Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Kolory kalifornijskiej pustyni: Rainbow Basin Natural Area > USA



Pustynia Mojave, Kalifornia, Wjazd do Rainbow Basin Natural Area, USA
- Gdzie są ludzie? – podjął w końcu Mały Książę. - Na pustyni jest się trochę samotnym.
- Równie samotnym jest się wśród ludzi – odparł wąż.
Antoine De Saint-Exupery
Wydmy, skały, rachityczne krzaki, piasek, susza i gorączka złota: takie skojarzenia mam z amerykańską pustynią, kiedy podczas webinaru „National Geographic” z młodym filipińskim fotografem i ekologiem, inżynierem i przyrodnikiem-storytellerem Gabem Mejia słyszę w odpowiedzi na moje pytanie o jego ulubione miejsce w USA „Mojave Desert”. Z pustynią Mojave nic mi się nie kojarzy, ale nazwa brzmi intrygująco. Nie mam pojęcia, gdzie dokładnie ta pustynia jest. „Słyszałeś o Mojave Desert?”, pytam męża. Kiwa głową: oczywiście, że tak. Może każdy Amerykanin słyszał. Czuję, że bardzo chciałabym tam pojechać, choć nie bardzo rozumiem, po co. Gdzieś po obrzeżach świadomości błąkają mi się beduini, wielbłądy, filmy o pustyni, Ojcowie Pustyni, Mojżesz, Jan Chrzciciel, 40 dni kuszenia na pustyni, przygody Stasia i Nel na pustyni, kwiaty pustyni (w tym skalista róża z piosenki Stinga), Diuna, Mały Książę... cały pustynny arsenał, który zgromadziłam w tej szufladce pamięci. Wyszukuję Mojave na mapie, patrzę na kilka nieszczególnych zdjęć – samo słowo „pustynia” jest w zasadzie wystarczającym zaproszeniem. Czuję, że to niemożliwe, byśmy znaleźli się tam w najbliższym czasie - i kompletnie zapominam o tym miejscu i wieczorze na kilka dobrych miesięcy. Dopóki podczas planowania podroży na Wyspę Catalina na kalifornijskim wybrzeżu nie okaże się, że taniej i szybciej niż do San Diego będzie polecieć do Vegas, a stamtąd możemy pojechać nie tylko na Catalinę, ale i zobaczyć coś po drodze. A w ogóle to po drodze może być nasz punkt wypadowy; szukamy więc spełniających nasze osobliwe wymagania hoteli w okolicy, a kiedy mój towarzysz podróży uznaje, że najlepiej będzie ustanowić „metę” w Barstow, a ja dopytuję, gdzie to jest, to okazuje się, że właśnie tam.
Pośrodku pustyni Mojave.
Cieszę się, że rzeczywistość odpowiada na jakieś wołanie z głębi, że wciąż jeszcze otrzymujemy od losu takie (częściowo wypisane własną ręką) zaproszenia.
Pustynia Mojave, Kalifornia, Rainbow Basin Natural Area, USA
Zimowa Mojave wita nas temperaturą zbliżoną do tej w Nowej Anglii i niezbyt zachęcającymi słowami recepcjonistki (po nocy przejazdu przez góry i pustynię w kilometrowych, pełnych tirów korkach z Las Vegas do Barstow) „Och, dziś jest chyba najzimniejszy dzień w tym roku. No i te korki – tak tu teraz będzie w całej okolicy przez najbliższych kilka dni”. Nasz hotel w europejskim stylu (naprawdę rzadkość w USA) na wszystkich piętrach eksponuje wielkoformatowe zdjęcia okolicznych turystycznych atrakcji w eleganckich oprawach: Route 66, Amboy Crater, Calico Ghost Town... ale my mamy na liście inny zestaw. Plusem Instagramowego konta i wymiany inspiracji z fotografami z różnych stron Stanów i świata jest to, że zawsze można trafić na jakąś perełkę. Krajobraz, który jeszcze nie został powielony w nieskończoność w Internecie, na razie jest tylko czyimś wspomnieniem opatrzonym diamentową ikonką i nostalgicznym opisem. Nie pamiętam już niestety, komu zawdzięczamy Rainbow Basin, ale ktokolwiek to był, jesteśmy mu naprawdę wdzięczni. Bo w końcu udaje nam się trafić w to księżycowe miejsce (choć nie jest to takie łatwe, jak myśleliśmy). I nie będziemy tego żałować.
***
Był to nasz pierwszy dzień na pustyni. O kierunku mieliśmy mgliste pojęcie. Wyposażeni w załadowane w hotelu nieaktywne mapy z Google oraz jakąś wydrukowaną z internetu przez hotel szkicową mapkę okolicy, ruszyliśmy w drogę późnym przedpołudniem. Słońce oślepiało, ale na horyzoncie, nad brunatnofioletowymi wzgórzami zbierały się ciężkie chmury. Otaczały nas ciężarówki, góry i niesamowicie rozległe puste przestrzenie. Wiał pustynny wiatr.
Wrzuceni na teren o niejasnej topografii, bez sensownych wskazówek (tego dnia jeszcze nie odkryliśmy HereWeGo – ale potrzeba jest matką odkryć i już wkrótce zaprzyjaźniliśmy się z tą apką na dobre), bez zasiegu, z GPS-em odmawiającym współpracy z miejscami, których nie ma w programie i z labiryntem piaszczystych dróg bez oznakowań przed sobą, postanowiliśmy jechać w kierunku, w którym wydawało nam się, że powinno znajdować się Tęczowe Zagłębie, czyli Rainbow Basin. Tak długo, aż natkniemy się na punkt docelowy (albo na coś, co każe nam zmienić plany). Co innego można zrobić w takiej sytuacji, jeśli nie wyznaczyć sobie abstrakcyjny kierunek i trzymać się go ze zdecydowaniem godnym lepszej wiedzy? Nie jest to może strategia, którą bardzo polecam, ale nam się udało. Instynkt i napęd na cztery koła okazały się pomocą.
Pustynia Mojave, Kalifornia, Rainbow Basin Natural Area, USA
Po kilku godzinach błądzenia po coraz bardziej, jak nam się wydawalo, odludnych miejscach, bez oznakowań, drogowskazów, domów, samochodów (ba! nawet stacji benzynowych już nie było) „dopadło nas” nieokreślone poczucie; i był to jeden z pierwszych takich momentów, których podczas tej podróży zdarzyło nam się więcej i które – choć nie powinny były nas zaskoczyć (bo właśnie z tym od wieków kojarzy się przecież także pustynia: z krajobrazem, który przerasta, pochłania; z siłami przyrody, które pokazują nam nasze miejsce) – zaskoczyły nas totalnie i to do tego stopnia, że pomimo pełnego oczarowania, nie bez ulgi wsiadaliśmy po naszym tygodniu na pustyni w powrotny samolot. Mianowicie: poczuliśmy się nieco zdezorientowani.
Pustynia ma to do siebie, że potrafi wypełnić dziwnymi przeczuciami, lękami, niestworzonymi historiami – można nazwać to formą kuszenia. Pustka i monotonia pobudzają wyobraźnię do wzmożonej, choć często bezładnej pracy. W podobny sposób działa na niektórych medytacyjne odosobnienie. Zanim osiągnie się stabilność i klarowność medytującego umysłu, trzeba zmierzyć się z chaotyczną gonitwą impulsów, myśli, emocji i wyobrażeń. Nam na pustyni przydarzyło się coś zupełnie innego: Mojave nas w jakimś sensie zagarnęła i jednocześnie kompletnie zignorowała. Ja przynajmniej tak to odebrałam: nagle stało się oczywiste, że była niczym wielki żywy organizm, który rządzi się sobie tylko znanymi prawami i któremu jesteśmy obojętni. W jej ogromie byliśmy mali i nieważcy niczym niesione przez wiatr ziarenka piasku. Poczułam, że jest miejscem nieoswojonym i może niekoniecznie dającym się oswoić.
Pustynia Mojave, Kalifornia, Rainbow Basin Natural Area, USA
Nieziemskimi widokami Rainbow Basin Natural Area jestem tak oszołomiona, że nagrywam zaledwie trzy filmiki. Na jednym z nich mąz usiłuje pokazać mi zająca – i goni go po tej skalistej pustyni. Zające są naszym dobrym znakiem, zawsze spotykamy je w podróży, na spacerach, na szlakach... nieważne, czy przemieszczamy się właśnie po Nowej Anglii, Teksasie, Arizonie, Południowej Dakocie, czy po Kalifornii. ZAWSZE napotykamy przynajmniej jednego zająca i ten fenomen niezmiennie wywołuje radość i podekscytowanie. Zając na „księżycowej” skalistej pustyni jest dla mnie równie nieprawdopodobny, jak na poboczu drogi gdzieś pośrodku Badlands.
