnie jeszcze (taksówką) do
następnego biura skąd tak szybko jak wszedłem, tak wyszedłem:-)Na
szczęście było już blisko do dworca New Delhi. Przydała się
autoriksza:-)(co do ruchu drogowego- panuje tylko jedna zasada- żadnych
zasad!!). Na dworcu odetchnąłem z ulgą w International Tourist Bureau.
Bez większego namysłu rezerwacja MANDOR EXPRESS 20.45 JODHPUR.Przejazd
smokiem czyli autorikszą do dworca Old Delhi- pyszne chińskie danie i
zakwaterowanie w przedziale, mam nadzieję, że dojadę wśród samych "Indian"
i szczęśliwie wysiądę o 8.00:-)Pierwsze starcie zaliczone.
24.01.07
Jodhpur Błekitne miasto, przepiękny fort- widok na cudowny błekit
miasta. Pierwszy dzień był tylko szkokiem. Wszystko można jednak
zrozumieć i szybko wkomponować się w rytm życia Hindusów. Był to dzień z
przewodnika: fort Meherangarh, miejsce odcięte od życia ulicznego, spokój
cisza, piękne widoki na miasto w tle pustyni Thar.Umard Bhawan- pałac
maharadży, cudowny pokaz przepychu gryzący się z biedą wokół.
Póżniej długi spacer po mieście wśród innego świata...
25.01.07
Poranny autobus do JAISALMER, zabawne juz na dworcu wiedziałem
gdzie się zatrzymam i, że w hotelu będą dwie Polki i safarii.:-)Dostałem
ulotkę z nazwą hotelu już w autobusie. Po przyjeździe 6.5godz podróży,
czekał już na mnie hotelarz(bardzo zabawny zresztą). Wszystko okazało się
prawdą więc zatrzymałem się z myślą o jutrzejszym safarii. Wieczorna
wizyta w złotym forcie okazała się trafiona. Przy zachodzie słońca
piaskowy fort mieni się na złoty kolor, mnóstwo wąskich uliczek
przesmyków, świątyń, i życzliwych Hindusów, którzy jak wszędzie
zaczepiają próbując srzedać towar, lub pomóc...:-) Po powrocie spotkałem się z
koleżankami z Warszawy: Karolina i Dominika. Dowiedziałem się przy tym jak
dużo do tej pory przepłacałem dosłownie za wszystko:-)
26.01.07 wczesny poranek - 28.01.07 popołudnie.
Safarii.Pustynia Thar.
Wyjechaliśmy Jeepem w stonę piaszczystej pustynii Thar, w składzie 2
Warszawianki, 3 Hiszpanów(matka + syn, zawodowy podróżnik Carlos -
www.vagamundos.com )1 Szwajcarka, 1 Canadyjczyk,i Ja. Poprzez 2 postoje,
świątynia + opuszczony pałac dotarliśmy do naszych przewodników. Skład 9
wielbłądów i ok 7 przewodników. Każdy dostał wielbłąda i w drogę po
pustynnym piasku. Było rewelacyjnie. W dzień karawana przemierzała
pustynię w pełnym słońcu z przerwami na pyszne jedzonko przyrządzane przez
naszych przewodników. Wieczorami wspólne ogniska, śpiewy i opowiadania.
Pokonując kilometry napotykaliśmy wioski gdzie czas jakby sie zatrzymał.
Zaprzyjażniając się z towarzyszami podrózy czas upływał...Dotarliśmy w
końcu przez piaski, sawanny do wielkiego jeziora i opuszczonego miasta,
które nie było mirażem:-)Ostatnia końcowa droga to popis umiejętności
nabytych w trakcie wyprawy. Wiatr porywający chusty galopując przed
siebie. do tego wschody i zachody słońca dopełniły całość. Hiszpan zdołał
nawet wygrac wielbłada w zawodach, które sam sobie zorganizował, w biegu z
Hindusem, oczywiście transport niemożliwy, mnóstwo śmiechu zapewnione...:-).
Wróciliśmy 28.01.07 niedziela do hotelu gdzie wszyscy zatrzymalismy się do
rana. Wieczorem wraz z Dominiką i Karoliną udaliśmy się na zakupy. Po
ciężkich targach ze sprzedawcą każdy zakupił pięknie wzorowane tkaniny
radżastańskie. Zmęczeni późno poszliśmy spać...
