Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Selingan - Żółwia Wyspa > MALEZJA



Długo się zastanawialiśmy, czy w czasie pobytu na Borneo powinniśmy odwiedzić Żółwią Wyspę. Opinie były różne - od zachwytów nad cudem natury, po niesmak, że to nieetyczne i żółwie powinny być zostawione w spokoju. W końcu jednak stwierdziliśmy, że najlepiej przekonać się na własnej skórze i wykupiliśmy 24-godzinną wycieczkę na Selingan.
Łódź motorowa zabrała nas rano z przystani w Sandakan i popędziła na ocean. Smród spalin przyprawiał o mdłości, na szczęście mijane widoki pomagały o nim zapomnieć. Niebo zlewało się z oceanem, a wśród tego błękitu co i rusz pojawiały się zbudowane na palach i przyklejone do brzegów wysepek wioski ubogich emigrantów. Z daleka, w upalny, słoneczny poranek, wyglądały bardzo malowniczo, strach jednak pomyśleć jak żyje się w nich w czasie pory deszczowej.
W końcu nawet wioski i łodzie zniknęły, został tylko bezbrzeżny ocean i maleńkie, puste wyspy z kilkoma palmami. Po ponad godzinnej podróży dobiliśmy do brzegu jednej z nich. Tego dnia przypłynęły jeszcze dwie łodzie z turystami, razem około 30 osób. Dostaliśmy obiad, zostaliśmy zakwaterowani w bungalowach w centrum Selingan i pozostawiono nam czas wolny do zachodu słońca.
Wyspa była niewielka, dało się ją obejść dookoła w pół godziny. Zachwyceni przestrzenią pławiliśmy się w ciepłym morzu do czasu, aż upał zrobił się naprawdę nieznośny. Większość gości zniknęła w swoich pokojach na popołudniową drzemkę.
Postanowiłam wykorzystać ten czas na samotny spacer. Wyspa wydawała się zupełnie pusta, cisza dzwoniła w uszach, nie poruszał się żaden listek. Wreszcie upał zmorzył i mnie i ruszyłam ścieżką przez dżunglę do mojej chaty. Kiedy właśnie myślałam, że w sumie nie taka ta dżungla straszna jak mi się zawsze wydawało, tuż przede mną przebiegł potwór! "A! Smok!" - wrzasnęłam zaskoczona i zaczęłam się śmiać sama z siebie. Najwyraźniej wystraszyłam wygrzewającego się na ścieżce warana, który czmychnął w zarośla. Cóż jaszczurek wielkości psa nie spotyka się na co dzień w Europie.
Tuż przed zapadnięciem zmroku zebraliśmy się w głównym budynku na kolację, film poglądowy o życiu żółwi i ich ochronie oraz wycieczkę po niewielkim muzeum. Poproszono nas, żebyśmy pod żadnym pozorem nie wychodzili nocą na plażę. Obecni wszędzie strażnicy chyba bardziej chronili żółwie przed turystami, niż odwrotnie.
W końcu zostaliśmy podzieleni na dwie grupy i pełni napięcia czekaliśmy w ciemności aż pojawią się żółwie. Nareszcie nadszedł sygnał - jest! Możemy iść na plażę i zobaczyć jak żółwica składa jaja. Pobiegliśmy razem z kilkoma strażnikami. Majestatyczna żółwica o prawie metrowej średnicy złożyła ok. 100 jajek do wykopanego w piasku dołu i zgrabnie zsunęła się do morza. Wraz ze strażnikami wybraliśmy jaja i zanieśliśmy je do specjalnej zagrody, gdzie zostały zakopane w sterylnym piasku dla ochrony przed bakteriami i pasożytami oraz otoczone płotkiem, żeby mój "smok" ich nie wykopał.
Następnie zabraliśmy koszyk pełen malutkich, kilkudniowych żółwi i zanieśliśmy je na plażę po stronie księżyca. Wyłączyliśmy latarki i wysypaliśmy maluchy na piasek. Wiedzione odwiecznym instynktem żółwiki pognały jak szalone w stronę oświetlonego księżycem oceanu - poza jednym, który najwyraźniej stracił orientację i pobiegł prosto pod moje nogi. Złapany i zawrócony przez strażnika po chwili zniknął w falach, unikając zostania kolacją jaszczurki.
Pełni wrażeń wróciliśmy do naszych bungalowów. Rano lało. Zjedliśmy niezbyt smaczne śniadanie i zapakowaliśmy się na łodzie. Po godzinie prucia w oparach spalin przez wzburzone morze dotarliśmy z powrotem do Sandakan.
Jak dla mnie wycieczka na Żółwią Wyspę była niesamowitym doświadczeniem i nie dopatrzyłam się w niej niczego nieetycznego. Rezerwat składał się z trzech wysp, tylko jedna z nich jest dostępna dla turystów. Każdej nocy, na każdej z wysp około 30-40 żółwi składa jaja. Tylko 2-3 z nich są obserwowane przez przyjezdnych. Dzięki turystom strażnicy mają fundusze na prowadzenie rezerwatu. My zaś dowiedzieliśmy się wiele o życiu i ochronie żółwi. Założę się, że każdy kto raz tam był, nigdy nie tknie dań z żółwia, czy żółwich jaj. Poważnie się zastanowi, zanim następny raz użyje plastykowej torby. Pływająca w morzu reklamówka przypomina bowiem meduzę i może zostać połknięta przez żółwia...
Więcej moich opowieści z podróży można znaleźć na blogu http://cytrynawdrodze.blogspot.co.uk/
Łódź motorowa zabrała nas rano z przystani w Sandakan i popędziła na ocean. Smród spalin przyprawiał o mdłości, na szczęście mijane widoki pomagały o nim zapomnieć. Niebo zlewało się z oceanem, a wśród tego błękitu co i rusz pojawiały się zbudowane na palach i przyklejone do brzegów wysepek wioski ubogich emigrantów. Z daleka, w upalny, słoneczny poranek, wyglądały bardzo malowniczo, strach jednak pomyśleć jak żyje się w nich w czasie pory deszczowej.
Ocean, Borneo, Wioska na palach, MALEZJA
W końcu nawet wioski i łodzie zniknęły, został tylko bezbrzeżny ocean i maleńkie, puste wyspy z kilkoma palmami. Po ponad godzinnej podróży dobiliśmy do brzegu jednej z nich. Tego dnia przypłynęły jeszcze dwie łodzie z turystami, razem około 30 osób. Dostaliśmy obiad, zostaliśmy zakwaterowani w bungalowach w centrum Selingan i pozostawiono nam czas wolny do zachodu słońca.
Wyspa była niewielka, dało się ją obejść dookoła w pół godziny. Zachwyceni przestrzenią pławiliśmy się w ciepłym morzu do czasu, aż upał zrobił się naprawdę nieznośny. Większość gości zniknęła w swoich pokojach na popołudniową drzemkę.
Ocean, Borneo, Łodzie na wyspie, MALEZJA
Postanowiłam wykorzystać ten czas na samotny spacer. Wyspa wydawała się zupełnie pusta, cisza dzwoniła w uszach, nie poruszał się żaden listek. Wreszcie upał zmorzył i mnie i ruszyłam ścieżką przez dżunglę do mojej chaty. Kiedy właśnie myślałam, że w sumie nie taka ta dżungla straszna jak mi się zawsze wydawało, tuż przede mną przebiegł potwór! "A! Smok!" - wrzasnęłam zaskoczona i zaczęłam się śmiać sama z siebie. Najwyraźniej wystraszyłam wygrzewającego się na ścieżce warana, który czmychnął w zarośla. Cóż jaszczurek wielkości psa nie spotyka się na co dzień w Europie.
Tuż przed zapadnięciem zmroku zebraliśmy się w głównym budynku na kolację, film poglądowy o życiu żółwi i ich ochronie oraz wycieczkę po niewielkim muzeum. Poproszono nas, żebyśmy pod żadnym pozorem nie wychodzili nocą na plażę. Obecni wszędzie strażnicy chyba bardziej chronili żółwie przed turystami, niż odwrotnie.
Ocean, Borneo, Żółwica, MALEZJA
W końcu zostaliśmy podzieleni na dwie grupy i pełni napięcia czekaliśmy w ciemności aż pojawią się żółwie. Nareszcie nadszedł sygnał - jest! Możemy iść na plażę i zobaczyć jak żółwica składa jaja. Pobiegliśmy razem z kilkoma strażnikami. Majestatyczna żółwica o prawie metrowej średnicy złożyła ok. 100 jajek do wykopanego w piasku dołu i zgrabnie zsunęła się do morza. Wraz ze strażnikami wybraliśmy jaja i zanieśliśmy je do specjalnej zagrody, gdzie zostały zakopane w sterylnym piasku dla ochrony przed bakteriami i pasożytami oraz otoczone płotkiem, żeby mój "smok" ich nie wykopał.
Ocean, Borneo, Wylęgarnia żółwi, MALEZJA
Następnie zabraliśmy koszyk pełen malutkich, kilkudniowych żółwi i zanieśliśmy je na plażę po stronie księżyca. Wyłączyliśmy latarki i wysypaliśmy maluchy na piasek. Wiedzione odwiecznym instynktem żółwiki pognały jak szalone w stronę oświetlonego księżycem oceanu - poza jednym, który najwyraźniej stracił orientację i pobiegł prosto pod moje nogi. Złapany i zawrócony przez strażnika po chwili zniknął w falach, unikając zostania kolacją jaszczurki.
Ocean, Borneo, Żółwiki, MALEZJA
Pełni wrażeń wróciliśmy do naszych bungalowów. Rano lało. Zjedliśmy niezbyt smaczne śniadanie i zapakowaliśmy się na łodzie. Po godzinie prucia w oparach spalin przez wzburzone morze dotarliśmy z powrotem do Sandakan.
Jak dla mnie wycieczka na Żółwią Wyspę była niesamowitym doświadczeniem i nie dopatrzyłam się w niej niczego nieetycznego. Rezerwat składał się z trzech wysp, tylko jedna z nich jest dostępna dla turystów. Każdej nocy, na każdej z wysp około 30-40 żółwi składa jaja. Tylko 2-3 z nich są obserwowane przez przyjezdnych. Dzięki turystom strażnicy mają fundusze na prowadzenie rezerwatu. My zaś dowiedzieliśmy się wiele o życiu i ochronie żółwi. Założę się, że każdy kto raz tam był, nigdy nie tknie dań z żółwia, czy żółwich jaj. Poważnie się zastanowi, zanim następny raz użyje plastykowej torby. Pływająca w morzu reklamówka przypomina bowiem meduzę i może zostać połknięta przez żółwia...
Więcej moich opowieści z podróży można znaleźć na blogu http://cytrynawdrodze.blogspot.co.uk/
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.