Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Cisza pustyni - Mojave Trails National Monument > USA


LidiaR LidiaR Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie USA / California / Okolice Cadiz / Mojave Trails National MonumentPustynia to cała galaktyka symboli krążących wokół takich pojęć, jak nicość, marność, próżnia, pustka, śmierć. To także dzika, pierwotna przestrzeń, idealna do zmagań z własną fizycznością i do głębszych doświadczeń wewnętrznych. W wielu tradycjach wycieńczenie ciała, rzecz niemal nie do uniknięcia w pustynnych warunkach, jest jednocześnie bramą do jego oczyszczenia i do świątyni ducha. Ponieważ nie tak wiele jest tu do zobaczenia, podróżnik przez pustynię nieuchronnie spogląda też we własne wnętrze. Monotonia bodźców z zewnątrz i cisza to dla jednych idealne warunki do przyjrzenia się temu, co się tam dzieje, dla innych może to być przekleństwo. Z pustyni nie da się też za bardzo niczego przywieźć... może poza wyraźniejszym poczuciem tego, kim się jest.

Zdj cia: Okolice Cadiz, California, Mojave Trails National Monument, USA
Okolice Cadiz, California, Mojave Trails National Monument, USA



Przed wszystkimi podróżami: w Bieszczady, na Jukatan, do Patagonii, dookoła świata, na biegun północny, południowy, na Księżyc, na Marsa, na Wenus, dokądkolwiek, przed wszystkimi tymi podróżami – jest jedna prawdziwa podróż i absolutna: w głąb siebie.
~ Edward Stachura, „Fabula rasa”


Jechaliśmy wciąż przed siebie; wyobrażałam sobie, że dla nieruchomego obserwatora z zewnątrz jesteśmy jak widoczny niemal bez końca przed tym bezkresnym horyzontem, a jednak stopniowo znikający punkt. Dawno już minęliśmy przedmieścia Barstow. Dalej rozpościerały się przestrzenie burej ziemi porośniętej rachityczną roślinnością i kamiennych pagórków; tu i ówdzie w niebo wspinały się fioletowe skaliste góry, na pierwszy rzut oka niezamieszkałe przez zupełnie nikogo, ciągnęły się szare autostrady pokryte mrówkami ciężarówek i piaszczyste drogi. Trudno było zrozumieć, gdzie przebiegają granice miast i wiosek, gdzie zaczynają się i kończą konkretne górskie pasma i jak można żyć w miejscach, w którym jedynym potwierdzeniem na istnienie cywilizacji jest ruch na drogach i stacja benzynowa. Gdyby rzeczony obserwator szedł w naszą stronę, a my zatrzymalibyśmy się tuż przed horyzontem, dotarcie na spotkanie z nami zajęłoby mu dobrych parę godzin. Przemieszczaliśmy się w przestrzeni tak rozległej i innej od wszystkiego, co znamy, że nasze podmiejskie nowoangielskie bycie rozpuszczało się w niej - razem z wymaganiem, by rzeczy wokół były znajome, wyraźne oraz zrozumiałe.

Gdzieś tędy przebiegała słynna Route 66 (najbardziej znana amerykańska autostrada); wjechaliśmy na nią bez egzaltacji czy poczucia bycia częścią jej historii, choć obiektywnie dołączyliśmy w ten sposób właśnie do legendy. O Drodze 66 słyszał w Ameryce każdy: o jej jadłodajniach w stylu retro, dziwacznych motelach i podróżach niezliczonej liczby przesiedleńców i wagabundów, poszukujących lepszego życia w przeprawie przez stany (byli wśród nich m.in. John Steinbeck i Jack Kerouac, którzy z powodzeniem o tym napisali). W 1985 r. słynną autostradę zastąpiło pięć nowych dróg międzystanowych, ale sentyment i kampanie społeczne pomogły w utrzymaniu Drogi 66, ze względu na jej wartość historyczną. W kraju nieposiadającym zbyt wielu zabytków z wielowiekową historią, ten zaznaczył swoją wagę nie w liczbie lat, ale mil - i żyć, na których kształt miał wpływ.

Honk if you have been on Route 66!

Zdj cia: Okolice Cadiz Dunes, California, Mojave Trails National Monument II, USA
Okolice Cadiz Dunes, California, Mojave Trails National Monument II, USA



Po pierwszym szoku związanym z monotonią krajobrazu, powtarzalnością elementów, wielkością chmur i rozległością horyzontów, zaczynam się odprężać i dochodzę do wniosku, że im dalej od zabudowań, tym bardziej mi się tu podoba.

Miasta mają w sobie efemeryczność i przemijalność znaków, architektury, ludzkich uczuć zaplątanych w historie budynków i ulic, zmiennych ludzkich wartości. Pustynia nosi w sobie wieczność i mądrość roślin i skał, które wiedzą dużo więcej od nas o przetrwaniu... dzielą swój los wyraźniej i bardziej bezpośrednio z żywiołami, deszczem, chmurami, słońcem; żyją w rytmie pór dnia i roku. W harmonii mniejszych i większych całości, ekosystemów.

„Pustynia jest naturalnym przedłużeniem wewnętrznej ciszy ciała” pisał Jean Baudrillard. A co, jeśli ta wewnętzrna cisza dobiega nie tylko z ciała, ale także z serca i umysłu? Wtedy mamy może do czynienia z ciszą doskonałą, przypominającą pustkę, koniec wszelkich historii i coś w rodzaju takiej właśnie ciszy napotykamy, poszukując bezskutecznie wydm Cadiz na pozbawionej kierunków pustyni, jadąc bez kompasu, zasięgu, GPS i drogi przez wyschłą i porośniętą krzakami kreozotu żółtobrązową ziemię. W którymś momencie mamy już dość własnej determinacji, trzęsących się głów i zużycia resorów i wyobraźni, i decydujemy się porzucić wszelkie cele i poszukiwania. Zatrzymujemy samochód pośrodku pustynnej głuszy. Wysiadamy.

Prosto w najgłębszą, niespodziewaną, najcichszą z możliwych ciszę.

Zdj cia: Okolice Cadiz, Kalifornia, Mojave Trails National Monument III, USA
Okolice Cadiz, Kalifornia, Mojave Trails National Monument III, USA



Patrzymy na siebie z błyskiem w oku i rozglądamy się wokół w zdumieniu. Doświadczenie jest niesamowite, nierealne. W promieniu stu mil nie ma wokół nikogo i niczego poza nami, popękaną ziemią, krzakami kreozotu i górami. I pewnie gdzieś niedaleko (jak bardzo niedaleko, co wciąż oznacza kilkanaście mil, okaże się dopiero po zgraniu plików ze zdjęciami z karty i obejrzeniu na dużym ekranie) piaszczystymi śpiewającymi (podobno) wydmami.

Cisza jest absolutną podstawą i równowagą ciała, umysłu i ducha.
~ Ohiyesa


***

Dotarliśmy do tego miejsca zupełnie tak, jak osoba, która wyprawiła się kiedyś w duchową podróż, dociera po długich i uciążliwych wędrówkach, pełnych zwodniczych oaz, przygód i znojów, cierpień, trudów i niezliczonych poświęceń, które tak w tej, jak i w każdej innej podróży są niezbędną walutą, do środka Siebie. Do absolutnej, jasnej ciszy w nieograniczonej przestrzeni, do wygaśnięcia wszelkich impulsów.

Wokół było bezwietrznie i słonecznie. Mój mąż ustawił na statywie kamerę wideo, naprzeciwko pasma skalistych gór, i rozpoczął filmowanie, w jednym niemożliwie długim ujęciu, cieni poruszających się po chropowatych szczytach i zboczach przy powoli zachodzącym słońcu i akompaniamencie ciszy. Potem udał się na poszukiwanie wydm. Ja zostałam przy samochodzie, fortografując popękaną ziemię i krajobrazy jak z obrazów Roericha (i w jego kolorach). Szczęśliwa, zanurzona po uszy w przestrzennej jasnej bańce ciszy. Okryta kojącym światłem przeprawiającego się przez niebo słońca, a potem narastającym w gęstych niebieskich cieniach chłodem. Od czasu do czasu, jak wirujący derwisz albo dziecko zatracające się w zabawie, obracając się wokół własnej osi, by jeszcze raz doświadczyć wokół rozległego kręgu pustki i doskonałej, zalewającej umysł światłem ciszy.

Zdj cia: Okolice Cadiz, Kalifornia, Mojave Trails National Monument IV, USA
Okolice Cadiz, Kalifornia, Mojave Trails National Monument IV, USA



Większość z nas żyje w otoczeniu wielkiej ilości nieustannych dźwięków, często zlepionych w trudny do opisania konglomerat szumów. Efekty dźwiękowego przeciążenia czy zanieczyszczenia hałasem mogą być najróżniejsze, od poczucia stresu, poprzez zaburzenia snu, irytację, po fizjologiczne objawy takie, jak problemy ze słuchem, metabolizmem czy niedokrwienie serca. Według niektórych ustaleń WHO, hałas jest drugą po zanieczyszczeniu powietrza przyczyną prolemów zdrowotnych związanych ze środowiskiem. Mowa tu głównie o tzw. miejskim zgiełku, ale w mniejszych miasteczkach czy na wsiach również nie jest dziś tak cicho, jak kiedyś. Gdziekolwiek teraz jesteście, zamknijcie na chwilę oczy i posłuchajcie. Jestem pewna, że dosięgnie was przynajmniej pięć różnych dźwięków – lodówka, klimatyzacja albo ogrzewanie, radio czy komputer, dźwięk silnika, szum zza okna, głosy współmieszkańców albo sąsiadów? Naprawdę rzadko (jeśli w ogóle) zdarza nam się moment aktywnego wsłuchiwania się w otaczającą nas ciszę. Z otaczających nas dźwięków najczęściej w ogóle nie zdajemy sobie nawet sprawy, dopóki poziom decybeli nie przekroczy naszej „granicy niesłyszalności dźwięku”. Jeśli, tak jak ja, wychowaliście się w domu, w którym telewizor był prawie nieustannie włączony (a jeśli nie telewizor, to radio czy inne urządzenie emitujące dźwięki), to wiecie, jak łatwo przestać słyszeć dźwięk dochodzący do nas „w tle” – tak samo łatwo, jak przestaje się widzieć wzory na tapecie czy zmarszczki czasu na twarzy ukochanej osoby, z którą się mieszka. Dlatego zazwyczaj nie uświadamiamy sobie tego, że jesteśmy nieustannie otoczeni różnego rodzaju dźwiękami. Dopóki nie znajdziemy się w praktycznie pozbawionym dźwięków otoczeniu, na przykład na pustyni. Po powrocie z naszej wyprawy natknęłam się pewnego dnia w księgarni na piękny pustynny „pamiętnik”, memoir doświadczeń metafizycznych i opracowanie naukowe zarazem: otóż pewna współczesna teolożka/profesorka religii napisała niedawno całą książkę o ciszy pustyni i jej wczesnochrześcijańskich „wyznawcach”, odnajdujących na pustyni wspólnotę nasłuchujących głosu Boga i wspierających się nawzajem samotników, ale także o swoich podróżach na pustynie na różnych kontynentach (Kim Haines-Eitzen, Sonorous Desert: What Deep Listening Taught Early Christian Monks―and What It Can Teach Us). Publikacji towarzyszą autorskie nagrania ciszy z pustyń, także z Mojave... nie zawsze jest to absolutna cisza, czasem kojące głosy wiatru, szumu liści, zwierząt, czasem grzmoty i dźwięk deszczu, a czasem inne dźwięki rezonujące pośród skał, gór i kanionów, wszystkie jednak zanurzone w większej ciszy, jak w ogromnym, przestrzennym pudełku.

Nawet jeśli nie jest nam dane znaleźć się na pustyni, warto czasem zwolnić, zatrzymać się, odciąć od źródeł dźwięków na tyle, na ile to możliwe i pobyć ze sobą w takiej ciszy, do jakiej mamy dostęp. Posłuchać jej głębi i tego, co ma nam do powiedzenia. Odprężyć się w niej, nie uciekać. Cisza i samotność pozwalają zrelaksować się, poczuć wewnętrzny spokój, odnaleźć przestrzeń do twórczego wyrażenia się. W ciszy mózg przetrawia łatwiej informacje i emocje (zamiast tłumić je i pozostawać na „autopilocie”). Wśród nocnej (albo dziennej) ciszy rozchodzą się twórcze czy prorocze wizje i wieści - choć czasem też budzą się demony. Bywa, że boimy się ciszy, bo przeczuwamy, że usłyszymy w niej to, co zagłuszaliśmy niezliczonymi bodźcami, pracą, życiem towarzyskim, kakofoniczną muzyką Internetu czy pustymi konwersacjami – pustymi w tym sensie, że ani my sami, ani nasi interlokutorzy nie byliśmy w nich w pełni obecni i uważni na siebie i siebie nawzajem. Ale prędzej czy później będziemy musieli to usłyszeć, nawet jeśli zagłuszanie zajmie nam prawie całe życie. Zagłuszanie wymaga tez nieustannej kontroli – jeśli je sobie odpuścimy, a dopuścimy do siebie wysłuchanie w ciszy tego, co nasza przeszłość albo podświadomość ma nam do powiedzenia, jakkolwiek może to być bolesne czy niespodziewane, energia, którą przeznaczamy na kontrolowanie, wróci do naszej dyspozycji. Jak wąż, zrzucimy z siebie „starą skórę”, w której trzyma nas strach przed tym, co de facto już się stało, ale czego do tej pory nie przetrawiliśmy. Otworzymy się dzięki temu na zupełnie nowy poziom doznań i myśli, i uczuć. I wydarzeń.

***

My, zanim dotarliśmy w Mojave Trails National Monument do naszego punktu „stop” i zupełnej ciszy, zatrzymaliśmy się na chwilę przed przebiegającymi przez piaszczystą drogę (dopóki jeszcze dawała się wyodrębnić z piaszczystego tła) torami towarowych pociągów. Znak „Railroad Crossing” wydał nam się tak surrealny pośrodku morza piaskow, jak i same tory. Nie odczułam w tym wtedy żadnej metafory, był to po prostu dziwny, zaskakujący i niebanalny widok. Zachwycił mnie estetycznie i fotograficznie, mój mąż odnalazł w nim zupełnie inny potencjał (patrz: usuwanie przeszkód z torów i kontemplacja materiałów budowlanych). Dostarczył nam też odrobiny rozrywki spod znaku radość robienia rzeczy zakazanych („seria zdjęć, których nigdy nie pokażesz swojej Mamie”: moja rozweselona osoba siedząca po turecku pośrodku torów kolejowych, żartobliwa samobójcza seria). A przecież było to tak symboliczne i łatwe do odczytania – ostatni ciąg, hałaśliwy wagonik myśli albo wrażeń, ze swoim nieuniknionym ładunkiem emocjonalnym, puste tory, zanim docierasz do miejsca... w którym absolutnie się poddajesz i wypełniająca cię mocna i obca obecność jest w pewnym sensie rodzajem radosnego samobójstwa. Ale też jakiś rodzaj komórkowej pamięci o czasie, bardzo dawno temu, kiedy chwilami chciało się już z wszystkiego zrezygnować. I całkowite przeciwieństwo tych dwóch tak odległych od siebie doświadczeń.

Zdj cia: Okolice Cadiz, Kalifornia, Mojave Trails National Monument V, USA
Okolice Cadiz, Kalifornia, Mojave Trails National Monument V, USA



Długo nie wiedziałam, czy wróciliśmy z tej podróży jakoś przemienieni. Po powrocie wciągnął nas wir zdarzeń. Wiosną przyszły pierwsze zmiany, potem nowe ważne podróże, ważne decyzje, przebudowa życia. Długo nie znajdowałam przestrzeni na refleksję nad tym, co się właściwie podczas naszej pustynnej wyprawy wydarzyło i jaką rolę w tym do odegrania miała miłość większa nawet niż ta, którą przewieźliśmy przez doświadczenie pustyni dla siebie nawzajem. Którejś nocy przyśniło mi się, że siedzę na ławce w zatłoczonym centrum handlowym i p i s z ę o pustyni – doskonała metafora życia z niespełnionym pragnieniem pośrodku marketplace. Przez rok nie udało mi się napisać o pustyni nic poza postami na Instagramie i jednym krótkim materiałem o Rainbow Basin. Doświadczenie siedziało wewnątrz jak kamień: ciężkie, gładkie, nieprzeniknione, nie do opisania. Wreszcie zaczęło nabierać słów i opowiadać mi siebie, choć wciąż dalekie od tego, by odkrywać swoje wszystkie znaczenia. Jedno z nich, być może najważniejsze, pokazało się w przebłysku jako punkt w procesie współtworzenia z innymi, w twórczym i świadomym ruchu do wewnętrz, z wewnątrz, aż po kilku dniach wewnętrznej pracy i „zewnętrznych” wysiłków umysł obudził się w kołysce ciała i otworzył na przyjęcie niepojętego.

Pustynia: otwarta, żywa przestrzeń wypełniona z rzadka jaskrawością powtarzalnych form. Nad nią ciężkie, gęste chmury i pod nimi słońce - jak ciemne, stare złoto. Stawanie się czymś, czym nigdy wcześniej się nie było, otwarcie się na napływającą znikąd niesentymentalną miłość; kontakt z tym, czym było się od zawsze. Świadomość bycia maleńką jak ziarnko piasku częścią planetarnego planu. I naczyniem dla tego, czego nigdy się nie obejmie, nie pomieści i nie opisze.

***

A teraz? Jak to ujął w „Fabula Rasa” Edward Stachura, komu w drogę, temu teraz.



Mojave Trails National Monument to unikalna kombinacja dzikich gór, pustynnych wydm i pradawnych powulkanicznych terenów. Na terenie tego parku przyrody znajduje się też najdłuższy pozbawiony infrastruktury odcinek Drogi 66. Pomnik Mojave rozciąga się pomiędzy Narodowym Rezerwatem Pustyni Mohawe a Parkiem Narodowym Drzew Jozuego. Ogromne połacie tych terenów są zupełnie dzikie, bez żadnej infrastruktury, bez zasięgu telefonii komórkowej, wiele dróg wymaga poruszania się po nich autem z napędem na cztery koła (a zależnie od pogody, nawet jazda 4x4s może okazać się wyzwaniem). Nawigacja elektroniczna nie jest zalecana – może pokierować na drogi wyłącznie dla aut z czterokołowym napędem albo drogi tymczasowo zamknięte. My napotkaliśmy kilka takich na swojej drodze, bez podanej przyczyny zamknięcia. Czasem nawet najnowsze drukowane mapy nie są pomocą – nasza mapa z Kalifornijskiego Centrum Informacji w Barstow skierowała nas na piaszczystą drogę, która dosłownie zniknęła całkowicie w którymś momencie wśród krzaków kreozotu i nigdy się nie odnalazła. Wyglądało na to, że nikt nią nie jechał od dobrych paru lat, może kiedyś zamokła i roztopiła się, a może po prostu zarosła. Charakterystyczne górskie pasma na horyzoncie i odległe tory kolejowe stały się naszymi punktami orientacyjnymi, kiedy podskakując na wybojach torowaliśmy sobie (i tym, którzy przyjadą po nas) nową drogę, w miejsce tej zagubionej. Nie dojechaliśmy na śpiewające wydmy, nie tym razem.

Strona Mojave Trails National Monument:
https://www.blm.gov/programs/national-conservation-lands/california/mojave-trails-national-monument

O książce Kim Haines-Eitzen:
https://press.princeton.edu/books/hardcover/9780691232898/sonorous-desert

Więcej zdjęć i informacji wkrótce na moim blogu.

Zdj cia

USA / California / Okolice Cadiz / Mojave Trails National MonumentUSA / California / Okolice Cadiz Dunes / Mojave Trails National Monument IIUSA / Kalifornia / Okolice Cadiz / Mojave Trails National Monument IIIUSA / Kalifornia / Okolice Cadiz / Mojave Trails National Monument IVUSA / Kalifornia / Okolice Cadiz / Mojave Trails National Monument V

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl