Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Kair Siwa i Piramidy POST SCRIPTUM > EGIPT



Nie przypuszczałem, że pisanie to tak czasochłonne zajęcie. To raczej nie dla mnie, choć nie powiem, sprawia mi to sporo satysfakcji. Przede wszystkim z tego, ze mogę się podzielić swoimi przeżyciami i przemyśleniami. No i z wielką przyjemnością wracam myślami do tamtych przeżytych chwil i przygód.
Ale by dopełnić, z kronikarskiego obowiązku, formalności czuję się w obowiązku wspomnieć o dwóch miejscach i sytuacjach, które w jakiś sposób pominąłem w swoich wspominkach.
Są to park Al Azhar i krótka wizyta w mieście umarłych wraz z Edytą i Grzesiem.
Park jest enklawą (jedną z wielu) w co by nie mówić szarym u zakopconym Kairze. W czyichś relacjach czytałem, ze po spacerze po ulicach miasta musiał zmieniać i prać ubranie. Tak było przesiąknięte zapachem spalin. Ja aż tak tego nie odbieram. Może latem jest gorzej. Najmniej przyjemne jest stanie w korkach. Nie wiadomo czy zamknąć czy otwierać okna w samochodzie. Do tego praktycznie każdy w aucie pali fajki. Ale to odrębny temat.
Kair, Afryka, Al Azhar Park1, EGIPT
Jest on położony niedaleko wzgórza Mukattam i od wschodu praktycznie graniczy z jednym z miast umarłych. Na południe od parku mamy słynną cytadelę. Tak się zastanawiam w tym momencie, czy opisywałem zwiedzanie tej fortecy. Obawiam się, że nie. Budowla majestatyczna. Dwa meczety -Muhammada Alego i Sulejmana Paszy, muzeum armii i policji ( udało mi się zobaczyć, ale mnie rozczarowało) oraz ponoć powozów, którego nie mogłem namierzyć. Cytadela była integralnie połączona z niesamowitymi murami obronnymi, których fragmenty widziałem na końcu ulicy Moez. Cały kompleks zrobił na mnie duże wrażenie swoją rozległością i potęgą budowli oraz murów. Jednak miałem mało czasu na zwiedzanie, a teren rozległy, i byłem już trochę zmęczony. Być może uda się powtórzyć wizytę. Miejsce bardzo znane i warte zobaczenia.
Wracając do Parku.
Miałem w planie zobaczenie tego miejsca przy okazji mojej pierwszej wizyty w Kairze, ale stary Kair tak mnie wchłonął, że po prostu odpuściłem sobie. Wiedziałem z internetu, że to wyjątkowe miejsce, pełne roślinności i zieleni, jak by nie było w środku metropolii. Oczywiście miałem swoje wyobrażenia na temat tego miejsca. Roiłem sobie je jako miejsce pełne ciszy i spokoju, dające możliwość obcowania z przyrodą i ciszą. Jak się okazało byłem bardzo naiwny. To nie jakiś rezerwat tylko oaza zieleni w wielomilionowym mieście. Jedna z wielu ale chyba najbardziej znana.
Było to ogromne rozczarowanie, w porównaniu z moimi wyobrażeniami, ale generalnie wrażenia bardzo pozytywne. Wstęp, podobnie jak do cytadeli, jest płatny, ale niewiele. Pierwsze, co mnie zaskoczyło, to niesamowita ilość ludzi. Nie pamiętam jaki to był dzień, ale królowały rodziny z dziećmi i młodzież. Mnóstwo alejek i dróżek wśród pięknych żywopłotów i krzewów. Co krok ławki do odpoczynku i wózki na których sprzedawcy oferują przeróżne łakocie. Największym powodzeniem cieszyły się jednak lody, co mnie zbytnio nie zdziwiło. Co ciekawe, sam chyba w Egipcie lodów jeszcze nie jadłem… Rodziny z dziećmi przeważnie siedziały na trawnikach konsumując różne przyniesione zapewne potrawy. Dzieci były wszechobecne. Trafiała się młodzież na deskorolkach, rowerach czy wrotkach. Mimo sporego ruchu nikt nikogo nie potrącał, ustępowano sobie miejsca, wszystko z uśmiechem i szacunkiem wzajemnym. Jakże to odmienny obraz do tego, co można zaobserwować w Europie, czy choćby w hotelach pełnych „cywilizowanych” turystów. Co raz bardziej przekonuję się do stylu życia i mentalności tych ludzi…
Pierwszy kontakt nawiązałem z grupą chłopców kopiących między sobą piłkę. Później trochę żałowałem, bo im się bardzo spodobały krótkie konwersacje ze mną po angielsko-arabsku. Prowadzili mnie na boisko piłkarskie, którego jak się okazało nie było. Była za to spora restauracja pełna ludzi. Nawet tam nie zachodziłem. Park jest położony na wzgórzu Mukattam więc z jednej strony rozciągała się panorama na stary Kair z mnóstwem minaretów a z drugiej na miasto umarłych. Te widoki bardziej mnie interesowały niż zaczepki młodziaków.
Kair, Afryka, Al Azhar Park2, EGIPT
Jak się później okazało znowu stanowiłem nie lada atrakcję dla miejscowych. Ludzie zaczepiali, pytali skąd jestem, co to robię, jak mi się podoba w Kairze, a wszystko w bardzo miłej atmosferze, z uśmiechem na twarzy. Ja z kolei co mniejsze dzieci częstowałem cukierkami. Jednak ich reakcja jakże inna była od tych w mieście śmieciarzy czy umarłych. Często rodzice musieli wręczać podarunek, bo dzieci się po prostu wstydziły. Za to nie było problemu z komunikacją, gdyż byli to ludzie przeważnie wykształceni. Przybyło mi więc sporo nowych „znajomych”, z niektórymi wymieniłem adresy internetowe a nawet profile na FB.
Niesamowity widok stanowił również duży plac zabaw z mnóstwem huśtawek, zjeżdżalni i innych dziecięcych atrakcji. Wszystko było praktycznie non stop zajęte, ale co mnie zaskoczyło większość dzieci bawiła się przy asyście któregoś z rodziców.
Kair, Afryka, Al Azhar Park3, EGIPT
Generalnie miejsce to było bardzo rozbieżne z moimi wyobrażeniami, ale doświadczenie było bardzo pouczające i sympatyczne. Wrócić jednak tam raczej nie wrócę… Bardziej mnie ciągnie w inne rejony…
MIASTO UMARŁYCH z Grzesiem i Edytą
Po wyjściu z miasta śmieciarzy swoje kroki skierowaliśmy w kierunku meczetu, który znajduje się na banknocie 1 LE czyli Sultan Al-Ashraf Qaytbay Mosque. Znajduje się on na terenie jednego z miast umarłych. Sułtan ten musiał być bardzo zasłużony, gdyż jest to bardzo znany wśród Kairczyków meczet, i jest tu również mauzoleum poświęcone temu władcy.
Kair, Kair, Sultan Al Ashraf, EGIPT
Miejsce to i trochę info wygrzebałem w necie przygotowując się do poprzedniego wyjazdu. Byłem tam ale mając lekkiego pietra, gdyż sam po raz pierwszy poruszałem się po sławetnym mieście umarłych.
Odkryłem też obok mauzoleum niesamowitą hutę szkła, z której przywiozłem trochę pamiątek. Bardzo mile wspominałem tamtą wizytę i bardzo chciałem ja powtórzyć. Tym bardziej, ze poprzednim razem nie wszedłem do meczetu (nabożeństwo akurat było). Teraz nadarzyła się super okazja.
Kair, Afryka, m umarłych ulica, EGIPT
Na miejsce podjechaliśmy taxi. Jak zawsze kierowca mówił, że wie gdzie to jest, ale dzięki GPS dojechaliśmy praktycznie pod sam meczet.
Kair, Afryka, m umarłych shisha1, EGIPT
Pierwsze, co mi się rzuciło tym razem w oczy to mały warsztacik, w którym były robione…. Shishe. Robione to może za dużo powiedziane. Najprawdopodobniej były tu czyszczone i polerowane. Miły pulchny chłopak w wieku ok 15 lat pokazywał nam cały warsztacik. Nic tu szczególnego nie było, ale kilka fotek zrobiłem.
Kair, Afryka, m umarłych shisha2, EGIPT
Kolejnym punktem była huta szkła. Ten sam facet, co w ub roku i ten sam gorąc wewnątrz. Znajomi zrobili całkiem pokaźne zakupy za naprawdę niewielkie pieniądze. Rzeczy tutaj wytworzone są niepowtarzalne i na pewno robione ręcznie. Niektóre bardzo ładne.
Czuję duży sentyment do tego miejsca i gdyby nie ograniczenia ze strony żony, z pewnością kilka z tych cudeniek stało by na naszej komodzie. Jest to jedno z tych miejsc, do których będę bardzo chętnie wracał, nie wiem czemu, ale tak jest…
Ze względu na Edytę miałem trochę obawy czy uda się nam wejść do wnętrza meczetu i mauzoleum. Plan B był taki, ze Ewelina poczeka na zewnątrz. Faktem jest, że podeszła ona do spraw tradycji muzułmańskiej i arabskiej we wzorcowy sposób i z dużym szacunkiem. Długa spódnica, chustka na głowie skrywająca szczelnie włosy, bluzka z zakrytymi ramionami, bez dekoltu. Byłem pod wrażeniem. Poszedłem do ichniego kościelnego zapytać czy możemy wejść. Przyjął nas bardzo życzliwie. Jedyne, co musieliśmy zrobić, to zdjąć buty, choć wnetrze czystością nie grzeszyło… Skarpety do prania, ale to niewielki koszt za to, co mogliśmy zobaczyć. Tak na dobrą sprawę to byliśmy w dwóch meczetach, starym i starszym, w którym było mauzoleum.
Kair, Afryka, sultan Al Ashraf mauzoleum, EGIPT
Wnętrza dosyć mroczne, ale przez witraże i świetliki piękna gra świateł. Mogliśmy oglądać wszystko i fotografować do woli. Brakowało tylko przewodnika, który bay nam co nieco poopowiadał o historii tego miejsca. Takie zwiedzanie troszku po omacku. Miałem gdzieś wydrukowane info z netu, ale w trakcie zwiedzania jakoś brakuje czasu na czytanie.
Kair, Afryka, sultan Al Ashraf mauzoleum1, EGIPT
Bardzo fajna z lekka tajemnicza atmosfera panuje w tym miejscu. Nawet bałagan i rusztowania remontowe nie przeszkadzały zbytnio. „Kościelny” był bardzo sympatyczny, chciał nam pokazać różne zakątki i opowiedzieć o tym miejscu, ale niestety, bariera językowa komplikowała sprawę. W sumie na koniec dostał w podzięce bakszysz, co zaowocowało pokaźnym bananem na jego twarzy. Należało mu się.
Kair, Afryka, sultan Al Ashraf mauzoleum2, EGIPT
Wychodząc z terenu miasta umarłych jeszcze mieliśmy dwa sympatyczne spotkania, może nawet trzy. Pretekstem we wszystkich były dzieci i słodycze, którymi je obdarowywaliśmy.
W takich sytuacjach staje mi przed oczami wyobraźni scena opowiadana swego czasu przez dorosłych w czasie mojego dzieciństwa. Mianowicie niemieccy turyści rzucający w górę garści cukierków polskim dzieciom, które jak to dzieci walczyły o nie. Ponoć sceny te jeszcze namiętnie filmowali. Na własne oczy tego nie widziałem, ale nie wykluczone, że w latach 70 czy 80 takie sceny mogły mieć miejsce. Od wielu lat mieszkam na Mazurach i widziałem przeróżne niezbyt sympatyczne zachowania turystów zza zachodniej granicy.
Pomny tego, zawsze staram się rozdawać bakszysze, przywiezione rzeczy czy nawet cukierki dzieciom w sposób empatyczny. Może dlatego jeszcze nigdy nie spotkałem się z jakąś niechęcią czy obruszeniem ze strony obdarowywanych. Kiedyś nawet częstowałem zwykłymi cuksami dwójkę dzieci właściciela hotelu w Marsa, na otwarciu którego byliśmy. Dzieci z otrzymanymi słodyczami pobiegły oczywiście do ojca. Ten oczywiście podziękował uśmiechem. Potem dzieci jak mnie widziały wołały Mr sugar.
Ale wracajmy do Kairu, bo odbiegam od tematu.
Kair, Afryka, m umarłych dzieci 1, EGIPT
Pierwsze spotkanie z rodziną siedzącą w tuk-tuku z gromadką dzieci i ogromnym żyrandolem wiezionym wewnątrz. Widząc, ze robimy zdjęcia na ulicy sami zawołali nas gestem proszę o zrobienie zdjęcia. Było to bardzo sympatyczne i zaskakujące.
Kair, Afryka, m umarłych dzieci, EGIPT
Kolejna fotka, jedna z moich ulubionych, to rodzeństwo maluchów z cukierkami w ustach. Dzieci są czyste i zadbana, choć ubrania wydają się być zużyte. Najważniejsze, ze na ich twarzach gości uśmiech i szczęście. Dla mnie jednak jest ważniejszy drugi plan i mina arabskiej kobiety. Zapewne to ich matka lub babka.
Kair, Afryka, m umarłych dzieci2, EGIPT
Kair, Afryka, m umarrłych dzieci, EGIPT
Generalnie ludzie w tych rejonach byli do nas bardzo pozytywnie nastawieni.
Na koniec mieliśmy krótki epizod z chłopcami grający w piłkę na ulicy. Oczywiście dołączyłem się do gry i w jej trakcie straciłem resztę cukierkowych zapasów.
Na koniec jeszcze polski akcent i link do ciekawego artykułu na temat miasta umarłych.
Kair, Afryka, m umarłych mural, EGIPT
https://holistic.news/spoleczenstwo/zycie-przygrobowe-jest-latwe-i-wygodne,1552.html
Coś jest w tych miejscach (zebelin i city of the dead ) że mnie do nich ciągnie. Może to fakt, ze dla zdecydowanej większości turystów są to miejsca „zakazane” przed którymi przestrzegają biura i przewodnicy, rezydenci. Ja poszedłem pod prąd i samodzielnie obaliłem ten mit. Nie powiem, ze bez obaw, ale już mi łydki nie drżą, gdy wchodzę na teren cmentarza, a do zapachu na Mukattanie prawie przywykłem….
Zapewne w trakcie następnych wizyt odwiedzę ponownie te miejsca (Inszallah)
Jeśli ktoś zainteresowany taką wspólną wycieczką proszę o kontakt, warto, bo Kair jest NIESAMOWITY.
Zamalek, Kair, Kair panorama, EGIPT
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.