Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Kutaisi Gruzja cz. 4 > GRUZJA



Z Batumi ruszyłyśmy marszrutą do Kutaisi. Już na samym początku spotkała nas nieprzyjemna próba oszustwa. Kierowca zażądał za bilety kwotę taką jaką zapłaciłyśmy z Gori do Batumi (Kutaisi leży w połowie drogi). Bardzo był nie zadowolony jak okazało się, że znamy ceny.
W marszrutce poznałam Gruzina, który koniecznie chciał ze mną pogadać, był tylko jeden problem – nie mówił po angielsku, a po rosyjsku jeszcze mniej niż ja. Zaczęliśmy sobie rysować obrazki. Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile można opowiedzieć tylko rysując.
Miasto położone jest w strefie klimatu subtropikalnego. Dało się to odczuć jak tylko przyjechałyśmy. Z dworca należy wziąć autobus do centrum – przystanek znajduje się naprzeciwko restauracji Mac Donald. Trafiłyśmy na dni Kutaisi oraz przy okazji niewiarygodny tłum. Tutaj już tak łatwo z hostelem nie było. Po chwili kręcenia się z plecakami podeszła do nas dziewczyna, która świetnie mówiła po angielsku. Wykonała kilka telefonów i miałyśmy załatwiony nocleg, wsadziła nas do marszrutki i poinstruowała kierowcę gdzie ma nas wysadzić. Byłyśmy jej bardzo wdzięczne dopóki nie zobaczyłyśmy naszego „pokoju”. Ponownie proporcje pomiędzy standardem a ceną nieco się rozmijały. Nasz pokój stanowiło łóżko piętrowe, usytuowane w korytarzu, oddzielone od reszty firanką, czyli był to „prawie private room”. Przystałyśmy na te warunki ponieważ miałyśmy zostać tutaj tylko jedną noc.
Ruszyłyśmy na podbój Kutaisi. Bardzo chciałam zobaczyć to stare miejsce i w efekcie okazało się, że nie powala na kolana. Miasto jak miasto, typową gruzińską restaurację było ciężko znaleźć nawet z pomocą mieszkańców. Ostatecznie trafiłyśmy do restauracji Mirazani (ul. Rustaveli 9) – ceny przystępne, jedzenie jadalne oraz obsługa nie mówi po angielsku i bardzo słabo po rosyjsku. Tutaj przydała się metoda kalamburów, aby poprosić o widelec.
W mieście warto zobaczyć średniowieczną Katedrę Bagrati. Znajduje się na szczycie wzgórza Ukimerioni nad brzegiem rzeki Roni. Aby dotrzeć do Katedry trzeba przejść przez most a potem kierować się schodami w górę. Kolor rzeki Roni mnie zdziwił – rzeka wyglądała jak płynący cement. Katdera w roku 1994 została objęta patronatem UNESCO. Pozostawała w ruinie. W 2012r. została zrekonstruowana, ale niestety w taki sposób, że Bagrati nie jest już na liście zabytków UNESCO. Zostały w stawione tutaj szklano – metalowe konstrukcje, podobno w planach było również zainstalowanie wind… Naprawdę trzeba im przyznać, że mają bardzo galopującą fantazję architektoniczną.
Na drugi dzień udało nam się przyłączyć do grupy Białorusinów, którzy wynajęli dużego busa. Ruszyliśmy zwiedzać okolice Kutaisi, które moim zdaniem są o wiele ciekawsze niż samo miasto. Całodzienna wycieczka po okolicy kosztowała zaledwie nas 10 lari (około 19 zł).
Rano ruszyłyśmy z naszą nową ekipą zwiedzać Jaskinię Prometeusza. Została odkryta w 1984 r. przez gruzińską grupę speleologów, natomiast udostępniona do zwiedzania od 2011r. Jaskinia jest prześlicznie oświetlona i w taki sposób, że robienie zdjęć naprawdę tam wychodzi w przeciwieństwie do jaskini w Sataplii. W Jaskini Prometeusza jest bardzo dużo prześlicznych form – stalagnaty, stalaktyty i stalagmity na zakończenie można przepłynąć się łódką.
