Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Gruzja - ciąg dalszy > GRUZJA



Ale na początek co nieco o dogadywaniu się z Gruzinami.
Oczywiście angielski mało przydatny. To znaczy nie to że zupełnie. Pracownicy lotniska, informacje turystyczne (w głównych miastach), właściciele wybranych hosteli mówią po angielsku, niektórzy (lub niektóre) nawet całkiem nieźle, ale generalnie powszechnie rozumiany (i niejednokrotnie mówiony) jest rosyjski. Oczywiście jest zawsze gruziński i słowa typu gaumardżos, gamardzioba (cześć) czy madlob, madluba (dziękuję, to ostatnie różnie wymawiane) wypada znać. Ale generalnie króluje rosyjski.
Nawet jak mówią niechętnie, to jednak znajomość jest powszechna i w razie potrzeby dość płynnie wszyscy przechodzą z gruzińskiego na ten język.
Stosunek Gruzinów do byłego Związku Radzieckiego jest też trudny do określenia. Z jednej strony oczywiście jako dumny naród podkreślają swoją niezależność, z drugiej jest swego rodzaju sentyment do byłego imperium (aczkolwiek co też jest dość powszechne – nie lubią Rosjan).
Z drugiej strony, nas, Polaków, autentycznie lubią, niezwykle ciepło wspominają prezydenta Lecha Kaczyńskiego (ma swoją ulicę w Tbilisi, jeden z bulwarów Batumi również nosi jego imię).
Okolice Kutaisi
Z okolic Kutaisi na listę UNESCO są wpisane dwa obiekty (jako jeden wpis) właśnie wcześniej wspominana katedra Bagrati oraz monastyr Gelati. Może rzeczywiście w takiej kolejności należałoby je oglądać, aby mieć możliwość porównania. Bagrati, w pełni odnowione, w zasadzie w połowie na nowo wybudowane i Gelati, które w całości zachowało się tak jak przed wiekami.
Gelati jest autentyczne, dodatkowym atutem jest fakt iż jest to czynny monastyr, mnisi w zasadzie przyzwyczaili się do obecności masowej turystyki, i starają się za bardzo nie przejmować ich obecnością, choć czasami pewnie jest to dość uciążliwe. Warto przyjechać tam rano, albo późnym popołudniem, kiedy nie ma dużej ilości turystów. Wstęp na teren kompleksu bezpłatny (na razie). Klasztor jest chyba jednym z bardziej magicznych miejsc w całej Gruzji.
Po przyjeździe do Gelati warto podpytać o powrotne marszrutki, w razie czego zawsze pod głównym wejściem stoją taksówki.
Wycieczkę do Gelati można połączyć ze zwiedzaniem monastyru Motsametia (nie byłem) – trzeba wysiąść wcześniej (skrzyżowanie z drogą do miejscowości o tej samej nazwie; są drogowskazy) i podążać za znakami
Sataplia – mnie nieco rozczarowała. Tzn ślady dinozaurów znakomicie zachowane i wyeksponowane (choć pod dachem), jaskinia podświetlona różnokolorowymi światłami też robi wrażenie, ale już makiety dinozaurów w samym rezerwacie takie sobie (niektóre mają pourywane kończyny) i przeszklona platforma widokowa, która chyba zbyt mocno ingeruje w dzikość miejsca. Przez środek biegnie również asfaltowa droga. Najlepiej chyba ocenić samodzielnie. Wstęp 6 lari od osoby, zwiedzanie w grupach z przewodnikiem (tzn. pawilon ze śladami dinozaurów i jaskinię), atrakcje w parku (makiety dinozaurów, platformę) już można samodzielnie.
Reszta w kolejnych odcinkach
Oczywiście angielski mało przydatny. To znaczy nie to że zupełnie. Pracownicy lotniska, informacje turystyczne (w głównych miastach), właściciele wybranych hosteli mówią po angielsku, niektórzy (lub niektóre) nawet całkiem nieźle, ale generalnie powszechnie rozumiany (i niejednokrotnie mówiony) jest rosyjski. Oczywiście jest zawsze gruziński i słowa typu gaumardżos, gamardzioba (cześć) czy madlob, madluba (dziękuję, to ostatnie różnie wymawiane) wypada znać. Ale generalnie króluje rosyjski.
Nawet jak mówią niechętnie, to jednak znajomość jest powszechna i w razie potrzeby dość płynnie wszyscy przechodzą z gruzińskiego na ten język.
Stosunek Gruzinów do byłego Związku Radzieckiego jest też trudny do określenia. Z jednej strony oczywiście jako dumny naród podkreślają swoją niezależność, z drugiej jest swego rodzaju sentyment do byłego imperium (aczkolwiek co też jest dość powszechne – nie lubią Rosjan).
Z drugiej strony, nas, Polaków, autentycznie lubią, niezwykle ciepło wspominają prezydenta Lecha Kaczyńskiego (ma swoją ulicę w Tbilisi, jeden z bulwarów Batumi również nosi jego imię).
Okolice Kutaisi
Z okolic Kutaisi na listę UNESCO są wpisane dwa obiekty (jako jeden wpis) właśnie wcześniej wspominana katedra Bagrati oraz monastyr Gelati. Może rzeczywiście w takiej kolejności należałoby je oglądać, aby mieć możliwość porównania. Bagrati, w pełni odnowione, w zasadzie w połowie na nowo wybudowane i Gelati, które w całości zachowało się tak jak przed wiekami.
Gelati jest autentyczne, dodatkowym atutem jest fakt iż jest to czynny monastyr, mnisi w zasadzie przyzwyczaili się do obecności masowej turystyki, i starają się za bardzo nie przejmować ich obecnością, choć czasami pewnie jest to dość uciążliwe. Warto przyjechać tam rano, albo późnym popołudniem, kiedy nie ma dużej ilości turystów. Wstęp na teren kompleksu bezpłatny (na razie). Klasztor jest chyba jednym z bardziej magicznych miejsc w całej Gruzji.
Po przyjeździe do Gelati warto podpytać o powrotne marszrutki, w razie czego zawsze pod głównym wejściem stoją taksówki.
Wycieczkę do Gelati można połączyć ze zwiedzaniem monastyru Motsametia (nie byłem) – trzeba wysiąść wcześniej (skrzyżowanie z drogą do miejscowości o tej samej nazwie; są drogowskazy) i podążać za znakami
Sataplia – mnie nieco rozczarowała. Tzn ślady dinozaurów znakomicie zachowane i wyeksponowane (choć pod dachem), jaskinia podświetlona różnokolorowymi światłami też robi wrażenie, ale już makiety dinozaurów w samym rezerwacie takie sobie (niektóre mają pourywane kończyny) i przeszklona platforma widokowa, która chyba zbyt mocno ingeruje w dzikość miejsca. Przez środek biegnie również asfaltowa droga. Najlepiej chyba ocenić samodzielnie. Wstęp 6 lari od osoby, zwiedzanie w grupach z przewodnikiem (tzn. pawilon ze śladami dinozaurów i jaskinię), atrakcje w parku (makiety dinozaurów, platformę) już można samodzielnie.
Reszta w kolejnych odcinkach
Dodane komentarze
Smok-1 2013-10-14 12:04:11
U mnie podobnie, tzn. "Gaumardżos" Mellerów przeczytałem jednym tchem i potem, podczas pobytu w Gruzji konfrontowałem ten ich obraz z rzeczywistością. Szczerze - bywało różnie, choć ogólnie pozytywnie. A rosyjski jest niestety niezbędny w tej części świataMichelle 2013-10-14 11:56:51
Pewnie czytałeś "Gaumardżos" Mellerów, a jeśli nie to polecam :) Ja po przeczytaniu tej książki i spotkaniu z nimi na tzw. opowieściach z podróży i promowaniu książki, zapałałam chęcią odwiedzenia tego kraju... jak dotąd niestety nie udało mi się tego zrealizować, ale wszystko przede mną :) Jeden minus... rosyjski miałam w podstawówce, ale wiele z niego nie pamiętam, w sumie to prawie nic :(Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.