29.01.07
wczesny poranek, świt szczęśliwy, choć tutaj pożegnanie z
Warszawiankami nietypowe, niecodzienne. Wstaliśmy o 5.00 rano by wziąć
autobus do Jodhpur o 6.00. Tam mieliśmy sie pożegnać...Hindusi na każdym
kroku wypatrując pieniędzy, tym razem chcąc od nas dopłatę do biletu
uratowali moją dalszą podróż. Zorientowany brakiem najwazniejszego
ekwipunku opuściłem już jadący autobus. Spałem za to dłużej(pieniądze,
dokumenty czekały na mnie pod poduszką). Zjadłem śniadanie z Hiszpanem
podróżnikiem.(To niesamowite zwiedzidził prawie cały świat). Dojechałem do
Jodhpur ok. 17.00.
W biurze rezerwacji zeszło mi 2godz, zmieniając trasę z Agry na plan
Jaipur,Autobus,następny dzień(rezerwując z wyprzedzeniem pociąg do
Varanasi) zpowodu braku biletów. Zatrzymałem się w Hotelu, który
rekomenduję wszystkim Center Point, doba 400Rs, kuchnia niesamowicie
smaczna, obsługa miła, uczciwa. Hotel szukałem bez bagażu, zostawiając go
na dworcu, także żeby nie płacić rikszarzom prowizji, po bagaż pojechałem
na dworzec z hotelarzem na motorze...:-)
30.01.07
ok 8godz drogi autobusem do JAIPUR. Zakwaterowanie.Umówienie się
z rikszarzem na następny dzień na szybkie zwiedzanie.I prosto do kina Raj
Mandir, które jest jedną z większych atrakcji miasta, 3godzinna
boliwoodzka produkcja zaliczona, film z rodzaju Love Story z jak dla mnie
przepiękną muzyką. Kino z bajki w centrum okropnie zanieczyszczonego
miasta(tylko strażnicy z kałasznikami krzątający sie po kinie nie
pasują do otoczenia:-)).Powrót z kina do hotelu: cicha noc wpłynęła na
dobry sen.
Mozna powiedzieć, że zżyłem się już z Indianami, kultura inna bardziej
kolorowa.
31.01.07
Do 10.00 opuściłem pokój, plecak zostawiłem w hotelu. przed nim
czekał juz na mnie rikszarz, który okazał się być poczciwym Hindusem. Był
to dobry pomysł na szybkie zwiedzanie z braku czasu:obserwatorium, Hawal
Machal. Zjedliśmy wspólnie obiad w restauracji i pożegnałem go kilkoma
monetami polskimi w formie dodatkowego tipu. Udałem sie na dworzec
kolejowy skąd o 15.40 wyruszyłem do Varanasi.Tak pożegnałem Rajasthan.
Mknę teraz do 8.15:-)Dużo czasu pożera podróż z miejsca na miejsce, ale
Podczas podrózy także można obserwować życie, zwyczaje Hindusów, więc
zawsze jest ciekawie..Podrózujący ze mną wyglądają na szczęśliwych...
01.02 - 02.02.07 VARANASI-
miasto symboli, świętej rzeki Ganges.
Otoczonej Ghatami od zachodniej strony. Trzeba tu przystanąć na dłużej, juz wiem,
że dwa dni to za mało. Jednak czas się kończy, Rishikesh czeka. Gaty
wszystkie różnią się, wszędzie widok na inną stronę życia. Mnóstwo pielgrzymów,
joginów, ascetów- wegetujących- w dymie Marichuany. Najbardziej
zastanawiający, owiany tajemniczością gath znajduje się w sąsiedztwie z
Manikarnika Gath. Miejsce spoczynku hindusów. 24h płoną stosy ciał
uprzednio namoczonych w Gangesie. Drewno ponoć 1kg-150Rs.Spacerując,
spotkałem dwójkę Polaków Asia i Piotr Warszawa, razem spędziliśmy dzień,
wypożyczyliśmy łódź by zobaczyć Varanasi od strony rzeki.Podpłynelismy też
łodzią pod sam brzeg by przypatrzyć się z bezpiecznej odległości ceremoniom
pogrzebowym. Atmosfera mroczna jest tam po zmierzchu, kiedy ogień
zozświetla przestrzeń.
