Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Krym Symferopol > UKRAINA


Turyści rzadko zatrzymują się tu na dłużej, traktując Symferopol jako punkt przesiadkowy na trasie. Myślę jednak, że warto spędzić trochę czasu w tym miejscu jeśli nie ze względu na zabytki, to ze względu na klimat typowego krymskiego miasta.
Hotel Fordewind w Bałakławie opuszczamy około dziesiątej. Na węźle komunikacyjnym „5 Kilometr”, ze względu na bagaż, wybieramy trolejbus. Trolejbus jedzie co prawda trochę dłużej, ale jest gdzie umieścić walizki. Dojazd na dworzec autobusowy zajmuje ponad pół godziny. Przed wejściem na teren dworca mijamy pociąg pancerny z czasów II Wojny Światowej. Tworzą go platforma z działem i lokomotywa. Na węglarce lokomotywy widnieje napis „śmierć faszyzmowi”, oczywiście po rosyjsku.
Gdy podchodzimy do stanowiska stoi tam autobus do Symferopola. Niestety nie ma już wolnych miejsc, na następny będziemy musieli poczekać pół godziny. Ja zostaję z bagażem a Ania idzie do kasy kupić bilety.
Symferopol, stolica Autonomii Krymskiej, jest położony nad rzeką Sałgir w szerokiej kotlinie. Współczesne miasto zostało założone pod koniec XVIII wieku, po zdobyciu Krymu przez Rosję. Ale nie jest to pierwsze miasto w tym miejscu. W III w. p.n.e. znajdowała się tutaj stolica Scytów, nazwana przez współczesnych archeologów Neapolem Scytyjskim. Neapol Scytyjski zajmował powierzchnię 20 hektarów, posiadał dwie bramy i potężne mury obronne. Na tym samym wzgórzu Tatarzy wybudowali w XIII wieku twierdzę Kermenczyk, w pobliżu której powstało później miasto Akmescit. Gdy w XVIII wieku pojawili się Rosjanie zarówno twierdza jak i miasto już nie istniało. Miejsce jednak było bardzo dogodne pod względem strategicznym i dlatego postanowiono wznieść tutaj nowe miasto, nadając mu nazwę Symferopol, co tłumacząc z greckiego oznacza „miasto korzyści”.
W Symferopolu jesteśmy przed pierwszą. Autobus zawiózł nas na dworzec leżący bezpośrednio przy stacji kolejowej. Jest to nam na rękę, gdyż hotel, który zarezerwowałem znajduje się też w tej okolicy. Nie możemy znaleźć taksówki dlatego postanawiamy dojść do hotelu pieszo. Jak wynika z mapy droga jest dość prosta, należy pójść prospektem Lenina a następnie skręcić w lewo a zaraz potem w prawo i dalej iść ulicą K. Liebknechta. Ulica Suworowskij Spusk, przy której jest ulokowany nasz obiekt jest przecznicą K. Liebknechta.
W hotelu decydujemy się na duży, pomalowany na bordowo pokój leżący na parterze. Jest wyposażony w klimatyzację, lodówkę, telewizor, czajnik, duże wygodne łóżko oraz stół dwa krzesła i toaletkę z lustrem. Do pokoju jest dołączone małe pomieszczenie z szafą a w łazience zainstalowano bicze wodne i urządzenie do masażu stóp. Za to wszystko płacimy 420 UAH.
Po rozpakowaniu rzeczy i krótkim odpoczynku wychodzimy „upolować” coś do jedzenia. W pobliżu naszego hotelu natrafiamy na stylową „Cafe Nostalgia”, w której zjadamy obiad. Następnie idziemy w kierunku ulicy Puszkina, głównego deptaku Symferopola. Na dzisiejsze popołudnie mamy dwa cele: chcemy znaleźć agencję turystyczną organizującą wycieczki do Jaskini Marmurowej oraz jakiś supermarket.
W okolicy placu Lenina znajdujemy sieciowy supermarket Silpo, w którym robimy zakupy. Wybór jest duży a ceny umiarkowane. Zanosimy kupione produkty do hotelu i rozpoczynamy poszukiwania agencji turystycznych organizujących wycieczki do Jaskini Marmurowej. Okazuje się, że z Symferopola łatwiej wykupić wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie niż do pobliskiej jaskini czy inne miejsca na Krymie. Być może wynika to stąd, że Symferopol nie jest miastem, w którym zatrzymują się turyści. Będziemy musieli sami zorganizować sobie dojazd do jaskini.
Poszukiwania publicznego środka transportu zaczynamy od znalezienia połączenia autobusowego. Jedziemy na główny dworzec autobusowy, położony w centrum miasta, tylko po to, aby dowiedzieć się, że nie ma żadnych połączeń w pobliże jaskini. Podobna sytuacja ma miejsce na drugim dworcu autobusowym. Jedynym publicznym środkiem lokomocji jest międzymiastowy trolejbus kursujący na trasie Symferopol Ałuszta. Należy wysiąść koło wsi Mramornije i dojść pieszo 8 km szutrową drogą. Drugim sposobem dotarcia do jaskini jest wynajęcie taksówki. Pytany o cenę taksówkarz żąda za kurs oraz dwugodzinny postój na miejscu 500 UAH. Cena wydaje się być wygórowana. Przed powrotem do hotelu zwiedzamy jeszcze dworzec kolejowy, skąd za dwa dni będziemy odjeżdżać do Kijowa.
Rano po śniadaniu pakujemy ciepłą odzież i wychodzimy z hotelu. Zaraz po wyjściu na ulicę widzimy stojącą taksówkę. Pytamy o cenę kursu do Jaskini Marmurowej. Kierowca odpowiada, że zapłacimy zgodnie ze wskazaniem licznika. Jest to dla nas całkowite zaskoczenie. Zawsze jako turyści płaciliśmy uzgodnioną wcześniej cenę z reguły dużo wyższą niż licznikowa. Na Ukrainie koszt kilometra, to 2.5 UAH a godzina postoju taksówki, 50 UAH. Biorąc pod uwagę, że odległość z Symferopola do Jaskini Marmurowej to trzydzieści kilka kilometrów plus dwie godziny postoju, wychodzi nam, że zapłacimy niecałe 300 UAH. Oczywiście się zgadzamy.
Wycieczka do Jaskini Marmurowej zajęła ponad pięć godzin i dostarczyła wiele wrażeń. Z powrotem w hotelu jesteśmy przed 15-tą. Odświeżamy się i wychodzimy zjeść obiad do naszej Cafe Nostalgia. Chcemy jeszcze dzisiaj zwiedzić miasto. Jutro przed południem planujemy wycieczkę trolejbusem do Ałuszty a po południu chcemy odpocząć przed czekającą nas 17 godzinną podróżą pociągiem do Kijowa.
W Symferopolu nie ma wielu zabytków. Oglądamy XIX wieczne cerkwie, Muzeum Taurydy i wzniesiony na początku XVI wieku meczet Kebir Dżami, najstarszy zabytek w mieście. Na przedmieściach znajdują się jeszcze ruiny Neapolu Scytyjskiego, ale nie pojechaliśmy tam z tego wzglądu, że obecnie nie pozostało zbyt wiele do oglądania. Gdy po zdobyciu Krymu Rosjanie zaczęli wznosić Symferopol używali do tego celu materiału z tego miejsca.
Wieczorem po kolacji idziemy na wieczorny spacer po deptaku i centrum miasta. Ulice i ogródki kawiarniane są raczej puste, widać, że nie ma w Symferopolu wielu turystów. Jedyną atrakcją jest uliczna orkiestra złożona z młodych ludzi, grających światowe przeboje dla znikomej publiczności.
To nasz ostatni dzień w Symferopolu, o siódmej wieczorem mamy pociąg do Kijowa. Pierwotnie planowaliśmy lecieć samolotem. Kupiliśmy nawet w Polsce bilety lotnicze linii Areosvit na trasie Symferopol Kijów. Niestety trzy dni przed wyjazdem na Ukrainę, gdy Ania chciała potwierdzić godzinę wylotu, okazało się, że Aerosvit zbankrutował już w styczniu. W tej sytuacji byliśmy zmuszeni zmienić środek transportu i kupić przez Internet bilety kolejowe.
Wybrać bilet i zapłacić można przez Internet, ale odebrać papierowy bilet należy w specjalnym okienku kasowym na dworcu kolejowym. My kupiliśmy dwa bilety kolejowe. Jeden na pociąg z Odessy do Symferopola, drugi z Symferopola do Kijowa. Po wylądowaniu w Odessie, na drugi dzień pojechaliśmy na dworzec kolejowy i odebraliśmy oba imienne bilety papierowe.
Rano za 210 UAH przedłużamy pobyt w hotelu do 18-tej. Do kurortu Ałuszta, gdzie zamierzamy spędzić dzisiejsze przedpołudnie chcemy dojechać trolejbusem. Jest to najdłuższa linia trolejbusowa na świecie. Jej całkowita długość to 80 kilometrów na trasie Symferopol – Jałta. My pojedziemy krótszą trasą Symferopol – Ałuszta o długości 40 kilometrów. Czas przejazdu to półtorej godziny, cena 9 UAH za osobę w jedną stronę. Przystanek początkowy znajduje się bezpośrednio przy dworcu kolejowym. Bilety należy kupić w wydzielonej kasie. Trasa trolejbusu jest bardzo malownicza. Między innymi prowadzi przez Przełęcz Angarską rozdzielającą szczyty: Czatyrdah i Demerdży.
W Ałuszcie spędzamy trzy godziny, głównie spacerując po nadmorskim deptaku. Nie wzięliśmy strojów kąpielowych i dobrze, gdyż okazało się, że w Ałuszcie wszystkie plaże są płatne. Wstęp kosztuje 20 UAH. Trochę nas to zdziwiło. Nawet w Odessie w Arkadii, gdzie znajdują się najdroższe kluby plażowe, 30% powierzchni każdej plaży było dostępne dla plażowiczów bezpłatnie. Również w Teodozji wejście na słynną „Złotą Plażę” jest bezpłatne. Płaci się tylko za wynajęcie parasola, leżaka czy skorzystanie z prysznica. Poza tym ałusztańskie plaże są kamieniste a wejście do morza wymaga specjalnego obuwia. Moim zdaniem jedyną atrakcją turystyczną Ałuszty jest nadmorska promenada.
Pół do drugiej opuszczamy Ałusztę. W Symferopolu przed naszym hotelem widzimy stojącą taksówkę, umawiamy się z kierowcą, że o 18-tej zawiezie nas na dworzec kolejowy.
Obiad jemy w ogródku restauracji przy ulicy Puszkina. Robimy w Silpo zakupy spożywcze przed czekającą nas 17-to godzinną podróżą i wracamy do hotelu. Punktualnie o 18-tej opuszczamy hotel. Oczywiście umówionej taksówki nie ma. Chwilę czekamy na ulicy a następnie kierujemy się w stronę dworca. Po drodze łapiemy przejeżdżającą taksówkę. Uzgadniamy cenę kursu na 30 UAH. Już podczas jazdy pytam kierowcę dlaczego nie włącza licznika. Patrzy na mnie jak na przybysza z innej planety i odpowiada, że za stawki oficjalne nie opłaciłoby się mu w ogóle ruszać. Nie wierzy nam, gdy mówimy, że dzisiaj jechaliśmy „na licznik” do Jaskini Marmurowej. Ciekawe czy Ukraińcy też płacą za taksówki umówioną sumę a nie według wskazań licznika.
Gdy przybyliśmy na dworzec nasz pociąg stał już przy peronie. Znajdujemy nasz wagon. Kupiliśmy bilet pierwszej klasy, czyli mamy do swojej dyspozycji cały przedział. Wewnątrz jest strasznie gorąco, widocznie pociąg stał długo na upale. Konduktorka obiecuje, że zaraz po odjeździe włączy klimatyzację. Niestety, okazało się, że klimatyzacja nie zadziałała i przez pierwsze godziny podróży stałem na korytarzu przy otwartym oknie. Dopiero około północy ochłodziło się na tyle, że można było się położyć, ale i wówczas drzwi do przedziału zostawiliśmy otwarte.
Generalnie była to jedna z najgorszych nocy jakie spędziłem w pociągu. Dobrze, że ranek okazał się pochmurny i nawet zaczął mżyć deszcz. Do Kijowa dotarliśmy o 13.12.
Hotel Fordewind w Bałakławie opuszczamy około dziesiątej. Na węźle komunikacyjnym „5 Kilometr”, ze względu na bagaż, wybieramy trolejbus. Trolejbus jedzie co prawda trochę dłużej, ale jest gdzie umieścić walizki. Dojazd na dworzec autobusowy zajmuje ponad pół godziny. Przed wejściem na teren dworca mijamy pociąg pancerny z czasów II Wojny Światowej. Tworzą go platforma z działem i lokomotywa. Na węglarce lokomotywy widnieje napis „śmierć faszyzmowi”, oczywiście po rosyjsku.
Gdy podchodzimy do stanowiska stoi tam autobus do Symferopola. Niestety nie ma już wolnych miejsc, na następny będziemy musieli poczekać pół godziny. Ja zostaję z bagażem a Ania idzie do kasy kupić bilety.
Symferopol, stolica Autonomii Krymskiej, jest położony nad rzeką Sałgir w szerokiej kotlinie. Współczesne miasto zostało założone pod koniec XVIII wieku, po zdobyciu Krymu przez Rosję. Ale nie jest to pierwsze miasto w tym miejscu. W III w. p.n.e. znajdowała się tutaj stolica Scytów, nazwana przez współczesnych archeologów Neapolem Scytyjskim. Neapol Scytyjski zajmował powierzchnię 20 hektarów, posiadał dwie bramy i potężne mury obronne. Na tym samym wzgórzu Tatarzy wybudowali w XIII wieku twierdzę Kermenczyk, w pobliżu której powstało później miasto Akmescit. Gdy w XVIII wieku pojawili się Rosjanie zarówno twierdza jak i miasto już nie istniało. Miejsce jednak było bardzo dogodne pod względem strategicznym i dlatego postanowiono wznieść tutaj nowe miasto, nadając mu nazwę Symferopol, co tłumacząc z greckiego oznacza „miasto korzyści”.
W Symferopolu jesteśmy przed pierwszą. Autobus zawiózł nas na dworzec leżący bezpośrednio przy stacji kolejowej. Jest to nam na rękę, gdyż hotel, który zarezerwowałem znajduje się też w tej okolicy. Nie możemy znaleźć taksówki dlatego postanawiamy dojść do hotelu pieszo. Jak wynika z mapy droga jest dość prosta, należy pójść prospektem Lenina a następnie skręcić w lewo a zaraz potem w prawo i dalej iść ulicą K. Liebknechta. Ulica Suworowskij Spusk, przy której jest ulokowany nasz obiekt jest przecznicą K. Liebknechta.
W hotelu decydujemy się na duży, pomalowany na bordowo pokój leżący na parterze. Jest wyposażony w klimatyzację, lodówkę, telewizor, czajnik, duże wygodne łóżko oraz stół dwa krzesła i toaletkę z lustrem. Do pokoju jest dołączone małe pomieszczenie z szafą a w łazience zainstalowano bicze wodne i urządzenie do masażu stóp. Za to wszystko płacimy 420 UAH.
Po rozpakowaniu rzeczy i krótkim odpoczynku wychodzimy „upolować” coś do jedzenia. W pobliżu naszego hotelu natrafiamy na stylową „Cafe Nostalgia”, w której zjadamy obiad. Następnie idziemy w kierunku ulicy Puszkina, głównego deptaku Symferopola. Na dzisiejsze popołudnie mamy dwa cele: chcemy znaleźć agencję turystyczną organizującą wycieczki do Jaskini Marmurowej oraz jakiś supermarket.
W okolicy placu Lenina znajdujemy sieciowy supermarket Silpo, w którym robimy zakupy. Wybór jest duży a ceny umiarkowane. Zanosimy kupione produkty do hotelu i rozpoczynamy poszukiwania agencji turystycznych organizujących wycieczki do Jaskini Marmurowej. Okazuje się, że z Symferopola łatwiej wykupić wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie niż do pobliskiej jaskini czy inne miejsca na Krymie. Być może wynika to stąd, że Symferopol nie jest miastem, w którym zatrzymują się turyści. Będziemy musieli sami zorganizować sobie dojazd do jaskini.
Poszukiwania publicznego środka transportu zaczynamy od znalezienia połączenia autobusowego. Jedziemy na główny dworzec autobusowy, położony w centrum miasta, tylko po to, aby dowiedzieć się, że nie ma żadnych połączeń w pobliże jaskini. Podobna sytuacja ma miejsce na drugim dworcu autobusowym. Jedynym publicznym środkiem lokomocji jest międzymiastowy trolejbus kursujący na trasie Symferopol Ałuszta. Należy wysiąść koło wsi Mramornije i dojść pieszo 8 km szutrową drogą. Drugim sposobem dotarcia do jaskini jest wynajęcie taksówki. Pytany o cenę taksówkarz żąda za kurs oraz dwugodzinny postój na miejscu 500 UAH. Cena wydaje się być wygórowana. Przed powrotem do hotelu zwiedzamy jeszcze dworzec kolejowy, skąd za dwa dni będziemy odjeżdżać do Kijowa.
Rano po śniadaniu pakujemy ciepłą odzież i wychodzimy z hotelu. Zaraz po wyjściu na ulicę widzimy stojącą taksówkę. Pytamy o cenę kursu do Jaskini Marmurowej. Kierowca odpowiada, że zapłacimy zgodnie ze wskazaniem licznika. Jest to dla nas całkowite zaskoczenie. Zawsze jako turyści płaciliśmy uzgodnioną wcześniej cenę z reguły dużo wyższą niż licznikowa. Na Ukrainie koszt kilometra, to 2.5 UAH a godzina postoju taksówki, 50 UAH. Biorąc pod uwagę, że odległość z Symferopola do Jaskini Marmurowej to trzydzieści kilka kilometrów plus dwie godziny postoju, wychodzi nam, że zapłacimy niecałe 300 UAH. Oczywiście się zgadzamy.
Wycieczka do Jaskini Marmurowej zajęła ponad pięć godzin i dostarczyła wiele wrażeń. Z powrotem w hotelu jesteśmy przed 15-tą. Odświeżamy się i wychodzimy zjeść obiad do naszej Cafe Nostalgia. Chcemy jeszcze dzisiaj zwiedzić miasto. Jutro przed południem planujemy wycieczkę trolejbusem do Ałuszty a po południu chcemy odpocząć przed czekającą nas 17 godzinną podróżą pociągiem do Kijowa.
W Symferopolu nie ma wielu zabytków. Oglądamy XIX wieczne cerkwie, Muzeum Taurydy i wzniesiony na początku XVI wieku meczet Kebir Dżami, najstarszy zabytek w mieście. Na przedmieściach znajdują się jeszcze ruiny Neapolu Scytyjskiego, ale nie pojechaliśmy tam z tego wzglądu, że obecnie nie pozostało zbyt wiele do oglądania. Gdy po zdobyciu Krymu Rosjanie zaczęli wznosić Symferopol używali do tego celu materiału z tego miejsca.
Wieczorem po kolacji idziemy na wieczorny spacer po deptaku i centrum miasta. Ulice i ogródki kawiarniane są raczej puste, widać, że nie ma w Symferopolu wielu turystów. Jedyną atrakcją jest uliczna orkiestra złożona z młodych ludzi, grających światowe przeboje dla znikomej publiczności.
To nasz ostatni dzień w Symferopolu, o siódmej wieczorem mamy pociąg do Kijowa. Pierwotnie planowaliśmy lecieć samolotem. Kupiliśmy nawet w Polsce bilety lotnicze linii Areosvit na trasie Symferopol Kijów. Niestety trzy dni przed wyjazdem na Ukrainę, gdy Ania chciała potwierdzić godzinę wylotu, okazało się, że Aerosvit zbankrutował już w styczniu. W tej sytuacji byliśmy zmuszeni zmienić środek transportu i kupić przez Internet bilety kolejowe.
Wybrać bilet i zapłacić można przez Internet, ale odebrać papierowy bilet należy w specjalnym okienku kasowym na dworcu kolejowym. My kupiliśmy dwa bilety kolejowe. Jeden na pociąg z Odessy do Symferopola, drugi z Symferopola do Kijowa. Po wylądowaniu w Odessie, na drugi dzień pojechaliśmy na dworzec kolejowy i odebraliśmy oba imienne bilety papierowe.
Rano za 210 UAH przedłużamy pobyt w hotelu do 18-tej. Do kurortu Ałuszta, gdzie zamierzamy spędzić dzisiejsze przedpołudnie chcemy dojechać trolejbusem. Jest to najdłuższa linia trolejbusowa na świecie. Jej całkowita długość to 80 kilometrów na trasie Symferopol – Jałta. My pojedziemy krótszą trasą Symferopol – Ałuszta o długości 40 kilometrów. Czas przejazdu to półtorej godziny, cena 9 UAH za osobę w jedną stronę. Przystanek początkowy znajduje się bezpośrednio przy dworcu kolejowym. Bilety należy kupić w wydzielonej kasie. Trasa trolejbusu jest bardzo malownicza. Między innymi prowadzi przez Przełęcz Angarską rozdzielającą szczyty: Czatyrdah i Demerdży.
W Ałuszcie spędzamy trzy godziny, głównie spacerując po nadmorskim deptaku. Nie wzięliśmy strojów kąpielowych i dobrze, gdyż okazało się, że w Ałuszcie wszystkie plaże są płatne. Wstęp kosztuje 20 UAH. Trochę nas to zdziwiło. Nawet w Odessie w Arkadii, gdzie znajdują się najdroższe kluby plażowe, 30% powierzchni każdej plaży było dostępne dla plażowiczów bezpłatnie. Również w Teodozji wejście na słynną „Złotą Plażę” jest bezpłatne. Płaci się tylko za wynajęcie parasola, leżaka czy skorzystanie z prysznica. Poza tym ałusztańskie plaże są kamieniste a wejście do morza wymaga specjalnego obuwia. Moim zdaniem jedyną atrakcją turystyczną Ałuszty jest nadmorska promenada.
Pół do drugiej opuszczamy Ałusztę. W Symferopolu przed naszym hotelem widzimy stojącą taksówkę, umawiamy się z kierowcą, że o 18-tej zawiezie nas na dworzec kolejowy.
Obiad jemy w ogródku restauracji przy ulicy Puszkina. Robimy w Silpo zakupy spożywcze przed czekającą nas 17-to godzinną podróżą i wracamy do hotelu. Punktualnie o 18-tej opuszczamy hotel. Oczywiście umówionej taksówki nie ma. Chwilę czekamy na ulicy a następnie kierujemy się w stronę dworca. Po drodze łapiemy przejeżdżającą taksówkę. Uzgadniamy cenę kursu na 30 UAH. Już podczas jazdy pytam kierowcę dlaczego nie włącza licznika. Patrzy na mnie jak na przybysza z innej planety i odpowiada, że za stawki oficjalne nie opłaciłoby się mu w ogóle ruszać. Nie wierzy nam, gdy mówimy, że dzisiaj jechaliśmy „na licznik” do Jaskini Marmurowej. Ciekawe czy Ukraińcy też płacą za taksówki umówioną sumę a nie według wskazań licznika.
Gdy przybyliśmy na dworzec nasz pociąg stał już przy peronie. Znajdujemy nasz wagon. Kupiliśmy bilet pierwszej klasy, czyli mamy do swojej dyspozycji cały przedział. Wewnątrz jest strasznie gorąco, widocznie pociąg stał długo na upale. Konduktorka obiecuje, że zaraz po odjeździe włączy klimatyzację. Niestety, okazało się, że klimatyzacja nie zadziałała i przez pierwsze godziny podróży stałem na korytarzu przy otwartym oknie. Dopiero około północy ochłodziło się na tyle, że można było się położyć, ale i wówczas drzwi do przedziału zostawiliśmy otwarte.
Generalnie była to jedna z najgorszych nocy jakie spędziłem w pociągu. Dobrze, że ranek okazał się pochmurny i nawet zaczął mżyć deszcz. Do Kijowa dotarliśmy o 13.12.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.