Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

3500 km po Egipcie cz8 > EGIPT


dariusznow dariusznow Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie EGIPT / - / Kair / 3500 km po EgipcieMoje wrażenia z kilkunastu godzin spędzonych w narodowym przybytku egipskim. Bardzo sympatyczne i różnobarwne miejsce gdzie można poczuć prawdziwą atmosferę Kairu.

COFFE SHOP
Zapewne, większość z tych, którzy byli w Egipcie spotkali się z tą instytucją. Jest tego mnóstwo zarówno w centrum miasta jak i na obrzeżach. To ich chyba narodowa tradycja spotykania się palenia (picia) shishy paleniu papierosów picia kawy, herbaty, czytani gazet,oglądaniu Tv słuchania muzyki a przede wszystkim spotykania się i rozmów. Samo witanie się już dużo może nam powiedzieć z kim mamy do czynienia. Przeważnie są to bardzo serdeczne i wylewne uściski i pocałunki (w policzki) lub ich markowanie. Wyraz pozytywnych uczuć i szacunku. Zdecydowaną większość klientów stanowią mężczyźni Kobiet tu w Kairze zaobserwowałem o wiele więcej niż w Hurghadzie, nie mówiąc o Dahab… Tu się trafiały nawet przeważnie młode dziewczyny, które w kilka siedziały przy stoliku.
Coffeshopy rozlokowane są w przeróżnych czasami dziwnych miejscach i różnej wielkości. Od kilku stolików, czasami miniaturowych, i krzeseł stojących na chodniku, do całkiem sporych przybytków z kilkoma kelnerami.

Zdj cia: Kair, Kair, cofeshop, EGIPT
Kair, Kair, cofeshop, EGIPT



Zawsze mnie ciągnęło do tych miejsc, gdzie można było zaobserwować i po części uczestniczyć w codziennym życiu. W Dahab większość wolnego czas spędzałem właśnie w takim miejscu u Doctore. Był to ciemnoskóry pochodzący z Sudanu szczupły i wiecznie uśmiechnięty gostek. Można powiedzieć, ze się zaprzyjaźniliśmy. Był bardzo pomocny w wielu kwestiach i miał dobrego kucharza.
Bo przy większych coffeshopach zawsze funkcjonuje jadłodajnia zwana szumnie „restaurant”…. I jakaś nazwa.
W Kairze taki przybytek wyczaiłem już pierwszej nocy po przylocie, w czasie tzw rekonesansu. Graliśmy w domino do 5,00 nad ranem.

Miejsce było ukryte w głębi między dwoma kamienicami, a właściwie na ich tyłach. Jak później wyczaiłem było tam przejście do innych ulic. Ludzie pojawiali się nie wiadomo skąd i zawsze było pełno. Mimo tłoku kelnerzy dla każdego w sobie znany sposób wyczarowywali miejsce oraz stolik i krzesła.
Kiedyś wypatrzyłem że po jakichś ukrytych schodach znosili z piętra składane stoliki i plastikowe krzesła.
Uroku miejscu dodawało rozłożyste drzewo z którego spadały jakieś dziwne nasionka i ćwierkotliwy ptaki. Co dziwne od ptaków żadnych spadów nie było, ale na wszelki wypadek starałem się siadać obok drzewa a nie pod nim…

Obok drzewa była jadłodajnia, czy jak kto woli restaurant. A w nim obrotna i głośna kucharka. Kelnerował wiekowy dziadziuś albo ona sama.

Tu jadłem molochiję i kedbdę czyli smażoną wątróbkę.

Zdj cia: Kair, Kair, Molokhija, EGIPT
Kair, Kair, Molokhija, EGIPT



Z kebdą było przezabawnie. Generalnie bardzo lubimy wątróbkę i często jadamy.
Tu udało się przy pomocy oczywiście miejscowych.
Widząc u młodej dziewczyny na talerzu to, co uważałem że jest wątróbką, podszedłem do stolika i zapytałem czy mówią po angielsku i co to jest. Siedziała ich czwórka i wszyscy na raz odpowiadali. Bardzo sympatyczni. Udało się zamówić i zjeść. Pychota. Do tego molochija, chleb i ogórki. I to wszystko za 12 LE
Krótko mówiąc smacznie i tanio można się tu wyżywić bez problemu

Z tym miejscem wiąże się wiele moich miłych wspomnień. Dla mnie było to miejsce, gdzie czułem się po prostu normalnie. Prawie każdy wieczór tu spędzałem. Trzeciego dnia już byłem przyjmowany jak swój. Wiadomo, ze się odróżniałem na tle pozostałych gości. Na początku wzbudzałem lekką sensację. Ludzie mi się przyglądali, szczególnie ci nowo przybyli. Ale już trzeciego wieczoru byłem przyjmowany uśmiechami i nielicznymi „hi”. Ja oczywiście wchodząc (przechodząc) bo to dosyć rozległy przybytek, zawsze kilkukrotnie mówiłem „dobry wieczór”, tak w ramach treningu, no i wypadało się przywitać.
Miałem już „swój” stolik, do którego kelner mnie prowadził, o ile był wolny. Jeśli nie dostawałem coś w pobliżu. Wiedział jaka shishkę przygotować i pytał jedynie kawa czy herbata. Czasami go zaskakiwałem zamawiając lemonjust.


Zdj cia: Kair, Kair, Pucybut i jego uczeń, EGIPT
Kair, Kair, Pucybut i jego uczeń, EGIPT


Kolejnym ciekawym człowieczkiem był rezydujący tu pucybut. Miły uśmiechnięty grubasek w brudnej galabii zbudzający, przynajmniej we mnie dużą dozą współczucia i sympatii. Klientów za wielu nie miał, więcej rozmówców. Po kilkudziesięciu minutach szedł zapewne do innego podobnego miejsca. Bardzo chciałem zrobić mu zdjęcie, ale nawet krępowałem się zapytać. Generalnie w tym coffeshopie starałem się nie robić ludziom zdjęć. Było tu sporo starszych, którzy z racji tradycji być może sobie tego by nie życzyli. Cieszyłem oczy tym, co widzę i, uszy tym co słyszę, nos tym, co czuję i całego siebie tym w czym uczestniczę. I to mi wystarczało, choć były to zwykłe, codzienne rzeczy.
Co do pucybuta to wszystko się udało miło załatwić. Po prostu zapytałem czy mogę sobie z nim zrobić fotkę. Uważałem, że w ten sposób nie odczuje, ze wzbudza we mnie jakąś sensację. Do tego wziąłem jego szczotkę i … swoje japonki i udawałem, ze je czyszczę. Wzbudziło to oczywiście falę śmiechu. Podziękowałem oczywiście nazywając go „bos” i zapytałem czy mogą zostać jego uczniem. Oczywiście nie znał angielskiego, ale z tłumaczeniem nie było problemu. Umówiliśmy się na następny raz. I były następne i nawet skorzystałem z jego usług. Wypucował super moje półbuty.


Kolejną ciekawostką była kobieta z małą dziewczynką, roznosząca orzeszki arachidowe. Kładła po kilka na stoliku bez pytania. Po rozłożeniu wracała i je zabierała o ile ktoś nie położył jej kilku LE. Za pierwszym razem nie wiedziałem o co chodzi, ale później skubałem pyszne orzeszki.
Jestem pełen podziwu jak ludzie są tu pomysłowi i znajdują proste sposoby na zarobienie kilku groszaków. Zdaję sobie sprawę, że wynika to z ogromnej biedy i braku jakichkolwiek osłon socjalnych. Jedynie obowiązek dzielenia się z biednymi, wynikający z religii.

Zdj cia: Kair, Kair, Typowa kairska ulica, EGIPT
Kair, Kair, Typowa kairska ulica, EGIPT



Chyba w czasie ostatniego wieczoru trafiłem na występ krążącego po okolicy połykacza ognia. Niesamowity pokaz. Najbardziej mi się podobał mały chłopiec, najprawdopodobniej jego brat lub syn, który niesamowitym, przenikliwym głosem nawoływał do zwrócenia uwagi na występ (chyba, bo nic nie rozumiałem) Najlepiej zobaczyć to samemu na filmiku.
https://www.youtube.com/watch?v=hKJv30EoWsU

Tak się przyzwyczaiłem do tego przesiadywania w coffeshopie, ze do dzisiaj mi czegoś wieczorem brakuje… Brałem ze sobą komputer i dzięki temu mam sporo materiału do opisywania swoich wspomnień.

Zdj cia

EGIPT / - / Kair / 3500 km po EgipcieEGIPT / Kair / Kair / cofeshopEGIPT / Kair / Kair / MolokhijaEGIPT / Kair / Kair / Pucybut i jego uczeńEGIPT / Kair / Kair / Typowa kairska ulica

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl