Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Yunan - Kunming cz I. > CHINY



Dzisiaj mamy w planach Jin Dian tj. Złotą Świątynię znajdującą się na górze Śpiewającego Feniksa, 11 km na północny-wschód od Kunmingu oraz, położoną w mieście, świątynię Yuantong.
W recepcji hotelu dowiadujemy się, że do Jin Dian odjeżdża autobus sprzed północnego dworca kolejowego. Na dworzec decydujemy się jechać taksówką. Ania pokazuje kierowcy plan Kunmingu, kserowany z Lonely Planet 2007, na którym interesujący nas obiekt jest opisany chińskimi znakami. Nasze zdziwienie budzi fakt, że taksówkarz (kobieta) zamiast na północ kieruje się na południe. Zwracamy jej uwagę, pokazując jeszcze raz plan miasta. Kierowca zatrzymuje auto, dokładnie ogląda plan a następnie długo coś nam wyjaśnia po chińsku i rusza w tym samym kierunku. Rezygnujemy z walki. Na dworcu południowym potulnie płacimy i wysiadamy z taksówki. Po dokładnym obejrzeniu planu wszystko się wyjaśniło. Okazało się, że był błąd drukarski, oba dworce były opisane po chińsku w identyczny sposób. Taksówkarz po prostu przywiózł nas na dworzec główny. Zapytany policjant prowadzi nas osobiście na przystanek autobusu nr 60, który jedzie bezpośrednio do Jin Dian. Ciekawostką jest to, że trasa autobusu prowadzi niedaleko naszego hotelu.
Cały kompleks jest położony na wzgórzu pokrytym sosnowym lasem i składa się ze świątyni, dzwonnicy mieszczącej 14-to tonowy odlany z brązu dzwon, ogrodów azaliowych o oszałamiającym zapachu oraz wielu urokliwych zakątków. Zainteresowały mnie odlane z brązu rzeźby z okresu dynastii Han, poustawiane wzdłuż alei prowadzącej do dzwonnicy. Niektóre były rytualnymi naczyniami, inne mogły służyć jako sprzęty domowe. Przeznaczenia pozostałych nie byłem w stanie sobie wyjaśnić. Zwróciłem uwagę na kunsztowne wykonanie.
Do ponad tysiącletniej buddyjskiej świątyni Yuantong docieramy kilkukrotnie zmieniając środki komunikacji miejskiej. Zwiedzenie obiektu zajmuje nam ponad godzinę. Następnie jemy obiad w wegetariańskiej restauracji znajdującej się w pobliżu świątyni. Ja zamawiam swoje ulubione danie-wieprzowinę w sosie słodko-kwaśnym, Ania kaczkę. Dania smakują tak, jakby były przyrządzone na bazie mięsa a nie warzyw.
W drodze powrotnej nasz autobus jedzie bardzo malowniczą ulicą, biegnącą wzdłuż kanału. Wysiadamy i spacerujemy dłuższą chwilę, obserwując Chińczyków grających w karty i gry planszowe bezpośrednio na ulicy, czyścibutów przy pracy czy też ulicznych handlarzy. Po kanale pływają łódki sterowane przy pomocy długich kijów a jego brzegi spina typowy chiński, półokrągły mostek. Wszystko to może kojarzyć się z tradycyjnymi Chinami.
Po śniadaniu jedziemy obejrzeć dwie pagody: wschodnią i zachodnią z okresu dynastii Tang. W pobliżu pagody wschodniej natrafiamy na jakiś festyn. Jest mnóstwo straganów z różnymi przysmakami. Teraz nie jesteśmy głodni, ale postanawiamy wrócić tutaj wieczorem na kolację.
Aby dostać się do Świątyni Bambusowej, Qiongzhu Si, należy dojechać autobusem nr 90 do pętli a następnie wynająć za 10 yuanów od osoby minibus. Droga pnie się serpentynami pod górę przez liściasty las. Po półgodzinnej jeździe osiągamy cel. Sama świątynia została wybudowana w czasach dynastii Tang. Znana jest przede wszystkim z pięciuset rzeźb Arhantów i rzeźb miejscowych notabli, wykonanych z gliny w XIX wieku przez syczuańskiego mistrza Li Guangxiu.
Następnie idziemy na obiad do wegetariańskiej restauracji, znajdującej się na terenie świątyni. Ponieważ byliśmy jedynymi gośćmi właścicielka zaprowadziła nas na zaplecze, gdzie były przygotowane różne jarzyny i torebki z gotowymi potrawami. Wybraliśmy potrawy i dodatki. Za kilka minut gotowe dania pojawiły się na stole. Ja dodatkowo zamówiłem herbatę, która okazała się bardzo droga. Kosztowała tyle samo, co cały obiad. Kolor miała zbliżony do zwykłej zielonej, chińskiej herbaty, ale smak zupełnie inny. Żeby nie być stratny wypiłem pięć filiżanek. Ania oczywiście nie chciała nawet spróbować.
Po powrocie do hotelu i krótkim odpoczynku jedziemy do wschodniej pagody na kolację. Po drodze natrafiamy na świątynię zamienioną na centrum wystawiennicze i salon sprzedaży wyrobów rzemiosła artystycznego. Jednym z eksponatów wystawy jest makieta starej studni i dwa drewniane nosidła wiszące na pałąku. Zakładam nosidła na plecy, a Ania robi mi zdjęcie.
Konsumpcję zaczynamy od szaszłyków i smażonej w głębokim oleju ośmiorniczki. Następnie kupujemy dwa kubki potrawy wyglądającej jak grube frytki. W jednym kubku „frytki” są żółte i dadzą się zjeść, chociaż mocno czuć je czosnkiem. W drugim są białe, bez smaku. Doprawiam potrawę minimalną ilością przypraw oferowanych przez sprzedawcę i jest tak ostra, że nie jesteśmy w stanie jej przełknąć. Idziemy dalej. Kupuję jeszcze pojemnik gotowanych w oleju wątróbek, ale też je zostawiam, są zbyt tłuste i ostre. Żeby poprawić sobie smak pijemy koktajl owocowy i na deser kupujemy jakieś chińskie ciasteczka.
W recepcji hotelu dowiadujemy się, że do Jin Dian odjeżdża autobus sprzed północnego dworca kolejowego. Na dworzec decydujemy się jechać taksówką. Ania pokazuje kierowcy plan Kunmingu, kserowany z Lonely Planet 2007, na którym interesujący nas obiekt jest opisany chińskimi znakami. Nasze zdziwienie budzi fakt, że taksówkarz (kobieta) zamiast na północ kieruje się na południe. Zwracamy jej uwagę, pokazując jeszcze raz plan miasta. Kierowca zatrzymuje auto, dokładnie ogląda plan a następnie długo coś nam wyjaśnia po chińsku i rusza w tym samym kierunku. Rezygnujemy z walki. Na dworcu południowym potulnie płacimy i wysiadamy z taksówki. Po dokładnym obejrzeniu planu wszystko się wyjaśniło. Okazało się, że był błąd drukarski, oba dworce były opisane po chińsku w identyczny sposób. Taksówkarz po prostu przywiózł nas na dworzec główny. Zapytany policjant prowadzi nas osobiście na przystanek autobusu nr 60, który jedzie bezpośrednio do Jin Dian. Ciekawostką jest to, że trasa autobusu prowadzi niedaleko naszego hotelu.
Cały kompleks jest położony na wzgórzu pokrytym sosnowym lasem i składa się ze świątyni, dzwonnicy mieszczącej 14-to tonowy odlany z brązu dzwon, ogrodów azaliowych o oszałamiającym zapachu oraz wielu urokliwych zakątków. Zainteresowały mnie odlane z brązu rzeźby z okresu dynastii Han, poustawiane wzdłuż alei prowadzącej do dzwonnicy. Niektóre były rytualnymi naczyniami, inne mogły służyć jako sprzęty domowe. Przeznaczenia pozostałych nie byłem w stanie sobie wyjaśnić. Zwróciłem uwagę na kunsztowne wykonanie.
Do ponad tysiącletniej buddyjskiej świątyni Yuantong docieramy kilkukrotnie zmieniając środki komunikacji miejskiej. Zwiedzenie obiektu zajmuje nam ponad godzinę. Następnie jemy obiad w wegetariańskiej restauracji znajdującej się w pobliżu świątyni. Ja zamawiam swoje ulubione danie-wieprzowinę w sosie słodko-kwaśnym, Ania kaczkę. Dania smakują tak, jakby były przyrządzone na bazie mięsa a nie warzyw.
W drodze powrotnej nasz autobus jedzie bardzo malowniczą ulicą, biegnącą wzdłuż kanału. Wysiadamy i spacerujemy dłuższą chwilę, obserwując Chińczyków grających w karty i gry planszowe bezpośrednio na ulicy, czyścibutów przy pracy czy też ulicznych handlarzy. Po kanale pływają łódki sterowane przy pomocy długich kijów a jego brzegi spina typowy chiński, półokrągły mostek. Wszystko to może kojarzyć się z tradycyjnymi Chinami.
Po śniadaniu jedziemy obejrzeć dwie pagody: wschodnią i zachodnią z okresu dynastii Tang. W pobliżu pagody wschodniej natrafiamy na jakiś festyn. Jest mnóstwo straganów z różnymi przysmakami. Teraz nie jesteśmy głodni, ale postanawiamy wrócić tutaj wieczorem na kolację.
Aby dostać się do Świątyni Bambusowej, Qiongzhu Si, należy dojechać autobusem nr 90 do pętli a następnie wynająć za 10 yuanów od osoby minibus. Droga pnie się serpentynami pod górę przez liściasty las. Po półgodzinnej jeździe osiągamy cel. Sama świątynia została wybudowana w czasach dynastii Tang. Znana jest przede wszystkim z pięciuset rzeźb Arhantów i rzeźb miejscowych notabli, wykonanych z gliny w XIX wieku przez syczuańskiego mistrza Li Guangxiu.
Następnie idziemy na obiad do wegetariańskiej restauracji, znajdującej się na terenie świątyni. Ponieważ byliśmy jedynymi gośćmi właścicielka zaprowadziła nas na zaplecze, gdzie były przygotowane różne jarzyny i torebki z gotowymi potrawami. Wybraliśmy potrawy i dodatki. Za kilka minut gotowe dania pojawiły się na stole. Ja dodatkowo zamówiłem herbatę, która okazała się bardzo droga. Kosztowała tyle samo, co cały obiad. Kolor miała zbliżony do zwykłej zielonej, chińskiej herbaty, ale smak zupełnie inny. Żeby nie być stratny wypiłem pięć filiżanek. Ania oczywiście nie chciała nawet spróbować.
Po powrocie do hotelu i krótkim odpoczynku jedziemy do wschodniej pagody na kolację. Po drodze natrafiamy na świątynię zamienioną na centrum wystawiennicze i salon sprzedaży wyrobów rzemiosła artystycznego. Jednym z eksponatów wystawy jest makieta starej studni i dwa drewniane nosidła wiszące na pałąku. Zakładam nosidła na plecy, a Ania robi mi zdjęcie.
Konsumpcję zaczynamy od szaszłyków i smażonej w głębokim oleju ośmiorniczki. Następnie kupujemy dwa kubki potrawy wyglądającej jak grube frytki. W jednym kubku „frytki” są żółte i dadzą się zjeść, chociaż mocno czuć je czosnkiem. W drugim są białe, bez smaku. Doprawiam potrawę minimalną ilością przypraw oferowanych przez sprzedawcę i jest tak ostra, że nie jesteśmy w stanie jej przełknąć. Idziemy dalej. Kupuję jeszcze pojemnik gotowanych w oleju wątróbek, ale też je zostawiam, są zbyt tłuste i ostre. Żeby poprawić sobie smak pijemy koktajl owocowy i na deser kupujemy jakieś chińskie ciasteczka.
Dodane komentarze
Smok-1 2013-12-01 17:06:05
Przy tych dwóch bliźniaczych pagodach, jest coś co przypomina zamek, albo rozbudowane mury obronne, napisy tylko po chińsku, myślałem, że będziesz pamiętał co to ...jedrzej 2013-11-30 21:18:50
Dużo nie zostało, resztki dzielnicy muzułmańskiej z meczetem. Trafiliśmy też na wycinek starego chińskiego Kunmingu nad kanałem (rzeczką) z typowymi chińskimi półokrągłymi mostkami i Chińczykami grającymi na nadbrzeżu w tryk-traka.Smok-1 2013-11-30 13:40:57
A zwiedzałeś sam Kunming ? tzn to co zostało ze starego centrum ....Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.