Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Tarasy ryżowe w prowincji Yunnan, listopad 2012 > CHINY



W pierwotnych planach nie były przeze mnie uwzględniane (miał być po prostu przejazd autobusem Hekou – Kunming), ale po rozmowach z innymi podróżnikami (niektórzy jeżdżą do Yunnan tylko po to, aby obejrzeć tarasy ryżowe) modyfikuję nieco plany i z Hekou (przejście graniczne z wietnamskim Lao Cai) jadę busem do Yuanyang. Oczywiście nie odbywa się bez pewnych komplikacji na dworcu (niemożność porozumienia się, nie do końca nawet wiem, czy kupiłem bilet na dobrą destylację, takie normalne chińskie przypadłości).
Po kilku godzinach jazdy, i dojechaniu do niewiadomo czego (miejscowość niby w górach, ale żadnych tarasów nie widać, a miały być) – miasto na pierwszy rzut oka dość nowoczesna, turystów raczej nie widać, spomiędzy nowych budynków wyzierają gdzieniegdzie kominy fabryk. To mają być te słynne tarasy ? A spytać się nie ma kogo. Na szczęście jest dworzec autobusowy, a przy dworcu od słowa do słowa (głównie przy użyciu rąk) okazuje się, że miasto nazywa się faktycznie Yuanyang, ale jest nazywane jest również Nansha, a powinienem jechać do starego Yuanyang (czyli inaczej Xinjie), a to bagatela 30 km stąd. Oczywiście LP wspomina o takiej możliwości, dodając, żeby uważać i starać się wysiąść w Xinjie. Oczywiście, tylko jak i kogo się spytać ?
Przejazd do Xinjie kosztuje 20 Yuanów, pojawia się oczywiście cała masa usłużnych przewoźników, co ciekawe przejazd tych 30 km (pewnie w rzeczywistości jest nieco więcej) zajmuje prawie godzinę, jedzie się już przez wysokie góry (droga asfaltowa, dobra). Samo Xinjie jest już w miarę turystycznym miejscem (jest kilka hoteli, restauracyjek, dworzec autobusowy położony w samym centrum).
Następnego dnia pojawia się oczywiście problem w jaki sposób zwiedzić tarasy (teren jest rozległy, na piechotę się nie da). Jest kilka agencji oferujących wycieczki, ale ponieważ cena wydaj się być nieco wygórowana, po sprawdzeniu różnych opcji decyduję się na wynajęcie moto-taxi (motorower z zabudowaną, zadaszoną przyczepką (wchodzi nawet 8 osób), koszt 200 Yunanów (po negocjacjach).
Zaczynamy zwiedzanie wcześnie rano, coby zdążyć na wschód słońca. Pola ryżowe rozmieszczone są wokół Xinjie, podczas zwiedzania wykonuj się pętlę długości mniej więcej 70-80 km, drogi już znacznie gorsze, niby asfalt, ale czas też robi swoje. Trasa obejmuje różne punkty widokowe: Quanfuzhuang, Bada, Duoyishu, Laohuzui (wszędzie obowiązuje jeden bilet, 100 Yuanów), oddalone od siebie o jakieś 10-15 km, a kończy się zwykle w tradycyjnej wiosce Qingkou, przekształconej na coś w rodzaju skansenu (są nawet występy folklorystyczne). Na zwiedzanie warto poświęcić cały dzień. Lepiej wziąć ze sobą coś do picia i jedzenia, bo póki co, poza ostatnią lokalizacją, przy tarasach (punktach widokowych) nie ma żadnych restauracji.
A widoki zapierają dech w piersiach. Widziane kilka dni wcześniej tarasy ryżowe w Sa Pa (Wietnam) są znacznie skromniejsze.
Po kilku godzinach jazdy, i dojechaniu do niewiadomo czego (miejscowość niby w górach, ale żadnych tarasów nie widać, a miały być) – miasto na pierwszy rzut oka dość nowoczesna, turystów raczej nie widać, spomiędzy nowych budynków wyzierają gdzieniegdzie kominy fabryk. To mają być te słynne tarasy ? A spytać się nie ma kogo. Na szczęście jest dworzec autobusowy, a przy dworcu od słowa do słowa (głównie przy użyciu rąk) okazuje się, że miasto nazywa się faktycznie Yuanyang, ale jest nazywane jest również Nansha, a powinienem jechać do starego Yuanyang (czyli inaczej Xinjie), a to bagatela 30 km stąd. Oczywiście LP wspomina o takiej możliwości, dodając, żeby uważać i starać się wysiąść w Xinjie. Oczywiście, tylko jak i kogo się spytać ?
Przejazd do Xinjie kosztuje 20 Yuanów, pojawia się oczywiście cała masa usłużnych przewoźników, co ciekawe przejazd tych 30 km (pewnie w rzeczywistości jest nieco więcej) zajmuje prawie godzinę, jedzie się już przez wysokie góry (droga asfaltowa, dobra). Samo Xinjie jest już w miarę turystycznym miejscem (jest kilka hoteli, restauracyjek, dworzec autobusowy położony w samym centrum).
Następnego dnia pojawia się oczywiście problem w jaki sposób zwiedzić tarasy (teren jest rozległy, na piechotę się nie da). Jest kilka agencji oferujących wycieczki, ale ponieważ cena wydaj się być nieco wygórowana, po sprawdzeniu różnych opcji decyduję się na wynajęcie moto-taxi (motorower z zabudowaną, zadaszoną przyczepką (wchodzi nawet 8 osób), koszt 200 Yunanów (po negocjacjach).
Zaczynamy zwiedzanie wcześnie rano, coby zdążyć na wschód słońca. Pola ryżowe rozmieszczone są wokół Xinjie, podczas zwiedzania wykonuj się pętlę długości mniej więcej 70-80 km, drogi już znacznie gorsze, niby asfalt, ale czas też robi swoje. Trasa obejmuje różne punkty widokowe: Quanfuzhuang, Bada, Duoyishu, Laohuzui (wszędzie obowiązuje jeden bilet, 100 Yuanów), oddalone od siebie o jakieś 10-15 km, a kończy się zwykle w tradycyjnej wiosce Qingkou, przekształconej na coś w rodzaju skansenu (są nawet występy folklorystyczne). Na zwiedzanie warto poświęcić cały dzień. Lepiej wziąć ze sobą coś do picia i jedzenia, bo póki co, poza ostatnią lokalizacją, przy tarasach (punktach widokowych) nie ma żadnych restauracji.
A widoki zapierają dech w piersiach. Widziane kilka dni wcześniej tarasy ryżowe w Sa Pa (Wietnam) są znacznie skromniejsze.
Dodane komentarze
Smok-1 2015-06-20 20:06:13
Widzę, to jedno z miejsc do których chętnie by się wróciło ....Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.