Kolejnym miejscem wartym zobaczenia jest malowniczy Park Sataplia – słynący z odcisków stóp dinozaurów. Faktycznie można je tutaj zobaczyć. Panujący w regionie klimat subtropikalny stanowił doskonałe warunki dla życia dinozaurów. Urzędowało tutaj podobno 25 gatunków. W parku znajdują się również makiety kilku z nich, niestety nie są to rekonstrukcje w skali 1:1 i wygląda to nieco tandetnie, ale dzieciakom na pewno się spodoba.
Nazwa Sataplia – tapli po gruzińsku oznacza miód. Park wziął swoją nazwę od dzikich pszczół, które w skałach do dzisiejszego dnia mają gniazdo. Okoliczni mieszkańcy wykradali im miód i używali go do produkcji leków.
Tak jak już wspominałam w parku znajduje się niewielka jaskinia o długości 300 m. nie jest już tak imponująca jak Jaskinia Prometeusza.
Na wzgórzu znajduje się zabawna platforma widokowa. Podłoga jest wykonana z przezroczystego plastiku. Przed wejściem na taras widokowy dostajemy polarowe kapcie – zapewne aby jej nie rysować. Polarowe kapcie powodują, że wszystko się elektryzuje i jak tylko dotkniesz poręczy strzela prądem. Jeszcze ciekawsza zabawa jest jak dotkniesz najpierw poręczy a potem towarzysza. Poza atrakcją elektryczną z platformy rozciąga się fenomenalny widok na zieloną krainę -Imerię oraz ośnieżone szczyty.
Kolejnym punktem programu naszej międzynarodowej wycieczki był Monaster Gelati. Ten prześliczny kompleks wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Pochodzi z XII – XIII w., wzniesiony jest na wzgórzu z którego roztacza się widok na zieloną dolinę i ośnieżony Kaukaz na północy, a na południu ośnieżone pasmo górskie Meskhetiskedi.
Chyba ten region jest najbardziej gorącym miejscem w Gruzji. Temperatura w maju to ponad 30C. W środku lata nawet nie chce myśleć na ten temat.
Na koniec dotarliśmy do maleńkiego, prześlicznie położonego kościoła Mocameta. Podobno pomiędzy Gelati a kościołem Mocameta istnieje tajemne przejście, wykorzystywane podczas wojen.
W marszrutce poznałam Gruzina, który koniecznie chciał ze mną pogadać, był tylko jeden problem – nie mówił po angielsku, a po rosyjsku jeszcze mniej niż ja. Zaczęliśmy sobie rysować obrazki. Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile można opowiedzieć tylko rysując.
Miasto położone jest w strefie klimatu subtropikalnego. Dało się to odczuć jak tylko przyjechałyśmy. Z dworca należy wziąć autobus do centrum – przystanek znajduje się naprzeciwko restauracji Mac Donald. Trafiłyśmy na dni Kutaisi oraz przy okazji niewiarygodny tłum. Tutaj już tak łatwo z hostelem nie było. Po chwili kręcenia się z plecakami podeszła do nas dziewczyna, która świetnie mówiła po angielsku. Wykonała kilka telefonów i miałyśmy załatwiony nocleg, wsadziła nas do marszrutki i poinstruowała kierowcę gdzie ma nas wysadzić. Byłyśmy jej bardzo wdzięczne dopóki nie zobaczyłyśmy naszego „pokoju”. Ponownie proporcje pomiędzy standardem a ceną nieco się rozmijały. Nasz pokój stanowiło łóżko piętrowe, usytuowane w korytarzu, oddzielone od reszty firanką, czyli był to „prawie private room”. Przystałyśmy na te warunki ponieważ miałyśmy zostać tutaj tylko jedną noc.
Ruszyłyśmy na podbój Kutaisi. Bardzo chciałam zobaczyć to stare miejsce i w efekcie okazało się, że nie powala na kolana. Miasto jak miasto, typową gruzińską restaurację było ciężko znaleźć nawet z pomocą mieszkańców. Ostatecznie trafiłyśmy do restauracji Mirazani (ul. Rustaveli 9) – ceny przystępne, jedzenie jadalne oraz obsługa nie mówi po angielsku i bardzo słabo po rosyjsku. Tutaj przydała się metoda kalamburów, aby poprosić o widelec.
