Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

W cztery tygodnie dookoła Chin > CHINY


Bintuprik Bintuprik Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie CHINY / brak / gdzieś przy granicy Gansu z Xinjiang / Dunhuang- mieszkańcy dzielnicy muzułmańskiejJak dobrze spożytkować przeznaczone na Chiny cztery tygodnie? Gdzie pojechać, aby mieć poczucie, że było się wszędzie, że poznało się wiele i uzyskało kwintesencję chińskości, odnalazło tajemnicę tego dziwnego świata? Te pytania zadałam sobie planując podróż przez Chiny, która była jakąś częścią dłuższej podróży, jednak sporą częścią – nie można przecież przejechać przez ten kraj, większy od powierzchni Europy, w kilka dni, zaliczając jedynie znane, zatłoczone miasta wschodniego wybrzeża. Wyszłam z założenia, że tajemnicę, której szukam, odkryję gdzie indziej, z dala od industrialnego, zeuropeizowanego świata Szanghaju i Hongkongu. Choć i tym miastom nie udało się oprzeć.


Po kilkudniowym pobycie w Pekinie (a historię tego pobytu można było tu wcześniej przeczytać), zmęczeni (ja i mój chłopak Krzysiek) hałasem miasta i wszędobylską gorączka olimpijską zdecydowaliśmy się na krok drastyczny – podróż pociągiem 3000 km na zachód. Nie mieliśmy do tej pory do czynienia z chińskim transportem kolejowym, co napawało nas dodatkową ekscytacją. Z biletami poszło stosunkowo łatwo. Co prawda pan w okienku dworcowym na pytanie: Do you speak english? Odpowiedział szyderczym śmiechem i słowami no english, no english, ale po ukazaniu nazwy Liuyuan w postaci krzaczków w naszym przewodniku i kartki z napisaną datą i godziną odjazdu bez problemu wydał bilety. I tak oto ruszyliśmy do Liuyuan, z którego trzeba jeszcze złapać busa lub taksówkę do Dunhuang, którego okolice, a przede wszystkim jaskinie Mogao, były naszym celem podróży.
Należy pamiętać, że taksówka w Chinach bywa świetna alternatywą dla autobusów. Wystarczy poczekać, aż zbierze się komplet pasażerów i podróż wypada bardzo tanio.
Pociągi chinskie okazują się być wspaniałym, wygodnym i stosunkowo tanim środkiem transportu, podróżując najtańszą klasą ma się do dyspozycji łóżko, pościel i gorącej wody pod dostatkiem. Najtańsze są łóżka położone najwyżej (każdy rząd posiada trzy lóżka na ścianie, a w „przedziale” bez drzwi jest w sumie 6 łóżek. To taki rosyjski plackartnyj, jednak chińska wersja jest nowocześniejsza i czystsza…tylko łóżka krótkie), najdroższe są łóżka parterowe.
Do Dunhuangu, niewielkiej miejscowości, otoczonej pustynią, na granicy prowincji Gansu i Xinjiang ( dawnego Turkiestanu Wschodniego), docieramy o 6 rano. W przewodniku znajdujemy jedyny tani hotel – Five Rings – który faktycznie jest niedrogi (30 zł za dwójkę) ale mroczny, brudny i obskurny. Pracownicy nie mówią po angielsku, więc porozumiewamy się na migi. Tu po raz pierwszy spotykamy się z koniecznością wypełnienia karty meldunku tymczasowego. Hotel, jak wszystkie pewnie w Chinach, posiada wersję angielską tej karty. Dunhuang nie jest miastem specjalnie ciekawym, chociaż dzielnica mongolsko-muzułmańska zaciekawiła nas różnorodnością mieszkających tu nacji, wielkim bazarem pełnym zapachu przypraw, owoców i herbaty, atmosferą lenistwa i gry w chińskie szachy na rozstawionych na ulicy stoliczkach. W okolicy miasteczka znajdują się największe atrakcje: piaszczyste wydmy Gobi z Księżycowym Jeziorkiem i mnóstwem wielbłądów, ogrodzone w ramach parku narodowego oraz jaskinie Mogao, które uważa się za jedno z najwspanialszych odkryć archeologicznych Wschodu. Dodatkowym atutem jest stosunkowo niewielka, ze względu na położenie geograficzne, popularność jaskiń. Wielkich tłumów tam nigdy nie ma (więcej zobaczyć ich można wspinających się na wydmy Gobi), niestety zwiedzać jaskinie trzeba z przewodnikiem i małą grupką turystów (oczywiście – chińskich). Zdjęć robić nie wolno.
Jaskinie Mogao to pierwsze znane buddyjskie świątynie, założone około 366 r. n.e. przez mnicha Lie Zun. W sumie powstało ich tu około tysiąca, przetrwało sześćset, a oglądać można, ze względu na ich stan i stopień przyzwoitości, zaledwie kilkanaście. Ponieważ jaskinie powstawały przez setki lat, w poszczególnych obiektach zauważyć można wpływy buddyjskie, taoistyczne, hinduskie, muzułmańskie a nawet bizantyjskie, gdzie Budda momentami bardziej wygląda jak Jezus. Jaskinie są pięknie i misternie zdobione, a w niektórych znajdują się monstrualnie wielkie posągi siedzącego, czy leżącego Buddy. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś będzie można zobaczyć jaskiń więcej. Mimo to oglądanie nawet tych niewielu jaskiń było dla mnie czymś wyjątkowym, arcydziełem sztuki, świadectwem wielkości kultury Chin, na którą wpływ miało tak wiele najeżdżających bądź mieszkających tu nacji.
Nasz pobyt w Dunhuangu trwał dwa dni i to nam starczyło, aby poszaleć w piasku, zobaczyć jaskinie Mogao i obejrzeć miasto. Z naszym hotelem sąsiadowała Shirley Cafe, która ma angielskie menu, tanie i smaczne jedzenie, również wegetariańskie. Można tam również wypożyczyć rowery i skorzystać z Internetu. Dla chętnych właściciel organizuje wycieczki po okolicy, której my tylko mały fragment poznaliśmy. Myślę, że warto byłoby zostać tu na dłużej. My jednak wsiedliśmy trzeciego dnia busa, aby w Liuyuan wsiąść w pociąg do stolicy Gansu – Lanzhou. Ponieważ martwiliśmy się, że możemy mieć problem próbując kupić bilety na pociąg na dworcu w Liuyan na chwilę przed odjazdem, jeden jedyny raz skorzystaliśmy z usług rządowego biura turystycznego CITS, gdzie za niewielką (5 zł) prowizją kupiliśmy bilety dzień wcześniej.
Do stolicy prowincji Gansu, Lanzhou, postanowiliśmy przyjechać na chwilę w drodze do Xian. Później jednak, zaciekawieni tybetańską wioska Xiahe, położoną kilka godzin od miasta, zdecydowaliśmy się pojechać również tam. Lanzhou warte jest krótkich odwiedzin przede wszystkim ze względu na tutejsza mieszankę kulturowa (przede wszystkim przedstawiciele muzułmańskiego ludu Hui), oraz wielka Huang He - Żółtą Rzekę, której brzegi są kolebką chińskiej cywilizacji, która jest jedna z ważniejszych i jedna z największych rzek chińskich. Spływa ona z Wyżyny Tybetańskiej, przez Lanzhou i płynie ku morzu Chińskiemu przez całe Chiny. Mimo tych zalet Stolica Gansu jest hałaśliwym i bardzo zanieczyszczonym miastem – trudno tam oddychać. Znajdujemy tani (30 zł) hotel blisko dworca autobusowego, który jest bardzo elegancki, ale szybko odkrywamy, że….w ładnej, nowej łazience nie ma wody. Przez dłuższą chwilę próbujemy dowiedzieć się w recepcji, dlaczego. Pani, widząc, że nie rozumiemy co mówi, postanawia…napisać nam to samo po chińsku. Nie ostatni raz spotykamy się z założeniem, że jeśli ktoś nie rozumie mowy chińskiej, na pewno zrozumie pismo. Prawdopodobnie wynika to z olbrzymiej różnorodności dialektów, zwłaszcza w mieście położonym na styku tak wielu kultur (Gansu sąsiaduje z Tybetem i, jak już wspomniałam, byłym Turkiestanem Wschodnim). Po wodę trzeba było iść na ulicę.
Z samego rana udaliśmy się na dworzec, na którym dzień wcześniej miła pani mówiąca po angielsku, powiedziała, której odjeżdża autobus do Xiahe, wioski tybetańskiej, gdzie znajduje się jedna z najważniejszych świątyń lamaistycznych w Chinach. Po drodze do Xiahe znajdują się wioski i miasteczka zamieszkałe głównie przez muzułmanów. Podróż zajmuje około 4-5 godzin. Tanich noclegów jest na miejscu całe mnóstwo. Są to z reguły skromne sale wieloosobowe ogrzewane wieczorami.
Położone na wysokości 3000 m. n.p.m. na skraju Wyżyny Tybetańskiej Xiahe, zamieszkałe jest w połowie przez Tybetańczyków, w połowie przez Chińczyków i posiada niezapomniany skarb – klasztor Labrang, największy klasztor tybetański znajdujący się obecnie poza Tybetem. Do Labrang pielgrzymują przez cały rok tysiące Tybetańczyków z całego kraju, na ulicach w ciągu dnia panuje gwar, gdy mieszkańcy rozkładają swoje stragany ze wszystkim. Teren klasztorny jest olbrzymi na tyle, że warto pożyczyć sobie rower, obiekty świątynne, w tym imponująca złota stupa, są warte obejrzenia, a głód nasycić można w skromnej ale wyjątkowo smacznej restauracji Gesar. Pracują w niej miłe Tybetanki, serwujące spory wybór wegetariańskich potraw i pyszną jaśminową herbatę. Spodobało się nam tu na tyle, że postanowiliśmy zostać dodatkowy dzień, aby powspinać się po okolicznych pagórkach i górach, z których roztacza się ciekawy widok na okolice. Klasztor z tej perspektywy jawi się jako dziwna, wielka układanka.
Ze szczerym żalem opuszczamy wioskę, w której chcieliśmy pozostać na dłużej, dla ciszy, uśmiechu, mnisiej, ascetycznej ale jakże kolorowej i roześmianej atmosfery. My jednak znowu gonimy – tym razem do Xian.
Xian to była stolica Cesarstwa Chińskiego (1000r.p.n.e.-1000r.n.e.), jedno z najstarszych miast, które znajduje się na trasie Jedwabnego Szlaku. Obecnie Xian jest 5-milionowym, jednym z najbardziej rozwiniętych miast chińskich. Jego stara część otacza autentyczny mur z epoki Ming. Wszystko pięknie, ale w rzeczywistości Xian, do którego przybywają rzesze turystów ze względu na odkrytą pod miastem Terakotowa Armię, jest po prostu jednym z bardzo zurbanizowanych, zanieczyszczonych, zalanych betonem i szkłem aglomeracji, co po kilku dniach w Xiahe było dla nas zbyt dużym kontrastem. Odwiedziliśmy Terakotową Armię przypadkowo odkopaną w 1974 roku przez dwóch wieśniaków, która jest imponująca ale tysiące fleszy i podekscytowanych krzyków wokół ekspozycji burzy atmosferę historii.
Nie zmienia to faktu, że warto zobaczyć to miejsce , gdzie nadal odkopuje się kolejne fragmenty komór wypełnionych terakotowymi rzeźbami żołnierzy stojących na straży grobowca cesarza Qin Shi Huanga. Do tej pory zdołano odsłonić czwarta część jednej z komór, w której znajduje się ok. 8000 żołnierzy (każdy o rozmiarach około 180cm) - na razie odkopano ich ponad 1000. Terakotowa Armia była jednym z największych odkryć historycznych w Chinach, a prezentuje się niesamowicie, zwłaszcza, że każdy z terakotowych żołnierzy ma inne rysy twarzy, masowo wykonano jedynie korpusy, wygląd głów wzorując najprawdopodobniej na prawdziwych żołnierzach.
Można w Xian znaleźć kawałek nie napuszonej historii, wystarczy udać się do dzielnicy muzułmańskie, która, jak na razie, w każdym mieście, była naszym ratunkiem przed hałasem cywilizacji. Tutaj zaszyć się można z zapachu starych chińskich domów, tradycyjnych potraw, pamiątek i śpiewu ptaków w klatkach. W Chinach bowiem starsi ludzie wychodzą na spacer, lub pograć w szachy, ze swoimi ptakami w klatkach. Ustawiają te klatki jedna obok drugiej i wkrótce okolice wypełnia ich głośna rozmowa. Szybko opuszczamy Xian, następny przystanek – Pingyao..
Do tego niewielkiego miasteczka przybyliśmy o 6 nad ranem. Przywitała nas mgła i totalna ciemność. 300 metrów od dworca zaczynają się mury otaczające stara część miasteczka,
po której, jak potem się przekonaliśmy, można spacerować bez końca, w której ludzie żyją
wciąż tak, jak żyło się tu 100 lat temu, a przynajmniej sprawiają takie wrażenie. Zwłaszcza kiedy te ciche, spokojne stare domy osnute są mgłą. Mgiełka ta nadaje tajemniczości postaciom spacerującym cicho ulicami, bądź handlującym wszelakimi rzeczami. Każdy zaułek, każda brama jest wielkim zaskoczeniem, bo w nich spotkać można absurdalność przedmiotu – oto starta rzeczy przykryta płachta przytrzymywaną przez kamień, która wygląda jak piękna królowa w koronie, gdzie indziej parasol zwisający z sufitu tuż nad górą śmieci…Wszystkie pensjonaty i knajpki przyciągają ciszą, kameralnością i wszędobylskim w Chinach aromatem jaśminowej zielonej herbaty.
Podczas jednego spaceru zobaczyliśmy strojny orszak, otoczony muzykami grającymi wesołą
muzykę. Orszak ten przybrany kolorowymi papierowymi kwiatami wyglądał tak radośnie, ze zaraz złapałam za aparat i udałam się za orszakiem. Z bliska jednak okazało się ze to .. pogrzeb.
Po takim wyciszeniu zapragnęliśmy trochę hałasu w wielkim stylu i ruszyliśmy w podróż do Szanghaju, jednego z symboli chińskiego rozwoju techniki i nowoczesności. I faktycznie, wzrok nasz przyciągają zamaszyste wieżowce, Perła Wschodu i widok z promenady Bund na dzielnicę biznesową po drugiej strony rzeki Huangpu. Najpierw jednak spać! O co łatwo nie jest. W Szanghaju warto zarezerwować sobie nocleg wcześniej, jeśli nie chce się, tak jak my, biegać z plecakami po mieście przez dwie godziny i wylądować w hotelu z pokojami bez okien, co, notabene, jest w Chinach częstym elementem tanich noclegów. Trzeba sobie nastawiać budzik, żeby nie przespać całego dnia.
Opętani żądzą futurystycznej rzeczywistości pierwszy dzień spędziliśmy na napawaniu się atmosferą Pudongu – biznesowej dzielnicy – na spacerach po centrum i przejażdżką dziwaczną i mało ekscytująca kolejką po rzeką Huangpu. Miasto jest zatłoczone, ale jednocześnie przyciąga i zamracza swoją atmosferą odrobinę europejską, czego być może przez chwilę potrzebowaliśmy. Znużeni tym jednak w miarę szybko wyruszyliśmy na spotkanie wyburzanej konsekwentnie starej części miasta, z której faktycznie niewiele zostało i chociażby dlatego trzeba tam się udać. Stary Szanghaj, w samym sercu miasta, stale wyburzany, gdzie nadal znajdują się bazary cuchnące rybą i owocami morza, targowisko ptaków, ryb i kwiatów, gdzie sprzedaje się znowu wszystko i gdzie spotkać można ostatnie warsztaty rzemieślnicze i drewniane, walące się domy – tego Szanghaju już wkrótce nie będzie, niedługo nikt nie będzie go pamiętał. My zauroczeni byliśmy tą okolica tak skrzętnie zabudowywana wokół szklanymi wieżowcami. Dwa skrajnie różne światy, o jednym Szanghaj próbuje na dobre zapomnieć, zastępowany przez Fast-foody, ulice sklepowych uciech i drogie europejskie piekarnie (co nawiasem mówiąc bardzo nas cieszyło, bo Chleba w Chinach nie ma).
W Szanghaju zabawiliśmy cztery dni, które nie były stracone. Poczuliśmy ostatni dech starych Chin i popatrzyliśmy na to, jak Chiny zmieniają się, i jak gwałtowna jest to przemiana. Za kilka godzin spotkamy się z największą chińska hybrydą – autonomicznym obszarem Hong Kongu. Ale….to już przecież nie Chiny.








Chiny to kolorowy różny kraj i w żadnym innymch chyba nie mieszka tyle nacji. Jest to również kraj bajbardziej kontrowersyjny. Warto zderzyć własne poglądy z tym nie do wytrzymania tożsamym a jednocześnie tak niejednolitym, wielkim Państwem Środka

Zdj cia

CHINY / brak / gdzieś przy granicy Gansu z Xinjiang / Dunhuang- mieszkańcy dzielnicy muzułmańskiejCHINY / brak / Xian / Dzielnica muzułmańskaCHINY / brak / Pekin / hm...:)CHINY / brak / gdzieś przy granicy Gansu z Xinjiang / Jaskinie MogaoCHINY / brak / gdzieś przy granicy Gansu z Xinjiang / Jaskinie Mogao-okoliceCHINY / brak / Xiahe- Prowincja Gansu / Jedna ze światyń klasztoru LabrangCHINY / brak / Xiahe- Prowincja Gansu / Jedna ze światyń klasztoru Labrang_CHINY / brak / Pekin / Jego ojciec sprzedawał fistaszkiCHINY / brak / Xiahe/Prowincja Gansu / Klasztor LabrangCHINY / brak / Prowincja Gansu / Niedaleko Xiahe_CHINY / brak / Shanxi / PingyaoCHINY / brak / Shanxi / PingyaoCHINY / brak / KUNMING/Yunnan / PawieCHINY / brak / Shanxi / Pingyao__CHINY / brak / okolice Dunhuang / Pustynia GobiCHINY / brak / Shanxi / Pingyao___CHINY / brak / Shanxi / Pingyao_CHINY / brak / Shanxi / Pingyao____CHINY / brak / gdzieś przy granicy Gansu z Xinjiang / Pustynia Gobi od storny DunhuangCHINY / brak / gdzieś przy granicy Gansu z Xinjiang / Pustynia Gobi od storny DunhuangCHINY / brak / Szanghaj / SzanghajCHINY / brak / Szanghaj / Szanghaj_CHINY / brak / Xiahe- Prowincja Gansu / Targ dzienny_CHINY / brak / Okolice Xian / Terakotowa armiaCHINY / brak / Xiahe, prowincja Gansu / TybetankaCHINY / brak / Prowincja Gansu / Tybetanka z XiaheCHINY / brak / Niedaleko Pekinu / Wielki Mur jest wielkiCHINY / brak / Prowincja Gansu / XiaheCHINY / brak / Prowincja Gansu / XiaheCHINY / brak / Prowincja Gansu / Xiahe_

Dodane komentarze

marianna_p do czy
15.04.2008

marianna_p 2008-06-13 20:11:36

ciekawa podróz, wymagająca ze względu na problem z komunikacją językową! ale też mieliście na nią na prawdę dużo czasu - tak można podróżować:))

tommy#1 do czy
23.03.2008

tommy#1 2008-06-13 01:53:33

Fajnie sie czyta Twoje artykuly :) pozdrawiam

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl