Forum dyskusyjne
marianna_p 21:57 | 14.01.2009
nasi chłopcy zaczeli b. ciekawy wątek lokalnych specjałów z różnych krańców świata (tyle, ze w wątku AMBK dotyczącym zdjeć reporterskich), a może będzie nas więcej chętnych podzielić się takimi wspomnienaimi, doświadczenaimi??? :))napiszcie o swoich największych kulinarnych zaskoczeniach z podróży. co Was urzekło, a co zniesmaczyło i w jakim kraju. co polecacie?:)
moge zacząć
w Portugalii mdliło mnie chodząc po starówkach Porto i Lizbony - wszędzie rozsatwione były rybne grile o specyficznym zapachu, jednak w smaku rybki okazały się całkiem dobre. Jednak ogólnie kuchnia portugalska nie zaskoczyła mnie pozytywnie, spodziewałąm się przeżyć podobnych do kuchni śródziemnomorskiej- greckiej, włoskiej, a tam skromniutko. Charakterystyczne były tez obficie zaopatrzone ciastkarnie wizytowane przez grupy całkiem puszystych lokalnych smakoszy:)
jak się przyłączycie napiszę chętnie o innych krajach
lee 22:47 | 14.01.2009
moja "najdziwniejsza" przygoda za specjałami lokalnych smakołyków to -- podana mi na talerzu- świnka morska; miała to być specjalność!?!?nie wiem jak smakuje, bo zbyt przypominała mi znajomą świnkę
emski 03:34 | 15.01.2009
no wiesz co teraz dalas plame ...cuy bo tak to sie nazywa po ichniemu juz 2000 lat BC byl znany w Boliwi Peru i Ekwadorze jako beztlusczowe prawie zrodlo protein dopiero jak Pizarro postawil swoje brudne stopy tam to pozniej brytole i chyba holendrzy sprowadzili to do europy jako egzotyczne zwirzatko domowe. A byc w Peru a juz w Arequipa gdzie to podaja najlepiej to tak jak byc w Polsce i nie sprobowac schabowego czy bigosu. A juz sposob jaki podaja w Chivay kolo kanionu Colca bije wszelkie knajpy. Kiedys w Hauraz spalem w hotelu na 3 pietrze a na drugim naliczylem trzymali jakies 50 swinek co jest normalne jako dodatkowy dochod dla gospodrstwa.
emski 03:46 | 15.01.2009
moj najlepszy specjal jaki trafilem to w Nassau pod mostem na wyspe sa stragany gdzie przyrzadaja swierzutka chce salad. Wyrywa tego cncha z muszli kroi na kawaleczki przyprawia na pikatnie cebulka jalapeno silantro skrapia cytryna troche pieprzu i zimne piwo ..po prostu niebo w gebie. Probowalem ostanio na Caye Caulker ale tamtego smaku nie przypomina a tu zdjecia z preparacjihttp://www.pbase.com/jemski/image/41838462
emski 03:48 | 15.01.2009
gee powinno byc conche i conch salad
usunięty/nieznany 09:37 | 15.01.2009
Biltong w Namibii - suszone mięso - rewelka, soljanka na Ukraine, crispy chicken w Christchurch (NZ), cyprus meze u podnóża Trodos - niby nic specjalnego, ale tam smakowalo, ostrygi w Walvis Bay (sote, pod serem...ech), algi w sosie curry (Indonezja) ochydztwo, .... a tak na prawdę to przecież klimat miejsca powoduje, że ta sama potrawa smakuje zupełnie inaczej
emski 15:01 | 15.01.2009
oto wlasnie biega ...miejsce jest najwazniejsze :-)) bez zadnych aluzji Mike , bo sie Siostry na sekcie obrusza :-)) chcialem tylko napomknac ze jak ktos lubie SeaFood to nigdzie tak nie przyrzadaja jak w New Orleans na French Quater i ile jak tesknota za Europa mnie scisnie co sie rzadko zdarza to wale do Big Easy pije Hurricane przez 3 dni zagryzam roskefeller oysters i wracam do swoich Skierolawek :-))
marianna_p 15:50 | 15.01.2009
emski, zebym ja jeszce rozumiała o czym Ty piszesz:)) (roskefeller oysters, Hurricane albo jalapeno silantro,?) ale sa pewnie bardziej inteligentni niż ja:)) w każdym razie dobrze, ze Ci smakuje i pozwala zmniejszyć tęsknotę:))ja też zkażdego miejsca w którym byłam przywiozłam jakies wspomnienia kulinarne- np. w Maroku to były TAJIN, przyżadzany przez każdego innaczej i z innych skałdników, podobno dwa z nich to zjełczałe masło i kiszona cytryna. A głowne składniki to jarzyny w dowolnych kombinacjach w zalezności od natchnienia kucharza, czasem z mięsem - wrzucę zdjęcie do gallerii- a całość dusi się w takim specjalnym ceramicznym garnku z przykrywką w kształcie stożka. W domu robię wersję
na patelnii poprostu i ze świeżym masłem :)))
Maroko to był też sok z pomarańczy wyciskany, na szkalnke około 6-7 sztuk przypadało, więc był naprawdę esencjonalny (a szklanki płukane pod ladą w wiaderku:))
no i oczywiście przesłodzona herbata miętowa z małych szkalneczek- to chyba w całej Afryce lubia..
ale najfajniejszy był sposób podawania potraw tam- piękna kolorowa ceramika, stoły z mozaiek itp.
emski 16:09 | 15.01.2009
rockefeller oysters - ostrygi ze szpinakiem i czosnkiem na goraco niebo w gebiehurricane drink -huragan 1 oz white rum
1 oz Jamaican dark rum
1 oz Bacardi® 151 rum
3 oz orange juice
3 oz unsweetened pineapple juice
1/2 oz grenadine syrup
crushed ice
nie znam nikogo kto wytrzymal wiecej jak 3 ja po 3 mialem klopoty z dojsciem do hotelu :-((
jalapeno- zielona zajefajnie ostra papryczka mexykanska
silantro- cooos jak nasza pietruszka tylko bardziej intensywny zapach
Promyczek 16:10 | 15.01.2009
a mi bardzo, bardzo, bardzo smakowalo spaghetti z sosem z krolika....jadla je na Malcia, zamawialam w kazdym barze i polecam. Sam krolik juz nie jest taki pyszny, ale w tym zestawieniu jest wysmienity
marianna_p 16:16 | 15.01.2009
no tak pora obiadowa, robi się apetycznie :) te ostrygi brzmią smacznie, a królik wzbudza moją rezerwę :)) a co było w tym spagetti oprócz tego królika?
emski 16:57 | 15.01.2009
ale tam nie bylo krolika !!! tylko sos z krolika o ile dobrze zrozumialem ?
usunięty/nieznany 19:39 | 15.01.2009
the Twoje ostrygi to musiały być super.... cholera..... trzeba się jednak tam do Was kopnąć
marianna_p 20:16 | 15.01.2009
skoro był sos z królika, to musiało byc choć troszkę królika!! i cos więcej... i tego jestem ciekawa:)a Mike tez mógłbyś rozwinąć przed nami dokłądniejszą wizję tych Twoich top potraw, bo same nazwy nie wiele mówią:)) czekam na opis do kolacji:))
emski 20:56 | 15.01.2009
no Mike teraz jestes ugotowany...musisz wydac jakas kolacyjke :-)) o ostrygi z czosnkiem i szpinaczkiem to juz osobiscie zawioze cie do New Orleans jak go jakis huragan znowu nie zdmuchnie i mysl nas ta kolacja :-))
marianna_p 21:32 | 15.01.2009
emski, nie przekręcaj!! nie wpraszam się na żadną kolację, chciałam tylko poczytać o dobrej kuchni PRZY kolacji:))
emski 22:09 | 15.01.2009
no to wlasnie o tym mowie nigdzie sie tak dobrze nie rozmawia o kuchni jak przy kolacji np... co jutro do gara wlozyc :-)))
amaranth 23:04 | 15.01.2009
No..no..czyżby jakiś elitarny klub rozpoczął działalność?...wykwintne dania! markowe trunki...
marianna_p 23:13 | 15.01.2009
klub nie jest elitarny, przeciwnie otwatry i chętny na nowe opowieści, wystarczy wcisnąć przysk "dodaj komentarz" i coś napisać :))) np. o kulinarnych wspomienaich albo dopiec emskiemu;)- kwestia fantazji :))
AMKB 00:25 | 16.01.2009
Mowisz dopiec emskiemu... No to może tak: Hurricane z Nowego Orleanu składa się z:2 uncje lekkiego rumu, 1 uncja rumu 151, 8 uncji 7-up, 1 uncja lime i 2 uncje syropu z rajskiego owocu (? - passion fruit). Widocznie po różnych knajpach się włóczyliśmy...:-)). Najlepsze Rockefeller Oysters zdecydowanie są w restauracji Marché tutaj w Chicago i w ogóle kuchnia kreolska jets ... no taka sobie a Seafood w Nowym Orleanie pod zdechłym azorkiem :-))). Najlepszy Seafood to Niowa Anglia - zwłaszcza od Bostonu do Acadii (moim zdaniem!). Jeżeli ktoś lubi ostrygi to znam świetne, świeżuteńkie z cytrynką i chrzanikiem "Blue Point" tutaj pod Chicago w Evanston w restauracji Fishmarket on Davis. Natomiast na homary dostarczane 3 razy w tygodniu samolotem z Alaski prosto do naszego słynnego Bob Chinn'a. Jeżeli ktoś jest zainteresowany - zapraszam - dom mam duży - cały aktywny Globtroter (czyli wszystkie 6, 7 osób!!!) się pomieści!:-)))
Bo1 00:49 | 16.01.2009
wybredna nie jestem... i raczej z wszystkożernych (mogę sobie na to pozwolić, bo mam "strusi" żołądek i końskie zdrowie :). Niestety zwracam uwagę na wygląd, stąd nie namawiajcie mnie proszę na jaja stuletnie... lub mrożony szpinak. To skreślam z marszu....Najbardziej zacvhwyciła mnie kuchnia (oprócz kuchni włoskiej... i z rosyjskiej - soljanki, uchy z jesiotra i szaszłyków z tejże rybki) indonezyjska - gdzie tylko mogłam, i ile mogłam - szaszłyki z kurczaka (sate ayam z sosem arachidowym) i sate kambing (z baraniny) i krewetki i nasi goreng.... eh - rozmarzyłam się. Indie - szczególnie południe, mnie rozczarowały - preferowana kuchnia wegetariańska, mało warzyw (po obróbce termicznej) - już po tygodniu wyłazi bokiem. Najbardziej jednak na świecie nie znoszę liofilizatów :D. Pozdrawiam.
AMKB 00:38 | 16.01.2009
Z innej beczki: Dla mnie niezapomniany wieczór spędziłem 9 lat temu w restauracji Carnivore w Nairobi, gdzie serwowano tzw. bushmeat, czyli najrozmaiciej przyrządzane mięsa dzikich zwierząt. Odmian było kilkadziesiąt, wszystko to było pieczone na rożnach i roznoszone wśród gości. Wszystko to podlewane było dobrym, czerwonym winem... Ciekaw jestem, czy ktoś tam zajrzał? Restauracja istnieje do dzisiaj ale... nie podają już mięsa dziskich zwierząt bo w Kenii jest zakaz handlu tzw. bushmeat... :-(()
AMKB 01:05 | 16.01.2009
Liofili... co??? Tego jeszcze nie spotkałem?? :-)).
Bo1 01:40 | 16.01.2009
rzadkie gówno :D - przepraszam - nie rzadkie - to żywność z odciągniętą wodą - mówiąc w skrócie. Jedyną zaletą, że mało waży - smakuje paskudnie... mimo tego, że ma imitować ... kuchnię włoską (spaghetti), meksykańską etc...(tu przewracam oczyma- obydwoma - by oddać mój stosunek...:D
emski 02:28 | 16.01.2009
AMKB tobie to Czerwone Jabluszko kompletnie wypaczylo smak jak mowisz ze najlepszy Seafood w Chicago no chyba ze mowisz o rockefeller Oyters z Great Lakes z posmakiem mazutu i zlomu :-)) schabowe i kabanosy to i owszem tylko Chicago :-)))
emski 02:33 | 16.01.2009
oops zapomnialem dodac co prawda Texas ale najlepsze steki serwuja albo serwowali no nie widze juz tej knajpy Morton's of Chicago a w ogole to najlepsze jak do tej pory to byly argentynskie steki w Perto Natales Chile :-))
AMKB 02:48 | 16.01.2009
I Morton's, Gibbson czy Capital Grill dalej serwują najlepsze steki świata - wątpię, aby ktokolwiek kto nie próbował np. 8 cm grubości Filet Mignon w ogóle miał pojęcie o steku!!! A to emski, że jak byłeś w Chicago to Cię tylko do Czerwonego Jabłuszka zaprowadzili (widzę w tym rękę Tintina... :-)) to nie moja wina! :-((. Wpadnij, pójdziemy na steka i na takie seafood, że Ci szczęka opadnie i zamiast na Belize nurkować będziesz na wycieczki do Chicago jeździł! :-))). A i prawidłowo zrobiony New Orlean Hurricane też się znajdzie, razem z lokalnymi sharkamii (tylko musisz się spieszyć bo żona wraca za tydzień... :-))). pS. W Puerto Natales byłem, ale żadnych steków nie pamiętam!!! :-((
emski 05:51 | 16.01.2009
no no no jak seafood to tylko Big Easy i ta atmosfera w knajpach all that jazz, wszedzie na kazdym kroku na ulicy tam nawet kon dorozkarski pierdzi w rytmie blues :-)))
usunięty/nieznany 08:31 | 16.01.2009
Co do owoców morza to zgadzam się z AMKB, że w Bostonie całkiem, całkiem..... co do ww. indonezyjskich szaszłyczków z kurczaka to jak najbardziej, ale wszystko co podlewane tym ich kokosowymi sosami to można od razu wylać do zlewu... Jak miałem okazję spróbować grilla z różnych miejsc właśnie w Namibii.. i nie powiem... zebra np. bardzo, bardzo.... próbowałem 2 razy w życiu mięso krokodyla... nic ciekawego i tłustawe...
usunięty/nieznany 08:40 | 16.01.2009
Marianna.. w Krakowie jest kilka miejsc gdzie podają nawet dość sensowne (świeże) ostrygi (np. na Józefa na Kazimierzu).
marianna_p 22:29 | 16.01.2009
Na Józefa? ja widziałam tylko na Poselskiej, ale z daleka:)) brzmi apetycznie, ale żeby od razu próbować? wolę bardziej swojskie smaki, widac za mało bywałam nad morzem , żeby złapac bakcyla "fruits de la mer":))widze, ze chłopcy w nocy się rozpisali o stekach i Hurricane, w jakich godzinach oni śpią??
no i wciąż nie usłyszeliśmy, niestety, kulinarnych opowieści pozostałej naszej globtroterskiej społeczności- mnie by się marzyły takie opowieści z przepisem+zdjęcie, zeby w razie pozytywnego nastawienia, od razu można było spróbować w praktyce, bez kupowania biletu na inny kontynent:))
zreszta lokalne przepisy też byłyby mile widziane, np. coś z przepisów na grzybki??:)))
amaranth 23:25 | 16.01.2009
zdjęcia...myślałam ,że mamy czekać az Emski dopłynie z tymi gąskami?? na wschód...ale ktoś już dodał foto...
emski 01:41 | 17.01.2009
"no i wciąż nie usłyszeliśmy, niestety, kulinarnych opowieści pozostałej naszej globtroterskiej społeczności- mnie by się marzyły'i to jest , mam wrazenie z O Admin zmurszal gdzies pod habitem zeby nie okreslic zgrzybial / bo mnie zaraz tutaj mykolg na sekcie podsumuje/ i trzeba to towarzystwo rozruszac jakowoz i moze to uchroni przed zalewem ton anonimowych "bezplciowoopisowych" zdjec ale coos nie bardzo wierze ze sie reszta dolaczy zeby to rozruszac skoro O Admin przestal sie ruszac a moze jeszcze z sylvestra nie wrocil ?
marianna_p 13:19 | 17.01.2009
taaa, chyba nie wrócił... a myślisz, ze on też am jakies wspomnienia kulinarne???:)
teddy320 (konto zablokowwane) 19:26 | 17.01.2009
Pozwolicie ,ze wtrace slowo na temat chinskiej kuchni ,choc w Polsce uwaza sie ,ze chinczycy jedza wszystko co ma 4 nogi oprocz stolu .Jadac tam obawialem si ,zeby nie jesc jakiegos np .psa .Wytlumaczono mi jednak ,ze psy sa tylko w bardzo dobrych restauracjach i drogie .Nikt nie poda ci psa gdy go nie zamowisz .Ogolnie mowiac ,mialem doswiadczenia smakowe z chinska kuchnia ,z Londynu.Niemniej w supermarkecie byly lekkie problemy (oczywiscie dla mnie )co kupic na kolacje .Wszystkie kielbasy i szynki ,jakies takie czerwone ,choc to wieprzowina byla .Niemniej udalo sie kupic nawet dobra kielbase i w miare znosne pieczywo ,choc o to drugie to raczej trudno .Co do restauracji ,to wiem o nazwach tylko ,ze min. jadlem noodle ,tofu ,pedy czosnku zielone ,i to wszystko .Niestety nie tak prosto przelozyc ich nazwe na angielski ,a nazw chinskich potraw raczej trudno zapamietac .Najwiekszym problemem byl jednak zakup musztardy w suprmarkecie ,zajelo nam (mi i mojej chinskiej przewodniczce) to razem z pomoca obslugi 40 min.Tak trudno bylo im zrozumiec o co nam chodzi .
Hrihorij 22:44 | 17.01.2009
Fajną przygodę miałem kiedys u podnóży Kaukazu. Kimnąłem w lesie pod Piatigorskiem i rano udałem się do miasta po jedzenie i wodę. Na obrzeżach lasu natknąłem się na grupkę Rosjan przy ognisku. Po krótkiej wymianie zdań postanowiłem posiedzieć z nimi. Okazało się, że też nie mają wody niedługo po nią idą, więc ruszymy razem.Na razie jednak nie ruszali się z miejsca, tylko jeden z nich wyjął z plastikowej reklamówki połeć słoniny. Słońce było już wysoko i w tej temperaturze ładnie ociekała tłuszczem. Chłopak sprawiedliwie ją podzielił i przeżulismy po sporym kawałku bez chleba. Przy okazji skórę z tej słoniny wrzycił do ogniska.
Po chwili do grupy dołączył kolejny ich kolega z reklamówką specyjału. Okazało się, że nazbierał pędów (szczytów) konopi! Wszystko swieże. Chłopaki stwierdzili, że bez sensu to suszyć. Wsypali zawartosć reklamówki na patelnie, dodali cukru i usmażyli.
Zjadłem tego dwie łyżki i nie była to delicja. Natomiast chłopaki obalili to do końca i humor im się poprawił.
Na koniec wyciągnęli z popiołu mocno podżażoną skórę ze słoniny. Żując ją poszlismy razem do miasta.
Oby więcej takich przygód!:)
marianna_p 01:52 | 19.01.2009
to było naprawdę NIEZWYKLE smaczne śniadanie :)) weee..
emski 04:15 | 19.01.2009
to to wszystko tak bez pol litry a juz myslalem ze nie masz polskich znakow a wam naprawde zabraklo wody bez o z kreska :-))
Promyczek 16:55 | 19.01.2009
a pyszna chociaz ta slonina;)?
Hrihorij 18:36 | 19.01.2009
Słonina była ohydna ale wyznaję zasadę, że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Z tego wszystkiego najsmaczniejsza była skóra z popiołu.Innym razem i innej częsći Rosji (Ural Subpolarny, Masyw Narodnej) również wędrowałem z rosjanami. Zaliczylismy bardzo forsowny marsz. Wsród głazów moreny, żadnej możliwosci rozbicia namiotów. dopiero późno w nocy (naszczęscie był dzień polarny) znaleźlismy cokolwiek płaskiego i równego. Wszyscy padalismy z nóg i jak sobie pomyslałem, że mam stawiać namiot to ręce mi opadły i byłem bliski padnięcia w opakowaniu na glebę.
Na szczęscie kolega z Moskwy, Dima postanowił przywrócić ekipę do życia.
W tym celu zagotował gar wody. Każdemu nalał pół kubka. Do tej wody każdy dodał dwie czubate stołowe łyżki kawy rozpuszczalnej i słodził do momentu aż cukier przestał się rozpuszczać. Następnie uzupełnilismy kubki do pełna nalewką spirytusową na złotym korzeniu.
Dosłownie po chwili wszystkim poprawił się humor, dostalismy powera, namioty stały w trymiga i jeszcze mielismy ochotę na nocne spiewy!
aagisu 19:57 | 19.01.2009
OK, bractwo czuje się sprowokowane do ruchu ;)Na temat kulinariów jedna uwaga (dla mniej doświadczonych globtroterów): nie opowiadajcie nigdy Koreańczykom o polskim sposobie przyżądzania ryżu. Człowiek, który je ryż przez całe życie 3 i więcej razy dziennie nigdy nie zrozumie, że można go gotować na mleku. W najlepszym wypadku skończy się to krzykiem, łapaniem się za głowę i zbiegowiskiem (to zaliczyłam), a pewnie może gorzej ;)
aagisu 20:01 | 19.01.2009
ale swoją drogą nasz ryż, a ich ryż to dwie różne sprawy, więc przyrządzanie go na mleku to chyba żadna zbrodnia...
emski 20:08 | 19.01.2009
wiesz co ja nie koreanski ale tez sie za glowe zlapalem bez ktrzyku ..jak to ryz na mleku gotowac ??? oswiec mnie bom nie kumaty ?
aagisu 20:11 | 19.01.2009
bez żartów... nigdy nie jadłeś ryżu na mleku z jabłkiem i cynamonem???!!! każde polskie dziecko to zna
aagisu 20:12 | 19.01.2009
a jakie dobre... :D lepsze to juz chyba tylko prawdziwe poznańskie pyry z gzikiem ;)
Hrihorij 20:27 | 19.01.2009
Ja jednak woę prażone w ognisku baranie jądra! Delicja! Palce lizać!Niestety tylko dwa razy w życiu miałem okazją tego próbować.
Polecam!
usunięty/nieznany 20:50 | 19.01.2009
Wracając do słoniny (ukr sało) ... dobra tylko pod kieliszek. A co baraniny... generalnie ok (choc nie az tak extreme:) ) ale nie polecam po ormiansku... na tłusto z soczewicą.... z drugiej stronie Ci sympatycznie ludzie robią rewelacyjne szaszłyki... na przeciwko mam tu 2 dentystów Ormian, ostatnio zrobili grilla przed wejściem do kamienicy (środek miasta, 7min od Opery) i zapraszali....
Hrihorij 20:58 | 19.01.2009
Z baraniną jest ten problem, że łój topi się w temperarurze ok 37-38 st. C.W związku z czym krzepnie na podniebieniu co w moim przypadku wywołuje pewien dyskomfort.
Natomiast zapach baraniny odbieram jako miły. Kojarzy mi się z dzieciństwem; moi dziadkowie chowali owce i zawsze było jedzonko na początku zimy:)
emski 20:57 | 19.01.2009
Mike a wiesz co trzeba zrobic zeby 0.5 kG miesa wygladalo kuszaco ?
AMKB 23:56 | 19.01.2009
Marianno: Czy Tobie na pewno o te specjały chodziło???? :-(((
marianna_p 11:55 | 20.01.2009
Mike to ci Ormainie robili tego grilla własnie w stylu portugalskim- środek miasta, ulica, obok zaparkowane samochody, gołębie, psy, dzieci, pranie, turyści.. wszystko!!!AMBK specjały wszelakie, moga być i takie, choć ja wolę kuchnię smaczną od extremalnej:) baraniny w ogóle nie lubię, bo dla mnie śmierdzi, mój znajomy Francuz kiedyś przyżądził taką odświętnie i naprawdę dużo kosztowało mnie, żeby ją w ogóle spróbować, śmierdziała odpychająco, a dla niego delikates... gusty...
Ja klubie różne lokalne przysmaki, np. na Sardynii najbardziej mi smakował deser- ciastko sebades, podawane na ciepło z tłuszczu, jak nasze racuchy, ale w kształcie dużego pieroga, pudrowany z nadzieniem z sera na słodko z aromatem pomarańczy, do tego likier limonchello- różny w każdej knajpie raz klarowny, raz gęsty, podawany z lodówki z limonek, mocny, pyszny- niebo w gębie, taki ich przysmak regionalny :)))
usunięty/nieznany 12:46 | 20.01.2009
Marianna- dam znac z herbatka, tylko co byłem w KRK (ale i tak mialem urwanie...) - zobacze kiedy bede "na spokojnie"
Promyczek 16:03 | 20.01.2009
wiecie co..a ja bardzo lubie naszego schaboszczaka:) nie wspomne o kapuscie, ktora jest dziwna sprawa dla przyjezdznych.
Promyczek 16:04 | 20.01.2009
Jeszcze tylko dodam, ze mi na maksa smakowala jagniecina serwowana przy drodze w Tunezji. Moze wiszace jagniatka obdarte ze skory to malo apetyczny i przyjemny widok, ale smak mieska....przedni
Cieplas 21:59 | 20.01.2009
W Bangkoku spróbowałem robali podobnych do szarańczy, smażone w głębokim tłuszczu. Smakowały maggi, a większość stanowiły pancerzyki. Nie da się tym najeść, ale zagryzka do piwa i owszem:)
marianna_p 18:51 | 21.01.2009
za wszelkie robale dziękuję:)) jednak schabowy z młoda kapustą wygrałby tu w konkurencji:)))
amaranth 19:07 | 21.01.2009
..spróbowałabym zupy z krokodyla....i nawet zaryzykowałabym bez przepicia...
marianna_p 19:35 | 21.01.2009
Twoje życzenie jest dla AMBK rozkazem, teraz tylko czatuj na galerii i czekaj na wymarzoną zupę :)))
emski 19:41 | 21.01.2009
u mnie w Skierolawkach aligator tail na porzadku dziennym w wielu knajpach, biale miesko kruchutkie mocno przypomina raczej kurczaka niz cos wodnego ale jak staram sie miesa nie jadac to jak sie trafi bison steak to nie odmowie :-)) cos niesamowitego moze dlatego ze to nie hodolwlane bizony i bez chemi ale u was pewnie jest miesko zubra :-))
amaranth 19:46 | 21.01.2009
Twoje życzenie jest dla AMBK rozkazem, teraz tylko czatuj na galerii i czekaj na wymarzoną zupę :)))Nie!!!! AMBK...tylko nie zabij krokodyla!!!
usunięty/nieznany 08:35 | 22.01.2009
Podejrzewam że cholernie cięzko jest zrobić zupę z żywego krokodyla... może mu się to nie podobać....:):):)
amaranth 10:54 | 22.01.2009
beakal (2009-01-22 08:41:59)
Krokodyl na zupkę,a skóra na torebkę bo na buty to troche za mało;))) Smacznego życzę,a barbie niech grzybki dorzuci ;)))))
Mike...masz zapewne doświadczenie..i co Twoje podniebienie na to? pasują grzybki do krokodyla?...jeszcze chwila i Twój krokodyl pójdzie pod kozik, a duży - to cały Globtroter się pożywi....i skóry starczy nawet na spódniczkę dla sharki..
Miłego dnia...
usunięty/nieznany 12:51 | 22.01.2009
Krokodyl w borowkiach z sosem smietanowym... mysle ze bylby ok :) zreszta mi wszystko smakuje z borowikami :):)
amaranth 13:56 | 22.01.2009
O..Mike, jesteś koneserem borowików?...myślałam o sosie czosnkowo-kokosowym i oczywiście jakiś napój w kokosie...może mleczko z rumem karaibskim? i do tego rurka bez parasolki!...ale każda opcja będzie dobra!..z pewnością wiesz, jak podać krokodyla? i z czym?...ale nie mojego, zaznaczam!
amaranth 14:53 | 22.01.2009
Przepis nr 1mięso pokroi na oliwie z przyprawami/oregano, ziołami, czosnkiem../ ogórek, paprykę, żółty ser, cebulę pokroić w paski...ciasto francuskie pociąć w kwadraty, na każdym ułożyć paski mięsa, warzyw..doprawić, ciasto zawinąć, upiec
..podawać z sosem czosnkowo-kokosowym...lub wg życzeń...z ananasem, cytryną, musztardą, a jak, keczupem, sosem..i ...smakuje?krokodillll?
Smacznego!!
amaranth 16:16 | 22.01.2009
sorry..mięso pokroić, upiec na oliwie z przyprawami/
..z paszczą? nie wiem...na hallowin zostawić
Cieplas 20:37 | 22.01.2009
Sorki, chciałem skomentować inny post.
usunięty/nieznany 12:44 | 23.01.2009
Hmm.. przepis ciekawy, aczkolwiek generlanie nie lubię sosu kokosowego... zgodze sie za to ze rum znacznie poprawia smak soku kokosowego :):):)
Podobne wątki podróże po świecie
Forum dyskusyjne
Aby korzystać z forum należy być zarejestrowanym użytkownikiem Globtroter.pl. Kliknij [TUTAJ], jęśli jesteś nowy.
Wypowiedzi użytkowników publikowane w Globtroter.pl są prywatnymi opiniami osób korzystających z Forum.
Globtroter.pl zastrzega, że nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i w żaden sposób nie utożsamia się z poglądami wyrażanymi w tym miejscu.
Wszelkie wątpliwości prosimy kierować na adres: globtroter@globtroter.pl.
Redakcja Globtroter.pl zastrzega sobie prawo do moderowania i redagowania wypowiedzi na Forum bez podania przyczyn, zamieszczanie treści reklamowych jest zabronione.