W mieście warto zobaczyć średniowieczną Katedrę Bagrati. Znajduje się na szczycie wzgórza Ukimerioni nad brzegiem rzeki Roni. Aby dotrzeć do Katedry trzeba przejść przez most a potem kierować się schodami w górę. Kolor rzeki Roni mnie zdziwił – rzeka wyglądała jak płynący cement. Katdera w roku 1994 została objęta patronatem UNESCO. Pozostawała w ruinie. W 2012r. została zrekonstruowana, ale niestety w taki sposób, że Bagrati nie jest już na liście zabytków UNESCO. Zostały w stawione tutaj szklano – metalowe konstrukcje, podobno w planach było również zainstalowanie wind… Naprawdę trzeba im przyznać, że mają bardzo galopującą fantazję architektoniczną.
Na drugi dzień udało nam się przyłączyć do grupy Białorusinów, którzy wynajęli dużego busa. Ruszyliśmy zwiedzać okolice Kutaisi, które moim zdaniem są o wiele ciekawsze niż samo miasto. Całodzienna wycieczka po okolicy kosztowała zaledwie nas 10 lari (około 19 zł).
Rano ruszyłyśmy z naszą nową ekipą zwiedzać Jaskinię Prometeusza. Została odkryta w 1984 r. przez gruzińską grupę speleologów, natomiast udostępniona do zwiedzania od 2011r. Jaskinia jest prześlicznie oświetlona i w taki sposób, że robienie zdjęć naprawdę tam wychodzi w przeciwieństwie do jaskini w Sataplii. W Jaskini Prometeusza jest bardzo dużo prześlicznych form – stalagnaty, stalaktyty i stalagmity na zakończenie można przepłynąć się łódką.
Kolejnym miejscem wartym zobaczenia jest malowniczy Park Sataplia – słynący z odcisków stóp dinozaurów. Faktycznie można je tutaj zobaczyć. Panujący w regionie klimat subtropikalny stanowił doskonałe warunki dla życia dinozaurów. Urzędowało tutaj podobno 25 gatunków. W parku znajdują się również makiety kilku z nich, niestety nie są to rekonstrukcje w skali 1:1 i wygląda to nieco tandetnie, ale dzieciakom na pewno się spodoba.
Nazwa Sataplia – tapli po gruzińsku oznacza miód. Park wziął swoją nazwę od dzikich pszczół, które w skałach do dzisiejszego dnia mają gniazdo. Okoliczni mieszkańcy wykradali im miód i używali go do produkcji leków.
Tak jak już wspominałam w parku znajduje się niewielka jaskinia o długości 300 m. nie jest już tak imponująca jak Jaskinia Prometeusza.
Na wzgórzu znajduje się zabawna platforma widokowa. Podłoga jest wykonana z przezroczystego plastiku. Przed wejściem na taras widokowy dostajemy polarowe kapcie – zapewne aby jej nie rysować. Polarowe kapcie powodują, że wszystko się elektryzuje i jak tylko dotkniesz poręczy strzela prądem. Jeszcze ciekawsza zabawa jest jak dotkniesz najpierw poręczy a potem towarzysza. Poza atrakcją elektryczną z platformy rozciąga się fenomenalny widok na zieloną krainę -Imerię oraz ośnieżone szczyty.
Kolejnym punktem programu naszej międzynarodowej wycieczki był Monaster Gelati. Ten prześliczny kompleks wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Pochodzi z XII – XIII w., wzniesiony jest na wzgórzu z którego roztacza się widok na zieloną dolinę i ośnieżony Kaukaz na północy, a na południu ośnieżone pasmo górskie Meskhetiskedi.
Chyba ten region jest najbardziej gorącym miejscem w Gruzji. Temperatura w maju to ponad 30C. W środku lata nawet nie chce myśleć na ten temat.
Na koniec dotarliśmy do maleńkiego, prześlicznie położonego kościoła Mocameta. Podobno pomiędzy Gelati a kościołem Mocameta istnieje tajemne przejście, wykorzystywane podczas wojen.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.