Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
3500 km po Egipcie cz 11 > EGIPT



MUKATTAM
http://www.fmix.pl/album/133563/1/mukattam-i-miasto.html
Rano jakiegoś lenia miałem. Słuchałem trójki, pisałem i przeglądałem fotki. A wczoraj jeszcze pranie spore po powrocie zrobiłem. Wszystko pachniało ogniskiem.
Po pewnym czasie, po śniadaniu zmogło mnie spanie i spałem chyba do 13,00. Powtorki z rozrywki posłuchałem i ok 14,30 stwierdziłem, ze trzeba ruszyć swoje cztery litery, bo zmarnuję cały dzień. Postanowienie – kierunek Mukattam.
Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedłem na ulicę.
A jeszcze pisał do mnie Ahmed w sprawie steku z wielbłąda. Umówiliśmy się na jutro wieczorem. Jestem bardzo ciekaw doznań. Ponoć twarde jest to mięso i trzeba je umieć przyrządzić. Ale gdzie, jak nie tutaj lepiej to zrobią?
Pogoda dzisiaj wyjątkowo inna. Nie widziałem tego siedząc w pokoju. Prawie całe niebo zachmurzone, słońce miejscami się przebija. Ale ciepło i przyjemnie.
Pierwsze kroki skierowałem na pobliski plac, bo z tego co pamiętam jest tam pijalnia soków. Nie doszedłem nawet do celu gdy zaczepił mnie sympatyczny starszy gostek pytając standardowo co robię w Kairze, dokąd idę, skad jestem. Wrodzona empatia i kultura spowodowała, że się zatrzymalem i zaczęliśmy rozmawiać. Postawiłem mu asab. Okazało się, ze zna Mukattam, ma samochód i może mnie zawieść tam za 50LE.
Propozycja super. Zapytałem czy możemy też zobaczyć miasto smieciarzy. Powiedział, ze to oddzielny rejon, ale nie ma problemu, możemy jechać. Mówił dobrze po angielsku, ale dobrze zrozumiałem, inny obszar. To zapaliło mi żarówkę ostrzegawczą w mojej głowie. Z tego, co czytałem miasto śmieciarzy jest pod a właściwie na zboczu wzgórza Mukattamu. No i z tym autem coś kombinował. Dzwonił co chwila, mówił, że musimy poczekać na kolegę który ma kluczyki od jego auta. Coś o parkowaniu mówił, być może…. W międzyczasie niespodzianka. Obok nas wysiada z taksówki Filipinka, która mieszka w moim hostelu. Pokazywałem jej fotki z pustyni, bo tez jedzie tam. Ramadan prosił jak wrociłem.
Zatrzymała się obok nas i mówiłem jej o moim planie. Zawsze to możliwy podział kosztów, choć nie będą one zbyt duże. Bardzo jej się spodobał pomysł, ale chodziła dużo po miescie i była trochę zmęczona. I tak odważna, ze sama się wybrała. Jest islamistką, ale przede wszystkim kobietą. Poszła do hostelu, a ja zaproponowałem mojemu potencjalnemu przewodnikowi, że pojedziemy taksówką. Koniecznie chciał poczekać na kolegę. Pytałem go również ile będzie chciał za swoją pomoc (nigdzie nie pracuje, kiedyś pracował z polskimi archeologami, zna kilka słów po polsku). I tu po raz drugi zarówa. Zaczął mi przypominać kogoś, kto ma sporo do czynienia z turystami.
Kilka razy machał ręką. Raz do jakiegoś gościa, ktory szedł razem z młodym turystą z plecakiem. Za chwilę znowu dwóch miejscowych z turystą. Lampka po raz trzeci i ostatni. Blisko Tahrir, dużo hosteli w okolicy więc i turystów z zagranicy, którzy (większość) obawia się samotnie poruszać po miescie. Miejscowi chętnie będą im towarzyszyć jako przewodnicy. Podobnie jak ten starszy gościu przy meczecie w piątek. Być może nie miał złych zamiarów, po prostu chce gostek zarobić. Tylko czemu nie mówi ile. Nie lubię być nabijany w butelkę.
Podświadomośc podsunęła mi genialne wyjście z tej sytuacji. Powiedziałem mu że zapomniałem czegoś i muszę wrócić do hotelu. A on, ze pójdzie razem ze mną, i idzie. Dorwał klienta więc łatwo nie odpuści. Dzięki widzeniu z myślą (chwilowemu) powiedziałem, że po asabie brzuch mnie boli i muszę szybko do hotelu, i że dzisiaj nie pojadę nigdzie, może jutro…
Poszedłem w stone placu Tahrir, tam złapałem taxi, trzeci twierdzi, ze mówi po angielsku, więc wsiadam i jedziemy. Nie chciał jechać na licznik i ustaliliśmy cenę na 40LE. Słyszałem, ze tyle można dać. I to był, jak się okazało, jego błąd. Jego angielski ograniczał się do kilku słówek. Wpierw było Mukattam OK, koptiche Church OK. Potem się zaczęło. A ja nie byłem na to przygotowany. Jest też ulica Mukattam str. W większej części szeroka i asfaltowa. Ten odcinek, gdzie jest miasto śmieciarzy to praktycznie bezdroże. Teraz to wiem, ale wcześniej zdałem się na kierowcę.
Wjechaliśmy na góre ale nie w tym miejscu gdzie chciałem. Kierowca zaczął pytać jak się nazywa ten kościól. Poprosiłem aby się zatrzymał, znalazłem na mapach to miejsce i pokazałem, ale on dalej nie kapował. Podjechaliśmy do policjantów, którym pokazałem tę samą mapkę i wytłumaczyli mu po swojemu. Załapał od razu. Policjanci bardzo mili i pomocni, bo kumaci, a kierowca jak kierowca do orłów nie należy.
Wazne że złapaliśmy kierunek właściwy. Coś zaczął utyskiwać, że dużo km, ze wraca, wszystko po arabsku, angielskiego widać zapomniał. Powiedziałem mu, ze ja jestem zadowolony i że on też będzie, podkeślając te słowa wymownym gestem liczenia pieniędzy. Banan na jego twarzy świadczył o tym, że zatrybił…
Wjechaliśmy do miasta śmieciarzy. Niesamowite. Ukradkiem włączyłem kamerkę w telefonie.
Lepiej się nie narażać i robić to dyskretnie. Jak się okazało było to bardzo rozsądne. Ci ludzie mimo, ze żyja w warunkach uwłaczających istocie ludzkiej, to mają swoją godność. A wszystko to na skutek odwiecznej walki pomiędzy religiami…
Wjechaliśmy na szczyt do klasztoru w skale. Było tu kilka busów z turystami. Przewaga oczywiście skośnookich. Kierowca deklarował, ze poczeka na mnie za darmo. A zapłaciłem mu dodatkowo 20LE czyli 4 zł za to błądzenie. Chyba był zadowolony. A i dwa cukierki extra.
Przydał się, bo zrobił mi zdjęcia. Pogoda marna i mało słońca więc ich jakość nie najlepsza, trudno.
W jaskini były dwie grupy turystów. Poczekałem aż wyjdą.
Na górze amfiteratu jakaś grupa piegrzymkowa zaczęła śpiewać i zrobiła się miła atmosfera. Siedzą na ławce i czekając aż turyści wyjdą nawiązałem kontakt wzrokowy z dwoma miejscowymi chłopakami również siedzącymi w ławkach. Od kontaktu wzrokowego do rozmowy już tylko moment. Stanardowe zagajenie i prezentacja i już miał kto mi fotki zrobić. Zapytałem też o Polaka, który tu pracuje. Od razu się rozpromirnili i mówili o Mario. Zapytałem czy wiedzą gdzie on jest teraz bo chciałbym z nim porozmawiać. Oni na to, ze pracuje i czy będziemy rozmawiać po polsku? Trochę mnie to rozbawiło…
Wyszliśmy na dziedziniec i pokazali mi gostka spawającego konstrukcję do kwiatu lotosu który będzie obłożony betonem. Podszełem i zagadnąłe, ze z tego co widzę to Pan nie tylko rzeźbi tutaj.
Przewał spawanie i odparl krotko, „cześc, a skąd Ty się tutaj wziąłeś” Bardzo bezpośrednio i miło przeslismy na ty. Odparłem, ze czytałem o nim w necie i jego postawa mnie zafascynowała do tego stopnia, ze postanowiłem się z nim spotkać. Zszedł do minie, przywitaliśmy się i ja z góry zastrzegłem, że nie chcę mu zawracać czterech liter, ale muszę zadać jedno pytanie. Spojrzał na mnie swoimi ciepłymi oczami, które mówiły „wal smiało” Generalnie cała jego twarz promirniuje jakimś ciepłem i spokojem. Ton głosu też bardzo wyciszony i spokojny.
Moje pytanie było bardzo krótkie „Dlaczego?” a w wersji rozwiniętej, co go skłoniło do obrania takiej życiowej drogi.
W skrócie wygląda to tak, ze chciał być w zakonie misyjnym, ale po 3 chyba latach stwierdził, że to nie dla niego i chce robić coś pożytecznego. Braciszkowie wysłali go do Włoch na studia inżynierskie. Z przeorem tego klasztoru oo Simeone spotkał się dzięki Matce Teresie z Kairu.
Dla tych, którzy chą się dowiedzieć więcej
http://www.osservatoreromano.va/pl/news/nawrocenie-maria
Bardzo szczerze i otwarcie mówił o tym ze chce odciągać młodzież od narkotyków, które są tu ogromnym problemem. Ostatnio zbudował park linowy, zrobił uprawnienia instruktorskie o mnóstwo dzieci, nie tylko koptów odwiedza go regularnie . maja też swoją drużynę piłkarską. generalnie próbuje przyciągać przez sport i aktywnośc fizyczna dzieci i młodzież. I mu się to udaje. Generaznie misją klasztoru jest przyciąganie tych tłumów ze wzgórza do uczestnictwa w kościele i pomaganie im w ich życiu na skraju nędzy.
Nie chciałem mu zabierać zbyt wiele czasu. Pamiątkowa fotka, wzajemne pozdrowienia dla żon, myślałem, ze jest samotny. Ma żonę Egipcjankę, która dostała niedawno obywatelstwo polskie.
Kierowca cały czas czekal, ale poprosiłem Maria aby mu wytłumaczył, ze jak chcę pochodzić po mieście śmieciarzy. Był niepocieszony i nie dowierzał. Kilka razy mówił, ze tam nie ma taxi.
Mario powiedział, że ten kierowca martwi si ę o mnie i dlatego czekał, poczciwina. Mario wrócił do pracy, a ja w dół i zapuściłem się w miejscowy koloryt.
Co by nie mówic bardzo specyficzny. Ciemno się zrobiło więc z fotek nici, choć parę się udało. Ale to siedząc w cafeschopie i przy akceptacji miejscowych. Jak to często bywa byłem sensacją dla miejscowych. Pozdrawiali, zaczepiali, pytali o imię.
Pamietałem, że pozdrowienie Koptów to „Selem”. Pewnie tym sobie ich jednałem. Wytłumaczył mi to kiedyś ochroniarz w koptyjskim kościele w Sharm. Zapamietałem i się przydało.
Dotarłem do „cywilizowanej” części Mukattam srt. Taksowka sama mnie znalazła.
Wewnątzr miala bardzo sympatycznego dziadka. Przejechaliśmy koło cytadeli i akweduktu. Dziadek podawał mi nazwe każdego mijanego meczetu. Na głównej drodze korek, jak zawsze o tej porze. Zjechał więc i przebijaliśmy się bocznymi. Dla mnie dodatkowa atrakcja, ale on o tym nie wiedział. Pochwaliłem go, gestami oczywiście. Myślę, że jakieś pół godz zaoszczędził mi.Jedno, co potrafiłem mu powiedzieć po arabsku to, ze jest miły. Bardzo go to slowo ucieszyło
W hostelu Mr Ramadan z Filipinką i Josefem akurat jedli. Zaprosili mnie oczywiście. Nie wypadało odmówić.
Mieli pyszne ryby, tahinę ryż i kiszonki. Ja w zamian opowiedziałem im o Mukattamie i pokazałem fotki.
Potem na shiske i lemonjust i pisanki. Już mnie tam znają. No i wątróbki za całe 2 zł sobie zafundowałem. Pychota.
Wieczorem wertowałem net w poszukiwaniu książki ‘Ziarno i krew” Rosiaka, którą polecal mi Mario. Na Youtubie wyszukałem spotkania z Rosiakiem i słuchając ich zasnąłem.
https://www.youtube.com/watch?v=hYO8HD1OVeE
http://www.fmix.pl/album/133563/1/mukattam-i-miasto.html
Rano jakiegoś lenia miałem. Słuchałem trójki, pisałem i przeglądałem fotki. A wczoraj jeszcze pranie spore po powrocie zrobiłem. Wszystko pachniało ogniskiem.
Po pewnym czasie, po śniadaniu zmogło mnie spanie i spałem chyba do 13,00. Powtorki z rozrywki posłuchałem i ok 14,30 stwierdziłem, ze trzeba ruszyć swoje cztery litery, bo zmarnuję cały dzień. Postanowienie – kierunek Mukattam.
Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedłem na ulicę.
A jeszcze pisał do mnie Ahmed w sprawie steku z wielbłąda. Umówiliśmy się na jutro wieczorem. Jestem bardzo ciekaw doznań. Ponoć twarde jest to mięso i trzeba je umieć przyrządzić. Ale gdzie, jak nie tutaj lepiej to zrobią?
Pogoda dzisiaj wyjątkowo inna. Nie widziałem tego siedząc w pokoju. Prawie całe niebo zachmurzone, słońce miejscami się przebija. Ale ciepło i przyjemnie.
Pierwsze kroki skierowałem na pobliski plac, bo z tego co pamiętam jest tam pijalnia soków. Nie doszedłem nawet do celu gdy zaczepił mnie sympatyczny starszy gostek pytając standardowo co robię w Kairze, dokąd idę, skad jestem. Wrodzona empatia i kultura spowodowała, że się zatrzymalem i zaczęliśmy rozmawiać. Postawiłem mu asab. Okazało się, ze zna Mukattam, ma samochód i może mnie zawieść tam za 50LE.
Propozycja super. Zapytałem czy możemy też zobaczyć miasto smieciarzy. Powiedział, ze to oddzielny rejon, ale nie ma problemu, możemy jechać. Mówił dobrze po angielsku, ale dobrze zrozumiałem, inny obszar. To zapaliło mi żarówkę ostrzegawczą w mojej głowie. Z tego, co czytałem miasto śmieciarzy jest pod a właściwie na zboczu wzgórza Mukattamu. No i z tym autem coś kombinował. Dzwonił co chwila, mówił, że musimy poczekać na kolegę który ma kluczyki od jego auta. Coś o parkowaniu mówił, być może…. W międzyczasie niespodzianka. Obok nas wysiada z taksówki Filipinka, która mieszka w moim hostelu. Pokazywałem jej fotki z pustyni, bo tez jedzie tam. Ramadan prosił jak wrociłem.
Zatrzymała się obok nas i mówiłem jej o moim planie. Zawsze to możliwy podział kosztów, choć nie będą one zbyt duże. Bardzo jej się spodobał pomysł, ale chodziła dużo po miescie i była trochę zmęczona. I tak odważna, ze sama się wybrała. Jest islamistką, ale przede wszystkim kobietą. Poszła do hostelu, a ja zaproponowałem mojemu potencjalnemu przewodnikowi, że pojedziemy taksówką. Koniecznie chciał poczekać na kolegę. Pytałem go również ile będzie chciał za swoją pomoc (nigdzie nie pracuje, kiedyś pracował z polskimi archeologami, zna kilka słów po polsku). I tu po raz drugi zarówa. Zaczął mi przypominać kogoś, kto ma sporo do czynienia z turystami.
Kilka razy machał ręką. Raz do jakiegoś gościa, ktory szedł razem z młodym turystą z plecakiem. Za chwilę znowu dwóch miejscowych z turystą. Lampka po raz trzeci i ostatni. Blisko Tahrir, dużo hosteli w okolicy więc i turystów z zagranicy, którzy (większość) obawia się samotnie poruszać po miescie. Miejscowi chętnie będą im towarzyszyć jako przewodnicy. Podobnie jak ten starszy gościu przy meczecie w piątek. Być może nie miał złych zamiarów, po prostu chce gostek zarobić. Tylko czemu nie mówi ile. Nie lubię być nabijany w butelkę.
Podświadomośc podsunęła mi genialne wyjście z tej sytuacji. Powiedziałem mu że zapomniałem czegoś i muszę wrócić do hotelu. A on, ze pójdzie razem ze mną, i idzie. Dorwał klienta więc łatwo nie odpuści. Dzięki widzeniu z myślą (chwilowemu) powiedziałem, że po asabie brzuch mnie boli i muszę szybko do hotelu, i że dzisiaj nie pojadę nigdzie, może jutro…
Poszedłem w stone placu Tahrir, tam złapałem taxi, trzeci twierdzi, ze mówi po angielsku, więc wsiadam i jedziemy. Nie chciał jechać na licznik i ustaliliśmy cenę na 40LE. Słyszałem, ze tyle można dać. I to był, jak się okazało, jego błąd. Jego angielski ograniczał się do kilku słówek. Wpierw było Mukattam OK, koptiche Church OK. Potem się zaczęło. A ja nie byłem na to przygotowany. Jest też ulica Mukattam str. W większej części szeroka i asfaltowa. Ten odcinek, gdzie jest miasto śmieciarzy to praktycznie bezdroże. Teraz to wiem, ale wcześniej zdałem się na kierowcę.
Wjechaliśmy na góre ale nie w tym miejscu gdzie chciałem. Kierowca zaczął pytać jak się nazywa ten kościól. Poprosiłem aby się zatrzymał, znalazłem na mapach to miejsce i pokazałem, ale on dalej nie kapował. Podjechaliśmy do policjantów, którym pokazałem tę samą mapkę i wytłumaczyli mu po swojemu. Załapał od razu. Policjanci bardzo mili i pomocni, bo kumaci, a kierowca jak kierowca do orłów nie należy.
Wazne że złapaliśmy kierunek właściwy. Coś zaczął utyskiwać, że dużo km, ze wraca, wszystko po arabsku, angielskiego widać zapomniał. Powiedziałem mu, ze ja jestem zadowolony i że on też będzie, podkeślając te słowa wymownym gestem liczenia pieniędzy. Banan na jego twarzy świadczył o tym, że zatrybił…
Wjechaliśmy do miasta śmieciarzy. Niesamowite. Ukradkiem włączyłem kamerkę w telefonie.
Mukattam, Kair, Zebelin1, EGIPT
Lepiej się nie narażać i robić to dyskretnie. Jak się okazało było to bardzo rozsądne. Ci ludzie mimo, ze żyja w warunkach uwłaczających istocie ludzkiej, to mają swoją godność. A wszystko to na skutek odwiecznej walki pomiędzy religiami…
Wjechaliśmy na szczyt do klasztoru w skale. Było tu kilka busów z turystami. Przewaga oczywiście skośnookich. Kierowca deklarował, ze poczeka na mnie za darmo. A zapłaciłem mu dodatkowo 20LE czyli 4 zł za to błądzenie. Chyba był zadowolony. A i dwa cukierki extra.
Przydał się, bo zrobił mi zdjęcia. Pogoda marna i mało słońca więc ich jakość nie najlepsza, trudno.
W jaskini były dwie grupy turystów. Poczekałem aż wyjdą.
Mukattam, Kair, Mukattam Kościół, EGIPT
Na górze amfiteratu jakaś grupa piegrzymkowa zaczęła śpiewać i zrobiła się miła atmosfera. Siedzą na ławce i czekając aż turyści wyjdą nawiązałem kontakt wzrokowy z dwoma miejscowymi chłopakami również siedzącymi w ławkach. Od kontaktu wzrokowego do rozmowy już tylko moment. Stanardowe zagajenie i prezentacja i już miał kto mi fotki zrobić. Zapytałem też o Polaka, który tu pracuje. Od razu się rozpromirnili i mówili o Mario. Zapytałem czy wiedzą gdzie on jest teraz bo chciałbym z nim porozmawiać. Oni na to, ze pracuje i czy będziemy rozmawiać po polsku? Trochę mnie to rozbawiło…
Wyszliśmy na dziedziniec i pokazali mi gostka spawającego konstrukcję do kwiatu lotosu który będzie obłożony betonem. Podszełem i zagadnąłe, ze z tego co widzę to Pan nie tylko rzeźbi tutaj.
Przewał spawanie i odparl krotko, „cześc, a skąd Ty się tutaj wziąłeś” Bardzo bezpośrednio i miło przeslismy na ty. Odparłem, ze czytałem o nim w necie i jego postawa mnie zafascynowała do tego stopnia, ze postanowiłem się z nim spotkać. Zszedł do minie, przywitaliśmy się i ja z góry zastrzegłem, że nie chcę mu zawracać czterech liter, ale muszę zadać jedno pytanie. Spojrzał na mnie swoimi ciepłymi oczami, które mówiły „wal smiało” Generalnie cała jego twarz promirniuje jakimś ciepłem i spokojem. Ton głosu też bardzo wyciszony i spokojny.
Moje pytanie było bardzo krótkie „Dlaczego?” a w wersji rozwiniętej, co go skłoniło do obrania takiej życiowej drogi.
W skrócie wygląda to tak, ze chciał być w zakonie misyjnym, ale po 3 chyba latach stwierdził, że to nie dla niego i chce robić coś pożytecznego. Braciszkowie wysłali go do Włoch na studia inżynierskie. Z przeorem tego klasztoru oo Simeone spotkał się dzięki Matce Teresie z Kairu.
Dla tych, którzy chą się dowiedzieć więcej
http://www.osservatoreromano.va/pl/news/nawrocenie-maria
Bardzo szczerze i otwarcie mówił o tym ze chce odciągać młodzież od narkotyków, które są tu ogromnym problemem. Ostatnio zbudował park linowy, zrobił uprawnienia instruktorskie o mnóstwo dzieci, nie tylko koptów odwiedza go regularnie . maja też swoją drużynę piłkarską. generalnie próbuje przyciągać przez sport i aktywnośc fizyczna dzieci i młodzież. I mu się to udaje. Generaznie misją klasztoru jest przyciąganie tych tłumów ze wzgórza do uczestnictwa w kościele i pomaganie im w ich życiu na skraju nędzy.
Nie chciałem mu zabierać zbyt wiele czasu. Pamiątkowa fotka, wzajemne pozdrowienia dla żon, myślałem, ze jest samotny. Ma żonę Egipcjankę, która dostała niedawno obywatelstwo polskie.
Kierowca cały czas czekal, ale poprosiłem Maria aby mu wytłumaczył, ze jak chcę pochodzić po mieście śmieciarzy. Był niepocieszony i nie dowierzał. Kilka razy mówił, ze tam nie ma taxi.
Mario powiedział, że ten kierowca martwi si ę o mnie i dlatego czekał, poczciwina. Mario wrócił do pracy, a ja w dół i zapuściłem się w miejscowy koloryt.
Mukattam, Kair, Zebelin2, EGIPT
Co by nie mówic bardzo specyficzny. Ciemno się zrobiło więc z fotek nici, choć parę się udało. Ale to siedząc w cafeschopie i przy akceptacji miejscowych. Jak to często bywa byłem sensacją dla miejscowych. Pozdrawiali, zaczepiali, pytali o imię.
Mukattam, Kair, recycling2, EGIPT
Pamietałem, że pozdrowienie Koptów to „Selem”. Pewnie tym sobie ich jednałem. Wytłumaczył mi to kiedyś ochroniarz w koptyjskim kościele w Sharm. Zapamietałem i się przydało.
Mukattam, Kair, Zebelin3, EGIPT
Dotarłem do „cywilizowanej” części Mukattam srt. Taksowka sama mnie znalazła.
Wewnątzr miala bardzo sympatycznego dziadka. Przejechaliśmy koło cytadeli i akweduktu. Dziadek podawał mi nazwe każdego mijanego meczetu. Na głównej drodze korek, jak zawsze o tej porze. Zjechał więc i przebijaliśmy się bocznymi. Dla mnie dodatkowa atrakcja, ale on o tym nie wiedział. Pochwaliłem go, gestami oczywiście. Myślę, że jakieś pół godz zaoszczędził mi.Jedno, co potrafiłem mu powiedzieć po arabsku to, ze jest miły. Bardzo go to slowo ucieszyło
W hostelu Mr Ramadan z Filipinką i Josefem akurat jedli. Zaprosili mnie oczywiście. Nie wypadało odmówić.
Zamalek, Kair, Rybny obiad, EGIPT
Mieli pyszne ryby, tahinę ryż i kiszonki. Ja w zamian opowiedziałem im o Mukattamie i pokazałem fotki.
Potem na shiske i lemonjust i pisanki. Już mnie tam znają. No i wątróbki za całe 2 zł sobie zafundowałem. Pychota.
Wieczorem wertowałem net w poszukiwaniu książki ‘Ziarno i krew” Rosiaka, którą polecal mi Mario. Na Youtubie wyszukałem spotkania z Rosiakiem i słuchając ich zasnąłem.
https://www.youtube.com/watch?v=hYO8HD1OVeE
Jedna z najciekawszych Kairskich wypraw
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.