Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Herbaciane pola Yangshuo > CHINY



Dla wielu osób podróżujących po Chinach typowymi miejscami „must see” są: Pekin, Chiński Mur, Terakotowa Armia, Szanghaj. Chiny są olbrzymie. Brzmi trywialnie, ale dopiero jak się tam jest czuje się ten ogrom. Coś co na mapie wygląda niedaleko jest w rzeczywistości oddalone o setki kilometrów. Nie sposób ich całych zobaczyć w 2-3 tygodnie. To tak jakby wybrać się na 2-3 tygodniową podróż po całej Europie. Jednak, gdy akurat komuś zdarzy się być w południowych Chinach wartym zatrzymania się na kilka dni jest Yangshuo w prowincji Guilin. Znajduje się również na odwrocie banknotu 20 RMB. Czyli wg samych Chińczyków jest godne odwiedzin.
Wieś, jak o nim mówią Chińczycy, bo na lokalne standardy 300 tysięcy mieszkańców to wieś.
Znajomy określił to mianem: „Wygląda jak Krabi w Tajlandii, ale gór i skał jest dziesięciokrotnie więcej!” no i nie leży nad morzem a nad rzeką.
Góry rzeczywiście są niesamowite! Wyrastają wszędzie i są olbrzymie. To też azjatycka stolica wspinaczki skałkowej. Większość obcokrajowców tam to wspinający się młodzie ludzie z całego świata. Albo nauczyciele angielskiego, ale na ogół też wspinający się a pracujący, aby się tam utrzymać. W sezonie letnim, łatwo dostać tam pracę dorywczą albo wolontariat za zwrot kosztów zakwaterowania i wyżywienia.
Centrum miasta to głównie West Street, która w nocy w sezonie wakacyjnym jest najgorszym miejscem w jakim byłam. Nie brzmi zachęcająco jak na razie, ale dajcie mi chwilkę.
Ulica pełna jest chińskich turystów, naganiaczy, przewodników wycieczek z nastawionym na maksa mikrofonem. Jeśli ktoś kiedy był w Chinach to wie o czym mówię. Ale wystarczy zejść trochę na boczne uliczki i można odnaleźć spokój i cisze, albo pójść tam w ciągu dnia.
Koniecznie trzeba pójść do barów na dachach budynków, z których widać całe miasto, oświetlone góry, rzekę i pokaz świateł nad rzeką (jeśli to akurat ten dzień).
Osobiście mój ulubiony bar to DMZ Bar prowadzony przez Brytyjczyka, który organizuje wyprawy do krajów, których nie ma albo do krajów, w których Twoja mam nie chciałaby abyś pojechał/a. Mały lokal, nie ma parkietu, ale ma bar, zabawnych i przyjaznych barmanów, obcokrajowców, którzy są przewodnikami na tych wyprawach. Głównym krajem, do którego jeżdżą jest Korea Północna. Wiele można sie od nich dowiedzieć o tym miejscu, wszystkie mity i fakty. Każdemu zainteresowanemu pokażą zdjęcia, rękodzieła z tego kraju i opowiedzą o swoich najdziwniejszych przygodach tam.
Najlepiej poznać okolice wynajmując lub kupując używany rower, bo wydostanie się ze wsi zajmuje 5-10 min i już jesteśmy wśród pól ryżowych, rzek i gór z dala od turystów.
„Must eat” w tym regionie to ślimaki smażone w woku. Nie brzmi smakowicie? Też tak myślałam i kilka tygodni zajęło mi, aby się odważyć …ale warto! Dobrze zrobione są pyszne! Po za tym ryba w piwie, też jest typową lokalną potrawą. W sezonie letnim nie zapomnijcie zjeść świeżą marakuję (passion fruit)!
Region słynie też z pól herbacianych. Najlepiej wynająć skuter i pojechać tam samemu, bez przewodników. Chiny mają to do siebie, że za wszystko się płaci, nawet za wejście na pole czy górę. Ale jak się chce to można to ominąć.
Po za tym dla lubiących wodę koniecznie wybierzcie się na spływ kajakami wśród tych niesamowitych gór.
Cały region oferuje wiele ciekawych miejsc i atrakcji. Dla tych co wolą zorganizowane wycieczki, jest wiele biur podróży i agencji. Dla tych bardziej spontanicznych i odważnych, wystarczy skuter, rower albo autostop, aby poznać okolice i się zakochać.
Chińczycy z południa i mniejszości etniczne i narodowe mieszkające tam są przyjaźni i mili. O wiele łatwiej i milej mieszkało mi się w tej małej wsi niż w wielkiej ośmiomilionowej metropolii pod Szanghajem.
Wieś, jak o nim mówią Chińczycy, bo na lokalne standardy 300 tysięcy mieszkańców to wieś.
Znajomy określił to mianem: „Wygląda jak Krabi w Tajlandii, ale gór i skał jest dziesięciokrotnie więcej!” no i nie leży nad morzem a nad rzeką.
Yangshuo, Guilin, Yangshuo o wschodzie słońca, CHINY
Góry rzeczywiście są niesamowite! Wyrastają wszędzie i są olbrzymie. To też azjatycka stolica wspinaczki skałkowej. Większość obcokrajowców tam to wspinający się młodzie ludzie z całego świata. Albo nauczyciele angielskiego, ale na ogół też wspinający się a pracujący, aby się tam utrzymać. W sezonie letnim, łatwo dostać tam pracę dorywczą albo wolontariat za zwrot kosztów zakwaterowania i wyżywienia.
Centrum miasta to głównie West Street, która w nocy w sezonie wakacyjnym jest najgorszym miejscem w jakim byłam. Nie brzmi zachęcająco jak na razie, ale dajcie mi chwilkę.
Ulica pełna jest chińskich turystów, naganiaczy, przewodników wycieczek z nastawionym na maksa mikrofonem. Jeśli ktoś kiedy był w Chinach to wie o czym mówię. Ale wystarczy zejść trochę na boczne uliczki i można odnaleźć spokój i cisze, albo pójść tam w ciągu dnia.
Yangshuo, Guilin, Boczne uliczki w Yanghsuo, CHINY
Koniecznie trzeba pójść do barów na dachach budynków, z których widać całe miasto, oświetlone góry, rzekę i pokaz świateł nad rzeką (jeśli to akurat ten dzień).
Osobiście mój ulubiony bar to DMZ Bar prowadzony przez Brytyjczyka, który organizuje wyprawy do krajów, których nie ma albo do krajów, w których Twoja mam nie chciałaby abyś pojechał/a. Mały lokal, nie ma parkietu, ale ma bar, zabawnych i przyjaznych barmanów, obcokrajowców, którzy są przewodnikami na tych wyprawach. Głównym krajem, do którego jeżdżą jest Korea Północna. Wiele można sie od nich dowiedzieć o tym miejscu, wszystkie mity i fakty. Każdemu zainteresowanemu pokażą zdjęcia, rękodzieła z tego kraju i opowiedzą o swoich najdziwniejszych przygodach tam.
Najlepiej poznać okolice wynajmując lub kupując używany rower, bo wydostanie się ze wsi zajmuje 5-10 min i już jesteśmy wśród pól ryżowych, rzek i gór z dala od turystów.
„Must eat” w tym regionie to ślimaki smażone w woku. Nie brzmi smakowicie? Też tak myślałam i kilka tygodni zajęło mi, aby się odważyć …ale warto! Dobrze zrobione są pyszne! Po za tym ryba w piwie, też jest typową lokalną potrawą. W sezonie letnim nie zapomnijcie zjeść świeżą marakuję (passion fruit)!
Yangshuo, Guilin, Marakuje, sezonowy przysmak, CHINY
Region słynie też z pól herbacianych. Najlepiej wynająć skuter i pojechać tam samemu, bez przewodników. Chiny mają to do siebie, że za wszystko się płaci, nawet za wejście na pole czy górę. Ale jak się chce to można to ominąć.
Po za tym dla lubiących wodę koniecznie wybierzcie się na spływ kajakami wśród tych niesamowitych gór.
Yangshuo, Guilin, Rzeka na spływ kajakowy w Guilin, CHINY
Cały region oferuje wiele ciekawych miejsc i atrakcji. Dla tych co wolą zorganizowane wycieczki, jest wiele biur podróży i agencji. Dla tych bardziej spontanicznych i odważnych, wystarczy skuter, rower albo autostop, aby poznać okolice i się zakochać.
Chińczycy z południa i mniejszości etniczne i narodowe mieszkające tam są przyjaźni i mili. O wiele łatwiej i milej mieszkało mi się w tej małej wsi niż w wielkiej ośmiomilionowej metropolii pod Szanghajem.
Prowincja Guilin to jedna z najładniejszych i wartych odwiedzi. Stosunkowo blisko jest stąd do równie pięknej prowincji Yunnan. Tam można zobaczyć autentyczne, stare Chiny a nie tylko te znane z drapaczy chmur i zanieczyszczonego powietrza.
WIęcej o Yangshuo możecie poczytać na moim blogu http://podrozeobiezyswiatki.wordpress.com/tag/yangshuo/
WIęcej o Yangshuo możecie poczytać na moim blogu http://podrozeobiezyswiatki.wordpress.com/tag/yangshuo/
Dodane komentarze
nitkaska 2014-08-20 23:04:52
wybieramy się w następne wakacje do Yunanu, Syczuanu i Tybetu. No i jak tu ominąć te góry...Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.