Pustynia Mojave, Kalifornia, Rainbow Basin Natural Area, USA
Samotne drzewo Jozuego pośród zielonych skał również robi nierealne wrażenie. W innych okolicznościach przyrody drzewa Jozuego wydają mi się bardzo pogodne. Tu, na niebie błękitnym niczym przekolorowane w Photoshopie granatowe chmury zaciągają nad „naszym” kawałkiem pustyni z drzewem wyciągającym ramiona do nieba złowieszczą kurtynę.
Deszcz pierwszego dnia na pustyni?
Pustynia Mojave, Kalifornia, Rainbow Basin Natural Area, USA
Blade pióropusze czerwonych, zielonych, żółtych i brązowych skał. Spłowiałe od słońca bezlistne krzaczki, postrzępione bramy kanionów, suche, zbite w bryły błoto i żłobienia nieobecnej wody. Popękana jak skóra wielkich prehistorycznych gadów powierzchnia zaokrąglonych wzgórz. Tańczące dziwny taniec na grani, powykręcane w obrotach drzewa Jozuego. Białe skłębione obłoki w starciu z granatowoszarą masą deszczowych chmur. Wijące się pomiędzy pagórkami i skałami nieregularne piaszczyste drogi. Brunatna masa drobnych żwirowych kamyków... przymiotników... poprzetykana pasmami białego piasku czy kryształu... smużką myśli przewodniej... przejeżdżamy przez Tęczowe Zagłębie trasą „Begin One Way” i kaskada wrażeń nie daje się spakować do gładkiej, kompaktowej wersji opisu, jaką sobie wymarzyłam na potrzeby tego tekstu.
***
Na Catalinę (marzenie o pastelowych willach, zimowym słońcu, palmach i trawiastych szlakach, szumiących wodach Pacyfiku...) w ogóle nie dotarliśmy. Ale jakoś nas to nie zmartwiło. Od momentu, kiedy usłyszałam „Barstow, pośrodku pustyni” czułam, że będzie to opowieść w zupełnie innych kolorach.
Pustynia Mojave, Kalifornia, Rainbow Basin Natural Area, USA
Czytam gdzieś, że pustynia przygotowuje na odebranie daru ziemi. W Torze mówi się też o niej jako o miejscu dzikości i dojrzewania do wspólnoty i porządku.
Może i tak. Może tak właśnie było. Warto pamiętać, że można tu spotkać zarówno swojego boga, jak i diabła.
Pustynia Mojave, Kalifornia, Rainbow Basin Natural Area, USA
Rainbow Basin Natural Area – położony niedaleko Barstow, jeden z najpiękniejszych i najbardziej tajemniczych terenów Mojave. Miejsce jest barwną (w sensie dosłownym) geologiczną osobliwością. Kolorowe skalne formacje o niezapomnianych kształtach, wąska piaszczysta droga (około 10 km) wijąca się pomiędzy dziwacznymi skalnymi formami i pagórkami dają poczucie znalezienia się na innej planecie. Droga wymaga uważności, dobrze wybrać się tam, gdy tereny są suche. Warto mieć napęd na cztery koła. Okolice (dwa kaniony, liczne wzgórza i pagórki) nie mają prawie żadnych oznakowań ani szlaków, ale warto zaparkować na poboczu i poeksplorować. Wspinaczki nie są forsowne. Widoki są przepiękne. Warto wiedziec: w okolicy poza tablicą „Rainbow Basin Natural Area” i „Begin One Way” oraz poza pozbawionym prądu i wody pitnej kempingiem na kilka osób w pobliżu Sowiego Kanionu brak jakiejkolwiek infrastruktury; dobrze zaopatrzyć się wcześniej w wodę i benzynę. Tereny są odludne i dzikie, drogi piaszczyste. Dodatkowy plus: nie ma tu turystów.
"Tell someone where you are going and when you expect to return." - radzi notka na stronie Bureau of Land Management, które opiekuje się tymi terenami.
Więcej informacji:
https://www.blm.gov/visit/rainbow-basinowl-canyon-campground
Więcej zdjęć wkrótce na moim blogu.
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.