Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Pół roku na subkontynencie kontrastów… > INDIE, NEPAL


Miesiące przygotowań, wielokrotne przekładanie terminów, walki z biurokracją… W końcu udało się. Lecimy do Indii! Przez następne pół roku będziemy podróżować po tym niezwykłym kraju pełnym kontrastów. Odwiedzimy ośnieżone szczyty Himalajów oraz skąpane w słońcu plaże Kerali i Goa. Przemierzymy na wielbłądach pustynie Rajasthanu i skosztujemy herbaty z plantacji w Darjeeling i Assam. Spróbujemy zanurzyć się w tym niezwykłym koktajlu kulturowym liczącej ponad bilion populacji różnorakich grup etnicznych i religijnych.
Pomysł wyprawy do Indii narodził się dwa lata temu. Wczesną jesienią 2007 roku po powrocie z Wenezueli postanowiliśmy spędzić kolejne wakacje w Azji. Rozważaliśmy także Afrykę, ale koncepcja szybko upadła z powodu znacznie wyższych kosztów. Niestety z różnych powodów nie udało nam się nigdzie wyjechać i ostatecznie wakacje 2008 spędziliśmy w domu. Dzięki temu udało się nam odłożyć więcej pieniędzy i ostatecznie podjęliśmy decyzję, że wyjeżdżamy na rok, z czego pierwsze 6 miesięcy zamierzamy spędzić w Indiach.
Zaraz po wylądowaniu w Delhi, opuszczamy stolicę i udajemy się na północ. Przez dwa miesiące poznajemy kulturę Zanskaru i Ladakhu – śpimy w buddyjskich klasztorach, pijemy herbatę z masłem z Yaka i oczywiście chodzimy po górach. Jeśli tylko siły dopiszą, planujemy trekking z Lamayuru do Padum i dalej do Darchy. Następnie udajemy się do Dharamsali – aktualnej siedziby Dalaj Lamy i rządu tybetańskiego na uchodźstwie.
Stamtąd jedziemy na południe przez Punjab, Rajasthan, Gujarat, Maharashtre, Karnatakę, Goa aż do Kerali i następnie wzdłuż wschodniego wybrzeża aż do Kalkuty. Planujemy także odwiedzić Assam i Sikkim i oczywiście Andamany. Więcej szczegółów na temat tego, gdzie się zatrzymamy i co zobaczymy w poszczególnych stanach spodziewajcie się w miarę postępu w podróży. Nasz plan jest w miarę otwarty, wiele zależy też od budżetu i tego ile pieniędzy wydamy na zorganizowanie trekkingu. Poza tym to przecież Indie, tu nie da się dopiąć wszystkiego na ostatni guzik.
Losy naszej wyprawy mozecie sledzic na stronie: www.nakrancuswiata.com.pl
Pomysł wyprawy do Indii narodził się dwa lata temu. Wczesną jesienią 2007 roku po powrocie z Wenezueli postanowiliśmy spędzić kolejne wakacje w Azji. Rozważaliśmy także Afrykę, ale koncepcja szybko upadła z powodu znacznie wyższych kosztów. Niestety z różnych powodów nie udało nam się nigdzie wyjechać i ostatecznie wakacje 2008 spędziliśmy w domu. Dzięki temu udało się nam odłożyć więcej pieniędzy i ostatecznie podjęliśmy decyzję, że wyjeżdżamy na rok, z czego pierwsze 6 miesięcy zamierzamy spędzić w Indiach.
Zaraz po wylądowaniu w Delhi, opuszczamy stolicę i udajemy się na północ. Przez dwa miesiące poznajemy kulturę Zanskaru i Ladakhu – śpimy w buddyjskich klasztorach, pijemy herbatę z masłem z Yaka i oczywiście chodzimy po górach. Jeśli tylko siły dopiszą, planujemy trekking z Lamayuru do Padum i dalej do Darchy. Następnie udajemy się do Dharamsali – aktualnej siedziby Dalaj Lamy i rządu tybetańskiego na uchodźstwie.
Stamtąd jedziemy na południe przez Punjab, Rajasthan, Gujarat, Maharashtre, Karnatakę, Goa aż do Kerali i następnie wzdłuż wschodniego wybrzeża aż do Kalkuty. Planujemy także odwiedzić Assam i Sikkim i oczywiście Andamany. Więcej szczegółów na temat tego, gdzie się zatrzymamy i co zobaczymy w poszczególnych stanach spodziewajcie się w miarę postępu w podróży. Nasz plan jest w miarę otwarty, wiele zależy też od budżetu i tego ile pieniędzy wydamy na zorganizowanie trekkingu. Poza tym to przecież Indie, tu nie da się dopiąć wszystkiego na ostatni guzik.
Losy naszej wyprawy mozecie sledzic na stronie: www.nakrancuswiata.com.pl
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.