Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Woda na pustyni: Joshua Tree National Park > USA


LidiaR LidiaR Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie USA / Kalifornia / Park Narodowy Drzew Jozuego / Szlak Barker DamPustynia to miejsce szczególne: z jednej strony bezludne, będące kwintesencją samotności i sprzyjające poszukującym odosobnienia, z drugiej - przestrzeń niezwykłych spotkań, wizji, objawień. Obszar dla transformacyjnych podróży. Na pustynię udajemy się, gdy mamy potrzebę dotknięcia tajemnicy pustki, sprawdzenia się w trudnych warunkach czy odnalezienia sensu, który wykracza poza znaki kultury. Warto odwiedzić ją także po to, by dowiedzieć się, co może oznaczać przetrwanie pomimo największych przeciwności.

Zdj cia: Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Szlak Barker Dam, USA
Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Szlak Barker Dam, USA



When we try to pick out anything by itself, we find it hitched to everything else in the universe. One fancies a heart like our own must be beating in every crystal and cell, and we feel like stopping to speak to the plants and animals as friendly fellow mountaineers. Nature as a poet, an enthusiastic workingman, becomes more and more visible the farther and higher we go; for the mountains are fountains — beginning places, however related to sources beyond mortal ken.
~John Muir


Bywa, że – wbrew stereotypom - pustynia obfituje w ciekawą florę i faunę. Tak jest w Parku Narodowym Drzew Jozuego (Joshua Tree National Park) w Kalifornii, który zachęca do wizyty intrygującymi skalnymi formami, drzewami Jozuego (odmiana juki) i dzikimi ogrodami kaktusów Cholla, zwanych pieszczotliwie „Misiami Teddy” (zdecydowanie nie do przytulania).

Na terenie Joshua Tree National Park znajduje się też aż pięć oaz z wodą. Woda jest w ogóle ważną częścią historii tego parku, w którym spotykają się dwie pustynie – wyżej położona i zimniejsza, ale bardziej „roślinna” Mojave oraz niższa, Colorado (część pustyni Sonora). To właśnie woda tak przedziwnie wyrzeźbila ten pustynny krajobraz miliony lat temu. Tereny dzisiejszego parku – dawniej część nieistniejącego już dziś kontynentu zwanego Rodinią - były pod jej powierzchnią przez 250 milionów lat.

Woda na pustyni jest nie tylko symbolem życia - jest dosłownie życiem, zapewnia przetrwanie. Tęsknota za nią, metaforycznie rozumiana jako tęsknota za życiem i źródłem życia, stworzenia – to nieodłączny element opowieści o każdej pustyni (nawet jeśli jest jedynie iluzją wytworzoną przez spragniony sensu umysł, w pustynnym wydaniu - fatamorganą, w duchowym – Mayą; słowo to w języku hebrajskim czy arabskim oznacza nota bene wodę).

Dlatego kiedy na naszym ostatnim szlaku w tym parku – Barker Dam - trafiamy nad całkiem spore jezioro, mam poczucie, że dopełniła się jakaś część naszej pustynnej wyprawy.

Zdj cia: Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Drzewa Jozuego na Pustyni Mojave, USA
Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Drzewa Jozuego na Pustyni Mojave, USA



Pierwsze kroki na terenie parku stawiamy bez większych przemyśleń – po serii zachwytów nad krajobrazem zatrzymujemy samochód na poboczu i wypuszczamy się na długi spacer pomiędzy skałami i żywo „gestykulującymi” drzewami Jozuego. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale drzewa te, przez pierwszych amerykańskich osadników nazywane groteskowymi i brzydkimi, emanują dla mnie niezwykłą żywotnością i energią, charakterem. Mają w sobie coś magicznego, pogodnego, co zupełnie zmienia charakter pustyni.

W parku znaleźć można ponad 700 gatunków różnych roślin - ¬ stąd pierwotnie proponowana dla niego nazwa „Park Narodowy Roślin Pustynnych” – a także 55 gatunków ssaków oraz ponad 250 gatunków ptaków. Rozglądamy się uważnie. Na szczęście nie doczytałam przed wyjazdem, że wśród występujących tu żyjątek popularne są m.in. skorpiony i tarantule. Dobrze też, że nie mam awersji do małych ssaków, bo w którymś momencie drogę przebiega mi szare stworzonko przypominające szczura lub mysz.

Latem średnia temperatura sięga tu 40 stopni C, ale zimą jest poniżej 15 stopni, utrzymujemy więc rytmiczne tempo spaceru, ubrani w zimowe kurtki i polary. Mimo wszystko – jest znacznie cieplej niż o tej samej porze roku w Nowej Anglii.

Zdj cia: Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Błękitnik górski na drzewie Jozuego, USA
Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Błękitnik górski na drzewie Jozuego, USA



W którymś momencie zauważamy niebieskiego ptaszka – w otoczeniu żółtobrązowych piasków, skał i drzew Jozuego jego intensywne upierzenie tworzy intrygujący kontrast z tłem, więc pstrykam mu zdjęcia, a on zaczyna prowadzić ze mną swoją grę, która polega na tym, że po paru ujęciach odlatuje na kilka metrów i przysiada na nowym miejscu, patrząc na mnie z ciekawością i zachętą. Nie psuję zabawy i za każdym razem biegnę za nim. Zupełnie, jakbym była bohaterką jakiejś pustynnej legendy, baśni czy filmu fantazy o niebieskim ptaku, który dokądś mnie zaprowadzi (kto pamięta tę niesamowitą filmową baśń „Błękitny ptak”?...), ale nie zdążam dowiedzieć się, dokąd, bo po jakichś 15 minutach powtarzania sekwencji naszych ruchów w różnych dekoracjach i dość daleko od samochodu odnajduje nas mój mąż i niczym rodzic zmuszony przerwać zabawę, ogłasza, że jeśli naprawdę chcemy zobaczyć tych kilka szlaków, które sobie zaplanowaliśmy, musimy wracać do auta. Po drodze zauważam jeszcze znak z informacją o tym, jak wiele różnych form pustynnego życia, włączając w to małe niebieskie ptaszki (Mountain Bluebird, błękitnik górski) zależy od przetrwania drzew Jozuego. Które to drzewa – dopowiadam sobie - z kolei zależą od przetrwania w nas wszystkich instynktu połączenia z naturą i szacunku dla wszelkich jej form. Drzewa Jozuego są niestety jednym z tysięcy zagrożonych wyginięciem gatunków i całkiem możliwe, że w roku 2100, czyli za jakieś osiemdziesiąt lat, nie będzie ich już na naszej błękitnej planecie wcale. I co stanie się wtedy z niebieskim ptaszkiem? Z pustynnymi myszami, górskimi kozicami? Wszyscy połączeni jesteśmy niewidzialnymi energetycznymi nićmi, wszystko we wszechświecie, jak pisze Muir, powiązane jest ze wszystkim innym, więc coś stanie się wtedy także z nami, czy to zauważymy, czy nie. Trudno ogarnąć umysłem, w jakim tempie pozbawiamy się na tej planecie życia.

Pustynny błękitny ptak znika tak samo nagle, jak się tu pojawił, ale zostaje ze mną na kilkunastu ujęciach (na dowód, że go sobie nie wymyśliłam). Może ma coś wspólnego z niepochwytnym niebieskim ptaszkiem szczęścia? W latach 30. ubiegłego wieku była taka piosenka... „Bluebird of Happiness”. And when he sings to you, though you’re deep in blue, you will see a ray of light creep through, and so remember this, life is no abyss, somewhere there’s a bluebird of happiness. Life is sweet, tender and complete, when you find the bluebird of happiness.

***

Rok, w którym podróżujemy na pustynię, nie należy do szczególnie radosnych. W pewnym sensie jest jeszcze trudniejszy niż poprzedni, kiedy mierzyliśmy się z pierwszym szokiem pandemii. Świat już szykuje nową „niespodziankę” w postaci wojny Rosji z Ukrainą, a jednocześnie jest wymęczony izolacją, medyczną retoryką, polityką, która nie potrafi znaleźć umiaru pomiędzy skrajnościami lewicy i prawicy, demokracji i liberalizmu i pomostu pomiędzy ich wyznawcami. Ludzie są zmęczeni i pomimo długiego okresu samotności (a może właśnie przez nią i wzmożone życie przez internet) – przebodźcowani. Zdalna praca w połączeniu z obowiązkami domowymi w wielu przypadkach skutkuje tym, że nie znajdujemy czasu na odpoczynek. W moim prywatnym życiu zmęczenie nadodpowiedzialnością i fakt, że nie zrobię kariery jako menedżerka, bo w gruncie rzeczy mnie to nie interesuje, oraz ponieważ potrzebuję mniej, a nie więcej zaangażowania w kwestię zarabiania pieniędzy, staje się coraz bardziej oczywisty, podobnie jak parę innych rzeczy „w gruncie rzeczy”, w ich esencji będących czymś innym niż je sobie przedstawiam. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie spędziłam mnóstwa czasu i energii na kreowaniu życia, które nie płynie ze mnie, ale polega na dopasowaniu się do oczekiwań, także własnych, i gdy jestem w miejscu prawie już idealnym, reflektor zwrócony na krajobraz wewnętrzny pokazuje pustynię.


Gotta find a way to get home strong
Gotta find a way back home

Gotta find a light to guide me along
Gotta find a way back home

~zupełnie inna piosenka o tym samym tytule - “Bluebird of Happiness”, indie band Mojave 3


Ego zbudowane jest z izolacji, strachu, napięcia i pragnienia bezpieczeństwa. Zachwianie poczucia bezpieczeństwa pomaga w rozbijaniu jego skorupy. Skoro wydarzyło nam się to na światową skalę, rezulatatem powinna być uniwersalna, światowa miłość, bo to ona jest przeciwieństwem strachu, jest po drugiej stronie naszej samoobronnej zbroi (a właściwie po obu jej stronach)? Może ona właśnie kiełkuje, tu i ówdzie, ale my, póki co, jesteśmy na pustyni. Jeszcze nie wiemy, że czeka nas cały rok metaforycznego przedzierania się przez nią. I dowiadywania się, że na pustyni można zagubić się tak samo, jak w lesie.


The loving in your eye that holds you alive
Gotta find a way back home

Gotta find a way to get home strong
Gotta find a way back home

Gotta find a road that brings me back slow
Gotta find a way back home


Amma Synkletyka, najbardziej znana z Matek Pustyni, przewodniczek duchowych nauczających na pustyni w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, miała powiedzieć między innymi: „Wielu z tych, którzy żyją na pustyni, czyni to, co wszyscy ludzie, i gubią się. Można bowiem przebywając w tłumie żyć jak mnich, a żyjąc samotnie umysłem przebywać wśród tłumów”. Innymi słowy, nie chodzi o to, by zmieniać miejsca i dekoracje na bardziej stymulujące, egzotyczne, „bardziej subtelne”, „bardziej uduchowione” czy unikać towarzystwa. W prawdziwej podróży – na pustynię rzeczywistą czy metaforyczną - chodzi o wewnętrzną przemianę, przesunięcie akcentów, porzucenie wizerunków, wyobrażeń i myślenia kategoriami tłumów, a otwarcie się na przepływ życia i wszystko, co on ze sobą przyniesie.

Zdj cia: Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Ogród Kaktusów Cholla, USA
Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Ogród Kaktusów Cholla, USA



Drugi przystanek to oszałamiające panoramy i horyzont zaznaczony górami wokół pola czy też raczej ogrodu wysokich na 3-4 metry kaktusów Cholla. Położony na granicy dwóch pustyń, rozpościerających się wokół w całym majestacie, ogród sukkulentów wyrósł na tej pustyni zupełnie naturalnie. Nie jest w żaden sposób regulowany. „Skaczące” kaktusy wyglądają przepięknie, ale jest to piękno zdradliwe. Rośliny otrzymały jeden ze swych przydomków dzięki ich przyczepności, która obrosła w internetowe legendy. „Pluszowe” i niewinne z wyglądu, Cholla mają miliony ostrych igieł (tak gęstych, że wyglądają niczym futro), które dosłownie „skaczą” na przechodzących zbyt blisko razem z kawałkiem kaktusa, który odczepia się od pnia wraz z igłami, które przylgnęły do dotykającego go obiektu i momentalnie wbiły się w skórę i ubrania. Bardzo trudno jest się takiej najeżonej igłami kulki Cholla pozbyć, czego mój mąż doświadcza pokazowo na swoim bucie trekkingowym. Igły, wbijając się w obiekt, puchną i absorbują wodę, co sprawia, że wyciągnięcie ich wymaga sporej siły i często kończy się bardzo boleśnie. Wielu wspinaczy raportuje odnalezienie igieł Cholla na ubraniu dopiero po powrocie ze szlaku, co może skończyć się bardzo nieprzyjemnie dla nich samych czy dla otoczenia. Taki kaktus to również doskonała metafora rzeczy pozornie bezpiecznych i „miękkich”, które przyciągają naszą uwagę, by zaczepić się i wyrwać coś z nas samych.

Odczepiony kawałek kaktusa, lądując na ziemi, zasadza się w niej i rośnie jako klon oryginalnego pnia. Co ciekawe, kaktusy Cholla zatrzymują ogromne ilości wody. Niektóre zwierzęta, takie jak górskie pustynne kozice i barany, nauczyły się radzić sobie z igłami tak, by dostać się do soczystego pnia kaktusa. Rogi pomagają spragnionym zwierzętom usunąć igły i zjeść smaczny i odżywczy posiłek. Deszcz na pustyni Sonora potrafi nie padać całymi miesiącami, każda kropla płynu jest tu więc na wagę złota. Ale wracając do szlaku wzdłuż ogrodów (i pomiędzy kaktusami): jest spektakularny, ale warto być uważnym – zagrożenie jest realne.

Zdj cia: Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Panorama na jednym z "przystanków", USA
Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Panorama na jednym z "przystanków", USA



Po drodze mamy jeszcze kilka ekstatycznych przystanków i długich spacerów czy wspinaczek pomiędzy skałami, zanim na koniec tego pełnego wrażeń dnia dojedziemy – przez piaszczystą drogę i w złotych promieniach zachodzącego słońca - do ostatniego szlaku w planie, przez Ukrytą Dolinę. Czeka tam na nas portal gigantycznych granitowych monolitów, pętla wokół wielkich skalnych formacji i tama Barker. Tama to częściowo ludzkie dzieło – osiągnięcie Billa Keysa, zwanego „Edisonem pustyni Mojave”. Keys umocnił i przedłużył naturalną skalną barierę tak, by zatrzymać zimową deszczówkę i stworzył pośrodku suchej pustyni niesamowite jezioro (zmieniające zupełnie krajobraz szlaku, gdy zima jest deszczowa). Choć poziom wody za naszej wizyty nie jest tu zbyt wysoki, otoczona wysokimi skałami woda na pustyni wciąż robi wrażenie.

Zdj cia: Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Pustynne jezioro na szlaku Barker Dam, USA
Park Narodowy Drzew Jozuego, Kalifornia, Pustynne jezioro na szlaku Barker Dam, USA



Kiedy docieramy do „kamiennego kręgu” na szlaku Barker Dam, światło dnia gaśnie i różowieje, zapalają się pierwsze gwiazdy. Skalista Kraina Czarów na tym szlaku rozpostarła przed nami całą gamę piękna: ogromne jasne głazy, przypominające scenerię z „Pikniku pod wiszącą skałą” Petera Weira, nagłe skalne uskoki, upstrzone transowymi drzewami Jozuego i kaktusami nieoczekiwane panoramy, skalne drzwi i bramy, lśniące jezioro otoczone skałami, nawet dziwna skalna spirala, której pochodzenia i celu nie mogę się doszukać w przewodnikach ani w internecie. Stoimy w ciszy i zapadającym mroku otoczeni milczącymi drzewami Jozuego i wysokimi skalnymi blokami. W środku kręgu, w płytkiej jaskini znajduje się przesłanie. Oryginalna wiadomość – w postaci petroglifów – podkolorowna została przez producentów filmu Disneya w 1961 r. (dziś nazywamy to wandalizmem), ale być może, jeśli wystaczająco długo postoimy tu w tej ciszy i zapadającym zmierzchu, dotrze do nas jej znaczenie? Te petroglify datowane są na początek naszej ery (powstały ponad 2,000 lat temu); gdybyśmy nie byli jako przedstawiciele naszej wspaniałej cywilizacji tak kompletnie ślepi i głusi, na pewno miałyby nam coś ważnego do powiedzenia... na przykład, że – jak ujmuje to buddyjski mnich Thich Nhat Hanh – w przeszłości sami byliśmy chmurą, wodą i powietrzem. Głazem, minerałami w wodzie. To nie wiara w reinkarnację – to historia życia na Ziemi.

***

Opuszczamy park już po zmroku, okrągłe głazy oświetlone na chwilę reflektorami samochodu wyglądają odrobinę groźnie (a może to tylko antycypacja drogi przez morze ciemności, bo jazda nocą przez Mojave to nie to samo, co przez każdą inną przestrzeń). Drzewa Jozuego wyciągają w mroku ramiona do nieba, a jest ich tu całe pole - jak w wizji Mormonów – modlących się proroków. Może modlą się za naszą planetę, może o opamiętanie naszych zapominających zbyt łatwo o wszystkim, co naprawdę ważne dusz?

