Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Wolontariusze z Czech utworzyli nową destynację turystyczną w Alpach Albańskich > ALBANIA



Grupa 100 wolontariuszy z Czech wzięła udział w projekcie o nazwie „Albánská výzva” (Albańskie wyzwanie).
Młodzi ludzie wyznaczyli 97 km tras turystycznych w Albańskich Alpach, niedostępnych dla ruchu kołowego, oraz zbudowali 15,5-metrowy most, łączący wioski Theth i Grunas. Przy współpracy z miejscową ludnością wyremontowali stary, zabytkowy kościółek oraz zorganizowali festyn w Curraj Eperm. Wolontariusze „Albańskiego wyzwania” dokonali tego wszystkiego w niecałe 3 tygodnie, w miejscu gdzie nie ma elektryczności, samochodów, ani zasięgu żadnej sieci komórkowej. Nie korzystali z funduszy państwowych, ani wsparcia organizacji pozarządowych, zdobywając pieniądze metodą crowdfundingu.
Z Brna wyjechaliśmy o 9.30. Autobus pełen był ludzi i sprzętu, niezbędnego do przeżycia trzech tygodni w albańskiej głuszy. Wieźliśmy też z sobą 11 nowych okien (potrzebnych przy remoncie kościółka) oraz 9 paneli fotowoltaicznych, by pozyskiwać energię słoneczną.
Pomimo trwającego w Europie kryzysu imigracyjnego, bez problemu przekroczyliśmy granice (kolejno) Słowacji, Węgier, Serbii, Czarnogóry i w końcu Albanii. Trafiliśmy do miasta Shkodra, skąd udaliśmy się nad Koman Lake, gdzie zaczęła się prawdziwa albańska przygoda. Chcąc dotrzeć do Curraj Eperm musieliśmy dostać się na prom, który płynie 45km po jeziorze Koman – jest to jeden z najdłuższych rejsów śródlądowych w Europie.
Po 2 godzinach dopłynęliśmy w końcu do miejscowości Markaj. Stamtąd ruszyliśmy do wioski Poshtem, gdzie kończą się drogi dla ruchu kołowego. Podróż kontynuowaliśmy o własnych nogach. Podążaliśmy czerwonym szlakiem turystycznym, wyznaczonym przez poprzednią grupę „Albańskiego wyzwania”, kilka tygodni wcześniej. 400 kg sprzętu i żywności przewieźliśmy na mułach.
Na tym etapie odbywa się naturalna selekcja turystów – typ „plażowicza” nie zdoła pokonać trudnego, górskiego szlaku – to zadanie dla wytrawnych piechurów. Z tego też powodu Curraj Eperm nigdy nie stanie się komercyjną „mekką turystyczną”.
Po 4 godzinach marszu przez góry dotarliśmy do pierwszej zagrody w wiosce. Rodzina Ndrevataj żyje tu od wieków. Jej członkowie ugościli nas aromatyczną kawą, lokalną rakiją (alkohol sporządzany z winogron) oraz pysznym, bałkańskim serem. W swoim inwentarzu posiadają ok. 500 owiec i 20 krów, dzięki czemu nie ma w wiosce problemu z zakupem nabiału, nawet w dużych ilościach.
Miejscowa ludność jest nastawiona bardzo przyjaźnie do przybyszów. Żyją tu tak, jak za dawnych czasów – bez elektryczności, bieżącej wody, gazu, czy WiFi. Każde domostwo otoczone jest ogródkiem, w którym uprawia się kukurydzę, cebulę, czy pomidory.
Po krótkim odpoczynku w domu państwa Ndreveataj przyszedł czas na przejście przez wioskę, co wbrew pozorom, nie jest rzeczą łatwą. Wśród wysokich traw i zbóż znajduje się wiele krętych, nieoznaczonych ścieżek i dla nas, przybyszów, odnalezienie właściwej drogi do obozu byłoby niemożliwe. Na szczęście z pomocą przyszli nam tubylcy, którzy poprowadzili nas do celu.
Ostatnią przeszkodą na naszej drodze jest rzeka Curraje. Chcąc dostać się do centrum Curraj Eperm musieliśmy przejść 25 metrów po kolana w wodzie, o temperaturze poniżej 10 °C. Naszą wędrówkę zakończyliśmy ok. godziny 20, gdy w wiosce panowała już ciemna noc.
Ciąg dalszy nastąpi...
Młodzi ludzie wyznaczyli 97 km tras turystycznych w Albańskich Alpach, niedostępnych dla ruchu kołowego, oraz zbudowali 15,5-metrowy most, łączący wioski Theth i Grunas. Przy współpracy z miejscową ludnością wyremontowali stary, zabytkowy kościółek oraz zorganizowali festyn w Curraj Eperm. Wolontariusze „Albańskiego wyzwania” dokonali tego wszystkiego w niecałe 3 tygodnie, w miejscu gdzie nie ma elektryczności, samochodów, ani zasięgu żadnej sieci komórkowej. Nie korzystali z funduszy państwowych, ani wsparcia organizacji pozarządowych, zdobywając pieniądze metodą crowdfundingu.
Koman Lake, Albánská výzva, ALBANIA
Z Brna wyjechaliśmy o 9.30. Autobus pełen był ludzi i sprzętu, niezbędnego do przeżycia trzech tygodni w albańskiej głuszy. Wieźliśmy też z sobą 11 nowych okien (potrzebnych przy remoncie kościółka) oraz 9 paneli fotowoltaicznych, by pozyskiwać energię słoneczną.
Pomimo trwającego w Europie kryzysu imigracyjnego, bez problemu przekroczyliśmy granice (kolejno) Słowacji, Węgier, Serbii, Czarnogóry i w końcu Albanii. Trafiliśmy do miasta Shkodra, skąd udaliśmy się nad Koman Lake, gdzie zaczęła się prawdziwa albańska przygoda. Chcąc dotrzeć do Curraj Eperm musieliśmy dostać się na prom, który płynie 45km po jeziorze Koman – jest to jeden z najdłuższych rejsów śródlądowych w Europie.
Koman Lake, Przeprawa promowa, ALBANIA
Po 2 godzinach dopłynęliśmy w końcu do miejscowości Markaj. Stamtąd ruszyliśmy do wioski Poshtem, gdzie kończą się drogi dla ruchu kołowego. Podróż kontynuowaliśmy o własnych nogach. Podążaliśmy czerwonym szlakiem turystycznym, wyznaczonym przez poprzednią grupę „Albańskiego wyzwania”, kilka tygodni wcześniej. 400 kg sprzętu i żywności przewieźliśmy na mułach.
Na tym etapie odbywa się naturalna selekcja turystów – typ „plażowicza” nie zdoła pokonać trudnego, górskiego szlaku – to zadanie dla wytrawnych piechurów. Z tego też powodu Curraj Eperm nigdy nie stanie się komercyjną „mekką turystyczną”.
Merkaj, Wędrówka przez góry, ALBANIA
Po 4 godzinach marszu przez góry dotarliśmy do pierwszej zagrody w wiosce. Rodzina Ndrevataj żyje tu od wieków. Jej członkowie ugościli nas aromatyczną kawą, lokalną rakiją (alkohol sporządzany z winogron) oraz pysznym, bałkańskim serem. W swoim inwentarzu posiadają ok. 500 owiec i 20 krów, dzięki czemu nie ma w wiosce problemu z zakupem nabiału, nawet w dużych ilościach.
Miejscowa ludność jest nastawiona bardzo przyjaźnie do przybyszów. Żyją tu tak, jak za dawnych czasów – bez elektryczności, bieżącej wody, gazu, czy WiFi. Każde domostwo otoczone jest ogródkiem, w którym uprawia się kukurydzę, cebulę, czy pomidory.
Po krótkim odpoczynku w domu państwa Ndreveataj przyszedł czas na przejście przez wioskę, co wbrew pozorom, nie jest rzeczą łatwą. Wśród wysokich traw i zbóż znajduje się wiele krętych, nieoznaczonych ścieżek i dla nas, przybyszów, odnalezienie właściwej drogi do obozu byłoby niemożliwe. Na szczęście z pomocą przyszli nam tubylcy, którzy poprowadzili nas do celu.
Curraj Eperm, Gościna u Ndrevatajów, ALBANIA
Ostatnią przeszkodą na naszej drodze jest rzeka Curraje. Chcąc dostać się do centrum Curraj Eperm musieliśmy przejść 25 metrów po kolana w wodzie, o temperaturze poniżej 10 °C. Naszą wędrówkę zakończyliśmy ok. godziny 20, gdy w wiosce panowała już ciemna noc.
Ciąg dalszy nastąpi...
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.