Ghat Dalswagmeth (najliczniej odwiedzany)centrum.Wśród pielgrzymów,
turystów na każdym kroku roi się od "Hello friend".Wieczorem przy
oszałamiającym biciu dzwonów, religijne obrzędy na cześć Gangesu
przyprawiają o dreszcze. Do tego rzeka rozświetlona jest pływającymi
lampionami. Od strony Goudolia do Gathu Dalswagmeth a także w całej
okolicy zaułków, zakamarków nadbrzeża morze straganów, sklepików
oferujących wszystko od owoców skończywszy na jedwabnych sari. wszystko
to pochłania bez reszty. Niesamowicie przyjemnie jest przysiąść na Gathcie
obserwując i chłonąc atmosferę panującą wokół.
03.02.07
Z 10.40 na 11.40 przesunął się odjazd pociagu do Hardiwar, takze
zamiast o 4.20 najprawdopodobniej przyjazd się przeciągnie ok 2h. Z
Hardiwar Autobus 1h do Rishikesh i ostatni cel podróży przed Delhi
osiągnięty.
04.02.07
Rishikesh. 3godz spóźnienia pociągu. Przynajmniej pospać dali
zamiast 0 4.20 do Hardiwar dotarłem po 7.00. 21godz pociągiem, nieustanna
gonitwa z czasem dały mi się we znaki. Z planowanych dwóch dni
postanowiłem zostać tylko jeden, odpuszczając zaplanowanej wizycie w
Ashramie. Stan grypowy nie przeszkodził mi jednak wyprawie po tym równie
pięknym miejscu, wsród niezliczonych Ashramów. Jest rozciągnięte wzdłuż
rzeki pomiędzy górami. Ganges jest tu naprawdę czysty w porównaniu z
Varanasi. Przewieszone są dwa mosty Lakshman Jhula i Shivanand Jhula.
Panuje atmosfera ciszy nastrajającej ku zatrzymaniu się sam na sam ze
sobą w czasie. Czas jednak nagli, z decyzją na powrót do Delhi(2dni) bukuję hotel.
Spacer z Lakshman Jhula do Shivanand Jhula (2km) wśród zaszytych w
zieleni chatek, Ashramów i powrót wieczór hotel.
05.02.07
poranek na dworcu autobusowym, 6.00 rano niespodzianka, sami
hindusi, ciemno. Ja, szukam autobusu do Delhi a przyjaciel (sam jeden) z
Canady, którego poznałem w Jaisalmer safarii, dopiero co zjawia się w
Rishikesh:-)Ciepłe przywitanie z zaskoczenia. Udzieliłem mu wskazówek co
do miejsc i poruszania się transportem kołowym i każdy w swoją
drogę... Ranek do południa, okropna mgła,
która jakoś wogóle nie przeszkadzała kierowcy, który pędził jak wariat w
kierunku Delhi! Na szczęście dojechaliśmy szczęśliwie na dosłownie brzeg
miasta. Zawsze jednak można trafić i liczyć na pożądnych Hindusów. Tym
razem Hinduska wraz ze mną dojechała rikszą do przystanku autobusowego i
wpakowała mnie w autobus miejski(10Rs), który przewiózł mnie przez
całe ogromne miasto prawie docelowo. W hotelu nie obyło się bez
niespodzianek. Rezerwację miałem tylkona drugą noc!Mocne postawienie
sprawy, ekstra dopłata, i wszystko sie wyjaśniło.Został mi cały ostatni
dzień na Delhi.
06.02.07
W sercu Indii można znaleźć wszystko z całego kraju. Odpuściłem
sobie wędrówkę po zabytkach by ostatnie chwile spędzać wraz z
mieszkańcami
snując się po uliczkach Paharganj i Karol Bagh. Małe ostatnie zakupy i
chodząc lub przysiadając chwilę żegnałem się zniesamowitym życiem Indii.
Wyjeżdżając jedna myśl chodziła mi po głowie, by znów powrócić!:-)
These people definitive have something that we lost.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.