Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Kair Siwa i Piramidy cz4 > EGIPT



Cz II wycieczka Al Azhar
Kolejnym, już poważniejszym przystankiem był meczet i mauzoleum sułtana Hassana obiekt monumentalny z zewnątrz wygląda szaro i buro ale to co zobaczyłem wewnątrz przeszło moje oczekiwania. Jest to miejsce gdzie za bilet trzeba zapłacić, ale to, co zobaczyłem wewnątrz warte było tych kilkudziesięciu funtów.
Trudno mi to rozpisywać się nad kunsztem z jakim zostały wykonane wnętrza tego meczetu. Dwa lub 3 lata temu w czasie wizyty w meczecie w Sharm El Sheikh, który był w trakcie budowy, miałem okazję zobaczyć w jaki sposób są te wszystkie zdobienia wykonywane. Prawie wszystko ręcznie. Mam ogromny szacunek dla ludzi którzy to tworzą.
Tym bardziej że ten meczet był budowany w XIVw gdy nie było maszyn, nie było szlifierek, nie było piły automatycznej, nie było wycinarek. Piękno i kunszt zdobień powalają na kolana.
Szczególnie w pomieszczeniu, gdzie jest jakiś grób najprawdopodobniej tego sułtana i wszystkie ściany wykonane są z marmuru i alabastru być może jeszcze czegoś o czym nie wiem, ale zapewne można gdzieś o tym doczytać.
Pomieszczenie to do tego stopnia mnie zauroczyło, że to miejsce że uwieczniłem na filmiku.
I kolejna rzecz którą sobie nie tyle uświadomiłem co przypomniałem. Po co są budowane w sklepieniach meczetów kopuły z oknami. Fantastycznie wyglądają promienie nie słońca które wpadają do wnętrza dosyć ciemnej sali w meczecie tworząc promień światła i rozświetlony okrąg na posadzce. Wygląda to niesamowicie więc trudno się dziwić ludziom w dawnych latach, że się zauroczali i mieli wielkie wielki respekt do Boga, niezależnie od jego imienia. Jeden z tricków, które są używane przez kapłanów wielu religii. Ale wrażenie robi i to wrażenie na pewno pozostanie mi w pamięci na długi czas.
Na koniec wędrówka do meczetu Al Alazar który mnie prawdę mówiąc rozczarował. Jest w remoncie można wejść tylko na główny dziedziniec. Owszem robi duże wrażenie wrażenie, szczególnie posadzka która lśni jak by była na niej rozlana woda.
Niestety do żadnego z pomieszczeń nie można wejść gdyż najprawdopodobniej grozi to zawaleniem ochrona nawet nie pozwalała mi się zbliżyć do otwartych drzwi. Ale jakby nie patrzeć nie mogłem przepuścić takiej okazji. Tłumaczyłem, że nie będę wchodził do środka tylko zajrzę, ale mimo wszystko nie pozwalali. Zobaczyłem trzech Egipcjan wychodzących ze środka ( a jednak można ?). Szybciutko zdjąłem buty podbiegłem, do wejścia wyciągnąłem aparat, i po cichutku zrobiłem kilka zdjęć.
Ochroniarz oczywiście zaczął się na mnie wydzierać, ale ci Egipcjanie, którzy wyszli tłumaczyli, że ja nie wchodzę, tylko patrzę. Podziękowałem tym miłym panom za wstawiennictwo i przy okazji poprosiłem żeby zrobili mi na dziedzińcu zdjęcie. Dziedziniec zrobił na mnie większe wrażenie niż wnętrze, ponieważ we wnętrzu za wyjątkiem kolumn najprawdopodobniej marmurowych niewiele można było dostrzec. Nie wiem na ile jest to prawdą na ile nie, ale fakt faktem, że troszeczkę mit tego meczetu w moim w moich oczach podupadł.
Czułem się już trochę zmęczony więc postanowiłem wziąć taksówkę która kosztowała mnie 5 zł i pojechać do hostelu.
Trochę byłem zły bo taksówkarz wiózł mnie dookoła i na jakiejś ulicy wpakowaliśmy się w ogromny korek w którym spędziliśmy dobre pół godziny. W sumie nie mnie nie można było mieć do niego pretensji. Wykorzystałem ten czas dosyć intensywnie aby sfilmować w jaki sposób jeżdżą Egipcjanie. Przejeżdżając przez wiadukt miałem perspektywę na okolice bazaru i ulice pod nami, które były zapełnione nie tylko samochodami ale i mrowiem ludzi. Podejrzewam że jeszcze będę musiał tam wrócić i wtopić się w ten tłum
Nie wiem dlaczego zapomniałem o jeszcze jednym miejscu które udało mi się dzisiaj odwiedzić które zawsze wzbudzał we mnie ekscytację, czyli miasto umarłych. Takie prawdziwe miasto umarłych, gdzie groby można zobaczyć na każdym kroku, a w większych grobowcach potrafią mieszkać ludzie. Udało mi się nawet zerknąć do jednego takiego mieszkania. Nie miałem jednak odwagi robienia zdjęć, gdyż obok mnie byli mieszkańcy tego przybytku.
A zaczęło się od tego że idąc ulicą zauważyłem po drugiej stronie wejście do rejonu zwanego „miasto umarłych”. Mimo, że ulica była bardzo szeroka i trudno było przejść na drugą stronę, udało mi się przedostać i wkroczyć w ten niesamowity rejon.
Atmosfera naprawdę przygnębiająca, ale to co mnie tam spotkało burzy w moim pojęciu wszelkie mity i obiegowe opinie, że to miejsce niebezpieczne. Owszem niezbyt przyjemne otoczenie, ale nie wydaje mi się aby było niebezpiecznie. Ci, którzy tak uważają, najprawdopodobniej albo tam nie byli albo, nie potrafią podać przypadków niebezpiecznych sytuacji jakie ich tam spotkały.
Mnie wręcz przeciwnie, same pozytywne doznania. Fakt, niektórzy ludzie są apatyczni, unikają spotkań i rozmów. Mnie spotkało to szczęście że zagadałem czy raczej oni mnie zagarnęli.
Trzech lub czterech facetów siedzących sobie na krzesełkach w cieniu potężnego grobowca. Dołączyłem do nich wymieniliśmy kilka znakowych słów, niestety angielskiego nikt właściwie tam nie używa. Może niektórzy kilka słów ale skończyło się na tym, że zostałem nawet poczęstowali herbatą i dostałem liście rośliny, która ma niby pomóc na moje problemy z bielactwem.
Nie bardzo chcę mi się w to wierzyć, ale liczą się same intencje i atmosfera w jakiej spędziłem tam kilkanaście minut. Później trafiłem na rodzinę która w komplecie wyległa przed grobowiec w którym mieszkała. Tu z komunikacją było o wiele trudniej chociaż, nie widać było po nich jakichś negatywnych w reakcji.
Na koniec ponownie spotkałem gościa, z którym piłem herbatę i udało mi się zrobić mu zdjęcie na tle grobów No i oczywiście selfie wraz z nim.
Jak spoglądam teraz na to zdjęcie to wydaje mi się że ten człowiek mimo że był biedny i głodny, to z jego postawy i oczu można wyczytać jakąś dumę i wysoką samoocenę. A to, że ludzie są tam autentycznie głodni przekonuje mnie fakt że cukierki, które im dawałem, dorośli ludzie i od razu zjadali.
W tym temacie jeszcze jedna scenka.
Zaraz po wyjściu z hostelu na ulicy usłyszałem człowieka który coś cały czas głośno mówił. Okazało się że jest to niewidomy. Z wyglądu bardzo biedny w poplamionej i porwanej galabii, który najprawdopodobniej prosił o wspomożenie.
Dostał ode mnie to, co zabrałem ze sobą do jedzenia na wszelki wypadek, czyli finał dżem i jogurt. Uważałem, że nie było sensu dawania mu pieniędzy, ale wcisąłem mu kilka funciaków.
Całą tę scenę obserwowała jakaś kobieta, która podeszła i pomogła wcisnąć mu w ręce jedzenie i coś do niego mówiła. Na koniec popatrzyła na mnie ze wzrokiem, który bardzo pozytywnie nakręci mnie na cały dzień
Wydaje mi się że właśnie takie gesty są potrzebne między ludźmi i wynikają praktycznie z każdej religii, ale tutaj częściej są wdrażane w życie. Zresztą współczucie dla innych i szacunek do drugiego człowieka jest widoczne na każdy kroku na każdym kroku. Jeden drugiego traktuje jak brata w wierzę a nie konkurenta przeciwnika czy wręcz potencjalnego wroga. To mi się bardzo podoba w tutejszej kulturze. Ta chęć dzielenia się z innymi i empatii oraz poszanowania drugiego człowieka.
Wieczorem na obiadokolację MÓZG pychota, smaki dzieciństwa. Zrobiony perfekcyjnie.
W drodze powrotnej przy cofeshopie kręcili jakiś film. Załapałem się jedynie na końcówkę.
Kolejnym, już poważniejszym przystankiem był meczet i mauzoleum sułtana Hassana obiekt monumentalny z zewnątrz wygląda szaro i buro ale to co zobaczyłem wewnątrz przeszło moje oczekiwania. Jest to miejsce gdzie za bilet trzeba zapłacić, ale to, co zobaczyłem wewnątrz warte było tych kilkudziesięciu funtów.
Trudno mi to rozpisywać się nad kunsztem z jakim zostały wykonane wnętrza tego meczetu. Dwa lub 3 lata temu w czasie wizyty w meczecie w Sharm El Sheikh, który był w trakcie budowy, miałem okazję zobaczyć w jaki sposób są te wszystkie zdobienia wykonywane. Prawie wszystko ręcznie. Mam ogromny szacunek dla ludzi którzy to tworzą.
Tym bardziej że ten meczet był budowany w XIVw gdy nie było maszyn, nie było szlifierek, nie było piły automatycznej, nie było wycinarek. Piękno i kunszt zdobień powalają na kolana.
Szczególnie w pomieszczeniu, gdzie jest jakiś grób najprawdopodobniej tego sułtana i wszystkie ściany wykonane są z marmuru i alabastru być może jeszcze czegoś o czym nie wiem, ale zapewne można gdzieś o tym doczytać.
Pomieszczenie to do tego stopnia mnie zauroczyło, że to miejsce że uwieczniłem na filmiku.
I kolejna rzecz którą sobie nie tyle uświadomiłem co przypomniałem. Po co są budowane w sklepieniach meczetów kopuły z oknami. Fantastycznie wyglądają promienie nie słońca które wpadają do wnętrza dosyć ciemnej sali w meczecie tworząc promień światła i rozświetlony okrąg na posadzce. Wygląda to niesamowicie więc trudno się dziwić ludziom w dawnych latach, że się zauroczali i mieli wielkie wielki respekt do Boga, niezależnie od jego imienia. Jeden z tricków, które są używane przez kapłanów wielu religii. Ale wrażenie robi i to wrażenie na pewno pozostanie mi w pamięci na długi czas.
Na koniec wędrówka do meczetu Al Alazar który mnie prawdę mówiąc rozczarował. Jest w remoncie można wejść tylko na główny dziedziniec. Owszem robi duże wrażenie wrażenie, szczególnie posadzka która lśni jak by była na niej rozlana woda.
Niestety do żadnego z pomieszczeń nie można wejść gdyż najprawdopodobniej grozi to zawaleniem ochrona nawet nie pozwalała mi się zbliżyć do otwartych drzwi. Ale jakby nie patrzeć nie mogłem przepuścić takiej okazji. Tłumaczyłem, że nie będę wchodził do środka tylko zajrzę, ale mimo wszystko nie pozwalali. Zobaczyłem trzech Egipcjan wychodzących ze środka ( a jednak można ?). Szybciutko zdjąłem buty podbiegłem, do wejścia wyciągnąłem aparat, i po cichutku zrobiłem kilka zdjęć.
Ochroniarz oczywiście zaczął się na mnie wydzierać, ale ci Egipcjanie, którzy wyszli tłumaczyli, że ja nie wchodzę, tylko patrzę. Podziękowałem tym miłym panom za wstawiennictwo i przy okazji poprosiłem żeby zrobili mi na dziedzińcu zdjęcie. Dziedziniec zrobił na mnie większe wrażenie niż wnętrze, ponieważ we wnętrzu za wyjątkiem kolumn najprawdopodobniej marmurowych niewiele można było dostrzec. Nie wiem na ile jest to prawdą na ile nie, ale fakt faktem, że troszeczkę mit tego meczetu w moim w moich oczach podupadł.
Czułem się już trochę zmęczony więc postanowiłem wziąć taksówkę która kosztowała mnie 5 zł i pojechać do hostelu.
Trochę byłem zły bo taksówkarz wiózł mnie dookoła i na jakiejś ulicy wpakowaliśmy się w ogromny korek w którym spędziliśmy dobre pół godziny. W sumie nie mnie nie można było mieć do niego pretensji. Wykorzystałem ten czas dosyć intensywnie aby sfilmować w jaki sposób jeżdżą Egipcjanie. Przejeżdżając przez wiadukt miałem perspektywę na okolice bazaru i ulice pod nami, które były zapełnione nie tylko samochodami ale i mrowiem ludzi. Podejrzewam że jeszcze będę musiał tam wrócić i wtopić się w ten tłum
Nie wiem dlaczego zapomniałem o jeszcze jednym miejscu które udało mi się dzisiaj odwiedzić które zawsze wzbudzał we mnie ekscytację, czyli miasto umarłych. Takie prawdziwe miasto umarłych, gdzie groby można zobaczyć na każdym kroku, a w większych grobowcach potrafią mieszkać ludzie. Udało mi się nawet zerknąć do jednego takiego mieszkania. Nie miałem jednak odwagi robienia zdjęć, gdyż obok mnie byli mieszkańcy tego przybytku.
Kair, Egipt, miasto umarłych1, EGIPT
A zaczęło się od tego że idąc ulicą zauważyłem po drugiej stronie wejście do rejonu zwanego „miasto umarłych”. Mimo, że ulica była bardzo szeroka i trudno było przejść na drugą stronę, udało mi się przedostać i wkroczyć w ten niesamowity rejon.
Atmosfera naprawdę przygnębiająca, ale to co mnie tam spotkało burzy w moim pojęciu wszelkie mity i obiegowe opinie, że to miejsce niebezpieczne. Owszem niezbyt przyjemne otoczenie, ale nie wydaje mi się aby było niebezpiecznie. Ci, którzy tak uważają, najprawdopodobniej albo tam nie byli albo, nie potrafią podać przypadków niebezpiecznych sytuacji jakie ich tam spotkały.
Mnie wręcz przeciwnie, same pozytywne doznania. Fakt, niektórzy ludzie są apatyczni, unikają spotkań i rozmów. Mnie spotkało to szczęście że zagadałem czy raczej oni mnie zagarnęli.
Trzech lub czterech facetów siedzących sobie na krzesełkach w cieniu potężnego grobowca. Dołączyłem do nich wymieniliśmy kilka znakowych słów, niestety angielskiego nikt właściwie tam nie używa. Może niektórzy kilka słów ale skończyło się na tym, że zostałem nawet poczęstowali herbatą i dostałem liście rośliny, która ma niby pomóc na moje problemy z bielactwem.
Nie bardzo chcę mi się w to wierzyć, ale liczą się same intencje i atmosfera w jakiej spędziłem tam kilkanaście minut. Później trafiłem na rodzinę która w komplecie wyległa przed grobowiec w którym mieszkała. Tu z komunikacją było o wiele trudniej chociaż, nie widać było po nich jakichś negatywnych w reakcji.
Na koniec ponownie spotkałem gościa, z którym piłem herbatę i udało mi się zrobić mu zdjęcie na tle grobów No i oczywiście selfie wraz z nim.
Kair, Egipt, miasto umarłych2, EGIPT
Jak spoglądam teraz na to zdjęcie to wydaje mi się że ten człowiek mimo że był biedny i głodny, to z jego postawy i oczu można wyczytać jakąś dumę i wysoką samoocenę. A to, że ludzie są tam autentycznie głodni przekonuje mnie fakt że cukierki, które im dawałem, dorośli ludzie i od razu zjadali.
W tym temacie jeszcze jedna scenka.
Zaraz po wyjściu z hostelu na ulicy usłyszałem człowieka który coś cały czas głośno mówił. Okazało się że jest to niewidomy. Z wyglądu bardzo biedny w poplamionej i porwanej galabii, który najprawdopodobniej prosił o wspomożenie.
Dostał ode mnie to, co zabrałem ze sobą do jedzenia na wszelki wypadek, czyli finał dżem i jogurt. Uważałem, że nie było sensu dawania mu pieniędzy, ale wcisąłem mu kilka funciaków.
Całą tę scenę obserwowała jakaś kobieta, która podeszła i pomogła wcisnąć mu w ręce jedzenie i coś do niego mówiła. Na koniec popatrzyła na mnie ze wzrokiem, który bardzo pozytywnie nakręci mnie na cały dzień
Wydaje mi się że właśnie takie gesty są potrzebne między ludźmi i wynikają praktycznie z każdej religii, ale tutaj częściej są wdrażane w życie. Zresztą współczucie dla innych i szacunek do drugiego człowieka jest widoczne na każdy kroku na każdym kroku. Jeden drugiego traktuje jak brata w wierzę a nie konkurenta przeciwnika czy wręcz potencjalnego wroga. To mi się bardzo podoba w tutejszej kulturze. Ta chęć dzielenia się z innymi i empatii oraz poszanowania drugiego człowieka.
Wieczorem na obiadokolację MÓZG pychota, smaki dzieciństwa. Zrobiony perfekcyjnie.
W drodze powrotnej przy cofeshopie kręcili jakiś film. Załapałem się jedynie na końcówkę.
Kair, Egipt, coffeshop film, EGIPT
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.