Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Głosy wielorybów w Cieśninie Magellana > CHILE



Santiago de Chile działa jak europejskie miasto. Gdy traktujecie je jedynie jako przystanek w podróży na północ czy południe, polecam zatrzymać się … zaraz przy terminalu. Holiday Inn da wam konieczny komfort bez potrzeby przemieszczania się taksówką. W Santiago to o tyle ważne, że pierwszy lot w kierunku południowego krańca kontynentu odbywa się już o 2:00 nad ranem! Chile wymaga lotów samolotem i to nie tylko w kontekście odległości, ale także dostępności niektórych obszarów. Nie inaczej jest z Punta Arenas. Można tu co prawda dotrzeć lądem, ale z sąsiedniej Argentyny. Alternatywą dla bojących się latać (jak dotarli do Chile???) jest podróż morska, ta jednak wymaga czasu, którego i tym razem nie mieliśmy. W zależności od możliwości podstawionej maszyny polecicie Lan-em 3:30, lub więcej niż 4 godziny. Chilijskie linie lotnicze należą do najlepszych na kontynencie i przede wszystkim zwykle ... są punktualne, o co wśród latynosów, jak się domyślacie, trudno. Samo Punta Arenas to typowy outback. Port i miejsce startu ekspedycji na Antarktydę. Trudno tu o luksus, czy wysokich lotów kuchnię. Na miano porządnego zasługuje już hotel Rey don Felipe, a pożywny posiłek zjecie np. w Okusa & Emporio. Uwaga! Wiatry histrorii przygnały tu sporą grupę mieszkańców Półwyspu Bałkańskiego. Właścicielami restauracji są … Chorwaci. Na uwagę zasługuje muzeum Nao Victoria. Ciekawostką, którą można tu zobaczyć jest replika 1:1… Nao Victoria – statku, na którym Magellan okrążył Ziemię. Miasto „z końca świata” jest dla nas jedynie przystankiem w drodze na wyspę Karola III. Długo nie możemy zasnąć – o tej porze roku (marzec) i na tej szerokości geograficznej – Słońce nie rozstaje się z Ziemią – prawie nie zachodzi. Budzi nas zresztą rano wsparte mocnym wietrzyskiem – już wiemy – będzie bujać!
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Zodiakiem przez cieśninę Magellana, CHILE
Pakujemy się do vana, a małomówny kierowca wiezie nas w nieznane. Po dwóch godzinach drogi, choć zdaje nam się, że musimy być już w pobliżu bieguna, wciąż czujemy twardy grunt pod stopami. Twarde jest też lądowanie. Busiarz wyrzuca nas na kamienistej plaży w środku dosłownie niczego. Espera aqui mówi na odjezdnym i już za chwilę żałujemy, że nie kazaliśmy mu czekać. Nikogo. Niebo zachodzi ołowianymi chmurami, fale stają dęba, wiatr nie myśli zwolnić. Rozczarowanie. Czekamy dobrą godzinę. W chwili gdy nerwowo sięgam po telefon satelitarny na stalowoszarym tle pojawia się … popielaty punkcik łodzi. Płyną. Po kilku minutach są już przy nas: Carlos i Eduardo. Musicie pójść dalej – przekrzykują warkot silników i huk fal – tutaj nie wylądujemy – zbyt niebezpiecznie! Potykając się o otoczaki przedzieramy się przez niskie zarośla w poszukiwaniu cichej zatoczki. Kilkaset metrów dalej jest! Żadna keja i żaden port. Niewielka ostroga kamieni zasłania wodne zakole – jest szansa, że fale nie wyrzucą zodiaka na brzeg. Skaczemy na dziób łodzi, próbując złapać równowagę na granicy morza i lądu.
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Carlos na zodiaku, CHILE
Po skutecznym abordażu wdrapujemy się na pokład. Witają nas serdeczne uściski gospodarzy. Poklepują nas radośnie po plecach i wskazują na “siodła”, zachęcając abyśmy zasiedli okrakiem. Odbijamy od brzegu żegnani niespodziewanym pokazem delfinich salt i skoków. Zakładamy wypornościowe kombinezony i rozsiadamy się wygodnie. Przed nami długi rejs przez wody Cieśniny Magellana …
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Burzyk szary?, CHILE
Dopłynęliśmy szczęśliwie – szczęśliwe, bo te niespokojne wody potrafią być … niespokojne. Carlos założył swoje antyfogowe gogle i z bananowym uśmiechem powiózł nas w siną dal. Jechaliśmy wierzchem, trzymając się pałąka w jednopalczastych rękawicach. I tak 3,5 godziny. Bez kapoków, bo w kombinezonach wypornościowych i to polskiej produkcji (sic!). Poźnym popołudniem przybiliśmy do brzegu. Obóz na wyspie Karola III to stylowe igloo na drewnianych podestach, wzniesione ponad kruchą substancją miejscowego ekosystemu.
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Obóz w cieśninie Magellana, CHILE
Kopuły mieszkalne ogrzewane są poczciwą kozą, która oprócz dostarczania ciepła, tworzy również niepowtarzalną atmosferę w tym surowym krajobrazie, tam na południowych krańcach świata. Kilka kroków powyżej obozowiska trafiam na helipad – nieużywany od czasu pamiętnej wizyty jednego z rosyjskich oligarchów. Przyzwyczajony do syberyjskich przestrzeni nuworysz, nakazał pilotowi zejść nisko nad wodę (krótkowidz?). W rezultacie nienawykłe do takiej interakcji zwierzęta, opuściły okoliczne wody na kilka tygodni. Ech …
Krótki lunch i płyniemy na pierwsze łowy. Wypatrując w ciemnych wodach humbaków zawijamy pod ścianę lodowca. Juan wyjaśnia procesy glacjalne, a my nie możemy oderwać wzroku od niebieskiej – chciałoby się rzec – tęczy zamarzniętych wód.
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Ile góry lodowej jest pod wodą, CHILE
To nam poświęcają więcej uwagi – w końcu nie co dzień goszczą, oddzianych na czerwono, dwunogów z … Krakowa.
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Lodowiec się kruszy, CHILE
Napatrzeni na niebieskości bierzemy kurs na obóz. Po kilkunastu minutach musimy jednak zwolnić, bo oto u wyjścia z zatoki trafiamy na „taniec z gwiazdami”. Trzy humbaki serwują bezpłatne przedstawienie. Salta, piruety i raz wolne raz szybkie (szybki, szybki, wolny, …?) uderzenia ogonem o granatowe wody cieśniny. Zachodzące słońce dodaje uroku zabawie. Kolory, jak i cała sytuacja wydają się nierealne.
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Lwy z morza, CHILE
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Końcówka humbaka, CHILE
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Ogon w wodzie, CHILE
Gdy później, wieczorem, przy słabym świetle żarówki, oglądamy zdjęcia ogonów poszczególnych osobników, naukowcy bezbłędnie rozponają z kim mieliśmy dzisiaj przyjemność. Dzień kończymy pożywną kolacją przygotowaną własnoręcznie przez badaczy. Długo po niej wiedziemy nocne rozmowy, przerywane przez żerujące nieopodal wieloryby. Odgłos wyrzucanej przez otwór grzbietowy wody budzi mnie także nocą. Zakopuję się głębiej w śpiworze, nie ze strachu, a z zimna – koza – przyjaciółka – zdążyła wygasnąć.
Następny dzień upływa nam na kolejnych obserwacjach. Raz młode, raz stare wieloryby przecinają nasz szlak. Carlos i spółka mają udokumentowane spotkania ze 120 osobnikami. Choć widzimy tylko kilka z nich, zabieramy ze sobą wspomnienia na całe życie.
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Wieloryb - jego część przednia, CHILE
Szczególnie to gdy „na odjezdnym” jeden z samców otarłwszy się uprzednio o dno naszej lichej łodzi, łypie na nas swym ciekawskim okiem. Nie przemówił głosem wieloryba, choć wydawało mi się, że słyszę jakby odległy szmer … ultradźwięków. Hasta la proxima vez amigos!
Cieśnina Magellana, Punta Arenas, Mój Humbak, CHILE
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.