Jedziemy przez opustoszałe po zmroku drogi. Gdyby nie silnik samochodu, wokół byłoby ogłuszająco cicho. Suniemy przez ocean ciemności na długich światłach: chcemy wiedzieć, co jest wokół, co nas czeka, co przed nami. Ciemność nie ma w naszej kulturze najlepszych konotacji (choć gdyby nie naprzemienny cykl nocy i dnia, światła i ciemności, nic by nam na tej planecie nie urosło), podobnie jak pustynia; to są miejsca uważane za niebezpieczne, nieprzyjazne. W ciemnościach łatwo poczuć się zagubionym. Można nawet wyobrazić sobie, że to już koniec. Świata, jaki znamy, naszych własnych starań i planów. Era mroku. Ale kto wie, może – jak mówi znaleziony w internecie mem – wcale nie zostaliśmy jeszcze jako cywilizacja pogrzebani, może... właśnie nas zasadzono?

***

W powrotnym plecaku wiozę torebkę z kilkoma nasionkami drzew Jozuego zakupionymi w sklepie należącym do infrastruktury parku. Jedno z nich to dziś trzy wysokie na kilka centymetrów pędy, brązowiejące w zimowym słońcu domowych lamp. Musimy uważać, żeby ilość wody była dokładnie w sam raz. To jak czuła próba wyhodowania życia na naszej własnej mikropustyni.





„Ten park ma wiele tajemnic, wiele jest tu do odkrycia. Prawdziwy sekret kryje się jednak w tym, by wysiąść z samochodu i zobaczyć. Nie musicie trzymać się szlaku. Jeśli macie ochotę gdzieś pójść, po prostu wysiądżcie z samochodu i idźcie tam.” ~ Jeff Ohlfs, Joshua Tree National Park Chief Ranger


Na szlaku ZAWSZE miejcie ze sobą wodę. Woda pitna jest na terenie parku niedostępna. Wspinaczom zaleca się posiadanie kompasu, GPS i mapy topograficznej – na szlakach zdarzają się nieprzewidziane przeszkody. Na terenie parku jest dziewięć płatnych miejsc kampingowych, bez rezerwacji, wszystkie z 14-dniowym limitem. Centra informacyjne znajdują się w pobliżu Twentynine Palms (brama północna), w miasteczku Joshua Tree (5 mil od bramy zachodniej) i w Cottonwood Springs (południowa brama).

Rdzenna ludność amerykańska żyła na tych pozornie tak nieprzyjaznych terenach już ponad 5 tysięcy lat temu. Ślady obecności ówczesnych mieszkańców Mojave nie są jednak liczne – były to plemiona nomadów. Po nich przyszła kolej na amerykańskich pracowników kopalni i hodowców bydła.


Warto wiedzieć, że powstanie Joshua Tree National Park i ochronę kalifornijskich pustyń zawdzięczamy kobiecie, Minervie Hoyt urodzonej na plantacji w Missisipi i osiadłej najpierw w Nowym Jorku, a potem w Kalifornii. Minerva, przedstawicielka „wyższych sfer”, ale pasjonatka ogrodnictwa zakochana w klimacie i roślinności pustyni Mojave, pełna podziwu dla niezwykłych zdolności adaptacyjnych pustynnych roślin i miłośniczka piękna kaktusów i drzew Jozuego, po śmierci męża i syna całkowicie poświęciła się działaniom na rzecz zachowania i ochrony pustynnych ekosystemów i krajobrazów. Zatrudniła najlepszych biologów i ekologów i przygotowała raporty wskazujące na potrzebę zaopiekowania się wyjątkowymi dla pustyni przejawami życia w postaci lokalnej flory i fauny, dzięki którym wpłynęła na prezydenta Roosevelta. Za sprawą jej nacisków w 1936 r. ustanowiono Joshua Tree National Monument. Status parku pomnik przyrody otrzymał w 1994 roku.



Przy pisaniu tekstu korzystałam z przewodników National Geographic („Guide to National Parks of the United States”, „Secrets of the National Parks”), książek J. W. Cornett „The Joshua Tree”, Bill & Polly Cunningham “Hiking Joshua Tree National Park” oraz oficjalnej strony parku: https://www.nps.gov/ jotr/index.htm

Więcej informacji wkrótce na moim blogu: lidiarussellphotography.com/blog

Zdj cia

USA / Kalifornia / Park Narodowy Drzew Jozuego / Szlak Barker DamUSA / Kalifornia / Park Narodowy Drzew Jozuego / Drzewa Jozuego na Pustyni MojaveUSA / Kalifornia / Park Narodowy Drzew Jozuego / Błękitnik górski na drzewie JozuegoUSA / Kalifornia / Park Narodowy Drzew Jozuego / Ogród Kaktusów ChollaUSA / Kalifornia / Park Narodowy Drzew Jozuego / Pustynne jezioro na szlaku Barker DamUSA / Kalifornia / Park Narodowy Drzew Jozuego / Panorama na jednym z

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl