Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

3500 km po Egipcie cz 6 > EGIPT


dariusznow dariusznow Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie EGIPT / Kair / Stare  Miasto / Adidasy z Egiptuciąg dalszy wałęsania się po klimatycznych uliczkach, wizyta w meczecie i ciekawe scenki uliczne

Bardzo pouczający i sympatyczny był ten spacer po wąskich, niezbyt czystych ulicach starego Kairu.

Zdj cia: Stare  Miasto, Kair, Ulica Starego Kairu, EGIPT
Stare Miasto, Kair, Ulica Starego Kairu, EGIPT


Dotarłem do meczetu Al-Azhar. Zwiedzanie wnętrza zostawiłem na później, bo celem był oczywiście bazar.

Już w drodze do meczetu mijałem całe ulice ze stoiskami wszelakiej maści. Dosłownie mydło i powidło. Ale można było wyłapać perełki jak sklepik z patchworkami gdzie stwierdzenie kolorowy zawrót głowy nabierało realnych kształtów.

Zdj cia: Stare  Miasto, Kair, Kolorowy zawrót głowy, EGIPT
Stare Miasto, Kair, Kolorowy zawrót głowy, EGIPT


Pierwszy odruch to kupić coś, bo to rzeczy często piękne i niepowtarzalne a do tego ręczna solidna robota. Na szczęście jakoś się powstrzymałem, gdyż miałem od szanownej małżonki zakaz przywożenia kolejnych pamiątek. Jak nie trudno się domyślić zakaz wielokrotnie został przeze mnie złamany…

Zadziwiały mnie przeróżne uliczne konstrukcje i sama architektura. W niektórych miejscach ulice były praktycznie zadaszone. A w niektórych myśl budowlano inżynierska wznosiła się na szczyty. Niesamowity przykład to misterna konstrukcja (zapewne precyzyjnie wyliczona wytrzymałościowo) rozpór pomiędzy dwoma walącymi się kamienicami.

Nie mogłem się nadziwić. Z taką myślą i fantazją budowlaną Egipcjan, nie dziwota że ich przodkowie wznosili piramidy i inne monumentalne budowle.

Facet szyjący na ulicy kapcie też przyciągnął moją uwagę. Kolejna pokusa zakupowa przezwyciężona. Trochę żałuję, bo nie wiadomo czy kiedyś jeszcze spotkam takie oryginały. Na prezenty super pomysł, no i wykonanie o niebo lepsze niż to, co kupujemy w sklepach.

O dziwo bazar nie był tak zatłoczony jak jest opisywany w różnych periodykach. Może ze względu na wczesną porę. Było ok południa.

Wydaje mi się, ze o tej porze na ulicach byli tylko ci, którzy musieli, no i ja nieświadomy własnego wyboru szwędacz kairski. Ale chyba to w czasie tego spaceru zakorzenił się we mnie zachwyt tym miastem. Potem kiełkował i rozrastał się, aż odbiła mi całkiem potężna palma na punkcie Kairu.

Trochę zacząłem odczuwać trudy tego spaceru i czas było się rozejrzeć za czymś do jedzenia. Wodę oczywiście miałem cały czas ze sobą i pić mi się nie chciało, ale skoro żołądek burczy to raczej chodzi mu o strawę a nie napitek. Przed meczetem spory plac z knajpkami i o dziwo sporo turystów. Nawet jakieś autokary stały w zasięgu mojego wzroku. Wziąłem menu pierwszej z brzegu knajpki. Oczywiście kelner zapraszający potencjalnych klientów od razu znalazł się obok mnie. Popatrzyłem na ceny, całkiem przyzwoite. Zapytałem czy maja molokhiję i przypomniała mi się jeszcze jedna potrawa, o której sporo czytałem i mnie bardzo frapowała. Faszerowane gołąbki, ale nie te z kapusty, inaczej mówiąc faszerowane gołębie.

Zdj cia: Kair, Kair, Pieczony gołąb, EGIPT
Kair, Kair, Pieczony gołąb, EGIPT


Były, pokazali mi je nawet leżące gotowe w lodowce. Troszkę to schłodziło mój zapał, bo to taki gotowiec, a dobre jedzenie powinno być przygotowywane na bieżąco, nawet kosztem dłuższego oczekiwania. Umówiłem się więc, że pójdę do meczetu i jeszcze tu wrócę. Kelner oczywiście z uśmiechem się zgodził ( a jakie miał inne wyjście) i serdecznie zapraszał.

Poszedłem w kierunku meczetu Al-Hussein z jego charakterystycznymi zadaszeniami w kształcie palmy czy kwiatu lotosu raczej. Przed meczetem stoją chyba trzy potężne kolumny, które w czasie dnia są rozwijane jak parasole i tworzą spory zacieniony placyk.
Byłem bardzo ciekaw tego miejsca i przeczucie mnie nie myliło. Niesamowita atmosfera wewnątrz. Z wejściem żadnych problemów, jedynie buty trzeba było zostawić i „szatniarza” a raczej buciarza. Numerek półki dostałem i na bosaka po dywanach mogłem śmigać. Atmosfera ciszy i spokoju, skupienia. Potężna przestrzeń wyłożona wykładziną z wytyczonymi miejscami na modlitwę, ogromne żyrandole dające lekko przytłumione światło i mnóstwo kolumn podpierających konstrukcję. Przy prawie każdej kolumnie drewniana ławka. O dziwo mało kto się modlił. Większość ludzi siedziała na podłodze lub ławkach w ciszy i skupieniu, czytali koran lub gazety. Niektórzy leżeli i odpoczywali lub spali. Rzeczywiście to miejsce spełniało swoje przeznaczenie bycia drugim domem dla wyznawców.
Mimo braku klimatyzacji ale dzięki podwieszonym lub stojącym wentylatorom warunki termiczne wręcz komfortowe.

Zdj cia: Stare  Miasto, Kair, Meczet drugi dom, EGIPT
Stare Miasto, Kair, Meczet drugi dom, EGIPT


Dołączyłem do tej rzeszy odpoczywających. Usiadłem wpierw na wykładzinie, potem przeniosłem się na ławkę i obserwowałem otoczenie. Mimo dosyć porywczego charakteru Egipcjan tu panowała cisza i spokój. Jedynie jednostajny szum wentylatorów było słychać, który wręcz potęgował to poczucie ciszy i skupienia. Jak ktoś mówił to szeptem, krótko i na temat. Gdzie się podziała ta ich chęć do dyskutowania, mówienia wręcz krzyczącym głosem, gestykulowania w czasie rozmowy. Było to niesamowite. Jak zasady, ich przestrzeganie potrafią nauczyć panowania nad sobą i swoimi odruchami, przyzwyczajeniami. Szacunek do religii i drugiego człowieka, wzajemnie zrozumienie. Te zasady wg mnie obowiązują także w ruchu ulicznym, ale o tym potem. Szkoda, że u nas zachowania społeczne idą w przeciwnym kierunku, mimo że religia też nawołuje do powyższych zasad.
Trochę niewygodnie mi było na twardej drewnianej ławeczce więc usiadłem pod jeną z kolumn, oparłem się wygodnie o nią i po kilku minutach głowa zaczęła mi bezwiednie opadać. Organizm domagał się tego, co powinien otrzymać w czasie sjesty. Ale sjesta to przeważnie z pełnym brzuchem, a nie na głodniaka…
Przespacerowałem się po całym meczecie. Wyjść było wiele ale musiałem przecież wrócić do szatni po swoje obuwie.
Dookoła meczetu stragan przy straganie, a czasami porozkładane bezpośrednio na betonie płachty z przeróżnymi towarami. Niestety większość to chińszczyzna i nic godnego uwagi. Co jakiś czas uliczka wąska i zapełniona straganami czy sklepikami. Na szczęście nic mnie nie podkusiło, aby się zagłębić w którąś z nich. Dowodzenie przejął mój żołądek i zdecydowanie kierował mię w kierunku restauracji, gdzie czekał na mnie faszerowany gołąbek…

Danie mnie z lekka rozczarowało. Tak przeczuwałem, widząc tę chudzinę wyjętą z lodówki. Kelner się zdziwił, że tylko jednego zamawiam. Ale do tego tahina, sałatki więc podstawowy głód z pewnością zaspokoję. I dokładnie tak było.

Zdj cia: Stare  Miasto, Kair, Faszerowany gołąb, EGIPT
Stare Miasto, Kair, Faszerowany gołąb, EGIPT


O dziwo sałatki mi smakowały, co jest rzadkością, ale były fajnie przyprawione.
Obok w drugiej restauracji czterech Egipcjan posilało się. Było to prawie obok mnie, a niewielkim płotkiem oddzielającym dwie restauracje (bary) od siebie. Siłą rzeczy widziałem co zamawiali, a zamawiali co chwila. Jakąś zupę, z kawałkami mięsa mieli, coś w stylu naszych flaków, bo mięso jakieś dziwne. Zaskoczyło mnie, że kawałkami tego mięsa się wymieniali… Dziwnie to wyglądało.

Gdyby mój gołąbek był upieczony na bieżąco z pewnością by smakował o wiele lepiej. Może będzie jeszcze okazja gdzieś spróbować. Podobnie jak steku z wielbłądziego mięsa.

Odpoczęty i pokrzepiony gołąbkiem, sałatkami i sokiem z limonki kombinowałem co dalej. Czas już by było wracać, ale frapowała mnie słynna ulica Muizz, tym bardziej, że znajdowała się ona bardzo blisko. Dokładniejsze zwiedzanko planowałem na następny wypad, ale chciałem zobaczyć co mnie czeka, co takiego się tam znajduje.
Atmosfera rzeczywiście zabytków i historii wyziera z każdego zakątka. Co chwila jakieś monumentalne, bogato zdobione budowla. Tak się zapatrzyłem, że chciałem wejść na teren, jak się okazało szpitala. Taka ładna alejka i zdobione fasady co jakiś czas ławeczka, aż t szlaban o ochrona, która niestety nie pozwoliła na dostanie się w pobliże budynku na końcu drogi. A szkoda, bo z daleka prezentował się bardzo ładnie. Cóż było robić, zawróciłem i na dobrą sprawę wycofałem się z ulicy Muizz. Ale miejsce warte powrotu tylko trzeba będzie coś więcej się dowiedzieć. Z tego co pamiętam, to na końcu są fragmenty murów miasta i dwie bramy wjazdowe.


Wracałem całkowicie inną drogą, wzdłuż ulicy Nafak Al Azhar
Miałem już zamiar złapać taksówkę, ale o dziwo nie było to takie proste, wszystkie zajęte i ze względu na korek policja, której było bardzo dużo nie pozwalała się zatrzymywać.
Stwierdziłem, że bez sensu jest siedzieć w samochodzie w korku licznym. Lepiej się przejść do skrzyżowania i tam wsiąść, a po drodze może coś ciekawego uda się zobaczyć. No i nie myliłem się.
Przechodziłem cały czas pod rozjazdami podobnymi jak przy dworcu autobusowym. Toczyło się tu normalne życie i handel. Ludzie rozkładali na płachtach materiału rożne rzeczy i czekali na klientów. Najwięcej było chyba chleba popakowanego w plastikowe torebki.

Zdj cia: Stare  Miasto, Kair, Transport chleba, EGIPT
Stare Miasto, Kair, Transport chleba, EGIPT



Gostek z jakiegoś sklepu wyniósł właśnie takie worki plastikowe z chlebem. W mgnieniu oka okrążyli go faceci i dosłownie wyrywali sobie te torby foliowe z rąk. Każdy, który stał się szczęśliwym posiadaczem takiego woreczka odchodził na bok, nie walczył o następne.. Stałem dłuższy czas i obserwowałem całą tę scenę. Nie wydawało mi się, ze są aż tak głodni aby tak zajadle walczyć miedzy o trochę chleba. Większość z nich swoje zdobycze chowali za koszulę, albo po prostu odchodzili. Nikt nie brał więcej niż jedna porcję. Ale przepychanki były ostre. A ile krzyku przy tym… Jakież było moje zaskoczenie, gdy niektórzy z nich szybko rozrywali folię, siadali na krawężniku lub piaszczystej skarpie i z zapamiętaniem pakowali „berety” w swoje żołądki. Widać było, że byli autentycznie głodni. Zrobiło mi się trochę nieswojo….
Wszystko to działo się przy lub na ulicy, bo tu wszystko się dzieje na ulicy.

Tu też wypatrzyłem śmieciarzy, którzy zabierali wielki białe wory ze śmieciami stojące na ulicy, a śmieci leżące luzem zbierali do własnych worków. Ładowali te worki na pickupa i podjeżdżali dalej. Taki ichni zakład oczyszczania miasta. Ponoć mają dogadane z niektórymi rejonami Kairu i zajmują się wywózką i segregacją śmieci u podnóża góry Mukattam w tzw Mieście Śmieciarzy. To jeden z moich celów. Przemknęło mi przez myśl że mógłbym takim autem się zabrać i dojechać na Mukattam, ale sam się z tego bezsensownego pomysłu uśmiałem w duchu. Ale jechać tam muszę…

Zdj cia

EGIPT / Kair / Stare  Miasto / Adidasy z EgiptuEGIPT / Kair / Stare  Miasto / Bazar przy meczecieEGIPT / Kair / Stare  Miasto / Faszerowany gołąbEGIPT / Kair / Stare  Miasto / Ja i moje torebkiEGIPT / Kair / Stare  Miasto / Kolorowy zawrót głowyEGIPT / Kair / Stare  Miasto / Meczet drugi domEGIPT / Kair / Stare  Miasto / PatchworkEGIPT / Kair / Kair / Pieczony gołąbEGIPT / Kair / Stare  Miasto / Ulica Starego KairuEGIPT / - / Kair / 3500 km po EgipcieEGIPT / Kair / Stare  Miasto / Transport chlebaEGIPT / Kair / Stare  Miasto / al azhar

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl