Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
3500 km po Egipcie cz9 > EGIPT



ZAMALEK
http://www.fmix.pl/album/133481/1/kair-zamalek.html
W swoich opisać staram się unikać dat i chronologii nie zawsze się trzymam.
Tym razem miałem zapisana datę, więc ja zachowałem.
Z rana posiedziałem trochę przy kompie. Trzeba było nadrobić zaległości, pokopiować, posegregować, kasować. Robi się tego co raz więcej.
Na FB ktoś zamieścił niesamowity filmik o gościu, który jest bez nóg i bierze udział w jakimś ekstremalnym wyścigu.
https://www.youtube.com/watch?v=XWRS5A_oGvw
Niesamowite, aż się łza w oku kręci…
Wspominam o tym nie bez powodu, gdyż dzisiejsze zdarzenie daje sporo do myślenia. Ale o tem potem
Dzisiaj piątek więc planowałem pójść do największego meczetu Al Azar i zobaczyć jak tam wygląda ich nabożeństwo. Taka świątynia i zapewne mnożestwo ludzi i botów z pewnością zrobi na mnie wrażenie. Zapomniałem jedynie, ze główna modlitwa jest w piątkowe południe.
Nie było sensu gonić na łeb na szyję, bo to kawałek, więc zostałem w pokoju. Przez balkon i tak doskonale słyszałem wszystko, tylko, ze z innego meczetu.
No i cały czas słuchałem sobie Manna w trójce. Nawet napisałem pozdrowienia, ale nie przeczytali…
W tzw międzyczasie hotelowe śniadanie serwowana do pokoju. Ful wypas.
Kair, Kair, Kairskie śniadanie, EGIPT
Dwie fino, dwa serki, dżem i herbata. Nie po raz pierwszy zaskakuję, się ze tyle jedzenia wystarcza mi na większą część dnia. Tłumaczę sobie tym ze tu ciepło i na ogrzewanie niewiele energii potrzeba.
W końcu zebrałem się w sobie, prysznic i na miasto. Właściwie nie obrałem celu i chciałem się po prostu poszwędać. I tak było. Sporo sklepów zamkniętych i ludzi nie za wiele na ulicy, bo większość w meczetach. W pewnym momencie zaczęli wylegać po modlitwie. Jak mrówki, na wszystkie strony.
W pewnym momencie zaczepił mnie starszy gościu, porządnie wyglądający, i uderzyliśmy w standardową gadkę. Skąd jestem, jak mam na imię, jak długo zostaję w Kairze, czy mi się podoba itp. Strasznie ciekawscy są…
Ten, Salomon, okazało się, ze jest przewodnikiem po Kairze. Ładnie i dużo mówił, miał dużo fotek ciekawych miejsc w Kairze i od razu chciał mnie oprowadzać. A ja się w Polsce martwiłem skąd znajdę przewodnika.
Szukałem różnych rozwiązań i w różnych źródłach. Począwszy od naszego kebabu, gdzie jeden chłopak ma brata w Kairze, poprzez FB a skończywszy na profesjonalnych przewodnikach. Jak to dobrze, ze się z nikim nie umówiłem. Musiałbym dotrzymać słowa i stracić mniej lub więcej kasy. A tu sami się proszą.
Oczywiście nie było łatwo się od niego uwolnić. W końcu wymieniliśmy się numerami tel i każdy poszedł w swoją stronę.
Wszystko oczywiście działo się przy meczecie. Jak Salomon odszedł zobaczyłem za ogrodzeniem dziwną scenę. Kilkadziesiąt czarno ubranych kobiet przepychalo się miedzy sobą i z jakimś młodym chłopaczkiem, który próbował zaprowadzić jakikolwiek porządek. Z marnym skutkiem zresztą. Najprawdopodobniej była to kolejka do jakiegoś rozdawnictwa pomocowego. W ramach religii jest obowiązek dzielenia się i pomocy biednym. Imam najprawdopodobniej tę funkcje przejął i dzieli dobra wszelakie. Jak u nas kiedyś w latach 80 tych. Zresztą Caritas do dzisiaj rozdaje żywność.
Poszedłem dalej w nieznanym kierunku i celu. Przy zakładzie fryzjerskim mój wzrok napotkał „wodopój” ale jaki. Jak ze Średniowiecza.
Gliniana stągiew na trójnożnym stojaku, owinięta mokrą szmatą. Chciałem zrobić zdjęcie temu starożytnemu wynalazkowi, ale podbiegł do mnie jakiś chudzina i wymachując rekami wydawał z siebie nieartykułowane dźwięki. Szybko zorientowałem się ze jest niemy. Chciałem pójść dalej, ale coś mi nie pozwalało. Może współczucie dla tego biedaka. Widać, że szukał towarzystwa żeby pogadać. Gestami zapraszał abyśmy usiedli. Nie miałem żadnych sprecyzowanych planów, więc czemu nie, pomyślałem. W sumie mogę z pełną świadomością stwierdzić, ze tak dobrze, jak z niemową to mi się tu z nikim nie gadało.
Co za ironia. Rozumieliśmy się bez słów. Chociaż ja tam co nieco gadałem. Jak zawsze w takich przypadkach bardzo pomocny był telefon i zdjęcia w nim. Szczególnie te zimowe.
W międzyczasie porobiłem zdjęcia stągwi jak i niemowy, on mnie strzelił fotki było bardzo sympatycznie, ale musiałem iść. Mój niemowa był niepocieszony.
W końcu miałem widzenie z myślą i postanowiłem pójść na Zamalek. Wydawało się niedaleko…
Po drodze była Cairo Tower, jedno z bardziej znanych miejsc. Oczywiście wszystko na czuja. Przez most, a potem kluczyłem uliczkami, bo cel był cały czas widoczny. Trudno, aby było inaczej… Dotarłem bez większego problemu. Po drodze trafiłem na ogromne drzewo. Może baobab rosnące na środku ulicy. Super to wyglądało wraz z dorożką stojąca pod nim.
Mniejsza przyjemność spotkała mnie przy kupowaniu biletu. Cena 25 LE obowiązuje tylko dla miejscowych. Turyści po 150 LE. Jada sobie nieźle. Cóż głupio było się wycofać. Bajerowałem jeszcze, że jestem na pół Egipcjaninem i powinienem zapłacić 75LE. Pocieszeniem była sympatyczna reakcja kasjera. Powiedział, że gdyby od niego zależało, to Ok ale to jest prywatny budynek i on ma cennik. Przed wejściem prześwietlanie bagażu. Zaanektowali mój scyzoryk, który dostałem od syna i zawsze go ze sobą zabieram na wyjazdy. Okazało się, ze na górę kursuje winda sześcioosobowa. W takim razie powinienem sam jechać w niej, bo zapłaciłem sześc razy więcej.
Zamalek, Kair, Kair panorama, EGIPT
Widok z góry bardzo fajny. To samo można zobaczyć zapewne na wirtualnej wycieczce, na ekranie kompa, ale nikt nie uwierzy, ze to to samo. Na górze restauracja i taras widokowy, niewielki, dookoła wieży po którym wszyscy krążą krócej lub dłużej. Kolorytu dodaje dwóch chłopaków zrobionych na starożytnych Egipcjan. Obowiązkowe fotki samemu i z innymi ludźmi. Świetnie było widać Mukattam, który jest moim kolejnym celem. No i zaznajomiłem się z Mahmudem i jego rodzicami, co zaowocowało wspólnym selfi. A zaczęło się od tego, ze małemu spodobał się mój aparat i chciał nim zdjęcie. Nie dość ze ma fotkę, to jeszcze i cukierka, którego z namaszczeniem lizał trzymając w rękach. Zapewne mama nie była zachwycona.
Zamalek, Kair, Kair panorama Nil, EGIPT
Po zjechaniu z wieży zauważyłem przy kasie… faceta bez nóg. Identyko jak ten z filmiku na FB. Przypadek? Nie sądzę…
Nie mogłem się powstrzymać. Zagadnąłem go, obopólna prezentacja i powiedziałem, ze muszę mu coś pokazać. Odpaliłem w telefonie filmik, który rano oglądałem. Zaskoczyło go totalnie. Pilnujący policjanci też oglądali z podziwem. Gostek się chyba wzruszył, bo głos mu się łamał, jak dziękował. Mnie też się łezka w oku zakręciła. A gostek poszedł ( na rękach) do samochodu. Wsiadł i pojechał zaparkować. Żadnych wózków, żadnych miejsc dla inwalidów. Muszą sobie radzić.
Potem żałowałem, ze nie zapytałem go o zdjęcie. Pewnie by nie odmówił, ale być może by się źle czuł. Stało się jak się stało. Nie muszę mieć takiej fotki i traktować gostka jak jednodniowej sensacji. Najważniejsze, że ta zbieżność i ta sytuacja pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Dla mnie to jak by kolejne zrządzenie losu, przeznaczenie, czy jak tam kto chce nazwać. W kazdym bądź razie nie co dzień się zdarzają takie sytuacje.
Spod wieży ruszyłem na poszukiwania słynnego PUB 28. Kawałek było, ale po drodze trafiłem na stadion, gdzie dzieciarnia miała rozegrać mecz w nogę. Miałem ochotę zostać, bo emocji i jakichś ciekawostek na pewno by nie zabrakło. Snując uliczkami zauważyłem wszędzie od cholery policji. Pilnują bogatej dzielnicy. A jakie auta jeżdżą. Połowa to luksus. I nie poobijane… Potem na mapach dopatrzyłem się że w tym rejonie jest sporo ambasad, m in i polska. Gdybym wcześniej wiedział, zapewne bym podszedł zobaczyć.
Zamalek, Kair, Ogród botaniczny, EGIPT
Dużo zieleni dookoła i sporo starych, w kolonialnym stylu willi.
Zamalek, Kair, Secesyjna willa, EGIPT
Zamalek, Kair, Secesyjna willa, EGIPT
Niestety większość z nich chyli się ku ruinie. Troszku kluczyłem, ale dzięki temu trafiłem do rzymskokatolickiego kościoła. Jak się dowiedziałem od kościelnego jest sporo takich kościołów.
Zamalek, Kair, Kościół rzymskokatolicki, EGIPT
Trafiłem również do salonu motocyklowego.
Zamalek, Kair, Salon Harleya, EGIPT
Niedaleko pubu jest cukiernia z oryginalną baklawą, …. …… Nie omieszkałem skosztować….
Zamalek, Kair, Baklawa w Mandariene Koueider, EGIPT
Normalnie dzień śladami Kreta….
Pub 28 oczywiście zobaczyłem. Klimat zdecydowanie odbiegający od tego, co lubię. Ale dla mieszkańców Kairu to taki okruch europejskości, czy jak by niektórzy określili zachodniej cywilizacji. Zrobiłem nawet fotki, co nie jest mile widziane, ale barman zezwolił tylko tak, aby nie było widać ludzi. Zrozumiałe dla mnie całkowicie.
Zamalek, Kair, Przed PUB24, EGIPT
Powrót poszedł już sprawniej, najkrótszą drogą przy pomocy nawigacji.
Miałem wygodne klapki, ale mimo to nogi trochę poobcierane.
W pokoju znowu trójka, wiadomości z kraju. W sejmie z lekarzami dym….
Oczywiście prysznic. Patent z gąbka sprawdza się super i do coffeshopu.
Po całym dniu na nogach miałem ochotę na zjedzenie czegoś smacznego, a tu można smacznie zjeść. Można, jeśli się przyjdzie o odpowiedniej porze. Zostałem odprawiony z kwitkiem przez panią kucharkę myjącą metalową michę z nierdzewki…
Fakt, było po 23.00. Cóż trzeba będzie iść spać na głodniaka. Może kobieta z orzeszkami się pojawi. Wezmę dwie porcje, a może i trzy….
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.