Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Foix, czyli Pireneje nie jedno mają imię... > FRANCJA


Od wielu już lat Tuluza stała się dla mnie miejscem transferowym. Jest ona stolicą regionu Midi-Pyrénées. W roku 2011 postanowiłem uczynić z Tuluzy obiekt zwiedzania, ale również bazę wypadową. Jest tu wspaniały węzeł komunikacyjny lotniczo-kolejowo-autobusowy. Po wizycie w Albi miałem jeszcze jeden dzień na wyprawę. W swoim zwiedzaniu mam pewien nawyk. Staram się czytać ulotki i menu. Dzięki temu udaje mi się wyłapać ciekawostki regionalnej kuchni oraz dotrzeć do miejsc, które są interesujące. Na dworcu kolejowym stanąłem przy stojaku z rozkładami jazdy dla lokalnych połączeń. W trakcie przeglądania znalazłem informacje o połączeniu kolejowym Tuluzy z Andorą. Na trasie przejazdu znajdowała się miejscowość o nazwie Foix. Zabłysnęły mi oczy. Przez Foix przejeżdżałem dwa razy w życiu. Pierwsza, jesienna podróż zostawiła we mnie niesamowite wrażenie. Nad osiadającymi mgłami unosiła się wyniosła skała, a na niej zamek jakby rodem z bajki. Tak, to była ta wyprawa, którą musiałem odbyć! Na drugi dzień kupiłem bilet, wsiadłem do pociągu i wczesnym rankiem ruszyłem w drogę. Podróż wygodnym, czystym, klimatyzowanym pociągiem sprawiła mi wielką satysfakcję. Człowiek marzył, aby kiedyś i u nas można było przemierzać uciekające kilometry w takich warunkach. Był czas na selekcje zdjęć w aparacie.
Stacja Foix. Niewielkie 10000 miasteczko powstałe wokół. Ciekawe jest to, że wysokość w mieście waha się w mieście między 350 a 930 m npm. Przypominało mi to Szklarską Porębę, w której dane mi było kiedyś pomieszkiwać. Wokół oratorium Karola Wielkiego, w 849 r. powstało opactwo, a wokół niego z biegiem czasu narosło miasto.
Jednak najbardziej znaną budowlą jest zamek, którego początki sięgają X wieku. Był on siedzibą hrabiów Foix. Z historią zamku związane są tak znane postacie jak Simon IV de Montfort, pogromca Albigensów zwanych Katarami, Gaston Phoebus, jeden z najbardziej znanych hrabiów południa XIII w., który z małej posiadłości uczynił wielkie hrabstwo, którego obawiać się mogli nawet królowie francuscy. Niestety w XVI wieku obiekt utracił swój charakter militarny i w 1864 roku został przekształcony na więzienie. Gdy zwiedza się ten obiekt warto zwrócić uwagę na napisy i rysunki wyryte przez więźniów w murach twierdzy. Nie sposób też nie zauważyć sądu wzniesionego zaraz obok więzienia.
W zamku nie ma zbyt wiele eksponatów, jednak sama warownia dostarcza niezapomnianych wrażeń. Potężne mury, trzy wspaniałe wierze, każda sama w sobie piękna, sprawiają, że wrażenia pozostają niezatarte. W jednej z wież człowiek zostaje przeszyty bólem więźniów. Duża część z nich byli to więźniowie polityczni. Ludzkie cierpienie wypisane na murach zmusza do milczenia. Gdy staje się na szczycie ostatniej wierzy nagle ogarnia człowieka zachwyt nad miastem, nad Pirenejami, nad pięknem...
Po zwiedzeniu zamku zszedłem do miasta, aby zanurzyć się w okruchy średniowiecza. Niestety chęć oszczędności skłoniła mnie do zamówienia najtańszego zestawu obiadowego. To była porażka. Jeżeli chcemy zjeść dobrze we Francji, niestety trzeba wydać najmniej ok. 20 euro. Tańsze oferty bywają niejadalne. Można też przeżyć na kanapkach, ale to zabija urok. Francja to nie tylko mury, ludzie, ale i jedzenie. Po zjedzeniu, że tak zażartuję, obiadu ruszyłem na dworzec. Jednak w pociągu czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka. Wszedłem do pociągu i położyłem aparat na swoim miejscu, zdejmowałem plecak, a mała dziewczynka zobaczyła aparat i z pytaniem "a co to?" ruszyła w jego stronę. Na szczęście mama ją złapała. Zrobiłem jej zdjęcie i pokazałem jak to aparat działa. To jest jedno z najpiękniejszych moich wykonań